Cieszyć się niewidzialnym
Zdarzyło mi się ostatnio urzec się swoim własnym życiem. Wiem, brzmi to dość fatalnie, nie tylko od strony treści (chwalipięctwo?), ale również od strony językowej. Wygląda prawie, jakbym się czymś udławił... Spróbuję może wyjaśnić lepiej, o co mi chodzi: ostatnio urzekło mnie moje własne życie, a właściwie jeden jego wymiar. Podzieliłem się tą refleksją z wszystkimi obecnymi w mojej książce mailowych kontaktów przy okazji świątecznych życzeń, ale myślę, że warto powiedzieć to również naszym Czytelnikom. Zastanawiałem się nad ogłoszonym przez papieża Franciszka Rokiem Miłosierdzia i różnymi wymiarami tego ostatniego w moim życiu, zarówno w relacji z Bogiem, jak i z bliźnimi. I zupełnie niespodziewanie zdałem sobie sprawę, że nie muszę nikomu niczego wybaczać! Że nie mam żadnych resentymentów, czy pretensji. Do nikogo. Jestem w totalnym pokoju ze wszystkimi! I to bynajmniej nie znaczy, że jestem taki miłosierny czy przebaczający. Znaczy to tylko tyle i aż tyle, że jestem niesłychanym szczęściarzem: Bóg postawił na mojej drodze osoby tak dobre i kochane, że nikt z nich nie uczynił mi niczego, co by zraniło mnie na dłużej, czy wymagało przebaczenia z mojej strony. I ta myśl dosłownie mnie poraziła i urzekła niesamowicie, bo wiem, ilu ludzi zostało skrzywdzonych przez innych i to zło prześladuje ich czasem przez całe życie, nie potrafią sobie z nim poradzić. Ale też myślę, że takich jak ja też jest wielu, ale nawet sobie nie zdają z tego sprawy. Wiem, że umiejętność przebaczania jest nawet przez współczesną psychologię uznawana za jeden z najważniejszych warunków bycia szczęśliwym (co prawda Ewangelia powiedziała nam to już 2000 lat temu, ale kto by tam wierzył Ewangelii... no ale jak psychologia tak mówi to, panie, musi być prawda!), ale tym bardziej szczęśliwym powinien być ten, kto nie ma czego przebaczać... Zwłaszcza, kiedy jak w moim przypadku, sam tego przebaczenia musi się dopraszać często i gęsto.
I z tą właśnie myślą są związane moje życzenia dla Was na kolejny rok życia. Żeby nauczyć się cieszyć tym, co mamy, choć tego nie widać i cieszyć się tego każdą chwilą. Nauczyć się kontemplować to wszystko, co płynie z dobra i od Dobra i nie iść za światem, który próbuje nas przekonać, że tylko kontemplacja zła jest dzisiaj fascynująca. Nauczmy się więc kontemplować i smakować każdy ułamek sekundy tych chwil, kiedy jesteśmy wolni od resentymentów, kiedy nie ma nikogo, komu trzeba coś oddać, przebaczyć, kiedy jesteśmy w stanie łaski uświęcającej, czyli wolni od jakiegokolwiek przywiązania do grzechu tak, że jakbyśmy umarli właśnie w tym momencie, to prosto do nieba, kiedy odchodzimy od Komunii Świętej i Jezus „rozchodzi się” po naszym ciele, kiedy ktoś, kogo kochamy uśmiechnął się na nasz widok, a ktoś, kto nas nie lubi, na nasz widok się nie skrzywił, kiedy...
ks. Andrzej Antoni Klimek
Komentarze
Nikt nie dodał jeszcze komentarza.
Bądź pierwszy!