TELEFON DO REDAKCJI: 62 766 07 07
Augustyna, Ingi, Jaromira 29 Marca 2024, 15:12
Dziś 19°C
Jutro 13°C
Szukaj w serwisie

Bolesna decyzja

Bolesna decyzja

Śmierć buntowników uciszyła wojenną burzę. Nie przyniosła jednak czasu pomyślności.
Naród Izraela dotknęła bowiem klęska nieurodzaju. Trzy kolejne lata przyniosły suszę i nieurodzaj. Więcej wysiewano ziarna niż zbierano plonów. Nastał głód.

Groził wyniszczeniem narodu. Kolejne lata, w których praca rolników nie przynosiła żadnego efektu, wskazywały na znak dany przez Boga. Cień śmierci rozpostarty nad Hebrajczykami wskazywał, iż u jego korzenia znajduje się bardzo poważny grzech. Pytano jakie, gdzie i przez kogo zostało popełnione zło? Nikt nie umiał jasno odpowiedzieć. Rozstrzygnięcie pozostawiono królowi. Przecież na jego barkach spoczywała nie tylko władza, ale i troska o życie jego poddanych. By znaleźć dopowiedź Dawid skierował swą myśl i serce ku Bogu.

Upomnienie
Ze swego doświadczenia król wiedział, że Bóg nie pragnie zguby swego ludu ani rodu królewskiego. Wierzył Mu bez granic. Jeśli zatem doświadczał swych wybranych to pokaże im powód, dla którego to czyni, by mogli odmienić swe postępowanie i znów cieszyć się Jego błogosławieństwem. Nie musiał czekać długo na rozstrzygnięcie. Sprawa była rzeczywiście poważna. Dotyczyła nieposzanowania ludzkiego życia. I wcale nie chodziło o ludzi należących do wspólnoty Izraela. Bóg upominał się o życie Gibeonitów, z którymi Hebrajczycy zawarli przymierze za dni Jozuego. Obiecali im wtedy, że miecz nie dotknie tego ludu. Tymczasem Saul po nałożeniu na swe skronie korony, nie dotrzymał słowa. Obawiał się wtedy, że ów lud będzie zagrażał jego władzy i potędze, dlatego postanowił ich zniszczyć. I nie wiadomo, czy nie wymordowałby wszystkich, nie bacząc na zawarte przymierze, gdyby nie to, że śmierć w wojnie z Filistynami przerwała jego życia.
Odszedł niesprawiedliwy władca, ale wyrządzona krzywda pozostała. Na świętej ziemi Boga przelana została niewinna krew. Ona wołała o pomstę do nieba. Lud Boży złamał dane przyrzeczenie. Tym samym przestał być znakiem wierności Boga. To nie mogło przejść bez echa. Bóg nie mógł i nie chciał milczeć. Tym bardziej, iż sami Izraelici nie dostrzegli popełnionej winy. Nie czuli się za nic odpowiedzialni. Dlatego trzeba było dać im mocny znak, który wyrwie ich ze złudzenia w jakim żyli i obudzi ich sumienia, by naprawili wyrządzone zło i zmienili swe postępowanie.

Trudna decyzja
Słowo Boga odsłoniło przed Dawidem popełniony grzech, winę społeczności Izraela. Teraz należało uczynić kolejny krok. Pojednać się z pokrzywdzonymi i naprawić wyrządzoną im krzywdę. W tamtych czasach jedyną ścieżką naprawy za niewinne przelaną krew była śmierć zabójców. Ona miała stanowić nie tylko wyrównanie zła, ale i przestrogę dla przyszłych pokoleń. Dawid stał zatem przed bardzo trudną decyzją. Będzie dotyczyła ona życia Izraelitów. Dla pojednania się z poganami miałby ofiarować ich życie? Jednak jeśli tego nie uczyni, nie cofnie przekleństwa, jakie zawisło nad Izraelem. Tym samym doprowadzi do zguby całego narodu. Nie znał innej drogi, na której mógłby rozwiązać ten problem. Nie było innej możliwości pojednania czy zadośćuczynienia. Dlatego postanowił spotkać się z Gibeonitami i zdać się na ich decyzję. Uznając winę Izraela, zapytał, czego oczekują od niego jako zadośćuczynienia. Co ma uczynić, by wynagrodzić śmierć ich rodaków?
W odpowiedzi usłyszał pojednawcze, ale i trudne słowa. Gibeonici nie chcieli ani złota, ani srebra. Nie one są miarą ludzkiego życia. Ich blask nie wynagrodzi rany śmierci ich braci. Nie zastąpią zgładzonych ludzi. Nie chcieli też śmierci kogokolwiek z ludu Izraela. To nie ten naród ani Dawid ich skrzywdził. Ich konflikt był konfliktem z rodem Saula. Dlatego zażądali życia siedmiu ludzi z tego rodu. Ich śmierć położona na szalach wagi ludzkiej sprawiedliwości, miała zadośćuczynić wyrządzonej krzywdzie.

Życie za życie, śmierć za śmierć
Król przyjął te słowa w milczeniu. Nie mógł się im sprzeciwić. Znał prawo zemsty. Było twardym prawem, ale prawem. Wiedział, że jego ciężar daje tamę nieograniczonej zemście. A za żadną cenę nie chciał dopuścić, by jej zaraza rozprzestrzeniła się pomiędzy Gibeonitami a Izraelitami. Wiedział też, że sam Bóg upomina się o niewinnie przelaną krew i daje przestrogę, przed każdym czynem zabójstwa. Ten grzech sprowadza bowiem na zabójcę śmierć i rozsiewa ją pośród całej społeczności, w której żyje ów człowiek. Póki Bóg nie wskaże innej drogi naprawy na obecną chwilę pozostawała ta jedna: życie za życie, śmierć za śmierć.
Wybrał więc siedmiu ludzi z rodu Saula. Z najbliższych Saulowi oszczędził jedynie Meribbaala, syna Jonatana. Pamiętał bowiem o przysiędze danej swemu przyjacielowi. Nie podniesie ręki na życie jego potomka. Nie mógł ani nie chciał złamać danego słowa. Nie mniej pozostałych uratować nie mógł. Od ofiary ich życia zależało bowiem ocalenie życia całego narodu. Wskazując poszczególne osoby miał wrażenie, jak gdyby układał ich ciała na ołtarzu całopalenia. Ich imiona przechodziły przez jego wargi, jednocześnie raniąc jego serce. Wiedział, że już nigdy nie zobaczy ich żywych. Miał rację, gdyż niedługo potem Gibeonici powiesili tych ludzi na drzewie na wzgórzu. Ich śmierć zbiegła się z chwilą, gdy żniwiarze zapuszczali swe sierpy ścinając pierwsze kłosy jęczmienia. Początek żniw. Jeszcze nie przebrzmiał czas Paschy, gdy Bogu składano przaśny chleb i ofiarowywano baranka na pamiątkę wyjścia z Egiptu. Tym razem wydarzenia te zbiegły się z ofiarą życia siedmiu ludzi z rodu Saula. Ofiarę złożono, by przebłagać ludzki gniew i spróbować naprawić ludzkimi siłami winę zaciągniętą wobec Boga. Wiele wieków później podczas czasu Paschy Syn Boży ofiaruje swe życie na drzewie krzyża, aby zdjąć z ludzi ciężar grzechu, by już nigdy nie trzeba było przelewać ludzkiej krwi jako zadośćuczynienie, by złamać jarzmo prawa zemsty. Ale do tego wydarzenia tak Izrael, jak i wszystkie narody będą musieli dojrzeć i przygotować swe serce.

Odwaga nałożnicy
Gibeonici powiesiwszy ludzi z rodu Saula, pozostawili ich ciała na szubienicach. Chcieli, by ten widok był przestrogą. Uważali również, że ci ludzie reprezentują ród zbrodniarzy niegodny pochówku. Pragnęli ich poniżyć. Tymczasem Rispa, nałożnica Saula udała się na to miejsce i odganiała ptactwo i dzikie zwierzęta, by nie bezcześciły ciał powieszonych. Nie była w stanie sprawić im pogrzebu, ale chciała choć tak okazać im szacunek. Przecież to ciała ludzkie. Nawet jeśli oni przyzwalali na czyny dokonane przez Saula lub w nich uczestniczyli, jest jakaś granica zemsty. Można wymierzać ją żywym, ale na ciałach zmarłych nie należy się mścić.
Czyn owej kobiety poruszył sumienie Dawida. Przypomniał mu też o Saulu i Jonatanie pogrzebanych w Jabesz. Wtedy, gdy mieszkańcy tego miasta z narażeniem życia zabrali ciała króla i jego syna, nie zgadzając się na ich zbezczeszczenie, pochwalił ich czyn. Czyż teraz miałby biernie przyglądać się pohańbieniu ludzi z rodu Saula? Czyżby więcej odwagi i sumienia miała nałożnica? Nie mógł milczeć. Nakazał sprowadzić szczątki Saula i Jonatana do Jerozolimy. Jednocześnie kazał zdjąć ciała ludzi powieszonych przez Gibeonitów i pogrzebać ich. Przecież wobec Gibeonitów zobowiązał się, że wyda im życie ludzi z rodu króla. Na sprofanowanie zmarłych nie dawał zgody Gibeonitom, a oni nie żądali tego od Dawida.

Krzysztof P. Kowalik

Dodaj komentarz

Pozostało znaków: 1000

Komentarze

Nikt nie dodał jeszcze komentarza.
Bądź pierwszy!