TELEFON DO REDAKCJI: 62 766 07 07
Augustyna, Ingi, Jaromira 19 Kwietnia 2024, 12:19
Dziś 19°C
Jutro 13°C
Szukaj w serwisie

Bogu niech będą dzięki - słowo redaktora

Bogu niech będą dzięki

Piszę te słowa kilka dni wcześniej, ale kiedy je czytacie jesteśmy już po beatyfikacji Prymasa Tysiąclecia kardynała Stefana Wyszyńskiego. Bogu więc niech będą dzięki, że wreszcie do niej doszło, choć żal w sercu wielki, bo nie mogliśmy w tej ceremonii uczestniczyć.

Powtórzę się, ale to wielki paradoks, że hierarcha któremu zarzucano zbytnią „ludowość” w dniu swojej beatyfikacji obecnością tego ludu nie mógł się cieszyć. A jestem głęboko przekonany, że to zgromadzenie, gdyby było dozwolone, ściągnęłoby tłumy, które mogłyby być solą w oku dla wielu. Ale nie czas na narzekania, najważniejsze że kardynał Wyszyński już jest zaliczony w poczet błogosławionych. „Ale czemu ksiądz się tak gorączkuje, przecież świętość zawsze się obroni!” powiedziała do mnie jedna z parafianek, kiedy po konferencji o Prymasie Tysiąclecia rozmawialiśmy o okolicznościach jego beatyfikacji. Oczywiście, że świętość się obroni i te osoby, które za życia osiągnęły wysoki stopień zażyłości z Bogiem i odeszły do wieczności, już niczego nie potrzebują, nawet beatyfikacji czy kanonizacji. Oni mają już pełnię szczęścia, oglądają Boga twarzą w twarz i, jak to nazywamy, „wyniesienie ich na ołtarze” nic im do tego szczęścia nie doda. Ale ewentualna ich beatyfikacja i później kanonizacja mają służyć nam, czyli wspólnocie wierzących zanurzonych jeszcze w życiu doczesnym. Kościół proponuje nam przez nich nowe wzorce świętości, a czasem przypomina te zapomniane.
Właśnie z tego powodu, jakkolwiek do zakończenia kolejnych etapów w procesach beatyfikacyjnych i kanonizacyjnych, konieczny jest znak od Pana Boga, czyli cud dokonany za wstawiennictwem kandydata na ołtarze, to jednak często są też i ludzie, bądź grupy ludzi, którym bardzo zależy, aby do niektórych beatyfikacji nie dopuścić, bo wtedy nauczanie i styl życia danej osoby „rozleje się” na cały świat. I jeśli prawdą jest stwierdzenie, a jest prawdą, że „jeśli ziarno obumrze przyniesie plon”, to śmierć wielkiego człowieka owocuje jeszcze bardziej niż jego życie, a beatyfikacja czy kanonizacja tym bardziej pomnaża owoce. To właśnie dlatego niektóre procesy beatyfikacyjne są blokowane, choćby niesamowitego hierarchy ze Stanów Zjednoczonych biskupa Fultona Sheena. Właśnie dlatego robi się wielki hałas wokół św. Jana Pawła II, próbując na bazie jego rzekomej wiedzy i przyzwolenia na skandale obyczajowe spowodować „dekanonizację” i usunięcie jego patronatu z różnych szkół i instytucji. Gdyby im się to udało (a na pewno się nie uda) wtedy można by było „wyciszać” całe nauczanie św. Jana Pawła II choćby o godności osoby ludzkiej od jej poczęcia do naturalnej śmierci. Dlatego, po raz trzeci, Bogu niech będą dzięki za beatyfikację Prymasa Tysiąclecia, który jest wzorem życia chrześcijańskiego, wielkiej miłości do Matki Bożej i pracy na rzecz moralnej odnowy narodu. Ta ostatnia rzecz bardzo leżała mu na sercu, bo jak mówił: „Kocham Ojczyznę więcej niż własne serce i wszystko, co czynię dla Kościoła, czynię dla niej”.
Prymas Wyszyński już w 1957 r. przepowiedział, że jeżeli Polska się „uchrześcijani” i stanie się wielką siłą moralną, wtedy komunizm upadnie. Mówił, że „losy komunizmu rozstrzygną się nie w Rosji, lecz w Polsce”. Właśnie dlatego opracował i przeprowadził w Polsce największy program duszpasterski od czasu chrystianizacji, na który złożyły się Jasnogórskie Śluby Narodu, dziewięcioletnia Wielka Nowenna oraz obchody Milenium Chrztu Polski. Rzeczywiście, kiedy się to wszystko dokonało w ostatnim dniu 1966 roku zapisał: „Zadanie moje życiowe – wydaje mi się, że jest skończone”. Pan Bóg jednak dał mu kolejnych piętnaście lat i na te lata Prymas też miał wielki plan. W 1967 roku ogłosił nowy program duszpasterski, ujęty w dziesięć punktów – ABC Społecznej Krucjaty Miłości. Miłość była chrześcijańską odpowiedzią na nienawiść, na której oparty był cały system komunistyczny. Szkoda, że od tego czasu nie mieliśmy już takich programów duszpasterskich, które miałyby tak wielki wpływ na nasze życie, a tych dzisiejszych czasami nawet księża nie pamiętają. Może dlatego, że ABC jeszcze tak naprawdę nie weszło w życie?
Na koniec niech przemówi, jakże aktualnie, bł. Stefan Wyszyński: „Świat nie staje się lepszy, mimo to, że jest mądrzejszy, bo zrezygnował z serca. Dlatego świat nie daje pokoju, a ludzie schną z lęku w przewidywaniu czegoś najgorszego. Przeczytajcie gazety chociażby z jednego dnia. Ile tam pesymizmu, zwątpienia, bezradności, beznadziejności, narzekania, krytyki, wzajemnego obwiniania! To wszystko jest bezlitosne i beznadziejne.
Niewątpliwie, uruchomiono ogromne zasoby wiedzy i dokonano wielkich dzieł. Czemu więc świat, czemu ojczyzna nasza pełne są niepokoju, lęku i trwogi? Bo wydaje nam się, że na całym świecie i w naszej ojczyźnie zrezygnowano z serca. Istnieje wielka nieufność do serca, może nawet wstydzenie się uczuć, uczuciowości i czynów płynących z miłości”.

Ks. Andrzej Antoni Klimek

Dodaj komentarz

Pozostało znaków: 1000

Komentarze

Nikt nie dodał jeszcze komentarza.
Bądź pierwszy!