Bóg zawsze przychodzi
Trwamy w wyjątkowym czasie – niedawno, wraz z początkiem Adwentu przeżywaliśmy rozpoczęcie nowego roku liturgicznego, cały czas czujemy korzenny zapach pierników i sianka, na którym w Święta Bożego Narodzenia spoczął Pan Jezus, a właśnie w tym momencie wchodzimy w nowy rok kalendarzowy.
W tym pięknym momencie, powtarzającym się co prawda każdego roku, jednak zawsze zupełnie innym, klerycy z ASD wyjechali do rodzinnych domów, aby przeżywać te wydarzenia w rodzinnym i parafialnym gronie.
Kiedy tylko po świątecznej sztuce wystawianej w ramach seminaryjnej wigilii opadła kurtyna, klerycy z IV roku odetchnęli z ulgą. Mogliśmy wreszcie odsapnąć. Coroczne przedstawienie to piękna sprawa, jednak przygotowujący je alumni najbardziej cieszą się, kiedy jest już po wszystkim. Tak było i w tym roku - pośpiewaliśmy wspólnie kolędy, zjedliśmy wieczerzę w seminaryjnym refektarzu, następnego dnia zabraliśmy się za sprzątanie, a kiedy i ono się skończyło, z radością wyruszyliśmy w stronę rodzinnych domów. A tam... Czekała na nas kolejna porcja pracy. Pomagaliśmy naszym rodzinom w domowych przygotowaniach do świąt, a niejeden z nas musiał zakasać rękawy i pomóc przy stawianiu dekoracji w parafialnym kościele. Chyba nigdy nie byliśmy tak rozanieleni, kiedy po ostatniej Pasterce (bo w większości naszych parafii są co najmniej dwie) mogliśmy złożyć głowy do poduszki pewni, że mamy za sobą kawał dobrej roboty.
Teraz, kiedy zasłona tajemnicy opadła, chciałbym się z wami podzielić krótkim opisem dnia seminaryjnej wigilii...
Zacznijmy może jednak od poprzedniego dnia. W niedzielę, 19 grudnia krótko po godzinie 15. rozpoczęła się uroczysta Msza Święta, podczas której ks. Janowi Glapiakowi ks. biskup Zdzisław Fortuniak, delegowany przez ks. arcybiskupa Stanisława Gądeckiego, udzielił święceń episkopatu. Po celebracji zaproszeni goście zebrali się w seminaryjnym refektarzu. No właśnie... Tymczasem przed klerykami z pierwszego i drugiego roku stało zadanie nakrycia na jutrzejszą wigilię. Z tego powodu musieli czekać i późnych godzin ustawiali stoły, nakrywali i dekorowali. Tymczasem na auli trwały ostatnie prace przy scenografii. Wobec tego dopiero w późnych godzinach mogliśmy położyć się spać.
Następnego dnia, o godzinie 6.00, wszystkich mieszkańców Wieżowej 2/4 obudziło niezwykłe nagranie – przez głośniki zainstalowane w każdym pokoju rozbrzmiały fragmenty tekstów ze scenariusza, przeplatane żartami, które miały jeszcze podsycić ciekawość oczekujących na wieczorną sztukę kleryków. Następnie z węzła popłynęły kolędy - w tym jedna szczególna, nagrana przez IV rok.
Po tej pobudce wszyscy udali się do kaplicy, aby dzień rozpocząć klasycznie - półgodzinnym rozmyślaniem i roratnią Mszą Świętą. Po jej zakończeniu w refektarzu każdemu kursowi wręczono tacę z jedzeniem i rozesłano - nie mogliśmy zjeść jak zwykle w refektarzu, gdyż był on już przygotowany do wigilii. Po śniadaniu wykłady - aż do obiadu. W przerwach między nimi i po obiedzie z głośników znów popłynęły kolędy. Tymczasem IV rok każdą wolną chwilę przeznaczał na dopięcie wszystkich przygotowań na ostatni guzik i próbę generalną. Wszyscy byliśmy podenerwowani i rozemocjonowani. Na szczęście po tak szerokich przygotowaniach nabraliśmy nieco spokoju i pewności, że wszystko się uda.
Wkrótce, przed 17.00 zaczęli się zjeżdżać zaproszeni goście. Wprowadzając ich do auli przechodziliśmy korytarzem, przystrojonym setkami zwisających z sufitu piór, lampek i pasów błyszczącego materiału. Efekt był niesamowity.
Kiedy wybiła godzina 17.00 światła zgasły, rozbrzmiała muzyka – po setce godzin przygotowań (nie wyolbrzymiam!), rozpoczęła się świąteczna sztuka pt. „On. Nie. Przyjdzie”. Streszczając - Mefistofeles przygotował chytry plan, który miał wreszcie ostatecznie uświadomić Bogu, że nie warto przychodzić na świat. Wybrał trzech kandydatów - biskupa, prezydenta i przeciętniaka. Chciał wykorzystać błędy popełnione przez nich w przeszłości. Jak zwykle wszystko spaliło na panewce i ostatecznie Anioł Gabriel mógł przypomnieć o jednym - Bóg zawsze będzie przychodził na świat, gdyż kocha ludzi niezależnie od tego, jacy są. Wszystko to zostało ubrane w nowoczesną konwencję - Mefistofeles przebrany był w czarny, skórzany płaszcz, Archanioł Gabriel odziany był w biały garnitur. Puenta pozostała jednak ponadczasowa...
Tekst kl. Krzysztof Bogusławski
Komentarze
Nikt nie dodał jeszcze komentarza.
Bądź pierwszy!