Bóg ukryty

Dziecię w żłobie i Hostia na patenie - ten sam Bóg, który ukrywa się w małości, by nie przytłoczyć nas swoim majestatem. Dlaczego łatwiej nam zobaczyć Boga w Betlejem niż w Eucharystii?
W Liturgii Godzin przez ostatnie dni pojawiały się wielkie antyfony adwentowe, które można nazwać wielkimi tęsknotami człowieka. Wyrażają one nasze najgłębsze potrzeby i pragnienia, prosimy w nich, aby przyszedł Mesjasz i obdarował nas mądrością, poczuciem sensu, pokojem, wolnością, ale i swoim prawem, by dał nam poznać źródło naszego istnienia, by otworzył nasze więzienia i rozświetlił mroki naszego życia, by w końcu dał nam swoją obecność, by dał nam bliskość i jedność. Antyfony są ułożone w progresji teologicznej - od tytułów najbardziej transcendentnych do najbardziej intymnych i mają tę zadziwiającą właściwość, że ich łacińskie tytuły czytane od tyłu tworzą akrostych ero cras - „będę jutro”. Dlaczego od tyłu? Ponieważ my wznosimy się do Boga z naszymi modlitwami, a On odpowiada nam z perspektywy wieczności, zna całość, widzi finał. Przychodzimy do Niego ze swoimi tęsknotami, brakami, a On odpowiada: będę jutro. Przyjdę na świat, by dać Ci to, czego potrzebujesz, by Cię zbawić.
I oto przyszedł na świat w sposób dyskretny, nienarzucający się, czuły. Tak samo przychodzi w Komunii Świętej. Ukryty w najskromniejszym pokarmie - kruchym i delikatnym. Wydaje się nam całkowicie bezbronny jak dziecko. Bóg objawia się tym, którzy Go szukają z uwagą, i tak jak trzeba się postarać, by odczytać Jego odpowiedź w naszych modlitwach, tak potrzeba naszego wysiłku wiary, by dostrzec w tym małym kawałku chleba Stwórcę wszechświata. Dlaczego nie objawił się w pełni swojego bóstwa? Dlaczego tak się przed nami ukrywa? Bo nie znieślibyśmy tego, nie poradzilibyśmy sobie z patrzeniem wprost na Jego majestat, bo bylibyśmy przymuszeni, żeby Go kochać, a On pragnie naszej odpowiedzi w całkowitej wolności.
W tym kontekście nabiera szczególnego znaczenia fakt, że Jezus narodził się w Betlejem - co dosłownie znaczy „dom chleba”. Od samego początku historia Wcielenia jest związana z pokarmem, z chlebem, z tym, co najbardziej podstawowe. Podobnie jak Maryja złożyła Boże Dziecię w żłobie - miejscu przeznaczonym dla paszy zwierząt - tak dzisiaj Chrystus składa się sam jako pokarm dla nas w postaci chleba eucharystycznego.
Ero cras – będę jutro. Bóg dotrzymał słowa. Ale nie przyszedł tylko tamtego jednego dnia w Betlejem. Przychodzi codziennie, w każdej Mszy Świętej. To Dziecię z szopki jest tym samym Panem, którego przyjmujemy w Komunii. Jeśli potrafimy się wzruszyć małym Jezusem w żłobie, dlaczego mielibyśmy być obojętni na Jego obecność w Eucharystii? To ta sama Osoba, ten sam gest miłości, to samo pragnienie bliskości z nami.
Abp Fulton Sheen pisał, że Maryja trzymając swe Dziecię w ramionach spoglądała w dół na Niebo. Był to pierwszy raz w historii, kiedy Niebo nie znajdowało się „gdzieś tam, w górze”. Dzisiaj spoglądamy na unoszoną przez kapłana Hostię i patrzymy na Niebo, a ściślej na Tego, który stworzył niebiosa. Dlaczego tak trudno nam uwierzyć, że naprawdę patrzymy na Boga? Nie na chleb, nie na „opłatek”, ale na Tego, który złożony jest na korporale jak w powijakach?
Daria Kędzierska
Komentarze
Nikt nie dodał jeszcze komentarza.
Bądź pierwszy!