TELEFON DO REDAKCJI: 62 766 07 07
Augustyna, Ingi, Jaromira 27 Sierpnia 2025, 04:11
Dziś 19°C
Jutro 13°C
Szukaj w serwisie

Błogosławieni miłosierni

Błogosławieni miłosierni

Podczas wyjazdów z młodzieżą zauważyłem, że kiedy mieli w autokarze czas do swojej dyspozycji, często za pomocą przenośnych głośników odtwarzali sobie muzykę bardzo odległą od chrześcijańskiej (pewnie dobrze, że w ogólnym hałasie nie rozróżniałem dokładnie słów tych utworów ;), ale też niemal zawsze była wśród nich nieco podrasowana popowo wersja hymnu Światowych Dni Młodzieży „Błogosławieni miłosierni”.

I oni ją bardzo chętnie śpiewali. Nie wtedy kiedy wspólnie śpiewaliśmy jakieś utwory religijne czy parareligijne, ale w ramach swoich, nazwijmy to „wariactw”. Początkowo myślałem, że może chodzi o jakąś formę drwiny, jak to – niestety – ma coraz częściej miejsce ze śpiewaniem „Barki”. Ale to nie było to. Jakimś dziwnym trafem Bożej Opatrzności oni po prostu lubią tę piosenkę.

A może podświadomie (albo prowadzeni przez Ducha Świętego) szukają tego miłosierdzia. Może bezrefleksyjnie, ale jednak gdzieś w dusze im się wsączyła ta prawda, którą św. Jan Paweł II tak opisał w encyklice Dives in misericordia: „Chrystus ukrzyżowany jest dla nas najwyższym wzorem, natchnieniem, wezwaniem. W oparciu o ten przejmujący wzór możemy z całą pokorą okazywać miłosierdzie drugim wiedząc, że on przyjmuje je jako okazane sobie samemu. W oparciu o ten wzór musimy też stale oczyszczać wszelkie nasze działania i wszelkie intencje działań, w których miłosierdzie bywa rozumiane i praktykowane w sposób jednostronny: jako dobro czynione drugim. Tylko wówczas bowiem jest ono naprawdę aktem miłości miłosiernej, gdy świadcząc je, żywimy głębokie poczucie, iż równocześnie go doznajemy ze strony tych, którzy je od nas przyjmują. Jeśli tej dwustronności, tej wzajemności brak, wówczas czyny nasze nie są jeszcze prawdziwymi aktami miłosierdzia. Wówczas nie dokonało się jeszcze w pełni to nawrócenie, którego drogę ukazał nam Chrystus swoim słowem i przykładem aż po krzyż; wówczas też nie uczestniczymy jeszcze całkowicie we wspaniałym źródle miłości miłosiernej, które zostało nam przez Niego objawione. Tak więc droga, jaką ukazał nam Chrystus w kazaniu na górze poprzez błogosławieństwo miłosiernych, jest o wiele bogatsza od tego, co nieraz w obiegowych sądach ludzkich słyszymy na temat miłosierdzia. Sądy te uznają miłosierdzie jako akt czy proces jednostronny, który zakłada i pozostawia dystans pomiędzy czyniącym je a doznającym go, pomiędzy dobroczyńcą a dobrobiorcą”.

Święty Jan Paweł II, jako filozof nie miał takiego szczęścia do łatwych do zapamiętania motywów, jakimi często raczy nas papież Franciszek: wstać z kanapy, Bóg się nie zmęczy przebaczaniem itd., ale w tym cytowanym fragmencie powiedział papież z Polski coś, co nawet ja, stary koń i kapłan od niemal 30 lat, dopiero teraz rozumiem, a co jest wstrząsające. Jeszcze raz: „Tylko wówczas bowiem jest ono naprawdę aktem miłości miłosiernej, gdy świadcząc je, żywimy głębokie poczucie, iż równocześnie go doznajemy ze strony tych, którzy je od nas przyjmują. Jeśli tej dwustronności, tej wzajemności brak, wówczas czyny nasze nie są jeszcze prawdziwymi aktami miłosierdzia”. Słodki Boże, od lat czułem się lejkiem, przez który Bóg może, zwłaszcza w konfesjonale, przelewać na innych swoje miłosierdzie, a dopiero teraz zaczynam rozumieć, że i ja doznaję miłosierdzia od tych, którzy je przyjmują.

Może właśnie dlatego, stosunkowo najłatwiej, mi kapłanowi, świadczyć to miłosierdzie w imię Boże w konfesjonale, a znacznie trudniej na przykład w kancelarii, kiedy przychodzi człowiek i bez względu na to jakiekolwiek, choćby i najbardziej laksystyczne kryterium bycia wierzącym i praktykującym katolikiem się zastosuje, on się w nim nie mieści, a mimo to domaga się pisemnego i podpisanego poświadczenia, że jednak się mieści. A jak trudno okazać miłosierdzie tej grupie nastolatków, których chcesz przygotować do bierzmowania, a oni w żaden sposób się przygotować nie chcą, a może chcą, ale czynią wszystko, żeby ci to utrudnić. A jak im je naprawdę okażesz, ale naprawdę, to jeszcze trzeba się czuć, jakby i oni uczynili to samo. Bo pewnie czynią na swój sposób, a jeśli w to nie wierzę i tego nie czuję, to żaden ze mnie lejek miłosierdzia, tylko uzurpator. I nigdy się do siebie nie zbliżymy. A przecież z jakiegoś powodu oni śpiewają to „Błogosławieni miłosierni”... Kurczę...

Ks. Andrzej Antoni Klimek

 

Dodaj komentarz

Pozostało znaków: 1000

Komentarze

Nikt nie dodał jeszcze komentarza.
Bądź pierwszy!