Blaski pielgrzymowania i lekki cień
Chciałbym jeszcze raz wrócić do naszego pielgrzymowania do Jasnogórskiej Pani, bo to bezsprzecznie najpiękniejsza rzecz, jaka przydarzyła mi się w czasie lata, przynajmniej do tej pory, bo jak wiecie, na tym moje wędrowanie w tym roku się nie kończy.
Był to czas wspólnoty, czas powrotu do korzeni mojego powołania i czas radości. Jednak najwspanialsze w tym wszystkim było świadectwo rodzin, które z nami pielgrzymowały, było ich kilka, w tym jedna z trójką dzieci (najmłodsza trzymiesięczna Michasia) i jedna z czwórką dzieci (najmłodsza Celinka miała niespełna półtora roku). Żeby mieć pełną jasność, te dzieci nie jeździły samochodami, ale albo szły na własnych nogach, albo były wożone w wózkach, a czasami niesione w ramionach albo na plecach rodziców. Heroiczny był zwłaszcza widok Przemka, który w nosidełku na plecach niósł Celinkę, a w wózku przed sobą miał jej dwie starsze siostrzyczki.
Obecność tych rodzin, które nie wahają się od najmłodszych lat wprowadzać swoich dzieci w wiarę pełną pasji i poświęcenia, modlitwy i wspólnoty, była najwspanialszą konferencją duchową dla wszystkich uczestników naszej grupy (a także okazją do pomocy i wsparcia - chętnych nigdy nie brakowało), co nie znaczy bynajmniej, że to co mówił ojciec duchowny pielgrzymki było niepotrzebne, wręcz przeciwnie. Te rodziny wyjęły z rąk wszystkie argumenty tym, którzy „chcą, ale nie mogą”: poszedłbym na pielgrzymkę, ale nie mam urlopu, mam małe dzieci, nie mogę sobie na to pozwolić. Popatrzcie na zdjęcia naszej grupy i jeśli naprawdę chcecie to po prostu pójdźcie. Z rodzinami jest też związany jeden z najbardziej wzruszających dla mnie momentów, kiedy ostatniego dnia podszedł do mnie kilkuletni Kuba i powiedział: „Dziękuję ci, że pchałeś mój wózek”. Jeszcze teraz szklą mi się oczy.
Druga refleksja związana z pielgrzymką dotyczy różnych komentarzy, które pojawiły się pod naszymi relacjami na profilach społecznościowych. Były oczywiście wyrazy wsparcia, pozdrowienia i prośby o modlitwę, ale też mnóstwo bezgranicznej nienawiści. Choćby wyzwiska pod adresem rodziców, że skazują dzieci na taką katorgę, wyzywanie od pachołków Watykanu i zaoszczędzę wam bardziej prymitywnych i obraźliwych tekstów. Skąd w ludziach tyle bezinteresownej nienawiści? Dlaczego tak gwałtownie reaguje się na znaki przynależności do Chrystusa i radości z bycia Kościołem? I czy te osoby też podlegają oskarżeniu o mowę nienawiści, jak niektórzy chrześcijanie, którzy nie są entuzjastycznie nastawieni choćby do parad równości, bynajmniej ich nie atakując?
Dziwny jest ten świat, lecz ludzi dobrej woli jest więcej, jak śpiewał Czesław Niemen. I ludzi modlitwy. Nie dajmy się wciągnąć w spiralę wzajemnej nienawiści. Podziału na my i oni. Tego się uczyliśmy podczas pielgrzymki i mam nadzieję, że nauka nie pójdzie w las, mam na myśli przede wszystkim siebie.
Ks. Andrzej Antoni Klimek
Komentarze
Nikt nie dodał jeszcze komentarza.
Bądź pierwszy!