TELEFON DO REDAKCJI: 62 766 07 07
Augustyna, Ingi, Jaromira 28 Marca 2024, 21:53
Dziś 19°C
Jutro 13°C
Szukaj w serwisie

Będziecie moimi świadkami - Fatima

Będziecie moimi świadkami

dzieci
W Dolinie Pokoju 13 sierpnia zgromadziło się ponad 15 tysięcy ludzi. W południe wierni usłyszeli potężne eksplozje, które ich przeraziły. Jednak Matka Boża tego dnia nie pojawiła się.

Chmury na niebie zaczęły mienić się wieloma kolorami, a wokół dębu pojawił się niebiesko-biały obłok. Urósł do ogromnych rozmiarów, po czym zniknął. Łucja, Franciszek i Hiacynta nie dotarli jednak na czwarte spotkanie z Maryją.

Podstęp starosty
Problemy pastuszków zaczęły się już przed 13 sierpnia. Dzieci wraz z rodzicami zostały wezwane do starostwa. I choć z jednej strony władze uważały Fatimę za fałszerstwo, to z drugiej, za wszelką cenę, chciały wydobyć od wizjonerów tajemnicę, przekazaną im przez Maryję. Nic nie wskórawszy, odesłano ich do domu.
Nadszedł zapowiedziany na sierpień dzień spotkania z Piękną Panią. Na probostwo fatimskiej parafii osobiście zawitał starosta, chcąc po raz kolejny porozmawiać z dziećmi. Po miłym spotkaniu urzędnik zaprosił pastuszków do swojego samochodu. Te, nie podejrzewając nic złego, wsiadły, myśląc, że zawiezie je na miejsce objawień, gdyż pora była już dość późna. Przeraziły się wówczas, gdy okazało się, iż jadą w przeciwnym kierunku. Rządca zabrał dzieci do ratusza, gdzie skończyła się dotychczasowa, pełna życzliwości, atmosfera.
Chcąc za wszelką cenę wydobyć przekazaną przez Maryję tajemnicę, starosta zaczął grozić wizjonerom śmiercią. Oni jednak nie spanikowali i nie dali się zastraszyć, ale wszystko przyjmowali z ogromnym pokojem w sercu. Widząc, że słowne metody nie przynoszą pożądanego efektu, próbował przekupić pastuszków złotymi monetami, a nawet oddał ich pod opiekę własnej żonie, by ta nieco je udobruchała. Ale i to nie pomogło. W związku z tym, rozwścieczony starosta zamknął je w jednej celi z najgroźniejszymi przestępcami. Tymczasem okazało się, że to nie więźniowie, ale właśnie dzieci wpłynęły na osadzonych i wspólnie modlili się na różańcu. Złość i agresja władz sięgnęła zenitu. W obecności pastuszków nakazano rozpalenie kotła z wrzącym olejem i grożono im usmażeniem. Okazało się, że i ta groźba nie przyniosła skutku. Wszystkie zabiegi i sztuczki były daremne. Zdesperowany starosta odwiózł dzieci do Fatimy w niedzielę, wysadzając je pod kościołem, tak by ludzie wychodzący ze Mszy Świętej widzieli, że nic złego im się nie stało.

Moja wiara?
Zachwycająca w tym sierpniowym „objawieniu” jest postawa dzieci. Ich wiara, wierność, ich posłuszeństwo, odwaga. Byli gotowi oddać nawet własne życie, byleby dochować tajemnicy, do której zobowiązała ich Maryja. Jedynym zmartwieniem, związanym ze śmiercią, było to, że nie zobaczą już swoich bliskich. Ale wiedzieli, dokąd zmierzają, pragnęli nieba.
Ta niezwykła postawa małych dzieci, poważnie przeżywających swoją wiarę, wiernych Bogu od A do Z, staje się dla nas dobrą okazją, by przyjrzeć się sobie. Co z moją wiarą? Jak wygląda moja wierność wobec Boga?
Są to pytania dziś niesamowicie ważne. I warto w ich świetle nieustannie badać swoje serce, ponieważ to być albo nie być chrześcijaństwa we współczesnym świecie. Z ogromną przykrością musimy stwierdzić, że korzenie wiary są dziś zgniłe. A bez zdrowych korzeni drzewo nie wyda dojrzałych owoców. Wynika to przede wszystkim z faktu, iż wielu z nas żyje w rozdwojeniu, pomiędzy wiarą a „światowością”, chrześcijaństwem ewangelicznym a „pogańskim”.

Katolicki misz-masz
Największym zagrożeniem dla Kościoła nie są dziś ataki zewnętrzne, ale wewnętrzne osłabienie wierzących. MOJA letniość i obojętność oraz symbioza chrześcijaństwa z pogaństwem. Chcemy uważać się za ludzi pobożnych, religijnych, ale bardzo często tworzymy chrześcijaństwo oparte na własnych zasadach, osobistych upodobaniach.
Wielu z nas słyszy dziś slogan: jestem wierzący i niepraktykujący. Słowa te są pozbawione jakiejkolwiek logiki. Czy ludzie mieszkający osobno, nie rozmawiający ze sobą, nie spędzający razem czasu, mogą powiedzieć, że są małżeństwem? Nie mogą. Tak się po prostu nie da. Św. Jakub wyraźnie napisał: „jaki z tego pożytek, bracia moi, skoro ktoś będzie utrzymywał, że wierzy, a nie będzie spełniał uczynków? Czy [sama] wiara zdoła go zbawić? Tak też i wiara, jeśli nie byłaby połączona z uczynkami, martwa jest sama w sobie. Wierzysz, że jest jeden Bóg? Słusznie czynisz - lecz także i złe duchy wierzą i drżą” (Jk 2, 14n).
Ile jest w przestrzeni naszego życia zabobonów? Na kolędzie dość często od gospodarza domu możemy usłyszeć słowa: proszę księdza, tylko nie przez próg. Nie mówiąc już o trzynastym w piątek, czarnym kocie, czy zmarłym leżącym przez niedzielę. Na porządku dziennym są horoskopy, które rzekomo kształtują naszą przyszłość. To słowo Boże ma mnie ubogacać, ma wskazywać drogę, wyznaczać tory postępowania oraz granice dobra i zła.
Czym karmimy swojego ducha? Posługując w szpitalu, przerażało mnie to, ilu ludzi czyta dziś tzw. plotkarskie czasopisma. Gazety zajmujące się życiem drugiego człowieka, ósmą żoną jakiegoś aktora, poszukujące skandalu czy romansu. Takie rzeczy osłabiają naszą moralność. Dokonuje się poluzowanie zasad, pojawia się stwierdzenie, że przecież wszyscy tak robią. Jak często sięgam po Pismo Święte? Czym karmię swoje serce?
Dalej, warto zauważyć, że wielu chrześcijan powtarza słowa: jestem wierzącym, ale … jestem za aborcją, za in vitro, popieram związki partnerskie, homoseksualne. Jeśli ktoś tak mówi, to tak naprawdę niewiele ma wspólnego z chrześcijaństwem.

Chrześcijaństwo ewangeliczne
Chrześcijaństwo nie jest wiarą w to, co nam się wydaje, czy podoba. Nie jest workiem, z którego możemy wybrać rzeczy nam odpowiadające, a odrzucić niewygodne. Jesteśmy zobowiązani do posłuszeństwa w wierze - albo mamy wersję Chrystusową, albo już jesteśmy poza! Dlaczego jest to tak ważne? Dlatego, że chrześcijaństwo w wersji innej niż Chrystusowa nie zbawia, po prostu „nie działa”. To tak, jak z telefonem, nawet najlepszym, mającym rozładowaną baterię. Kiedy będziemy go najbardziej potrzebowali nie zadzwoni, bo wyczerpała się bateria. Chrześcijaństwa nie można „przerobić”, czy też unowocześnić. Chrześcijaństwo nie może iść z postępem - bo nie będzie spełniało swojej roli, a więc nie zbawi człowieka. Ewangelia, Dobra Nowina, inna od tej, którą wypowiedział Chrystus nie zbawia. I nie ma tu mowy o jakimkolwiek kompromisie - grzech jest zawsze grzechem. Rzeczy należy nazywać po imieniu.
Bardzo często pojawia się dziś w Kościele niebezpieczna tendencja chrześcijaństwa, któremu chce się „wyrwać zęby”, sprawić, by było takie łagodne, potulne, miłe przyjemne, przemilczało pewne niewygodne fakty. Jezus mówi w Ewangelii, że chrześcijaństwo ma być radykalne (por. Mt 5-7; Mk 9, 38nn). Próbuje się nam wmówić, iż mamy być tolerancyjni, przyklepywać wszystkie niemoralne propozycje. Nie możemy być tolerancyjni! Mamy szanować każdego człowieka, niezależnie od tego, co sobą reprezentuje, ale nie możemy tolerować grzechu. Wynika to z faktu, że istotą chrześcijaństwa jest miłość. A skoro kocham drugą osobę, to zależy mi na jej dobru, także tym duchowym. Nie mogę zatem pozwolić, by ktoś się pogubił, zatracił, czy w konsekwencji potępił.
Stąd właśnie, tak ogromna potrzeba, byśmy nie tylko przypominali sobie o potrzebie odnowy Kościoła, ale przede wszystkim nawracali się - zaczynając od siebie - by nie zatracić swojej duszy na wieki, ale przez modlitwę i ofiarę walczyć także o nawrócenie innych.

Spóźnione spotkanie
Do spotkania pastuszków z Maryją doszło jeszcze tego samego dnia, kiedy zostały odwiezione przez starostę do domu, w niedzielę, 19 sierpnia. Łucja, Franciszek i jego brat Jan udali się do Valinhos, by wypasać owce. Nagle dzieci odczuły, że otacza je coś nadprzyrodzonego i przeczuwały objawienie Matki Bożej. Łucja martwiła się, że na pastwisku nie ma z nimi Hiacynty. Dlatego też poprosiła swojego kuzyna Jana, by po nią pobiegł. Gdy najmłodsza z dzieci-wizjonerów dotarła do Valinhos, ukazała im się Piękna Pani. Najświętsza Panna przypomniała o potrzebie codziennej modlitwy różańcowej. Pieniądze składane przez ludzi pastuszkowie mieli przeznaczyć na budowę ołtarzyków z okazji święta Matki Bożej Różańcowej oraz kaplicy, wzniesionej na miejscu objawień.
Na zakończenie twarz Pięknej Pani posmutniała, prosząc o modlitwę i ofiarę w intencji grzeszników, o ratunek dla rzesz biednych dusz, by posmakowały miłości i dobroci Boga. Po czym w promieniach światła Maryja zaczęła unosić się ku wschodowi, wracając do nieba.

Tekst ks. Dariusz Kuliński
Fot. Matka Boża prosiła Łucję, Hiacyntę i Franciszka o modlitwę i ofiarę w intencji grzeszników??

Galeria zdjęć

Dodaj komentarz

Pozostało znaków: 1000

Komentarze

Nikt nie dodał jeszcze komentarza.
Bądź pierwszy!