TELEFON DO REDAKCJI: 62 766 07 07
Augustyna, Ingi, Jaromira 27 Sierpnia 2025, 11:57
Dziś 19°C
Jutro 13°C
Szukaj w serwisie

Baobaby i lemury

Baobaby i lemury 

Kilka słów o drzewach butelkowych, w których pomieszkuje Pan Jezus, ryzykownym spacerze pośród ostrych skał oraz o najsympatyczniejszych małpiatkach świata.

W poprzednim tekście wspomniałem na zakończenie, że następnym razem będzie o drzewach i wypada dotrzymać słowa, choć generalnie chciałbym ten artykuł poświęcić nie tylko drzewom, ale naturze w szerszym znaczeniu. Madagaskar jest czwartą co do wielkości wyspą świata i jedna wyprawa, która ma też elementy pielgrzymkowo – misyjne, a nawet dyplomatyczne (nie może być inaczej, jeśli się podróżuje z nuncjuszem apostolskim) na pewno nie wystarczy, aby poznać całe bogactwo jej natury, zwłaszcza jeśli weźmiemy pod uwagę jakość dróg i uświadomimy sobie, że 200 kilometrów odległości to czasami cały dzień jazdy. Niemniej jednak udało nam się odwiedzić kilka cudownych miejsc.


Drzewa Życia
Miało być o drzewach i oczywiście pierwsze skojarzenia biegną do baobabów. Bardzo byliśmy ciekawi, kiedy wreszcie pojawią się przed nami te niesamowite drzewa, których w Afryce jest siedem gatunków, z czego sześć występuje tylko na Madagaskarze! Ale ku naszemu zaskoczeniu, zanim zobaczyliśmy jakikolwiek baobab w naturze spotkaliśmy przynajmniej kilka w... kościołach. Niemal we wszystkich odwiedzonych przez nas świątyniach katolickich tabernakula były w formie baobabu! Ma to związek z miejscowymi tradycyjnymi wierzeniami i przekonaniem że baobab to Drzewo Życia. Określenie wieku baobabu jest bardzo trudne, ponieważ te drzewa nie mają słojów i dlatego trzeba stosować metodę datowania radiowęglowego. Mogą one mieć nawet do 2000 lat, osiągają imponujące rozmiary i w jednym baobabie może być zmagazynowane nawet 120 000 litrów wody (baobaby to tzw. drzewa butelkowe), a wiadomo, że woda to życie. Trzeba pamiętać, że niegdyś Madagaskar był znacznie bardziej porośnięty lasami, ale niestety warunki atmosferyczne, a także gospodarka człowieka sprawiła, że większość tych lasów zniknęła. Natomiast wycięcie baobabu przynosi nieszczęście, a konkretnie zerwanie więzi z przodkami, a to jest chyba najstraszniejsza rzecz dla Malgaszy. Bez przodków, którzy chronią i pomagają, Malgasz jest nikim. Jeśli dodamy do tego fakt, że drzewo baobabu ze względu na zawartość miąższu nie nadaje się ani na budowę domów, ani na opał, to mamy wszystkie elementy praktyczne i sakralne, które sprzyjają długowieczności tych drzew. I muszę przyznać, że wcale mnie nie dziwi fascynacja baobabami, ani to, że zostały one inkulturowane do miejscowej tradycji i sztuki chrześcijańskiej. Czyż tabernakulum nie jest dla nas prawdziwym Drzewem Życia? 

Żywe baobaby mogliśmy zobaczyć odwiedzając bodaj najsłynniejsze miejsce Madagaskaru, czyli znajdującą się w pobliżu Morondawy Aleję Baobabów, która stanowi część Parku Narodowego Kirindy nad Kanałem Mozambickim, założonego w celu ochrony jednego z najcenniejszych i zagrożonych siedlisk przyrody, czyli suchego lasu liściastego, którego powierzchnia zmniejszyła się do zaledwie 3% pierwotnego poziomu. De facto las został wycięty, a z wymienionych wyżej powodów baobaby zostały. Drzewa robią imponujące wrażenie, zwłaszcza o wschodzie i zachodzie słońca, czyli w okolicach szóstej rano albo szóstej wieczorem i nam się udało właśnie w tych porach tam być. Widoki niezapomniane, zdjęcia wspaniałe. Gdyby ktoś chciał tam zostać na noc, to mógłby spotkać największego na świecie szczura, dorastającego do 33 cm długości, a z ogonem nawet do 60 cm, ale jakoś nikt nie przejawiał chęci. Podobnie jak z przytulaniem się do baobabów: podobno spożywanie sałatki z owoców baobabu zapewnia dziewczętom obfite piersi, a ponieważ kilku z nas już się nazbyt zaokrągliło, woleliśmy nie ryzykować nawet minimalnym kontaktem.

 
Błędne Skały na Madagaskarze?
Kiedy w samolocie przeglądaliśmy magazyn reklamujący Madagaskar na liście dziesięciu najważniejszych atrakcji, oprócz Alei Baobabów był też Park Tsingy de Bemaraha i tam również udało nam się dotrzeć. Jest to przepiękny rezerwat wapiennych formacji, gdzie wydaje się, jakby ponad roślinność wyrastały szare, ostre płomienie, wapienne tsingy są jak ostre szpile, pomiędzy którymi można się poruszać dzięki zbudowanej specjalnej infrastrukturze pieszej. Tsingy w języku lokalnym oznacza „tam, gdzie nikt nie może przejść boso” i zdecydowanie odradzałbym to miejsce panu Cejrowskiemu. Muszę przyznać, że niektórych kolegów, którzy „nie takie góry zdobywali”, denerwowały te wszystkie ścieżki i uchwyty dla turystów, a mnie z kolei rozśmieszył fakt, że na początku (do rezerwatu nie można wejść bez licencjonowanego przewodnika) kazano nam założyć specjalną uprząż do wspinaczki i byłem przekonany, że to taki chwyt reklamowy plus ewentualna dodatkowa opłata za wypożyczenie uprzęży. A jednak okazały się one konieczne na końcowym etapie wspinaczki, a jeden z kolegów powiedział, że ta wyprawa była najbardziej ekstremalnym przedsięwzięciem jego życia i że przeszedł samego siebie. Zakomunikował nam też, że już nigdy nigdzie z nami nie pojedzie... No, ale może mu przejdzie? W każdym razie przygoda była niezła, widoki przepiękne, a mnie przypominały się Błędne Skały. Tyle tylko, że w Błędnych Skałach nie ma... lemurów!


Lemury tak, pingwiny nie!
Nie pozostało nam już za wiele miejsca, ale nie można nie wspomnieć o najbardziej znanych zwierzakach Madagaskaru! Prześliczny lemur z puszystym ogonem to dla wielu osób główne skojarzenie z Madagaskarem i bardzo słusznie, bo lemury żyją tylko tam i na pobliskich wyspach. Z wyglądu przypominają małpę i należą do małpiatek, które miliony lat temu żyły także na innych kontynentach. Ale izolacja Madagaskaru, a także brak konkurentów pokarmowych i dużych drapieżników umożliwiły ich rozwój, który w innych miejscach globu został zahamowany. Obecnie znanych jest około 30 gatunków lemurów, jedne prowadzą dzienny tryb życia, inne są aktywne w nocy. Są bardzo zwinne, co zawdzięczają m.in. silnemu, wolnemu kciukowi. Niektóre są dość agresywne w stosunku do człowieka (te rude na zdjęciu), a inne bardzo łatwo się oswajają i są ponoć wierniejsze niż pies. Często ludzie próbują przetransportować do domu takiego lemura, którego tutaj czasami ktoś ci zaoferuje za kilkadziesiąt dolarów: lemur wtula się w człowieka pod kurtką, ale niestety kontrola na lotnisku wykrywa inną temperaturę ciała zwierzątka i zamiast lemura wyjeżdża się z solidnym mandatem. My odwiedziliśmy prywatny Park Lemurów, który może trudno porównać z Parkiem Narodowym, ale przynajmniej na małej powierzchni mogliśmy zobaczyć mnóstwo różnych gatunków i cóż, nie pochwalamy wykradania Madagaskarowi zwierzątek, ale rzeczywiście ciężko jest im się oprzeć.

Natomiast wygląda na to, że niecny zamiar wykradania Malgaszom zwierzątek w pełni się udał, jeśli chodzi o pingwiny: rzeczywiście nie pozostała ani jedna sztuka! Czy film „Pingwiny z Madagaskaru” zostanie wycofany z kin? ■ 

Tekst i zdjęcia ks. Andrzej Antoni Klimek

Dodaj komentarz

Pozostało znaków: 1000

Komentarze

Nikt nie dodał jeszcze komentarza.
Bądź pierwszy!