Bądź bezpieczny
To miał być zwyczajny wtorek. Pani Monika maszerowała do pracy, niosąc teczkę z ważnymi dokumentami. Wieczór spędziła „grzebiąc” w papierach to znaczy w dokumentach właśnie. Szła zamyślona i niewyspana. Właściwie była już bardzo zmęczona, choć dzień się dopiero zaczął. Myślała o tym, by jak najprędzej wrócić z pracy do domu, położyć się i zasnąć. Mijała kolejne budynki, skręcając raz w lewą, raz w prawą stronę. Nagle przechodząc przez jezdnię, usłyszała głośny dźwięk. Stanęła nieruchomo i w sekundę pojęła, że oto ktoś trąbi na nią klaksonem. Tym kimś był… strażnik miejski. Samochód zatrzymał się i panowie w mundurach stali teraz tuż przed panią Moniką.
- No i ja zupełnie zdębiałam! - opowiadała, gdy wróciła do domu. - Na szczęście uwierzyli, że naprawdę nie zrobiłam tego świadomie, a zmiana na jezdni pojawiła się dwa dni wcześniej i dostałam pouczenie. Wczoraj jechałam autobusem, więc nie mogłam o tym wiedzieć.
- Mamo – zaczął Hubuś. - A tam nie było żadnego znaku?
- Może zebra znudziła się tym miejscem i poszła w inne – zaśmiała się Agatka, ale mama rzuciła jej karcące spojrzenie.
- Mnie wcale nie było do śmiechu – odpowiedziała. - A znaku nie ma, tylko postawiono barierki. Myślę jednak, że skoro przejście dla pieszych było tam przez wiele lat, to po zamalowaniu pasów powinien pojawić się znak albo jakaś tablica informująca o tej zmianie.
- Najważniejsze, że nic złego ci się nie stało – podsumował tata.
- Nawet w wakacje trzeba wszędzie uważać! - wypalił nagle Hubuś. - Nie ma chwili spokoju.
- No co ty mówisz? - zdziwiła się mama. - W wakacje wszystkie służby mają pełne ręce roboty. Policjanci, ratownicy medyczni i strażacy na pewno mają co robić.
- Na basenie, nad morzem - uważać - ciągnął dalej Hubuś. - W lesie, na drodze, na skateparku - uważać. Nawet w centrum handlowym każecie trzymać się blisko. To strasznie męczące.
- We wszystkich tych miejscach najważniejsze jest bezpieczeństwo – powiedział pan Piotr.
- A równie ważne jest to, żeby wiedzieć, jak się zachować.
W tym momencie tata przepytał Agatkę i Hubusia ze znajomości numerów alarmowych.
- A jeśli będzie za mną jechał nieznajomy samochód i będę czuł, że to niebezpieczne? - zapytał Hubuś.
- Biegniesz w przeciwnym kierunku – wyjaśnił tata.
- A jeśli ktoś będzie chciał mi dać cukierka albo zaprowadzić w jakieś miejsce? - pytała Agatka.
- To już wiesz na pewno! - powiedziała mama. - Już tyle razy mówiliśmy, że nie rozmawiasz z nieznajomym i nigdzie z nim nie idziesz.
- A jeśli będzie chciał mi zrobić krzywdę to mam się krzyczeć najgłośniej jak potrafię? - zapytała jeszcze Agatka.
- Tak! - zawołali jednocześnie mama i tata. - Uważać na siebie trzeba zawsze, a dzieci mają słuchać rodziców. Pamiętacie zagubionego maluszka na plaży?
- Pamiętamy. Dobrze, że ludzie zaczęli głośno klaskać i jego mama to usłyszała.
- A co jeśli dzieje nam się krzywda, a nie możemy krzyczeć? - zapytała mama.
- Czekaj, czekaj… - zastanowił się Hubuś. - Chyba właśnie o tym mówiła nam nasza pani na ostatniej lekcji wychowawczej.
Po chwili mama przypomniała dzieciom ten międzynarodowy gest, który informuje, że wzywamy pomocy. A wy? Znacie ten gest? Jest łatwy do zapamiętania i bez problemu wykona go nawet małe dziecko. Zapytajcie rodziców to bardzo ważne. Dbanie o swoje bezpieczeństwo nie może być męczące. Musi być świadome i jest konieczne. Bądźcie czujni. I nie przechodźcie przez pasy na pamięć!
Ewa Makowska
Komentarze
Nikt nie dodał jeszcze komentarza.
Bądź pierwszy!