A zatem królujmy!
Nie ukrywam, że mamy z tytułem Chrystusa Króla sporo problemów. I czasami sporo do krytykowania. Przynajmniej jeśli chodzi o pewne zewnętrzne formy, których używamy, aby tę prawdę uobecnić.
Weźmy choćby wielki pomnik Chrystusa Króla w Świebodzinie, albo tych ludzi, którzy pociągnięci przez niektórych księży funkcjonujących obecnie poza Kościołem Rzymskokatolickim ubierają te czerwone płaszcze i pojawiają się na naszych ceremoniach religijnych. Wszystko, co w przestrzeni publicznej kojarzy nam się z Chrystusem Królem często razi, a niektórych wręcz odrzuca. Jednak nie możemy nic zrobić. Sam Pan Jezus powiedział: „Tak, jestem królem”. A więc absolutnie nie wolno nam z tego tytułu zrezygnować, tylko trzeba się dobrze zastanowić, co on oznacza.
Czasami ludzie w sakramencie pokuty, ale też i w normalnych rozmowach wyrzucają sobie, że Jezus nie jest Królem, czy też Panem ich życia. Zawsze się wtedy zastanawiam, co mają na myśli, czasami też o to pytam. I bardzo często w odpowiedzi słyszę, że chodzi o to, że poświęcają Jezusowi zbyt mało czasu, że za mało się modlą i szczerze mówiąc nigdy jeszcze w takich sytuacjach nie usłyszałem wyjaśnienia: bo zbyt mało służę innym. A przecież królowanie Chrystusa właśnie na tym polega. Służyć innym. Kiedy wśród uczniów wybucha spór o pierwszeństwo, Jezus wskazuje na czym powinno polegać panowanie: „Wiecie, że władcy narodów uciskają je, a wielcy dają im odczuć swą władzę. Nie tak będzie u was. Lecz kto by między wami chciał stać się wielkim, niech będzie waszym sługą. A kto by chciał być pierwszym między wami, niech będzie niewolnikiem waszym” (Mt 20, 25-27). Pierwszeństwo, panowanie i królowanie należy do tego, kto oddaje się na bezinteresowną służbę braciom. To jest królowanie.
Swego czasu jeszcze nie kardynał, ale już arcybiskup Ryś podczas spotkania z kapłanami zapytał, kto z nich chciałby służyć Jezusowi. Podniosło się bardzo wiele rąk, a może nawet wszystkie, co Arcybiskup skwitował stwierdzeniem, że niedobrze, bo Jezus sam powiedział, że nie przyszedł, aby Mu służono, lecz aby służyć. Wiem, że to była taka trochę pułapka, w którą łatwo się było dać złapać, ale coś w tym jest, że nawet my, księża w pierwszym momencie jednak wolimy służyć samemu Panu Jezusowi (wiadomo, raczej się nie poskarży, nie wybrzydza, nie protestuje…) niż służyć temuż Jezusowi w drugim człowieku (często nie doceni, a jeszcze marudzi).
Przeżywamy właśnie Światowy Dzień Ubogich, a za tydzień Niedziela Chrystusa Króla. Kto wie, czy nie byłoby dobrze, aby to był ten sam dzień…
Ks. Andrzej Antoni Klimek
Komentarze
Nikt nie dodał jeszcze komentarza.
Bądź pierwszy!