A w rodzinie Nowaków…(38)
Dlaczego to co dobre, tak szybko się kończy? I czemu nie można spędzić w „Dziaduszkowie” reszty wakacji? Te pytania zadawały sobie Ola, Maciek i Zosia, gdy po dziecięciu dniach przyszedł ten najmniej wyczekiwany. Dzień odjazdu. Dorośli też chcieliby przedłużyć pobyt w tym niezwykłym miejscu, ale niestety obowiązki, praca… Rzeczywiście wszystkim wydawało się, że dopiero przyjechali. Gospodarze zadbali o to, by każdy, bez wyjątku, wyjechał zadowolony i wypoczęty.
- Ja wracam do domu chyba pięć kilo cięższy! - śmiał się pan Nowak, a tata Zosi poklepał się po brzuchu na znak, że jemu też przypadła do gustu kuchnia pani Kłosek. Gospodyni gotowała znakomicie i nikomu nie szczędziła dokładki. Przeciwnie, zachęcała, by nie odmawiać sobie niczego, bo wiejskie jedzenie jest najlepsze i najzdrowsze.
- Trzeba było zostawić wędki i więcej się ruszać! Tak jak my, prawda? - pani Nowak zwróciła się do swoich koleżanek. Pani Sylwia przytaknęła, a pani Kasia zaczęła maszerować w miejscu, śmiejąc się przyjaźnie. Panie chciały trochę pomóc gospodarzom i zamierzały przejąć choć część prac w kuchni, ale pani Kłosek przegoniła je skutecznie już pierwszego dnia twierdząc, że mądre przysłowie mówi prawdę i „Gdzie kucharek sześć, tam nie ma co jeść”. Jedynie jej synowa pani Sylwia pomagała tak, jak zawsze.
- Najważniejsze – odezwał się pan Kłosek – jest to, że dzieci odpoczęły od komputerów, telewizorów, telefonów i różnych innych wynalazków. Nie ma to jak kontakt z naturą! Dziecko ma się wybiegać, wyskakać, ubrudzić… O! Proszę bardzo! - powiedział.
Starszy pan wskazał ręką na Martę, która kucnęła przy płocie i grzebała patykiem w błocie. Chwilę później ze stajni wybiegły Ola i Zosia.
- Mamo, mamo – wołały jedna przez drugą,
– czy naprawdę musimy stąd wyjeżdżać?
- Znowu cały rok będę musiała czekać, żeby zobaczyć Grzywuska – żaliła się Ola.
- I Dusię – wtórowała jej Zosia.
- No i widzicie? Dziewczyny już zaplanowały wam następne wakacje! - zauważyła pani Kłosek. - Bardzo nam miło. Możecie wracać do nas każdego roku.
- Dziękujemy! - odpowiedziała pani Alicja.
- Może i tak będzie.
- My też z serca dziękujemy. Jesteśmy bardzo wdzięczni za tak ciepłe przyjęcie – uśmiechała się pani Zduniak. - A ta mała, brudna księżniczka może już nie będzie się bała podejść do Dusi - pocałowała Martę w policzek. - Trzeba jej kupić konika na biegunach, to i kucyk jej nie przerazi.
Maciek pożegnał się z kolegami. Domek na drzewie przeszedł mały remont. Kilka desek trzeba było wymienić. Chłopcy postanowili pomalować swoje dzieło na zielono, żeby domek jeszcze bardziej skrył się między gałęziami. Zgodnie z zapowiedzią nie wpuszczali do niego dziewczyn, ale one spędzały w stajni tyle czasu, że właściwie nikt nikomu nie przeszkadzał. Dziewczyńska baza nie powstała. Może za rok…
- Tato – odezwał się Maciek, – czy my planujemy pojechać jeszcze gdzieś w te wakacje?
- Pojechać ? Nie synku. - pan Karol spojrzał na żonę, a ta uśmiechnęła się.
- Dobrze Maćku, że nie wyrzuciłeś tych znoszonych butów, wiesz których? Mogą ci się przydać. Przydadzą się na pewno – dodała.
Ewa Makowska
Komentarze
Nikt nie dodał jeszcze komentarza.
Bądź pierwszy!