Życie w czterech ścianach
Pani Kasia od kilku lat nie widzi i choruje na cukrzycę. Potrzebuje specjalnego gleukometru dla osób niewidomych, ale to olbrzymi wydatek, na który nie może sobie pozwolić.
Świat jest piękny. Wiosną, gdy wszystko budzi się do życia, czy zimą kiedy czysta biel zakrywa każdą niedoskonałość. Latem podziwiamy słońce, często spoglądamy w niebo i oglądamy chmury. Jesienią natomiast napełnia świat najróżniejszymi kolorami. W jednym małym liściu jest tyle barw, że nie sposób je określić. Jednak należy zadać sobie pytanie: czy to doceniamy? Czy budząc się każdego dnia jesteśmy wdzięczni Bogu za to, co widzimy? Czy zdajemy sobie sprawę jak mamy wielkie szczęście, że możemy oglądać otaczający nas świat? Czy zdrowe oczy są dla nas bezcennym darem? Tak powinno być, ale często zdarza się tak, że najcenniejszych rzeczy nie doceniamy. Dużo częściej zaczęłam o tym myśleć, gdy poznałam panią Kasię.
Od kilku lat nie widzi. Nigdy nie miałam odwagi jej zapytać, w jakich okolicznościach straciła wzrok. Bałam się, że taka opowieść może być dla niej zbyt bolesna. Kiedy przyjechałam do jej domu po raz pierwszy, czułam niepokój. Nie wiedziałam, jak z nią rozmawiać, jak pomóc. Po chwili jednak zrozumiałam, że moje obawy są nieuzasadnione. Pani Kasia jest bardzo miła, skromna i bardzo szczęśliwa, gdy ktoś ja odwiedzi. Radzi sobie w życiu jak umie najlepiej, ale nie ma łatwo. Mieszka w bloku w pokoju dwuosobowym z ciemną kuchnią. Mieszkanie nie jest w ogóle przystosowane dla osoby niewidomej. Porusza się po omacku. Miejsca jest bardzo mało, więc często potyka się, czy obija o meble. Wielu rzeczy brakuje, aby miała zapewniony jakikolwiek komfort życia. Właściwie można powiedzieć, że tego komfortu wcale nie ma. Nie ma odpowiedniego aparatu telefonicznego, z którego osoba niewidoma może dzwonić. A najczęściej w domu przebywa sama. Nawet jakby pilnie potrzebowała pomocy, to byłoby jej ciężko gdziekolwiek zadzwonić. Jej córka studiuje. Pani Kasia jest z tego bardzo dumna. Nie narzeka, że swoje jedyne dziecko ma daleko od siebie. Wierzy, że wykształcenie zapewni jej dobrą przyszłość. Najbardziej przykre jest to, że nie może zbytnio liczyć na męża. Mało bywa w domu i niezbyt przejmuje się żoną. Długo o tym nie mówiła. Jednak pewnego dnia sama delikatnie podpytałam. Zauważyłam, że jest bardzo samotna, że mało się uśmiecha. Wówczas trochę się otworzyła i zwierzyła się ze swoich problemów.
Pani Kasia jest bardzo inteligentna osobą. Uwielbia słuchać książek i muzyki. Poza tym bardzo lubi rozmawiać z druga osobą. Jak mówi, najbardziej potrzebuje towarzystwa. Nie wymienia rzeczy materialnych, choć jej potrzeby są olbrzymie. Jakby było mało, że ma chore oczy, doskwiera jej cukrzyca. Powinna codziennie mierzyć poziom cukru we krwi. Jednak jak ma to zrobić zwykłym gleukometrem? Są specjalne dla osób niewidomych, ale to olbrzymi wydatek, na który pani Kasia nie może sobie pozwolić. Czasami badanie wykona jej mąż, ale nie jest to regularnie. Zdarzało się, że poziom cukru drastycznie jej spadał, a ona nie była sama w stanie go sobie zmierzyć. Próbowałam jej pomóc w tej kwestii, ale taki gleukometr nie jest refundowany przez NFZ.
Pewnego dnia, gdy ją odwiedziłam, dowiedziałam się, że kilka dni temu przewróciła się we własnym mieszkaniu. Wystarczy, że podwinie się dywan, czy niespodziewanie ktoś coś położy nie w tym miejscu, co trzeba i już jest to dla niej niebezpieczne.
Zaskoczyła mnie jeszcze jednym - sama sprząta i robi pranie. Płyny i proszki do prania ma ułożone według swojego „systemu”. W momencie, gdy ktoś środki chemiczne jej poprzestawia, całe pranie traci sens.
Pani Kasia bardzo lubi domowe wypieki i często wspomina, że chętnie sama by coś upiekła. Gdy jednego dnia przywiozłam jej ciasto, które sama upiekłam, była przeszczęśliwa. My, mający to na co dzień, nie doceniamy takich rzeczy. Są one dla nas czymś normalnym. A tak być nie powinno. Dla niej musi to być trudne. Wiecie, jak nalewa wody do kubka na herbatę? Trzyma palec przy końcu kubka. Gdy woda zaczyna ją parzyć wie, że musi przestać nalewać dalej. Ona nigdy się nie poddaje. Zastanawiam się tylko, jak długo tak wytrzyma. Ile jeszcze jest w stanie sama znieść.
Z domu praktycznie nie wychodzi. Mieszka na drugim piętrze, więc nie ma kto jej sprowadzić. Jedynie gdy ze studiów przyjeżdża córka, ma możliwość wyjść na spacer. To bardzo przykre. Nie dosyć, że nie może podziwiać piękna świata, to nawet nie może go poczuć. Nie czuje powiewu wiatru, ciepła słońca, kropel deszczu, czy jak przyjemny jest śnieg w dotyku, a przecież kiedyś to wszystko miała. Wie w podświadomości, jakie to piękne. Parę lat temu nawet nie przypuszczała, że przyjdzie dzień, w którym jej oczom ukaże się ciemność. Tak bardzo chciałabym zobaczyć szczęście na jej twarzy. Chciałabym, aby miała spokojne życie, ale nie samotne. Aby każdego dnia czuła, że jest kochana i potrzebna. Myślę, że nikt z nas nie jest w stanie zrozumieć, co ona czuje. Pragnę, by w jej sercu zaświeciło słońce. Nie może go zobaczyć, ale dlaczego ma go nie poczuć.
Tekst Katarzyna Kowalska
Chcesz pomóc/wesprzeć?
Wszystkich, którzy chcą pomóc Kasi zachęcamy do wpłacania dowolnych kwot na nasze konto,
koniecznie w tytule przelewu dopisek: POMOC DLA KASI
Dwutygodnik Diecezji Kaliskiej ,,Opiekun”
ul. Widok 80-82, 62-800 Kalisz
Bank Pekao SA. nr konta:
20 1240 1314 1111 0000 1822 4775
Komentarze
Nikt nie dodał jeszcze komentarza.
Bądź pierwszy!