Zwycięstwo albo śmierć
W podręcznikach historii rewolucja francuska przedstawiana jest w różowych kolorach, a jej hasła wolność, równość i braterstwo są na wielu sztandarach do dzisiaj. Jednak jest ona winna pierwszemu „nowoczesnemu” ludobójstwu. W Wandei rewolucjoniści zabijali nie tylko tych, którzy zdecydowali się walczyć z bronią w ręku za wiarę, Kościół i króla.
O wydarzeniach, jakie rozegrały się w Wandei bardzo rzadko się mówi i pisze, a jednak Francuzom udało się nakręcić o tym film, który stał się francuskim hitem kinowym. U nas pojawił się w kinach od 29 grudnia zeszłego roku, a jego dystrybutorem został Rafael Film i na jego portalu znajdziemy informacje w jakich kinach i gdzie można go obejrzeć oraz o samym filmie. Już teraz porównywany jest z inną produkcją z 2012 roku, czyli „Cristiadą”.
Przeciw terrorowi
Tytułowa Wandea to kraina historyczna, obecnie departament w zachodniej Francji w regionie Kraj Loary, wydzielony w 1790 roku z zachodniej części dawnego Poitou i utworzony 4 marca tego samego roku. Film „Wandea. Zwycięstwo albo śmierć” to epicka opowieść o ludziach tam mieszkających, którzy stanęli do walki przeciwko terrorowi rewolucji francuskiej, prześladowaniu duchowieństwa i Kościoła, w obronie tradycji i wiary katolickiej.
Przypomnę – kiedy w 1789 roku wybuchła rewolucja, krwią spod gilotyny znaczyła i budowała „nową Francję”. Zostali zabici nie tylko król i zwolennicy monarchii, ale także tysiące księży i katolików. Na dodatek, jak podaje dystrybutor filmu, wiadomo, że czterech na pięciu straconych pochodziło ze stanu trzeciego, czyli po prostu z ludu francuskiego. A rewolucja podobno wybuchła właśnie dla ludu i ze względu na niego. Widząc, co działo się w Wandei, wspomniane przed chwilą sztandarowe hasła rewolucji, mówiące o wolności, równości i braterstwie, brzmią jak ponury żart.
Kiedy nadeszła wiosna 1793 roku chłopi i nie tylko z Wandei powiedzieli temu wszystkiemu dość. Wybuchło wandejskie powstanie, utworzona została Armia Katolicka i Królewska. Na piersiach i sztandarach Wandejczyków walczących w obronie wiary i Kościoła pojawiło się Najświętsze Serce Jezusa. Na marginesie dodam, że polska premiera filmu „Wandea. Zwycięstwo albo śmierć” miała miejsce dokładnie w 350. rocznicę objawień Najświętszego Serca św. Małgorzacie Alacoque
Król Wandei
Głównym bohaterem filmu jest młody szlachcic i od czterech lat emerytowany oficer dawnej Królewskiej Marynarki Wojennej François de Charette. „Wandejscy chłopi niemal siłą wzywają go do objęcia dowództwa powstania. Niechętny początkowo oficer w najbliższych miesiącach okaże się nie tylko sprytnym strategiem wojskowym, lecz także stanie się charyzmatycznym przywódcą i budowniczym bohaterskiej, wolnościowej, oddanej idei i gotowej na wszystko armii powstańczej”.
W jego postać wcielił się francuski aktor filmowy i telewizyjny Hugo Becker. - Charette był człowiekiem z zasadami, pełnym polotu, z głęboko zakorzenioną odwagą. To zaszczyt wcielać się w takie postacie. Dla mnie reprezentuje on również ducha walki, determinację, pasję. Jego motto mówi samo za siebie: „przegrani, ale nie pokonani”. Był człowiekiem, dla którego dane słowo coś znaczyło; chciał szanować i honorować dane obietnice. Jego przeznaczenie było zaskakujące i dość nieoczekiwane, ponieważ ludzie poszli do niego, by poprowadził powstanie w Wandei, a on złożył przysięgę, że w pełni poświęci się im i ich sprawie. Nigdy nie złamał swojej obietnicy, nawet jeśli został zmieniony i zraniony tym, przez co przeszedł. Miał drażliwy charakter. Jego całkowite oddanie oznaczało również życie pełne walk zbrojnych o niespotykanej dotąd przemocy. A to zmienia człowieka na zawsze, może nawet doprowadzić go na skraj szaleństwa. Jest taka kwestia w filmie, którą szczególnie lubię: „Wojna uczy nas stawać się tym, kim nie jesteśmy”. Dużo myślałem o tym zdaniu – mówił aktor o królu Wandei jak nazywano Françoisa de Charette
Eksterminacja
Film to także opowieść samego Charetta o tym, co się wydarzyło w Wandei i ukazuje w niej niewspominaną przez lata ciemną kartę historii Francji, ale jest też hołdem dla dzielnego ludu wandejskiego, który dla obrony wolności i wiary poświęcił swoje życie. Za nie podporządkowanie się rewolucji i wystąpienie przeciwko niej czekała okrutna śmierć. Zabijani byli nie tylko ci, którzy zdecydowali się na walkę z bronią w ręku, choć to najczęściej były tylko widły. Eksterminacja dosięgła dzieci, kobiet, starców i po upadku powstania nazywana została pierwszym ludobójstwem w historii. Kiedy czytam, jak postępowali wobec Wandejczyków rewolucjoniści, trudno uwierzyć, że to stało się naprawdę. Na dodtaek do przeprowadzenia eksterminacji wysłano otoczone złą sławą Kolumny Piekielne gen. Louisa Marie Turreau. Te w wymyślny sposób mordowały mieszkańców zbuntowanych prowincji. Jednym ze sposobów szybkich i masowych morderstw było upychanie kilkuset osób na barkach i zatapianie ich na środku rzeki. Przy tym, by upokorzyć ofiary, rozbierano je do naga i wiązano ze sobą osoby przeciwnej płci. Nazywano to „małżeństwami republikańskimi”, a topienie barek „deportacją pionową”.
Do dzisiaj nie wiadomo, ilu Wandejczyków zostało zamordowanych w wyniku barbarzyńskich praktyk. Za najbardziej prawdopodobną uznaje się, że było 300 tysięcy ofiar. W 1984 roku papież Jan Paweł II beatyfikował 99 męczenników wandejskich z Angers zamordowanych z nienawiści do wiary, której nie chcieli się wyrzec. Wśród nich była Catherine du Verdier de la Sorinière, jej rodzina ukrywała krewną bł. Rozalię du Verdier de la Sorinière, zakonnicę ze zlikwidowanego przez rewolucjonistów klasztoru. Dlatego aresztowano Catherine du Verdier de la Sorinière, jej matkę bł. Marie de la Dive du Verdier, siostrę bł. Marie-Louise i Rosalie, a potem zostały osądzone i skazane na śmierć. Catherine i Marie-Louise rozstrzelano w lutym 1794 roku. Z kolei ks. Wilhelm Repin, proboszcz parafii w Martigné-Briand w 1791 roku odmówił złożenia, sprzecznej z wiarą Kościoła, przysięgi na tzw. Konstytucję cywilną kleru. Musiał opuścić parafię i ukryć się w Angers, jednak aresztowano go w lipcu 1792 roku. W następnym roku został uwolniony przez powstańców wandejskich, ale ponownie aresztowany został skazany przez komisję wojskową na karę śmierci przez ścięcie na gilotynie. Wyrok wykonano w 1794 roku. Więcej dowiecie się z „Wandei. Zwycięstwo albo śmierć”. Film pojawi się w styczniu w Kaliszu i Ostrowie Wielkopolskim. ■
Tekst Renata Jurowicz
Zdjęcia: Rafael Film
Komentarze
Nikt nie dodał jeszcze komentarza.
Bądź pierwszy!