TELEFON DO REDAKCJI: 62 766 07 07
Augustyna, Ingi, Jaromira 19 Kwietnia 2024, 12:09
Dziś 19°C
Jutro 13°C
Szukaj w serwisie

Została, by ratować Kościół

Została, by ratować Kościół

26 kwietnia mija 45. rocznica odejścia do Pana sługi Bożej s. Małgorzaty Banaś, nazaretanki, której życie i posługa wiąże się nierozerwalnie z Nowogródkiem, miejscem ofiary za braci złożonej przez 11 sióstr nazaretanek, wyniesionych do chwały ołtarzy przez Jana Pawła II w 2000 roku. Była ona dwunastą siostrą wspólnoty Chrystusa Króla i razem ze swymi współsiostrami dorastała i dojrzewała do męczeństwa. Jednak Opatrzność Boża przewidziała dla niej innego rodzaju męczeństwo.

Siostra Małgorzata fakt swego ocalenia w sierpniu 1943 r. odczytała jako wezwanie do całkowitego poświęcenia się Kościołowi, który wkrótce miał stać się przedmiotem nowych i okrutnych prześladowań, trwających wiele lat. Heroiczne życie i posługa w Nowogródku zadecydowały o otwarciu jej procesu beatyfikacyjnego, który obecnie toczy się na etapie apostolskim. Dlatego Sługa Boża staje się przed Bogiem szczególnym orędownikiem w naszych różnych sprawach.

S. Małgorzata urodziła się w 1896 r. w Kleczy Dolnej koło Wadowic. W wieku 20 lat rozpoczęła pracę w szpitalu sióstr nazaretanek w Wadowicach, a rok później (1917) została przyjęta do zgromadzenia sióstr nazaretanek. Po dwuletnim nowicjacie w Krakowie w 1920 r. złożyła pierwsze śluby zakonne, a sześć lat później w Grodnie złożyła śluby wieczyste, przyjmując tajemnicę od Serca Pana Jezusa Konającego w Ogrójcu. Pełniła zwyczajne posługi w różnych domach zgromadzenia, m. in. w Krakowie, Stryju, Lwowie, Kaliszu i Warszawie. W 1934 r. otrzymała wolę Bożą do Nowogródka, który okazał się ostatnim ponad 30-letnim miejscem jej posługi. Tutaj przeżyła dramat II wojny światowej. 

W pamiętnym dniu, 31 lipca 1943 r.
kiedy siostry nazaretanki zostały wezwane przez Niemców na komisariat,
s. Małgorzata z polecenia s. Stelli, przełożonej pozostała w domu, by czuwać nad kościołem i zaopiekować się księdzem kapelanem (m. in. chodziło o podanie kolacji). Kiedy siostry nie wróciły do domu s. Małgorzata sądząc, że są zatrzymane, chciała im podać przez zaprzyjaźnione osoby przygotowany zapas żywności i trochę odzieży. Dopiero kilka dni później dowiedziała się o śmierci sióstr od ks. Zienkiewicza. Odtąd dla s. Małgorzaty rozpoczął się szczególnie trudny czas. Pozostając sama w Nowogródku (ks.  Zienkiewicz zagrożony aresztowaniem wkrótce wyjechał na Litwę) przejęła całkowitą odpowiedzialność za farę i gromadzących się wokół niej wiernych. Wewnętrznie była przekonana, że Bóg ocalił jej życie, by powierzyć inne zadanie i inną misję: Po śmierci rodziny – pisała - czuję wyraźnie, że Bóg mię zostawił na straży swego domu i grobów rodzinnych. Nie pójdę, póki nowa rodzina nie przyjdzie, albo wyraźny nakaz Babuni (przełożonej). Zabezpieczyła rzeczy po rozstrzelanych siostrach przed rozgrabieniem, zdobywała sobie środki niezbędne dla codziennej egzystencji i wiernie trwała przy kościele. Po wycofaniu się Niemców w 1944 r. na jej prośbę dojechały do Nowogródka trzy siostry z Wilna. Powrót ks. Zienkiewicza umożliwił podjęcie normalnej działalności duszpasterskiej nie tylko w Nowogródku, ale także w innych parafiach pozbawionych księdza.

W 1946 r. trzy siostry oraz ks. Zienkiewicz wyjechali do Polski. W Nowogródku pozostała sama s. Małgorzata. Początkowo mieszkała u obcych ludzi, później w zakrystii fary, pilnując Jezusa Eucharystycznego, który był w nim stale obecny, mimo, że przez kilka lat w Nowogródku i w najbliższych okolicach nie było księdza. Pisała: A ile tęsknoty ducha przez 10 lat za Mszą i Komunią św.? Najświętszy Sakrament był na miejscu, co miesiąc przywoziłam z sąsiednich kościołów. Dwa razy w roku za pozwoleniem władz mógł przyjeżdżać jakiś kapłan, więc mogła uczestniczyć we Mszy św.
i przyjąć Komunię. Dbała o zmianę postaci Eucharystycznych, o dekorację i czystość kościoła. Punktualnie otwierała świątynię i prowadziła nabożeństwa różańcowe, majowe, a w niedziele i święta odkrywała ołtarz, kładła na nim ornat, kielich, mszał i razem z ludźmi recytowała modlitwy. Dzięki jej trosce i we współpracy z komitetem kościelnym obroniła świątynię, która mimo podejmowanych prób nie została przekształcona na muzeum, bibliotekę czy inny budynek użyteczności publicznej.

Troska o Bożą chwałę i wierność powołaniu była rysem szczególnym życia s. Małgorzaty. Początkowo mieszkała u różnych ludzi, gdy wzrosło zagrożenie przeniosła się i zamieszkała w zakrystii, w bardzo trudnych warunkach. W ciągu dnia odgarniała ścieżki, by ludzie mogli bezpiecznie dotrzeć do kościoła. W zimowe wieczory przepisywała pieśni kościelne do zeszytów, z których później korzystano w kościele. Wiosną i latem uprawiała ogród i hodowała kwiaty, którymi przystrajała ołtarze i mogiłę Sióstr. Przygotowywała potajemnie dzieci do I Komunii św. i do innych sakramentów. W okresie Adwentu starała się o opłatki, które poświęcone przez księdza były następnie przez nią rozprowadzane wśród wiernych. Podobnie postępowała przed Świętami Wielkanocnymi, aby wierzący mieli na stole „święconkę”. Znosiła niewygody, prześladowania, napady na zakrystię, ubliżające słowa kierowane pod swoim adresem. Nie uskarżała się na nic, ani na nikogo, ale w duchu odpowiedzialności za Bożą sprawę i z poddaniem się woli Bożej znosiła wszelkie przeciwności. Żyła z ofiar i swej pracy, którą podziwiano i stawiano za wzór. Umiała dzielić się z potrzebującymi, wysyłała listy i paczki żywnościowe do kapłanów i innych osób zesłanych w głąb Rosji.  Kilka lat po śmierci Stalina z łagrów zaczęli wracać kapłani. Zdwojone wówczas wysiłki o pozyskanie dla Nowogródka księdza zaowocowały zgodą władz wojewódzkich na zameldowanie w 1956 r. zwolnionego z obozu ks. Nowaczyka. Odtąd s. Małgorzata mogła codziennie uczestniczyć we Mszy św. Mogła także przenieść się z wilgotnej i zimnej zakrystii do normalnego domu. Ciężar odpowiedzialności za utrzymanie kościoła i organizowanie życia religijnego został z niej zdjęty, ale odpowiedzialność za życie duchowe pozostawała nadal.

Mimo, że s. Małgorzata żyła samotnie i nie nosiła habitu, wszyscy wspominali ją jako osobę zakonną wielkiego formatu. Miała bardzo zorganizowany tryb życia oddanego modlitwie i pracy. Cierpiała bardzo z powodu oderwania od zgromadzenia. Starała się jednak utrzymać z nim kontakt odwiedzając siostry w Grodnie i pisząc listy do przełożonych (w Warszawie i Rzymie). Kilkakrotnie chciała przyjechać na odwiedziny do Polski, ale było to możliwe dopiero w 1964 r., po ponad 20 latach samotnego trwania w Nowogródku. Po powrocie do Nowogródka podjęła na nowo swoje obowiązki, ale kilka miesięcy później heroiczną służbę s. Małgorzaty udaremniła nieuleczalna choroba. Świadoma zbliżającej się śmierci prosiła, by do trumny ubrać ją w habit. Do końca była przytomna, a dotkliwe cierpienie ofiarowała za młodzież i kapłanów. Zmarła 26 kwietnia 1966 r. opatrzona sakramentami w otoczeniu osób, którym poświęciła całe swoje życie. Teraz sługa Boża s. Małgorzata oręduje za nami w niebie.

s. Barbara Gromada  CSFN

Dodaj komentarz

Pozostało znaków: 1000

Komentarze

Nikt nie dodał jeszcze komentarza.
Bądź pierwszy!