Z misją wśród Huronów
Grupa misjonarzy jezuitów pracowała wśród rdzennej ludności Kanady już 200 lat przed założeniem dla nich szkół rezydencjalnych, o których ostatnio zrobiło się głośno w mediach. Zginęli za wiarę służąc katolikom i nie tylko, ale o ich życiu mówi się raczej niewiele.
O wspomnianych przed chwilą szkołach rezydencjalnych założonych przez rząd Kanady napisał nasz Redaktor Naczelny we wstępniaku w poprzednim numerze „Opiekuna”. O co chodzi? Tam można znaleźć odpowiedź. Natomiast relację z niedawnej zakończonej pielgrzymki papieża Franciszka do Kanady zamieszczamy na stronie KAI świat (str. 12).
Pierwotne Narody Kanady
Rdzennymi mieszkańcami Kanady nie byli Francuzi i Anglicy, ale Indianie i Innuici. Tubylcy od początku zaczęli rozwijać swoją kulturę materialną i duchową. Obecnie w Kanadzie żyje ponad 900 tysięcy osób pochodzenia tubylczego (autochtonów), należących do około 630 uznanych formalnie przez władze ludów tubylczych. Ale teraz używania terminów „Eskimosi” i „Indianie” w Kanadzie podobno są unika. Wśród autochtonów wyróżniono indiańskie grupy etniczne, które posiadają status prawny tzw. First Nations („Pierwszych Narodów” lub „Pierwotnych Narodów” Kanady), znaczny stopień autonomii oraz szczególne relacje z władzami poszczególnych prowincji. To do nich i dla nich z Europy w XVII wiekuprzypłynęła grupa jezuitów nazywanych męczennikami kanadyjskimi, którzy zostali kanonizowani w 1930 roku. Najpierw jednak o tym, jak Europejczycy trafili na teren obecnej Kanady.
Kolonizatorzy i misjonarze
W 1497 roku Giovanni Cabotto - genueński żeglarz dokonał odkrycia wschodniego wybrzeża Kanady. Natomiast w 1534 roku dotarł do tych ziem Francuz Jacques Carter, który zdobył obszar w rejonie rzeki św. Wawrzyńca, nazywając go Nową Francją. W 1633 roku Kanada stała się oficjalnie prowincją Francji. Natomiast tereny położone na północ i zachód od Nowej Francji były administrowane przez Anglię, a dokładnie przez Kompanię Zatoki Hudsona.
Niestety Francuzi i Anglicy potraktowali te tereny jak swoje kolonie. Na szczęście nie wszyscy. W XVII wieku trafili tam misjonarze, ale nie mieli łatwego zadania, bo tubylcy zdążyli już niestety poznać okrucieństwo angielskich czy francuskich kolonizatorów. Często patrzyli na misjonarzy przez pryzmat tych, którzy zabierali im ziemię należącą do nich od wieków.
Cierpliwością i łagodnością
W tym czasie najbardziej znanym wśród misjonarzy w Kanadzie był o.Jan de Brebeuf. Ten francuski arystokrata wybrał drogę kapłaństwa w zakonie jezuitów. Po święceniach poprosił przełożonych, by mógł wyjechać na nowo odkrytą ziemię, czyli do Kanady. Popłynął tam z czterema zakonnikami w 1625 roku.
O. Jan przez pięć miesięcy mieszkał wśród Indian ze szczepu Algonchini i w tym czasie uczył się miejscowego języka. Jednak miejscowi nie chcieli słuchać o Jezusie, dlatego wyruszył do szczepu Huronów mieszkającego nad rzeką św. Wawrzyńca. Indianie byli przyjaźni, ale nie przyjmowali głoszonej Ewangelii. O. Jan wędrował więc od plemienia do plemienia przez następne trzy lata. Załamany brakiem efektów wrócił do Francji. Ale niedługo znów popłynął do Nowej Ziemi i trafił do Huronów, którzy przyjęli go w swojej wioski. Znał ich język, a nawet stworzył dla nich alfabet, by mogli spisać swoją historię.
Miejscowi nazywali go Echon, co można przetłumaczyć jako „ten, który dźwiga ciężki ładunek”. „Czasami byłem tak zmęczony, że moje ciało nie mogło już nic więcej zrobić. Ale moja dusza była przepełniona wielkim szczęściem, gdy zdałem sobie sprawę, że cierpię to dla Boga” - wspominał o. Jan. A o swojej pracy na misjach mówił: „Wśród innych klejnotów, którymi robotnik w tej misji powinien błyszczeć, delikatność i cierpliwość muszą być na pierwszym miejscu; to pole nie wyda owocu, jak tylko przez łagodność i cierpliwość, bo nigdy nie należy oczekiwać, że zmusi się je do tego gwałtownym i arbitralnym działaniem”. Francuz miał złożyć przyrzeczenie, że zniesie każde cierpienie, byleby tylko miejscowi ludzie otworzyli serca na Ewangelię.
Jezuita zginął śmiercią męczeńską. Nie został zabity przez Huronów, lecz schwytany przez Irokezów w czasie walk między plemionami, którzy wzięli w niewolę misjonarzy i nawróconych Huronów. „Przybyli Irokezi w liczbie 1200 ludzi; zabrali naszą wioskę i pojmali ojca Brébeuf i jego towarzysza; i podpalili wszystkie chaty. Zaczęli wyładowywać swoją wściekłość na tych dwóch Ojcach; zabrali ich obu, rozebrali do naga i przymocowali do słupa. Wyrwali paznokcie z palców. Bili ich deszczem ciosów pałkami w ramiona, lędźwie, brzuch, nogi i twarz; nie było jednej części ich ciała, która nie byłaby miejscem tej udręki” - tak wspominał schwytanie jezuity jeden ze świadków. W podobny sposób potraktowano drugiego misjonarza, o którym za chwilę.
Antoni, Gabriel i inni.
Na ziemiach Huronów oprócz o. Jana de Brébeuf życie za wiarę oddali związani z jezuitami: Antoni Daniel, Karol Garnier, Gabriel Lalemant i Natalis Chabanel, natomiast na terenach Irokezów: Renat Goupil, Izaak Jogues i Jan de La Lande. Dzięki informacjom na portalu jezuitów można poznać niektórych z nich. I tak o. Antoni Daniel w 1632 roku wyjechał na misje do Quebecu i rok później przydzielono go do misji o. Jana de Brébeuf. Po zakończeniu nauki języka udał się do Wendake, pracował w Teanaostaye i Cahiaguie wśród Huronów. Zginął z rąk Irokezów nie chcąc opuścić misji w czasie wojny plemiennej. Z kolei świecki brat Jan de Lalande w 1646 roku na zlecenie zwierzchnika misji Hieronima Lalemanta wziął udział w wyprawie Izaaka Joguesa, mającej na celu zażegnanie konfliktu między plemionami Huronów i Irokezów. „Szamani oskarżyli religię Czarnych Sukni (określenie pochodzące od stroju jezuitów) o sprowadzenie chorób. Br. Jan zginął zamordowany przez Indian Mohawk” – napisano na jezuici.pl.
Inny jezuita o. Gabriel Lalemant przybył do Quebecu w 1646 roku. Misję w Nowej Francji podjął dwa lata później i przez sześć miesięcy był asystentem o. Jana de Brébeuf, prowadząc działalność wśród Huronów. Pojmany przez Irokezów, był przez nich torturowany i zamordowany. Jego postawa wzbudziła podziw Irokezów i zgodnie z ich wierzeniami odwaga, mająca źródło w sercu wroga, przechodziła na wojownika, który je zjadł. Serce o. Gabriela zostało więc zjedzone przez Indian. Następny ze świętych o. Karol Garnier pod wpływem o. Brébeufa poprosił przełożonych o skierowanie na misje. Wkrótce razem z ojcami Izaakiem i Natalisem wsiadł na statek do Kanady. Początkowo poświęcał się ratowaniu dotkniętych epidemią w kraju Huronów. Znał miejscowe dialekty i wywierał niemały wpływ na mieszkańców tych ziem. Gdy w 1648 roku zamordowano ojców Brébeuf i Lalemand ostrzeżono go, że jemu grozi podobne niebezpieczeństwo. Kiedy Irokezi pojawili się jezuita był w kaplicy, udzielił chrztu neofitom. Wtedy został zabity.
Sanktuarium Męczenników
Obecnie święci jezuici są czczeni w sanktuarium Męczenników Kanadyjskich w Midland. To obok Quebec drugie narodowe sanktuarium Kanady, do którego rocznie przybywa 200 tysięcy pielgrzymów. Natomiast wspólnotą obejmującą Pierwsze Narody Kanady, Metysów, Inuitów i katolików erytrejskich jest parafia z kościołem Najświętszego Serca Pierwszych Narodów w Edmonton. Duszpasterzem jest tam oblat ks. Susai Jesu OMI. ■
Tekst Renata Jurowicz
Komentarze
Nikt nie dodał jeszcze komentarza.
Bądź pierwszy!