TELEFON DO REDAKCJI: 62 766 07 07
Augustyna, Ingi, Jaromira 19 Kwietnia 2024, 18:13
Dziś 19°C
Jutro 13°C
Szukaj w serwisie

Zdrowie

Zdrowie

Wszystko jest dla ludzi. Stwierdzenie to towarzyszy mi, od kiedy tylko pamiętam. Najczęściej słyszę je przy okazji rozmowy o używkach, gdzie rozmówcy zastanawiają się, czy to coś dobrego bardziej lub mniej. Właśnie nadszedł sierpień 2020 roku i mam zupełnie nowe spojrzenie na temat głoszonego „wszystko jest dla ludzi”.

Dlaczego w tym roku mam nowe spojrzenie na temat alkoholu w sferze społecznej? W Wielki Piątek tego roku urodziłam córkę. Jestem mamą i nigdy wcześniej, tak jak teraz, nie czułam wagi odpowiedzialności. Nie piję alkoholu od ponad roku. Nie wypiję go jeszcze przez jakiś czas, ponieważ karmię dziecko piersią. Od kiedy pierwszy raz wypiłam alkohol, minęło wiele lat. Korzystałam z niego okazjonalnie i posiadam solidnie wyrobione hamulce bezpieczeństwa. Mogę być za to wdzięczna mojej rodzinie i rodzicom, którzy dawali mi przykład przez całe moje życie. Nie uważam, żeby sam akt picia napoju wyskokowego był czymś złym. W polskiej kulturze wódka, piwo czy wino są obecne niemalże przy każdej imprezie okolicznościowej. Chętnie świętujemy imieniny, urodziny, wesela, sukcesy zawodowe i inne przy kieliszku. Są wakacje i obecnie chyba najpopularniejsze jest piwo, szczególnie przy grillu. Szampana dopasujemy chyba do większości miłych wydarzeń z życia. Można tak jeszcze bardzo długo wymieniać…
Nikt się nie przewrócił, nikt nie leżał w łazience na podłodze, nikt nikogo nie pobił, nie zwymiotował i nie nakrzyczał. Wszyscy bezpiecznie wrócili do swoich domów, odwożeni przez trzeźwych kierowców. To zdrowy i dobry scenariusz po wydarzeniu, gdzie pito alkohol. Przez całe życie znałam taki scenariusz i naprawdę dość późno zobaczyłam, że nie wszędzie i nie w każdym towarzystwie to tak wygląda.
Wracam z treningu, przebiegłam jakieś cztery kilometry. Przy bloku na jednej z ławeczek zgromadzone jest towarzystwo. Zachowują się głośno, jeden z chłopaków staje się coraz bardziej agresywny. „Nikt nie będzie mi mówił, że mam stąd iść! Ale kochanie, nikt przecież tak nie mówi, prawda?!” Dziewczyna ciągnie go za rękę i stara się uspokoić. „Opanuj się, na górze śpi twoje dziecko!” – słyszę kogoś z grupy. Z okna na drugim piętrze dochodzi mnie płacz chłopca, a okno jest otwarte naprawdę szeroko... Przyspieszyłam kroku, kątem oka widzę, jak dziewczyna wpycha niemalże do klatki obok awanturnika. Mam nadzieję, że chłopiec przestanie płakać… Myślę sobie, że kobieta bierze sobie za męża faceta, który jest ojcem jej dzieci i potem tak wygląda jej życie. Pilnowanie, uspokajanie, wieczne kontrolowanie normalności. Dla mnie to udręka, a dla niej?
Dane z 2019 roku pokazują, że w Polsce żyje nawet do 800 tysięcy osób uzależnionych od alkoholu, a trzy miliony Polaków i Polek pije go nadmiernie i szkodliwie. Tyle samo osób w 2016 roku straciło przez niego życie, a aż 10 tysięcy w Polsce. Jak długo będziemy udawać, że wokół nas nic się nie dzieje? Jeszcze około 20 lat temu na jednego obywatela przypadało w ciągu roku 6,5 – 7 litrów czystego alkoholu, ale niestety od 2009 roku ta liczba ciągle rośnie. Jesteśmy jednym z nielicznych krajów Europy z taką tendencją. Państwowa Agencja Rozwiązywania Problemów Alkoholowych (PARPA) donosi, że obecny wynik sięga aż do 9,5 litra. Należy tutaj bardzo wyraźnie podkreślić, że chodzi o ogół, a jeszcze wyższy wynik otrzymamy, gdy przeliczymy go na osoby pijące, pomijając abstynentów. Żyjemy w dobie pandemii koronawirusa, ale nie zauważamy o wiele gorszej plagi, która istnieje w społeczeństwie od dawna i niszczy bardzo skutecznie.
Psychologowie alarmują, że około 60% populacji żyje w rodzinach dysfunkcyjnych. Właśnie jedną z dysfunkcji w rodzinie jest alkohol. Stereotypowo i niestety najczęściej uzależniony jest ojciec. Za jego nieszczęściem idzie także nieszczęście żony i dzieci. Przemoc psychiczna, fizyczna, ekonomiczna. Od jakiegoś czasu myślę o alkoholikach i nie zamierzam ich broń Boże usprawiedliwiać, ale w mojej głowie pojawiła się myśl, że sami nie są tylko i wyłącznie winni swojej dramatycznej sytuacji życiowej. Od łyka piwa człowiek nie staje się alkoholikiem. Tak samo od jednej lampki wina, a nawet od pierwszego czy drugiego upicia się. Proces popadania w alkoholizm trwa pewien czas. Każdy z nas żyje w swoim środowisku i pytanie, jak reaguje na nadużywanie alkoholu? Przemilcza, ignoruje, udaje, że tego problemu nie ma? Uważam, że w przestrzeni społecznej istnieje zbyt duże przyzwolenie i wypieranie problemu już w kwestii częstego nadużywania alkoholu. Najsmutniejsze i najgorsze jest to, że jeszcze wiele osób będzie cierpiało latami, zanim cokolwiek uda się zmienić. Może zdarzyć się tak, że niestety problem w rodzinie powtarza się na przestrzeni pokoleń. Część dorosłych dzieci alkoholików powiela drogę uzależnionego rodzica.
To, co mnie przeraża szczególnie wśród młodych osób, to spędzanie wolnego czasu w towarzystwie alkoholu. Zaczyna się od piwa, a później regularnie obecny jest alkohol wysokoprocentowy. Nie ma spotkania w sobotni wieczór bez drinków, nie ma weekendu i nie ma wakacji bez „procentów”. W hotelu podczas urlopu widziałam kilka takich przypadków turystów all inclisive, którzy mniej chętnie korzystali z basenu czy plaży, a najczęściej z drink baru. Nie przyjechali raczej po wspomnienia… i tak nic nie zapamiętali z pobytu.
Sierpień od 1984 roku jest miesiącem trzeźwości. Setki tysięcy, a może nawet miliony osób, jest trzeźwych. Wyszli z choroby alkoholowej, głośno głoszą swoje świadectwa i służą pomocą uzależnionym oraz ich rodzinom wyjść z tejże tragedii. Z dobrego serca apeluję, by nie być obojętnym na picie dla upicia się, na konsumpcję alkoholu wśród nieletnich oraz osób bardzo młodych. Ja nie daję przyzwolenia na obracanie w żart upijania się, awantur pod wpływem. Abstynencja to nie koniec. Możemy, a wręcz musimy zrobić o wiele więcej.

Katarzyna Kołata

Galeria zdjęć

Dodaj komentarz

Pozostało znaków: 1000

Komentarze

Nikt nie dodał jeszcze komentarza.
Bądź pierwszy!