Zamiast dyskutować lepiej ośmieszyć i wygumkować
Długo zastanawiałem się, czy mam coś na ten temat wspomnieć, czy może jeszcze trochę poczekać, przynajmniej do momentu, kiedy sam zapoznam się z treścią najsłynniejszego w Polsce podręcznika. Oczywiście chodzi o podręcznik pana Roszkowskiego do przedmiotu, który nazywa się HiT, czyli Historia i Teraźniejszość.
Jeśli dobrze zrozumiałem, to jest to jakaś nowa forma dawnej Wiedzy o Społeczeństwie. Czyli HiT zastąpił WoS i może nawet wielu ludzi, tak jak ja, nie miałoby o tym pojęcia, gdyby pan Roszkowski nie napisał swojego podręcznika. I można śmiało powiedzieć, że już tutaj jest pierwszy punkt na plus po stronie pana profesora: ludzie się dowiedzieli, że coś się w tym szkolnictwie zmienia. A dlaczego ostatecznie zdecydowałem się napisać, mimo że w dalszym ciągu nie zapoznałem się z podręcznikiem? Z bardzo prostej przyczyny: skoro wielu krytyków znęca się nad nim, choć nie znają jego treści - taka na przykład znana aktorka i specjalistka m.in. od Służby Granicznej pani Barbara Kurdej - Szatan stwierdziła: „Nie czytałam tego, ale ważne jest, abyśmy my rodzice, edukowali swoje dzieci. Mam nadzieję, że zostanie wycofany ten podręcznik. Prawda mam nadzieję, że wygra”, to ja też mogę swoje trzy grosze wtrącić, tak czy nie? Zwłaszcza, że ja w pełni podzielam wiarę pani Kurdej - Szatan w to, że prawda wygra.
Wyjaśnijmy sobie jednak od razu, że ja nie chcę - nie znając jego treści - bronić podręcznika, natomiast szokuje mnie kampania, jaka została rozpętana przeciw tej książce i jej autorowi. Przede wszystkim okazuje się, że pan Wojciech Roszkowski nie jest już profesorem o wielkim i niepodważalnym dorobku, który pisze w oparciu o swoje badania naukowe i wyciągane z nich wnioski (zdaniem niektórych swoich krytyków oczywiście) i tak naprawdę „kto czyta historyka Roszkowskiego, ten otrzymuje światopogląd jego pana – Kaczyńskiego”. Takie stwierdzenie jednego ze sztandarowych cyngli Gazety Wyborczej pozwala nam zrozumieć, w jaki sposób ustawiają sobie „chłopca do bicia”: trzeba go skojarzyć z najczarniejszym z czarnych charakterów stojących w poprzek szlaku prowadzącego do nowego wspaniałego liberalnego i lewicowego świata. No i wiadomo wybór był tu ograniczony albo Kaczyński, albo o. Rydzyk. Na pierwszy front poszedł ten pierwszy, ale i ten drugi, jako że książkę pochwalił, na pewno zostanie właściwie wykorzystany do obrzydzania podręcznika.
A odbywa się ono, owo obrzydzanie, w sposób jak dla mnie obrzydliwy, mianowicie niektóre ciągle uważające się za poważne media publikują tzw. „Mapy wolne od (s)HiTu”, czyli zamieszczają listy tych szkół, które otwarcie deklarują, że nie dopuszczą korzystania z podręcznika prof. Roszkowskiego. Może nie wszyscy znają angielski, więc niestety muszę przetłumaczyć: ta „sympatyczna” gra słów mówi o szkołach wolnych od… gówna (pardon my French). Tak się nazywa podręcznik dopuszczony przez Ministerstwo do użytku w szkołach. I warto w tym miejscu przypomnieć, że nikt nie ma obowiązku go używać, nauczyciele mogą sami wybrać według czego chcą uczyć. Fakt, że póki co nie zatwierdzono żadnego innego, ale nie jest to winą ani ministerstwa, ani tym bardziej prof. Roszkowskiego, że dopiero niedawno zgłoszono jeszcze jeden, którego proces weryfikacji jeszcze się nie ukończył. A wracając do tej „sympatycznej” akcji z obrzucaniem gównem czyjejś pracy, to proszę sobie wyobrazić, że w celu stworzenia tej mapy dziennikarze wspomnianego już wyżej medium obdzwaniają wszystkie szkoły i kuratoria, aby się dowiedzieć, czy ktoś przypadkiem nie zamierza jednak dopuścić podręcznika pana Roszkowskiego i wtedy zaczyna się kampania nacisków, w wyniku czego nawet ci, którzy to rozważają ostatecznie się wycofują. Nie brak też sympatycznych happeningów z niszczeniem tej książki przez „mądrą” młodzież z różnych postępowych redakcji, no i oczywiście różnych fajnych przedstawień tej książki z zaznaczeniem, że „przeczytałem, jestem przerażony”. Mnie osobiście fajnie się czytało artykuł pani W. Beczek, nie będę znowu pisał na jakim portalu znaleziony, gdzie przestrzega ona, że mogło być gorzej, bo gdyby to wcześniejsza publikacja profesora Roszkowskiego „Roztrzaskane lustro. Upadek cywilizacji zachodniej” stała się podręcznikiem, dramat byłby jeszcze większy, bo tytuł ten pokazuje, że „poglądy autora są jeszcze bardziej radykalne, ale też - a może przede wszystkim - jak często historyk mija się z prawdą i manipuluje faktami”. I potem pani Beczek zarzuca profesorowi, że ten się autoplagiatuje w podręczniku, bo zamieścił w nim fragmenty wspomnianej wyżej pracy, a następnie przechodzi już bezpośrednio do omawiania innych fragmentów z „Roztrzaskanego lustra” (przypominam, że recenzuje podręcznik), bo są straszniejsze.
Jeszcze bym mógł trochę ten wątek pociągnąć, ale z wszystkich dostępnych krytyk wydaje się jasne, że największym przestępstwem pana Roszkowskiego jest to, że ośmiela się prezentować historię najnowszą nie przez pryzmat obowiązującej ideologii liberalnej, ale w kontrze do niej. Że chce ostrzegać przed zgubnymi i jego zdaniem już widocznymi konsekwencjami obecnie forsowanych wizji człowieka, jego seksualności, czy rozumienia wolności. Czy we wszystkim ma rację? Nie wiem, ale nie mogę zrozumieć tych bolszewickich metod, jakich używa się do wyeliminowania go z systemu edukacji, jakby do młodzieży miały trafić tylko treści pisane z jednej pozycji ideowej. Śmieszne są zarzuty o propagandowość tego dzieła: nie ma podręczników do historii czy w ogóle próbujących wyjaśniać rzeczywistość, które nie byłyby propagandą, tyle że czasami wsącza się ją w sposób bardziej zawoalowany, natomiast u prof. Roszkowskiego, o ile dobrze zrozumiałem, jego subiektywne interpretacje są wyraźnie oddzielone od opisu faktów historycznych. Stąd nie rozumiem, o co ta wściekłość i próba zupełnego unieważnienia tego podręcznika. Hmmm, trochę się zagalopowałem, oczywiście że rozumiem, to stała narracja pewnych środowisk: oni nie chcą dyskutować z tymi, którzy mają inne poglądy, oni chcą ich usunąć. Wygumkować. I każda metoda jest dobra.
A skoro o wygumkowywaniu mowa. Dotarła do mnie druzgocząca wiadomość: Winnetou, wielki wódz Indian, którego historie czytałem z wypiekami na twarzy, też został wygumkowany. Na szczęście na razie tylko w Niemczech, bo tamtejsze wydawnictwo Ravensburger Verlag wycofało część książek z serii „Winnetou”. Dlaczego? Pojawiło się wiele dyskusji o tym, że książki Karola Maya powielają rasistowskie stereotypy mające korzenie kolonialne. Wydawnictwo więc uderzyło się w pierś i wyznało, że nigdy nie było ich intencją zranienie uczuć innych ludzi tymi tytułami. I potraktowali mojego ukochanego Winnetou staroniemieckim nie znoszącym sprzeciwu słowem „Weg!”
Pleban ze wsi
Komentarze
Nikt nie dodał jeszcze komentarza.
Bądź pierwszy!