TELEFON DO REDAKCJI: 62 766 07 07
Augustyna, Ingi, Jaromira 19 Kwietnia 2024, 22:05
Dziś 19°C
Jutro 13°C
Szukaj w serwisie

Zakazane zdjęcie - Paryż 1997

Zakazane zdjęcie - Paryż 1997

biskup

Tylko nie publikuj nigdzie naszego zdjęcia - bardziej polecił niż poprosił Peter, kiedy powiedziałam mu, że chciałabym opisać spotkanie z nim i jego przyjacielem Paulem w studenckiej prasie.
- Mogłoby to ściągnąć na nas poważne problemy - wyjaśnił. Strasznie żałowałam, że nasza fotografia musi pozostać wyłącznie w moim prywatnym albumie, ale dotrzymałam słowa.

Gdzieś między katedrą Notre Dame a Sekwaną moja przyjaciółka Agnieszka i ja postanowiłyśmy zrobić sobie zdjęcie. Zaczęłyśmy rozglądać się za kimś, kogo można byłoby poprosić o pomoc w tej sprawie i niemal od razu rzuciła się nam w oczy żółto-niebieska grupa uśmiechniętych Azjatów. Żółto-niebieska z powodu koszulek, które mieli na sobie. Większość grupy miała na sobie niebieskie t-shirty, a zdecydowana mniejszość, tzn. dwóch młodych mężczyzn - żółte. I właśnie do tych żółtych podeszłyśmy pytając po angielsku, czy mogą nam zrobić zdjęcie. Pytani uśmiechali się przyjaźnie, zrobili dwa zdjęcia, a ich niebieskokoszulcy towarzysze przyglądali się temu cierpliwie. Gdy zapytałyśmy naszych fotografów, skąd konkretnie przybyli na spotkanie z Janem Pawłem II, odparli, że z Belgii, zaś podążająca za nimi grupa w niebieskich koszulkach to Japończycy, których właśnie oprowadzają po Paryżu. A wy, skąd jesteście dziewczyny? - chcieli wiedzieć skośnoocy Belgowie, którzy jak mniemałam, musieli być potomkami imigrantów z Azji.
- Z Polski! - odpowiedziałyśmy nie bez dumy. Tak, tak: nie bez dumy. W czasie Światowych Dni Młodzieży z Janem Pawłem II wszyscy przyznawaliśmy się z dumą, że jesteśmy z tego samego kraju, co papież. - To świetnie! - zawołali belgijscy przybysze i przedstawili się. Ten z nich, który wyglądał na starszego i nieco poważniejszego, miał na imię Peter. Młodszy i weselszy nosił imię Paul. - Bardzo kochamy waszego papieża - zapewnił ten pierwszy. - Tak, a za co? - zapytałam jakoś tak machinalnie. - Za to, co zrobił w waszym kraju, mamy nadzieję, że w naszym zrobi to samo - wyjaśnił Peter. - To znaczy, co konkretnie? - byłam ciekawa. - Jak to co? - zdziwił się Peter. - Że obali komunizm. Obie z Agnieszką spojrzałyśmy na siebie pytająco: komunizm? W Belgii? Ale Peter i Paul natychmiast wyjaśnili, że studiują tylko w Belgii, w Louvain, pochodzą zaś z Chin.

Tajemnice chińskich seminarzystów
Choć w 1997 roku stawiałam dopiero pierwsze, nieśmiałe, dziennikarskie kroki, w dodatku głównie w prasie studenckiej, nie miałam wątpliwości, że jakimś cudownym zrządzeniem Losu, trafiłam na niesamowity temat. Młodzi Chińczycy na Światowych Dniach Młodzieży, którzy w dodatku chcieli opowiedzieć swoją historię, to było coś, o czym nawet nie marzyłam. Mało tego, Japończykom w niebieskich koszulkach dali na tę okoliczność nawet kwadrans wolnego. Peter i Paul nie byli zwykłymi studentami, ale seminarzystami katolickiego seminarium duchownego w Louvainn. W Chinach Kościół katolicki istniał wyłącznie w podziemiu, więc nie bez przyczyny nazywany był Kościołem Podziemnym. Blisko 40 lat wcześniej władze komunistycznych Chin całkowicie zdelegalizowały Kościół podlegający papieżowi i powołały do życia alternatywną strukturę, ściśle kontrolowaną przez państwo, nazywaną potocznie Kościołem Patriotycznym. Przynależność do Kościoła Podziemnego była surowo karana, ale trzeba wiedzieć, że również „legalny” Kościół Patriotyczny nie uchronił się przed represjami. Peter i Paul, chcąc wstąpić do katolickiego seminarium duchownego musieli opuścić ojczyznę. A opuszczenie kraju, w którym rządzili komuniści, nigdy i nigdzie nie było proste. Kiedy zapytałam, jak im się to udało odparli, że napisali w podaniu do władz, że chcą studiować teologię w Belgii. - Gdybyśmy napisali, że chcemy iść do seminarium - tłumaczył Paul - na pewno byśmy nie wyjechali, poza tym narazilibyśmy się na dodatkowe kłopoty, ale jeśli ktoś pisał we wniosku, że chce po prostu studiować teologię, bo trzeba było podać kierunek studiów, władze zgadzały się. Dla nich między studiami teologicznymi a seminarium była przepaść - uśmiechnął się lisio. - Jeśli jesteś Chińczykiem, a chcesz studiować za granicą, masz duże szanse na zgodę na wyjazd. - Czyli jesteście z Kościoła Podziemnego, tak? - bardziej stwierdziłam, niż zapytałam, a dreszcz ekscytacji przemknął przez mój kręgosłup. A oni uśmiechnęli się tylko, niczym Mona Liza, ze stosunkowo pobliskiego Luwru. Miałam 23 lata, więc na karb tego wieku składam dziś moje naleganie, by opowiedzieli, jak to jest być w Kościele Podziemnym w Chinach. Nie opowiedzieli. Wymienili się z nami adresami, zrobiliśmy sobie wspólne zdjęcia, na naszych identyfikatorach zapisali nasze nazwiska w chińskim alfabecie, zaś Peter wyraźnie i stanowczo zakazał mi publikowania tych fotek w jakiejkolwiek prasie. A później, niejako na pocieszenie, opowiedział mi o polityce regulacji narodzin w Chinach na przykładzie własnej rodziny.

Facebook i biskup Heng Shui
W ubiegłym roku, na moim profilu na facebooku, dostrzegłam zaproszenie do grona znajomych. - Aleksandra, to Ty? - pytał Paul na czacie. Wystąpił z seminarium, zamieszkał w Paryżu i został autorem podręczników do informatyki. - A wiesz, że Peter został biskupem w Chinach? - zapytał, gdy streścił opowieść o sobie. - To niesamowite! - dodał i wyraźnie go to cieszyło. Potem udzielił mi odpowiedzi na pytanie, które zadałam 17 lat wcześniej, a odpowiedź brzmiała: tak, byliśmy z Kościoła Podziemnego i dlatego nie chcieliśmy, byś publikowała nasze zdjęcie. I na koniec wkleił do okienka dialogowego fragment informacji prasowej „Mgr Peter Xin Mao Feng, urodzony w 1968 roku, w 1990 roku ukończył seminarium duchowne w Louvain, w Belgii, został biskupem diecezji Jing Xian (dziś Heng Shui) i jest pierwszym biskupem wyświęconym od 1980 roku”. I co ważne w tej historii - mianowany na biskupa przez Jana Pawła II. Jestem przekonana, że ta historia zasługuje na ciąg dalszy, więc spróbuję nawiązać kontakt z biskupem Feng.

Tekst Aleksandra Polewska

Galeria zdjęć

Dodaj komentarz

Pozostało znaków: 1000

Komentarze

Nikt nie dodał jeszcze komentarza.
Bądź pierwszy!