TELEFON DO REDAKCJI: 62 766 07 07
Augustyna, Ingi, Jaromira 27 Sierpnia 2025, 15:28
Dziś 19°C
Jutro 13°C
Szukaj w serwisie

Zabawa czy oszustwo szatana?

Zabawa czy oszustwo szatana?

Wigilia imienin Katarzyny i Andrzeja to czas praktykowania różnego rodzaju zabaw z wróżbami, z których chcemy poznać przyszłość. Czy to tylko niewinna zabawa, czy realne zagrożenie wyjaśnia ks. Arkadiusz Wysota, egzorcysta diecezji kaliskiej.

Księże, czy tradycyjne lanie wosku, ustawianie w szeregu butów, można uznać za zabawę, czy już wkraczamy na niewłaściwą ścieżkę?

Ks. Arkadiusz Wysota: Mówiąc o różnego rodzaju wróżbach, czy to będzie „niewinne” stawianie butów w kolejce do drzwi, by dowiedzieć się, która panna pierwsza wyjdzie za mąż, czy też lanie przez klucz wosku, by ujrzeć swoją przyszłość, itd., to rodzi się pytanie, dlaczego po to sięgamy? Co kieruje człowiekiem, że chce poznać swoją przyszłość, natychmiast tu i teraz? Dalej, czy właśnie wróżka lub animator, który wciela się w postać wróżki to osoba kompetentna, by pomóc odkryć moją przyszłość? Po co w ogóle po to sięgamy? I tu nie chodzi o formę wróżby, ale o przyczynę i o to, co dzieje się z tymi osobami, które z tej wróżby skorzystały, czyli o skutki takiej formy poznania swojej przyszłości. Dla mnie osobiście nie ma czegoś takiego jak „zabawa we wróżby.” Nie da się bawić w magię czy wróżbiarstwo czy wywoływanie duchów.

Jak zatem znaleźć tą granicę między zabawą a igraniem ze złem?

Pytając o granicę między dobrem a złem, czyli co jest grzechem ciężkim, a co nie jest to zauważmy, że w życiu wielu ochrzczonych ta granica niestety zaczęła się mocno zacierać. Zły duch zabiera się za nas tak, aby w naszym sercu i umyśle wymieszać dobro ze złem, by wszystko stało się szare. Najlepiej, żebyśmy jeszcze zaczęli zło nazywać dobrem, a dobra i piękna zaczęli się wstydzić albo go unikać, by nie mieć wyrzutów sumienia kiedy popełni grzech ciężki. A nawet więcej, abyśmy zaczęli żyć w przekonaniu, że czyniąc konkretne zło robimy dobrze. I tak, to co kiedyś było grzechem, dzisiaj staje się czymś powszechnym, „normalnym”, co widać na wielu płaszczyznach życia. Oszustwo szatana. Przykładem jest choćby to, że dla wielu ludzi, nie uczestniczenie w niedzielnej Mszy św. nie jest już postrzegane jako grzech, po prostu uznają, że to nic takiego jak opuści ktoś Mszę św., a potem bez sakramentu pokuty przystępuje do Komunii Świętej. Takich przykładów można znaleźć więcej: wróżbiarstwo, wywoływanie duchów, stawianie kart tarota, korzystanie z bioenergoterapii. Papież Franciszek przywołał kiedyś słowa papieża Piusa XII „ …że największym grzechem jest to, że ludzie utracili poczucie grzechu”. 

Odpowiadając na pytanie o granicę, warto sięgnąć do Dziejów Apostolskich (rozdział 16), mówiący o wróżbiarstwie. Otóż św. Paweł, podążając drogą usłyszał kobietę, która szła za nim i wróżyła. Była opętana przez ducha, który wróżył. Św. Paweł nie słuchał jej, nie dyskutował, tylko rozkazał złemu duchowi, by wyszedł z niej. I jak czytamy dalej, ten zły duch wyszedł z tejże kobiety – wróżki.

Także w Starym Testamencie jest jasno powiedziane, że uprawianie wróżb jest złe i nie ma postawionej granicy, że trochę można, tak dla zabawy, ale nie za dużo. Pan Bóg nie rozmydla przykazań. Są one jasne i konkretne. Mówi nam jasno co wolno, a czego nie. Wymaga, bo kocha i chroni. Bóg mówi jasno, że obrzydliwy jest w oczach Jego ten, kto to wróży (Pwt 18,10-12). 

Obrzydliwy jest ten kto wróży, czy ten kto korzysta z tej wróżby? Czy każdy kto dotyka tego tematu?

Św. Paweł, jak już zostało powiedziane, jasno nam pokazał, że to nie są żarty i na zło trzeba reagować konkretnie. Dlatego wróżbiarstwo, jak czytamy w słowie Bożym jest grzechem ciężkim. Oczywiście ten, który wróży najczęściej wchodzi we współpracę ze złem, lub jest zawładnięty przez zło, ale i ten, który korzysta z wróżb popełnia grzech, stawia wróżbitę i jego przepowiednie ponad Panem Bogiem.

Czy możemy tutaj nazwać to grzechem bałwochwalstwa?

Prosząc wróżkę, czy też szukając jakiś znaków choćby w cieniu lanego wosku, czy im podobnych, aby wróżby odsłoniły przed nami przyszłość, która nie jest znana nikomu, bo tylko Bóg zna przyszłość, stawiamy wszystko to ponad Bogiem. I tutaj rodzą się pytania, jaka jest moja wiara w Boga, skoro korzystam z wróżb? Dlaczego nie ufam Panu Bogu? Kim jest dla mnie Bóg, skoro korzystam z wróżb?

Podam przykład pewnej kobiety, która modliła się o męża, uczęszczała na Msze św. do św. Józefa, gdzie cyklicznie są sprawowane w intencji o dobrego męża i dobrą żonę, a jednocześnie chodziła do wróżki, pytając o przyszłego męża. Tak się nie da, by „jedną nogą stać w niebie, a drugą w piekle”. To jest właśnie ten problem, o którym mówiłem wcześniej, o pokusie zatarcia granicy między dobrem a złem. I kolejny raz zadajmy pytanie, kogo stawiam na pierwszym miejscu, w naszych sytuacjach przełomowych, w trudnych wyborach i ważnych decyzjach? Tutaj znów widzimy, co jest między mną a Bogiem? Ile nas z Nim łączy? Czy do końca zaufamy Panu Bogu, który jest naszym Ojcem i troszczy się o nas? Czy będziemy szukać pomocy, odpowiedzi poza nim. Doświadczenie, które w konkretnym momencie jest nam dane przeżyć i decyzje, które musimy podjąć obnażają prawdę o naszej wierze w Boga. I najlepsze co możemy zrobić to zaufać Bogu. To najlepszy scenariusz na przyszłość, nie trzeba sięgać po wróżby.

Jako katolicy ufamy, że Pan Bóg ma na nas plan. Ale ludzie są niecierpliwi, chcą wiedzieć już. Stąd pewnie te wróżby, które mają zaspokoić ciekawość. 

To niestety nas gubi. Jesteśmy pokoleniem enter, gdzie klikamy i od razu mamy odpowiedź, i gotowe rozwiązanie. W życiu duchowym jest wręcz odwrotnie. Widzę, że wiele osób, nawet tych żyjących blisko Kościoła, lub o zgrozo należących do jakiejś wspólnoty kościelnej, sięga po wróżby, bo chcą wszystko i szybko wiedzieć albo chcą zrobić wokół siebie szum. I tu jest ogromna potrzeba formacji wspólnot, mówienia o tym przez kapłanów, ostrzegania przed konsekwencjami takich praktyk, które czasami uznajemy za niewinną zabawę. 

Znam ludzi, którzy weszli w takie złe praktyki, czasami z niewiedzy, bo nie zdawali sobie sprawy, że to jest złe. Uczestniczyli w wywoływaniu duchów, w Halloween, czy w zabawie andrzejkowej, na której obecna była wróżka. Było fajnie, magicznie, może nawet i śmiesznie, ale później zauważali, że coś złego zaczynało się dziać w ich życiu. Sami mówili, że coś się zmieniło po tym, jak wzięli udział np. wróżbach u wróżki. Ale zaznaczę tutaj, bo musi to dobrze wybrzmieć, że do końca to nie jest tak jak niektórzy myślą, że kiedy weźmiemy udział w choćby wspominanych tutaj wróżbach andrzejkowych, to zaraz będziemy opętani, czy dręczeni przez złego ducha. To tak nie jest. Tutaj ważną rolę odgrywa nasza kondycja duchowa, to jak daleko, czy blisko jesteśmy Pana Boga. Ważne jest, czy robimy wnikliwy rachunek sumienia i czy spowiadamy  się regularnie, uczęszczamy na Msze św. i przyjmujemy Komunię św. Ten, kto tego nie czyni, nie modli się, czy w przypadku młodego człowieka nie ma tego zaplecza w osobach z rodziny, to prawdopodobieństwo, że ten młody człowiek uczestnicząc w tych pseudozabawach, może być bardziej narażony nawet na dręczenia, jest większe niż osoba, która weźmie udział w takich zabawach, wróżbach, ale ma ochronę ze strony swoich rodziców, rodziny, która żyje w łasce uświęcającej, ma swego rodzaju tarczę ochronną. I tu trzeba szukać fundamentu, bo tym co chroni danego człowieka przed złem jest stan łaski uświęcającej, czyli spowiedź święta i Eucharystia, ale też rodzina – jako wspólnota, która się razem modli.

Osoby żyjące blisko Chrystusa, modlące się na różańcu, mające minimalną wiedzę o zagrożeniach duchowych, to raczej nie wezmą udziału we wróżbach, czy nie będą obchodzić Halloween, bo są świadomi zła, które w nich tkwi. Wiemy, że jest wiele alternatyw dla tego typu zabawy, jak choćby bale wszystkich świętych, które w wielu miejscach były organizowane, czy orszaki dzieci i młodzieży przebranych za ulubionych świętych. Zapewne i andrzejki mogą mieć dobry odpowiednik. 

Tak więc skutki wróżbiarstwa mogą być różne i choć nie zawsze muszą kończyć się dręczeniem złego czy opętaniem, to są grzechem przeciw Panu Bogu?

Tak i jeszcze raz chcę podkreślić, że ze złym duchem nie ma żartów. Wchodząc w świat magii, wróżb etc. dajesz złemu duchowi przyzwolenie, wysyłasz zaproszenie. Grzechem ciężkim jest świadome, dobrowolne korzystanie z wróżb. I trzeba uważać, bo łatwo jest wpaść w zastawioną pułapkę, słysząc, że to tylko zabawa, to tylko raz.

Śp. ks. Adam Wawro podał kiedyś taki przykład: kiedy idziesz sobie plażą, brzegiem morza i nagle ktoś wskoczył do wody, a ciebie ktoś wepchnął, to obaj jesteście mokrzy, tylko jeden tego chciał, a drugi został pchnięty do tej wody. Ten prosty przykład oddaje prawdę całego spirytyzmu czy okultyzmu. Nie musisz chcieć, ale wchodząc w to, pozostajesz w tym ze wszystkimi jego skutkami. A zatem nie igrajmy ze złem.

Rozmawiała Arleta Wencwel-Plata

Galeria zdjęć

Dodaj komentarz

Pozostało znaków: 1000

Komentarze

Nikt nie dodał jeszcze komentarza.
Bądź pierwszy!