Z trybun do Belwederu

Zarówno nowy Prezydent RP, jak i jego kapelan, nie wstydzą się swoich kibicowskich korzeni. Co z tego wynika dla pełnienia ich funkcji, opowiada ks. Jarosław Wąsowicz.
Na początek takie wspomnienie: cofamy się w czasie kilkadziesiąt lat i oto widzimy w telewizji, jak pan prezydent Lech Wałęsa siedzi w ławce, zdaje się w prezydenckiej kaplicy, podchodzi do niego ówczesny kapelan ks. Franciszek Cybula, coś mu szepcze do ucha i pan Wałęsa natychmiast zmienia pozycję z siedzącej na klęczącą. Chciałbym zapytać, czy od tego jest kapelan prezydenta, aby mu sugerować kiedy ma uklęknąć?
Ks. Jarosław Wąsowicz SDB: Kapelan Prezydenta Rzeczypospolitej jest od opieki duchowej nad Panem Prezydentem, jego rodziną i współpracownikami. Jako że jestem przede wszystkim księdzem, więc moim obowiązkiem jest odprawianie Mszy Świętej, sprawowanie także innych sakramentów, jeśli jest taka potrzeba i to są najważniejsze zadania. Niekiedy zdarza się też konieczność reprezentowania Pana Prezydenta na różnych uroczystościach, zwłaszcza religijnych. Natomiast reszta współpracy zależy od osobistej umowy, pamiętajmy, że każdy kapelan był inny. Jako ciekawostkę dodam, że wspomniany ks. Franciszek Cybula uczył mnie religii w przedszkolu, ponieważ pochodzę z Gdańska i nasza rodzina mieszkała w bloku sąsiadującym z blokiem, w którym mieszkała rodzina Wałęsów i z ich synami razem byliśmy ministrantami. Można więc powiedzieć, że tych ukrytych nici, łączących różne postaci, jest bardzo wiele.
Podobnie jak wiele jest pól działalności Księdza. Czy po objęciu funkcji kapelana Prezydenta nastąpiły jakieś zmiany w dotychczasowej działalności?
Muszę powiedzieć, że jestem bardzo zobowiązany wobec Pana Prezydenta, ponieważ pozwolił mi, abym dalej realizował różne projekty, którymi od lat się zajmuję, czyli pracę naukową, a także działalność na rzecz polskich dzieci z dawnych kresów Rzeczypospolitej. Jest to projekt, który współtworzę od 27 lat i on ogarnia różne działania, ale takim najbardziej wymiernym i spektakularnym wyrazem są coroczne wakacje dla dzieci – w tym roku gościliśmy 250 dzieci – i tym się będę dalej zajmował. Poza tym dalej mogę towarzyszyć jako kapłan kibicom, z którymi jestem związany środowiskowo, bo z tego środowiska wyrosłem i od lat organizuję patriotyczną pielgrzymkę kibiców na Jasną Górę, więc bardzo się cieszę, że nadal te najważniejsze projekty, z którymi jestem związany, będą mógł realizować. Oczywiście w niektórych przypadkach będzie to utrudnione, ale nie niemożliwe.
Powróćmy do funkcji kapelana i trwającej od wielu lat znajomości z Panem Prezydentem.
Znamy się i przyjaźnimy przynajmniej od kilkunastu lat i przy wielu projektach współpracowaliśmy. Byłem na przykład recenzentem wydawniczym jednej z jego książek, Pan Prezydent jako historyk zajmował się dziejami „Solidarności” w Elblągu. To trochę niedoceniany, ale ważny region, bo tam też był Grudzień 70, tam też były strajki w roku 1980, tam też działała podziemna „Solidarność”. Elbląg pozostał nieco w cieniu wielkiego Trójmiasta, ale jest godny upamiętnienia i Pan Prezydent napisał świetną monografię i opracował także zbiór źródeł dotyczących tego regionu, a ja miałem przyjemność bycia recenzentem tych książek wydanych przez Instytut Pamięci Narodowej. Razem napisaliśmy książkę „Wielka Lechia naszych marzeń” przy okazji 10. rocznicy śmierci legendarnego kibica Lechii Tadeusza Duffeka, bo obaj jesteśmy kibicami Lechii Gdańsk i to też jest jedna z przestrzeni, które nas łączą. Pan Prezydent już jako pracownik wysokiego szczebla w IPN, później jako dyrektor Muzeum Drugiej Wojny Światowej i wreszcie jako prezes IPN-u zapraszał mnie do różnych projektów i współpracowaliśmy bardzo blisko, mogę więc powiedzieć, że bardzo dobrze się znamy i przyjaźnimy.
Jakim przyjacielem jest Karol Nawrocki, nie jako osoba publiczna, ale jako zwykły człowiek, czy łatwo się z nim przyjaźnić?
Ja myślę, że on nawet jako osoba publiczna niewiele się zmieni, bo ma pewne zasady, które mi się podobają i są też moimi zasadami. Jak większość z nas wyrósł ze zwykłej polskiej rodziny, jest człowiekiem niezwykle uczciwym i bardzo pracowitym, umie dostrzegać potrzeby innych, mogłem to często widzieć i zawsze mnie to wzruszało. Nawet jako prezes IPN-u, czy też sporej placówki muzealnej, zwracał uwagę na tych pracowników najniższego szczebla i potrafił się jakoś zaangażować i zatroszczyć o ich potrzeby. A to jest ważne i myślę że jako Prezydent też taki będzie, na razie taki jest i mam nadzieję, że się nie zmieni.
A jakie cechy pozwoliły Karolowi Nawrockiemu, nie tylko wystartować w wyborach prezydenckich, ale przed wszystkim przetrwać tę niesłychanie brutalną kampanię, którą w niego wymierzono, nie cofając się przed najbardziej podłymi zarzutami. Co pozwoliło mu „ustać” do końca i wygrać?
Bo on jest urodzonym zwycięzcą, to też jest jego cecha charakterystyczna. W ogóle my, jako chrześcijanie, jesteśmy zwycięzcami, nie możemy się przejmować żadnymi atakami, nawet jeśli one są z ludzkiego punktu widzenia druzgocące i ciężkie do uniesienia. On dał radę, bo przede wszystkim jest człowiekiem wierzącym i miał za sobą całe zaplecze ludzi, którzy na pewno go nie zdradzą. To, że Pan Prezydent wywodzi się ze środowiska kibicowskiego, paradoksalnie troszkę pomogło w tej sytuacji, bo to są bardzo twardzi ludzie z zasadami, którzy zawsze konsekwentnie realizują wyznaczone cele. I on też, jeśli mu się dobrze przypatrzeć, już jako młody człowiek, musiał stawić czoła wielkim wyzwaniom. Na przykład jako młody pracownik IPN-u musiał zorganizować jedno z najważniejszych wydarzeń patriotycznych po 1989 r., jakim – moim zdaniem – był pogrzeb Inki i Zagończyka w Gdańsku. To była olbrzymia manifestacja, ponad 100 tysięcy ludzi z całej Polski i ze świata. To było coś niesamowitego i on to wszystko ogarnął logistycznie. Idąc dalej, cała wizja Muzeum Drugiej Wojny Światowej i wreszcie wizja polskiej polityki historycznej, którą zaprezentował jako prezes Instytutu Pamięci Narodowej i bardzo skutecznie realizował. To jest człowiek, który jest pracowity, konsekwentny, nie zraża się atakami, a co najważniejsze, umie do siebie przekonać z czasem nawet swoich adwersarzy. Myślę, że te wszystkie cechy były fundamentalne w wyścigu prezydenckim.
A jak Ksiądz się dowiedział, że jego przyjaciel Karol Nawrocki zamierza wystartować w wyborach prezydenckich?
To jest ciekawa historia, bo akurat w dniu, kiedy w mediach podano do wiadomości, że Nawrocki wystartuje jako kandydat obywatelski, byłem na Kongresie Pamięci Narodowej w Gdańsku i miałem umówione spotkanie z prezesem IPN-u. Miało ono dotyczyć pielgrzymki kibiców na Jasną Górę, bo Pan Prezydent na takiej pielgrzymce był jako zwykły kibic Lechii Gdańsk, był jako dyrektor Muzeum Drugiej Wojny Światowej i chcieliśmy go zaprosić jako prezesa Instytutu Pamięci Narodowej, właśnie żeby zaprezentował wizję polskiej polityki historycznej, bo to jest bardzo ważna sprawa. I okazało się, że tego dnia został mianowany obywatelskim kandydatem na Prezydenta RP. Oczywiście gdzieś tam już krążyła wieść, że ma być kandydatem, ale ja mu zadałem takie pytanie, zresztą niedawno mu o tym przypomniałem, bo wówczas przeszły mnie ciarki. Zapytałem: „Karol, wystawią cię na tego prezydenta?” A on mi wówczas odpowiedział: „Jak mnie wystawią, to wygram!” Autentycznie przeszły mi ciarki po plecach wobec takiego zdecydowania, ale to pokazuje, jak bardzo jest to człowiek zdeterminowany i konsekwentny i tacy ludzie zawsze odnoszą sukces. A warto jeszcze pamiętać, że niesłychanie ważna była modlitwa. Tysiące Polaków na całym świecie o to się modliło. Bo my mogliśmy w tych wyborach – moim zdaniem – stracić Polskę. I ta modlitwa nas ocaliła.
Ostatnie pytanie. Kiedy ogłoszono nominację Księdza na kapelana Prezydenta, natychmiast zwłaszcza po stronie lewicowo - liberalnej, pojawiły się głosy, że to „kontrowersyjny kandydat”, zaczęto wyciągać jakieś zdjęcia i dziwne historie. Czuje się Ksiądz „kontrowersyjnym kapelanem”?
Ja mogę powiedzieć tylko tyle: „po owocach ich poznacie”. Zapraszam do oceniania nie ze zdjęć z Internetu, nie z fałszywych informacji, które w mediach się pojawiają, ale z konkretnej działalności. I mogę dodać: „Do zobaczenia za pięć lat”.
rozmawia ks. Andrzej Antoni Klimek
Komentarze
Nikt nie dodał jeszcze komentarza.
Bądź pierwszy!