TELEFON DO REDAKCJI: 62 766 07 07
Augustyna, Ingi, Jaromira 20 Kwietnia 2024, 02:19
Dziś 19°C
Jutro 13°C
Szukaj w serwisie

Wystarczy ci Mojej łaski Moc bowiem w słabości się doskonali

Wystarczy ci Mojej łaski

Moc bowiem w słabości się doskonali

swiadectwo Gruzja

Te słowa z Listu św. Pawła do Koryntian, które umieściłem na obrazku prymicyjnym, towarzyszą mi przez całe życie zakonne. W dzieciństwie, jak chyba bardzo wielu moich rówieśników myślałem o kapłaństwie. 

W szkole średniej uczestniczyłem w rekolekcjach organizowanych przez Towarzystwo Chrystusowe i myślałem o wstąpieniu do tego zgromadzenia. W ostatnich latach nauki w liceum myśl o powołaniu kapłańskim poszła w zapomnienie. Myślałem o studiach, założeniu rodziny. Już nie pamiętam, w jakich okolicznościach poznałem włoskie Zgromadzenie O.O. Somaschi, opiekunów ubogich i sierot, z którymi spotkałem się na rekolekcjach w Częstochowie. Po zdaniu egzaminu dojrzałości myśl o powołaniu zakonnym nieoczekiwanie powróciła. Napisałem list do Włoch, do Zgromadzenia O.O. Somaschi, na który jednak nie otrzymałem odpowiedzi. Postanowiłem zatem realizować moje powołanie w Seminarium Diecezjalnym w Tarnowie. W wolnych chwilach jak większość kleryków udawałem się do Domu Opieki Społecznej im. Świętego Brata Alberta przy ul. Szpitalnej. Niewidzialna i bardzo stanowcza Siła pociągała mnie, abym odwiedzał mieszkańców tego Domu. Pod koniec I roku akademickiego byłem pewny, że powinienem wstąpić do zakonu, który służy chorym. Udałem sie z tym problemem do ojca duchownego naszego roku ks. Andrzeja Bakalarza, który poważnie podszedł do tego zagadnienia i dał mi Katalog Zakonów w Polsce. Z niego dowiedziałem się o istnieniu Zakonu Posługujących Chorym - kamilianów. Pamiętam mój pierwszy list skierowany do referenta powołaniowego kamilianów i pytanie, które w tym czasie najbardziej mnie nurtowało: „Czy będę mógł jako kapłan nieść pomoc także fizyczną osobom chorym i potrzebującym”.

Nowicjat, studia w Seminarium Metropolitalnym w Warszawie, lektorat, akolitat, święcenia diakonatu i kapłańskie to czas formacji i przygotowania do wypełnienia misji, którą wyznaczył mi Pan Jezus. W tym czasie pojawiło sie w mym sercu pragnienie wyjazdu na naszą misję na Madagaskarze.

W 1999 r przyjąłem z rąk kardynała Józefa Glempa święcenia kapłańskie. Na tę uroczystość przybył także Administrator Apostolski o. Giuseppe Passotto z Gruzji, gdyż wraz ze mną święcenia kapłańskie przyjęli dwaj obywatele Gruzji z seminarium „Redemptoris Mater”.

Na uroczystość święceń kapłańskich przybył także z Gruzji nasz misjonarz śp. o. Paweł Szczepanek. W tym czasie nie myślałem już o pracy misyjnej. Pociągały mnie bardziej studia na Camillianum w Rzymie. 21 lipca 1999 roku w wieku 37 lat zginął w wypadku samochodowym, powracający ze spotkania modlitewnego w górach Kaukazu o. Pawel Szczepanek. W dniu jego pogrzebu znów niewidzialna Siła (dziś już wiem, że to był Duch Święty) przekonała mnie, abym zgłosił się do pracy misyjnej w Gruzji na miejsce śp. o. Pawła. Moi bliscy z zatroskaniem przyjęli tę decyzję, gdyż Kaukaz kojarzony był w tamtych czasach z miejscem niebezpiecznym. Nikt nie mógł mnie jednak przekonać, abym zmienił moją decyzję. Ten stan duchowy można by porównać do młodzieńczego pierwszego zauroczenia. Nie mogłem wytłumaczyć dlaczego, ale jedno wiedziałem, że muszę pojechać do Gruzji.

Po krótkim przygotowaniu językowym w Turynie, w grudniu 1999 roku wylądowałem na gruzińskiej ziemi. Z okna samolotu Tbilisi wyglądała jak jeden wielki cmentarz. W tym czasie w Gruzji często brakowało energii elektrycznej i dlatego ludzie używali świec zamiast żarówek. Moja praca w Gruzji to nieustanne doświadczenie osobistej niemocy i niewypowiedzianej miłości i dobroci Pana Boga.

Została mi powierzona praca z młodzieżą, a także parafia w oddalonej 250 km od naszego Domu Zakonnego górskiej wiosce o nazwie Chizabawra. Nikła znajomość języka rosyjskiego i brak znajomości języka gruzińskiego, a także brak wiary, skutecznie wykorzenionej z serc moich parafian przez 70 lat komunistycznej ateizacji z ludzkiego punktu widzenia z góry skazywały moją misję na niepowodzenia. Po przebyciu 250 km po zniszczonej, jak po bombardowaniu drogi przybywałem do wioski, gdzie czekało na Msze św. kilkanaście, a niekiedy kilka osób. Wówczas w moim sercu pojawiło się przekonanie, ze warto nawet dla jednej osoby sprawować Mszę św., gdyż ten sakrament ma moc przemiany serc także tych, którzy nie odczuwają pragnienia spotkania z Chrystusem Eucharystycznym.

W Tbilisi wraz z kandydatami do zakonu odwiedzaliśmy osoby chore i niepełnosprawne w ich domach. Trudno opisać nędzę i cierpienia tych osób pozamykanych w więzieniach swoich domów z głodową rentą wynoszącą ok. 35 Euro. Jakże często w obliczu bezkresnego morza potrzeb i nędzy w sercu powtarzałem słowa św. Kamila: „Jakże chciałbym mieć tysiąc ramion, aby przyjść z pomocą wszystkim potrzebującym”. I Pan Bóg posyłał te ramiona! Osoby nieznane z Włoch i Polski, które bezinteresownie duchowo i materialnie wspierały i po dziś dzień wspierają naszą działalność.

Praca w Gruzji pozwoliła mi pogłębić charyzmat naszego zakonu. Słowa św. Kamila „Łóżko chorego to ołtarz, a chory to Chleb Eucharystyczny” dogłębnie przeniknęły moje serce i stały się częścią mnie samego. Wraz
z br. Robertem, desperacko, może i czasem na wariackich papierach, ale zawsze z sercem przepełnionym zatroskaniem o naszego Pana Jezusa Chrystusa, szukaliśmy rozwiązań, aby ulżyć Mu w cierpieniach. Zauważyliśmy, że nasz dom zakonny jest wystarczająco duży, aby oprócz nas pomieści także Warsztaty Terapii Zajęciowej. 10, 15, 20, 25, 30, 35 osób i dom już nie mógł pomieścić potrzebujących naszej pomocy. I tak powstała myśl o budowie Ośrodka dla Niepełnosprawnych z prawdziwego zdarzenia, pozbawionego barier architektonicznych i wyposażonego w nowoczesną salę rehabilitacyjną. Czas budowy, obecny czas to kolejne dowody na bezgraniczną miłość Pana Boga i Jego zatroskanie o człowieka cierpiącego. Jestem zobowiązany publicznie zaświadczyć o Jego dobroci i także to pragnienie skłoniło mnie do napisania tego świadectwa. Dziękuję Bogu za dar powołania, który jak pisał sługa Boży Jan Paweł II jest: „darem i tajemnicą”. Dziękuję za powołanie do życia zakonnego w Zakonie Posługujących Chorym, gdyż w nim mam zaszczyt służyć Chrystusowi w człowieku cierpiącym. Dziękuję także za wszystkich wspaniałych ludzi, których w przeciągu 11 lat Pan Bóg postawił na mojej drodze, aby mnie umacniali, pomagali i kochali. Dziękuję za Bożą łaskę, która doskonali się w mojej słabości.

o. Paweł Dyl, przełożony Wspólnoty
Zakonu Posługujących Chorym 

– Kamilianie w Gruzji

www.kamilianie-gruzja.com

Galeria zdjęć

Dodaj komentarz

Pozostało znaków: 1000

Komentarze

Nikt nie dodał jeszcze komentarza.
Bądź pierwszy!