TELEFON DO REDAKCJI: 62 766 07 07
Augustyna, Ingi, Jaromira 21 Sierpnia 2025, 07:39
Dziś 19°C
Jutro 13°C
Szukaj w serwisie

Wyrwani z niewoli

Wyrwani z niewoli

Doświadczyli niewoli i nawrócenia. Teraz głoszą Boże miłosierdzie. Opowiadają o dotknięciu łaski Bożej w ich życiu. Swoim doświadczeniem dzielą się wszędzie, czy to na ulicy, w szkole, poprawczaku, domu dziecka, więzieniu, czy też w parafiach w całej Polsce. Ewangelizują także przez muzykę.

Z Piotrem Zalewskim i Jackiem Zajkowskim rozmawiała Arleta Wencwel

Mówicie o sobie: „łyse banie głoszą zmartwychwstanie”. Jak to się stało, skąd taki sposób na życie u tak młodych i energicznych chłopaków?
Piotr Zalewski: Ja i Jacek jesteśmy ludźmi, którzy w swoim życiu doświadczyli ciemności, głębokiej ciemności, bo szukaliśmy szczęścia i miłości. Miałem pustkę w swoim sercu spowodowaną wieloma cierpieniami w dzieciństwie. Byłem chłopakiem bardzo poranionym, poniżanym i wykorzystywanym na różne sposoby. To spowodowało, że zacząłem szukać jej wypełnienia. Szukałem „szczęścia” w pornografii, kradzieżach, bijatykach, alkoholu i narkotykach. Próbując tego wszystkiego stałem się niewolnikiem siebie, swojego kłamstwa i używek. Doprowadziło to do mojego upadku, moje uzależnienia mnie przygniotły. Życie straciło sens i miałem nawet myśli samobójcze. W najgorszym momencie mojego życia, spojrzałem w lustro i powiedziałem sobie - dosyć tego. Takiego cierpienia wewnętrznego nie czułem nigdy. I co dziwne, ten najgorszy dzień w moim życiu, stał się moim najpiękniejszym dniem. W tamtym czasie nie wierzyłem w Boga, wszystko przypisywałem losowi. 

Jak doszło do tego, że uwierzyłeś w Boga, i w to, co cytujesz w swojej książce, z jednego z Psalmów: „głębia grzechu przyzywa głębię miłosierdzia... człowiek jest otchłanią, która przyzywa otchłań”?
Piotr: Przyszedł w moim życiu właśnie taki moment, że czułem właśnie taką otchłań, nic z dotychczasowych „umilaczy” nie działało. Wszystko się nawarstwiło i w takim ogromnie trudnym momencie, siedząc pogrążony w depresji dostałem myśl, żeby pójść do kościoła i tam szukać ratunku. Zawsze Kościół uważałem za jedną wielką mafię, która tylko zbiera pieniądze od ludzi. Kłóciłem się sam ze sobą. Jednak czułem, że ten tajemniczy Ktoś, kto zasiał we mnie tę myśl, chce mojego dobra. Jak wspomniałem, szukałem szczęścia, ale nigdy nie sądziłem, że w takim miejscu, jak Kościół je odnajdę. Poszedłem do kościoła taki, jaki byłem, w dresie, łysy bez żadnego przygotowania i wtedy dokonała się moja przemiana. Podszedłem do konfesjonału i wyspowiadałem się tak po prostu, jak umiałem. Nie wiedziałem, jak nazwać swoje grzechy. Jak się okazało, była to przełomowa spowiedź. Tamtego dnia stanąłem w prawdzie i dostałem przez kapłana odpuszczenie grzechów. To była spowiedź prosto z serca, prosto z mostu, leciałem i wyrzucałem z siebie wszystko, całą moją ciemność. Pierwszy raz poczułem się przyjęty przez Boga, mimo, że wtedy jeszcze tego nie rozumiałem, ale odczułem impuls Bożej miłości. Bóg dotknął mojego serca i  powiedział do mnie: „Idź za mną, chcę żebyś żył i wyrywam cię z niewoli”. Oczywiście o tym zacząłem się przekonywać bardzo powoli. Zaczęła się moja walka, pierwsze pół roku byłem odizolowany od świata, zmieniłem środowisko, zacząłem się modlić, zacząłem żyć inaczej. No i przede wszystkim zacząłem odkrywać Kościół i zachwycać się nim. 

Z tego, co wiem, Jacek też odnalazł wolność w spowiedzi. Jak to się stało, że zaczęliście razem głosić Boga. Ewangelizować młodych ludzi, którzy Go gdzieś zatracili?
Piotr: Po półtorej roku chcąc ciągle pogłębiać swoją wiarę, wzrastać duchowo, trafiłem na rekolekcje z ojcem Jamesem Manjackalem, charyzmatykiem. I właśnie na tych rekolekcjach zwróciłem uwagę na osobę, która tak jak ja, była łysa i miała tatuaże. Był pogrążony w modlitwie, uniesione ręce, no i zauważyłem, że też jest nawrócony, jak ja. Ostatniego dnia przybiliśmy sobie piątkę i pogadaliśmy. Umówiliśmy się parę dni później u niego w domu, opowiedzieliśmy sobie swoje historie, w których odnaleźliśmy wspólne doświadczenie. Obaj swoje uwolnienie zawdzięczamy spowiedzi. Wiemy, że Chrystus dał nam szansę  i razem odkryliśmy wspólną misję - co zrobić z tym doświadczeniem. Można powiedzieć, że nasze spotkanie było czystym przypadkiem, ale Ktoś te okoliczności „zbiegł”, a tym kimś był Duch Święty. A skoro to Duch Święty nas połączył - to w jakimś celu i tak rozeznaliśmy, że jest to zaproszenie do wspólnej ewangelizacji. Zaczęliśmy jeździć z Jackiem i dzielić się naszym wyzwoleniem z niewoli i miłością Boga. 

Mówimy o Nowej Ewangelizacji. Wasze świadectwa, występy i muzyka to nic innego jak ewangelizacja wśród młodzieży i osób, które szukają tego, czego wy szukaliście.
To jesteśmy właśnie my, WYRWANI Z NIEWOLI, a tą Tajemniczą Osobą, która nas wyzwoliła, która dała nam na nowo życie i miłość, której szukaliśmy jest Chrystus. To on wyswobodził nas ku wolności i miłości, jakiej nie dał nam świat. I tak rozpoczęła się największa przygoda naszego życia. Zaczęliśmy prowadzić rekolekcje w parafiach, w szkołach, w domach dziecka, poprawczakach itd. Oczywiście zdumienie ludzi było wielkie, że takie łyse, w dresach chłopaki mówią o Chrystusie działającym w Kościele. Jednak przez wszystkie lata naszej ewangelizacji doświadczyliśmy tego, co jest zapisane w Dziejach Apostolskich. Widzieliśmy mnóstwo nawróceń osób, które Bóg na naszych oczach dotykał swoją miłością. Od chwili mojego i Jacka nawrócenia Bóg nieustannie nas zaskakuje mocą swojego miłosierdzia. Stawia na naszej drodze ludzi, którzy szukają wyrwania z niewoli i to dodaje nam sił. 

Wasza ewangelizacja nie opiera się tylko na głoszeniu świadectwa, to są także koncerty. Wydaliście płyty. Czy myślicie, że właśnie w ten sposób dotrzecie do tych, którym nie jest „po drodze” z Kościołem?
Piotr: Na początku swoje świadectwo głosiliśmy tylko poprzez słowo. Potem Jacek nagrał z pewnym (także nawróconym) kolesiem płytę. Ten koleś dziś jest na czwartym roku formacji zakonnej. Wtedy chłopcy zrozumieli, że to jest dobry sposób, by dotrzeć do młodych jeszcze skuteczniej, bo muzyka jest nośnikiem. Muzyki słucha się wszędzie. I tak wpadliśmy na pomysł, by na BIT włożyć konkretne treści chrześcijańskie. Stworzyliśmy zespół  „Wyrwani z niewoli”. Dostaliśmy błogosławieństwo Biskupa. Nagraliśmy płytę „Prawda was wyzwoli”, która zdobyła główną nagrodę Feniksa, wśród płyt z muzyką chrześcijańską. Muzyka jest niejako dodatkiem do tego, by móc umocnić słowo. W naszym przekazie, w tym, co mówimy i co jest w utworach jest zawarta nadzieja na to, że Bóg ma ostateczną odpowiedź na nasze wszystkie pytania, wątpliwości. Na wszystko, co się dzieje wokół nas. Bóg jest gwarancją tego, że choćby nam zabili ciało, to duszy nie mogą nam zabić. Bóg zabiera lęk. 

Nasze główne przesłanie, gdyby tak zebrać wszystko i podsumować jednym zdaniem, to jest Dobra Nowina: „Nie bój się, Bóg jest Panem wszystkiego! On jest ponad wszystkim, ponad problemami, ponad śmiercią. On zmartwychwstał i on pokonuje nasze śmierci grzechu, niewoli w które popadamy cały czas!” Dlatego przyjęliśmy nazwę „Wyrwani z niewoli”, bo to On nas z niej wyzwolił poprzez spowiedź, poprzez oddanie Mu siebie w Jego ręce. Mogę powiedzieć również w imieniu Jacka, że spowiadamy się bardzo często. Czasami dwa razy w miesiącu, ponieważ cały czas widzę, jak grzech niszczy człowieka. Klękając do spowiedzi przed kapłanem ciągle wyrywamy się z tej niewoli. Sakrament pojednania jest ostatnią deską ratunku, jest balsamem na zranione grzechem serce. 

Podczas konferencji „Obudzić parafie” w czasie Forum Nowej Ewangelizacji, bp. Dajczak mówił, że ewangelizując trzeba pamiętać, źe ważna jest jej forma, nie tylko treść. Poprzez atrakcyjną formę treści ewangeliczne stają się atrakcyjne i docierają tam, gdzie trzeba. Co parafia może zrobić, by pomóc młodemu człowiekowi otworzyć się na Kościół, na Boga?
Jacek Zajkowski: W różnych regionach Polski sytuacja w Kościele jest zróżnicowana. Byliśmy w miejscach, gdzie do kościoła chodzi 100 % wiernych. Może to wyjątki, ale są jeszcze takie miejsca, gdzie na niedzielnej Eucharystii jest taka frekwencja. Więc księża w tych miejscach mają super sytuację i muszą tylko robić wszystko, by zatrzymać ludzi w Kościele i podsycać w nich ducha. Muszą pokazywać żywą wiarę korzystając z doświadczeń szkół Nowej Ewangeliazacji. Wiadomo, są miejsca, gdzie ludzie w ogóle już nie przychodzą. Pytanie, co ksiądz ma zrobić, by ich przyciągnąć do Kościoła? Po ludzku nic nie może zrobić. Przecież nie pójdzie do domów, klubów i pubów ich szukać i łapać do kościoła. Uatrakcyjnianie Mszy św. to nie jest wyjście, bo zawsze takie show przegra z tym świeckim. Jeśli nie ma ludzi w kościele, to trzeba się zastanowić, gdzie oni są i starajmy się im dać zaproszenie na Eucharystię, na adorację, na modlitwę o uzdrowienie. Dajmy im kierunek, zaprośmy. Chodzimy do placówek szkolnych, gdzie złapiemy ludzi, którzy do kościoła nie chodzą - na tym nam tak naprawdę nam zależy. Bo jak nas zaproszą na rekolekcje, to na hasło „rekolekcje” przyjdą i tak ci, którzy gdzieś tam coś jeszcze mają wspólnego z Kościołem. Ale inni nie przyjdą, często hasło „rekolekcje” odstrasza. Oczywiście my nie głosimy swojej świętości, tego, że staliśmy się idealni. Tylko mówimy, że stoją przed wami osoby, które odkryły źródło mocy, a źródłem mocy jest Bóg. Próbujemy przebić się z tym, że jedynym prawidłowym i dającym szczęście i wolność sposobem myślenia jest myślenie Ewangelii. Oczywiście zdajemy sobie sprawę, że nie od razu przyjmują to z euforią, ale sam fakt, że może się zastanowią, daje światełko, że ta osoba sięgnie po coś więcej, zdecyduje się na jakiś krok. Krok nietuzinkowy w swoim życiu. Dlatego my ciągle wychodzimy z przykładami, żeby to było jak najbardziej przystępne dla młodych ludzi  - naszą muzykę i treści utworów staramy się tak konstruować, by było to przystępne dla młodych i miało siłę przebicia. Powstają tez teledyski, bo jak wiemy dzisiejszy świat jest światem obrazów. Mówimy wprost i tym samym chcemy trafiać do ludzi, do ich umysłów i serc. 

Galeria zdjęć

Dodaj komentarz

Pozostało znaków: 1000

Komentarze

Nikt nie dodał jeszcze komentarza.
Bądź pierwszy!