Wypalone powołanie
Zgodnie z katechizmową definicją wszyscy jesteśmy wezwani do tego samego celu, którym jest sam Bóg, czyli w indywidualnym wymiarze świętość. Jednak powołanie ma charakter wspólnotowy i realizujemy je w życiu społecznym. Wtedy też może pojawić się zespół wypalenia zawodowego, co wtedy?
Zazwyczaj mówiąc o powołaniu mamy, zatem na myśli wybór jakiejś szczególnej drogi życiowej odpowiedniej dla danej osoby, czy to w rozumieniu wyboru życia konsekrowanego, czy wyboru konkretnego zawodu lub sposobu życia. Wydawać by się przy tym mogło, że kto właściwie rozeznał swoje powołanie powinien być ze swoim wyborem zasadniczo szczęśliwy.
Niepewne szczęście
Tak nie zawsze być musi, bo i różnie rozumiemy pojęcie szczęścia – np. świat współczesny chętnie utożsamia je z przyjemnością. Ani Katechizm, ani Pismo Święte nie ukrywają także, że na drodze do zbawienia czekać będą różne trudności. Wybór powołania jako drogi życiowej w rozumieniu relacji z Bogiem oznacza przy tym dobrowolny dar z samego siebie. A dar to zawsze jakieś poświęcenie, choć kluczowe jest tutaj słowo „dobrowolny”. Bóg nie jest tyranem, który narzuca człowiekowi jedynie słuszną drogę życia. Chce raczej, żeby człowiek sam wybrał drogę najlepszą dla siebie. Jednak istnieje w tym wyborze jeszcze jeden haczyk: dar z siebie możemy złożyć innym tylko w takim zakresie, w jakim sami dysponujemy zasobami do darowania. Jeśli będziemy próbować darować innym coś, czego nam samym brakuje narażamy nie tylko własne dobro i zdrowie, ale także dobro tych wszystkich, którym chcemy się darować.
W kategoriach pracy zawodowej taka sytuacja wystąpi najczęściej jako zespół wypalenia zawodowego. Definicja tego zespołu powstała w latach 70. ubiegłego wieku i doczekała się w międzyczasie uszczegółowienia, a także wystandaryzowanych kwestionariuszy do jej rozpoznawania. Nie jest to w ścisłym rozumieniu jednostka chorobowa i nie jest jako taka klasyfikowana. Objawiać się może za to innymi zaburzeniami, czy to psychicznymi, jak lęk lub depresja, czy w postaci zespołów objawów somatycznych, czyli dolegliwościami „z ciała”. Mogą to być objawy sugerujące np. chorobę żołądka albo jelit czy migrenę. Jednak ze swej istoty zespół wypalenia zawodowego objawia się przede wszystkim trudnościami dotyczącymi samej pracy, głównie w postaci nadmiernego zmęczenia towarzyszącego jej wykonywaniu, zaniku motywacji do pracy, a także niechętnym i cynicznym stosunkiem do niej oraz niską wydajnością. Jeśli zespół jest mocno nasilony i trwa odpowiednio długo prawie na pewno doprowadzi do sytuacji, w której odejście z pracy, a przynajmniej dłuższa przerwa w jej wykonywaniu będą zdrowotną koniecznością.
Z ognia popiół
Wydawać by się mogło, że powyższe objawy sugerują małe zaangażowanie w pracę, wręcz lenistwo i są ewidentnym znakiem złego wyboru drogi życiowej. Jednak niekoniecznie tak jest. Ludzie bardzo oddani swojej pracy, traktujący ją niezwykle serio i poświęcający się jej są paradoksalnie bardziej podatni na zespół wypalenia zawodowego. Dotyczy to zwłaszcza wszelkiego rodzaju zawodów służebnych, gdzie wewnętrzna motywacja pracowników, czyli coś co potocznie rozumiemy jako powołanie, właśnie odgrywa szczególnie istotną rolę. Zjawisko jest szeroko zbadane w zawodach medycznych. W niektórych specjalnościach, np. na intensywnej terapii, w medycynie ratunkowej czy onkologii objawów wypalenia zawodowego doświadcza w ciągu życia zawodowego nawet ponad połowa pracowników. Ale to nie oznacza, że inne zawody i specjalności są wolne od tego problemu. Typowo doświadczają tej przypadłości nauczyciele czy policjanci.
Choroba ducha
Jak należy się spodziewać także księża nie są od niej wolni. Jednak badania wskazują, że choć, jak wszystkie profesje związane ze służbą ludziom doświadczają wypalenia relatywnie często, to w porównaniu do innych zawodów o podobnym stopniu obciążenia klasycznymi czynnikami stresu związanego z wykonywaną pracą radzą sobie z wypaleniem lepiej. Mierzony kwestionariuszami poziom cech zespołu wypalenia zawodowego u księży odpowiada wartościom spotykanym u nauczycieli lub doradców i terapeutów, czyli ogólnie wprawdzie niezbyt wysokim pośród zawodów obarczonych podwyższonym ryzykiem, ale w podskalach dotyczących obciążenia emocjonalnego wysokim do bardzo wysokiego. Dodatkowo wśród czynników ryzyka u księży występują rutynowo te najbardziej szkodliwe, takie jak dostępność 24 godziny na dobę, interakcje z dużą ilością ludzi, często przychodzących z trudnymi emocjonalnie sprawami, nierzadko spore trudności finansowe w parafii i sporo innych problemów.
Mimo tego, księża doświadczają rozwiniętego zespołu wypalenia zawodowego rzadziej niż inne profesje o porównywalnym obciążeniu. Badacze problemu sugerują, że duchowni rozwinęli przez lata (a w zasadzie wieki) istnienia tego powołania liczne strategie kompensujące. Zaliczają się do nich przede wszystkim skuteczne wsparcie mentorskie w hierarchicznej strukturze, ugruntowana motywacja wewnętrzna, duchowa do wykonywania tej właśnie pracy, a także np. przestrzeganie struktury tygodnia z zachowaniem dnia poświęconego świętowaniu. Znaczenie mają również czynniki całkiem świeckie, aczkolwiek również wypracowane tradycją, czyli np. poświęcanie odpowiedniej ilości czasu aktywności fizycznej i odpoczynkowi od społecznych interakcji. Oczywiście nie da się zmierzyć w badaniach „świeckich” jak duża jest ochronna rola modlitwy wspólnotowej i indywidualnej, czy działanie łaski. Niemniej pewna ochrona przed wypaleniem zawodowym wśród duchownych względem porównywalnie obciążonych profesji daje się wykazać.
Dobry dobór
Oczywiście, powołanie duchowne nie jest jedynie wyborem zawodu. Z tej przyczyny, ale również z uwagi na solidną selekcję wstępną kandydatów, kontynuowaną w trakcie formacji można zapewne założyć, że do stanu duchownego trafia mniej ludzi, którzy ze swoim powołaniem się minęli. Chciałoby się, oczywiście wierzyć, że w ogóle takich nie ma, jednak świat nie jest doskonały. Niemniej strategie radzenia sobie z wypaleniem zawodowym w grupach wysokiego ryzyka, do których księża niewątpliwie się zaliczają, wydają się być szczególnie dobrze weryfikowalne na bazie tej właśnie grupy, bo można założyć, że jest ona wstępnie solidnie odsiana z ludzi, którzy do takiego życia po prostu się nie nadają i związanych z nim obciążeń zwyczajnie na dłuższą metę nie zniosą. Podobna selekcja dotyczy zresztą np. formacji mundurowych.
Ora et labora
Zgodnie z łacińską dewizą monastyczną praca jest ważnym, ale nie jedynym elementem życia. Jeśli nie minęliśmy się z naszym powołaniem, to przed wypaleniem mogą uchronić m.in. zdrowe struktury i proporcje, w których swoje obowiązki wykonujemy. Jasny podział pracy, klarowne zasady, sprawiedliwe systemy oceny, wsparcie kolegów i przełożonych to czynniki sprzyjające ograniczeniu skutków obciążającej emocjonalnie działalności. Pomocna jest osobista dojrzałość emocjonalna i duchowa, nad którą także należy pracować. Na poziomie indywidualnym ważne jest również odpowiednie spędzanie czasu wolnego i zdrowe relacje czasowe między odpoczynkiem i pracą. Chroni, oczywiście, ruch na świeżym powietrzu, zdrowe odżywianie i sen. Wiele z takich zaleceń praktykują od wieków zakony, nie tylko benedyktyni. Stare zakonne reguły mogą być, zatem pomocne na każdej drodze życiowej. ■
tekst Dr. Jarosław
Komentarze
Nikt nie dodał jeszcze komentarza.
Bądź pierwszy!