Wynalazek Konstantyna i Metodego (cz. 2)
Apostołowie Słowian przygotowali się gruntownie na nową wyprawę misyjną do państwa wielkomorawskiego. Wdrożyli też pewien wynalazek, o którym mówi się do dzisiaj.
Z misji chazarskiej Konstantyn i Metody przywieźli do Konstantynopola w 861 roku znalezione w pobliżu Chersonezu relikwie św. Klemensa papieża (I w.), który odbywał niegdyś na Krymie karę wygnania. Drogocenne szczątki złożą w przyszłości w Rzymie w dłoniach kolejnego z następców św. Piotra, Hadriana II.
Dzieło oryginalne i wiekopomne
Z pewnością miłość do Chrystusa i Kościoła podyktowała jesienią 862 roku odpowiedź, jaką Konstantyn Filozof (tzn. Cyryl) dał cesarzowi Michałowi, gdy ten wysłuchawszy prośby księcia Rościsława, zwrócił się do niego z apelem o wyruszenie na nową wyprawę misyjną, tym razem do Słowian z państwa wielkomorawskiego. Cesarz oświadczył: ,,Wiem ja, że zmęczony jesteś, Filozofie, ale trzeba, żebyś tam poszedł, nikt bowiem inny rzeczy tej nie potrafi dokonać tak jak ty’’. Filozof odpowiedział: ,,Choć zmęczony i chory ciałem, pójdę tam z radością, jeśli mają litery i język (własny)’’.
Swój język Słowianie mieli, nie posiadali jednak do niego ,,liter’’. Zanim więc Konstantyn-Cyryl i jego brat Metody udali się w podróż na północ, do Wielkich Moraw (a zdawać sobie należy sprawę z olbrzymich trudów wędrowania po rozległych przestrzeniach w tamtych czasach, z ogromnego wysiłku, który usprawiedliwia w pełni słowa o ,,zmęczeniu’’), udało im się sporządzić całkiem nowy alfabet, liczący 38 znaków, przystosowany do dźwięków i wymowy języka słowiańskiego, który zyskał miano głagolicy. Termin wywodzi się od starosłowiańskiego słowa glagol, czyli głos albo wyraz. Za pomocą wdrożenia tego wynalazku bracia przełożyli najpierw na język słowiański kluczowe teksty Pisma Świętego, w tym przede wszystkim Ewangelie, a po przybyciu na Morawy w 863 roku również najważniejsze obrzędy liturgiczne. W pierwszej kolejności była to, rzecz jasna, liturgia Najświętszej Ofiary, a następnie główne części Liturgii Godzin: jutrznie, nieszpory i kompleta.
W ten sposób nie tylko został stworzony literacki język słowiański (starosłowiański) i mogła, dzięki zastosowaniu nowego pisma, kształtować się osobna, rodzima literatura, zwłaszcza kościelna, ale założone zostały podwaliny nowego rytu i tradycji liturgicznej, od której wzięły początek rozmaite liturgie europejskiego Wschodu, łącznie z tymi, które określone będą w przyszłości jako prawosławne. Naturalnie w dokonaniach św. Cyryla i św. Metodego mają swoje źródło zwłaszcza wschodnie liturgie katolickie. Papież wymienia je w encyklice Slavorum Apostoli w sposób syntetyczny, wspominając, że starocerkiewnosłowiański język liturgiczny był np. używany przez słowiańskich benedyktynów w kościele św. Krzyża w Krakowie. Tam też drukowane były najstarsze dla owego języka księgi liturgiczne.
Ogólnie rzecz biorąc również rodzące się w X wieku państwo polskie objęte zostało, w szczególności na południowych swych rubieżach, zasięgiem kulturotwórczego dzieła Braci Sołuńskich. Stało się tak nie tylko za sprawą słynnego proroctwa św. Metodego, który strofował potężnego pogańskiego księcia ,,siedzącego na Wiśle’’ i ,,urągającego chrześcijanom’’, ale z powodu czeskiego pośrednictwa w przyjęciu chrześcijaństwa przez Polskę. Otóż, jak pisze papież, w X wieku obrządek łaciński i cyrylometodiański obrządek słowiański występowały na terenie Czech jednocześnie i w pewnej mierze przenikały się ze sobą. Na podłożu zaś tego wzajemnego oddziaływania ukształtowała się specyficzna terminologia kościelna, która po 966 roku wprowadzona została na ziemie polskie, ewangelizowane przy dużym udziale czeskiej księżnej Dobrawy, żony Mieszka I i jej otoczenia (słowa takie jak: kościół, ksiądz itd. mają istotnie słowiańskie, czeskie pochodzenie). Tak więc, jak konkluduje Jan Paweł II, ,,pozostaje faktem, że o dzieło Braci z dalekiego Sołunia otarły się także początki chrześcijaństwa w Polsce’’.
Wyzwanie ówczesnej ,,inkulturacji’’
Oryginalność, twórczy na wskroś charakter, ale i niezmierna trudność osiągnięcia św. Cyryla i św. Metodego polegały na odnalezieniu charakterystycznej i niezbędnej równowagi. Musieli oni z jednej strony dbać o poprawność, prawowierność (ortodoksję) i trafność biblijnych terminów i teologicznych pojęć, które chcieli wyartykułować w nowym, nie przygotowanym jeszcze na to języku. A zatem dysponowali niezwykłą biegłością w dziedzinach objętych refleksją nauki świętej. Z drugiej strony doskonale znali ,,wewnętrzny świat tych, którym zamierzali głosić Słowo Boże, posługując się zrozumiałymi dla nich wyobrażeniami’’ (Slavorum Apostoli n. 11). Można się domyślać, że wniknięcie w tajniki umysłowości i fizjonomię duszy adresatów swego posłannictwa zawdzięczali wczesnym kontaktom ze Słowianami w rodzinnym mieście i okolicach.
Bracia sprostali zadaniu wypracowania koniecznej metodologii przepowiadania, stając się prekursorami procesu, który w XX wieku nazwano ,,inkulturacją’’ – wyrażaniem się niezmiennej nauki Ewangelii poprzez lokalną, rodzimą kulturę wyznających ją od niedawna ludów. Pytanie i dziś, i w czasach naszych bohaterów brzmi następująco: na ile inkulturacja pozostaje rzeczą uprawnioną i jak daleko powinna sięgać? Jak wyznaczyć granicę między stałym depozytem, substancją wiary a zmiennymi środkami jej ekspresji? Co zrobić, aby nie ulegać pokusie dowolnego eksperymentowania? CDN
Ks. Piotr Jaroszkiewicz
Komentarze
Nikt nie dodał jeszcze komentarza.
Bądź pierwszy!