TELEFON DO REDAKCJI: 62 766 07 07
Augustyna, Ingi, Jaromira 27 Sierpnia 2025, 01:14
Dziś 19°C
Jutro 13°C
Szukaj w serwisie

Wszystko, co trudne staje się proste

Wszystko, co trudne staje się proste

jozef

Trudno znaleźć dziedzinę życia, w której wstawiennictwo Świętego Józefa nie pomogłoby w wyproszeniu u Boga łask dla ufających w Jego moc.

Czytając świadectwa w książce „Cuda Świętego Józefa. Świadectwa i modlitwy” trzeba zauważyć, że w każdym przypadku najważniejsza była wiara we wstawiennictwo świętych, a przede wszystkim ufność w Bożą moc oraz wytrwała, regularna modlitwa.

Patron dobrej śmierci
Czytając czasopismo religijne zapamiętałam świadectwo o pomocy św. Józefa i jego wielkim wstawiennictwie. To, co piszę jest moim wielkim podziękowaniem temu wielkiemu Świętemu. Dwa lata temu nastąpiło w moim życiu nawrócenie za sprawą św. ojca Pio, który bardzo mi pomógł. Za jego sprawą z dnia na dzień zaczęłam m.in. odmawiać Różaniec i trwa to do dziś. Także, o czym przekonałam się po czasie, zaczęłam czcić świętych, których on czcił, m.in. oprócz Maryi i Jezusa, św. Józefa, Franciszka i Ritę. Ostatnio czułam się przynaglona do modlitwy o nawrócenie mojego ukochanego taty, który całe życie był z dala od sakramentów świętych. 23 marca wybrałam się do ojców kapucynów podziękować św. ojcu Pio za łaski, które mi uprosił. Zaniosłam mu białe tulipany i położyłam u stóp jego figury, pomyślałam, że ktoś wstawi je do wazonu podczas wieczornego nabożeństwa. Modliłam się też za tatę. Cztery dni później poszłam do spowiedzi, modląc się za grzeszników i konających o ufność. To było dziecinne, ale poszłam do kościoła sprawdzić, czy tulipany się trzymają. Były w wazonie, ale u stóp św. Józefa - wtedy trochę mnie to rozbawiło. We wtorek, 28 marca zadzwoniła moja siostra z wiadomością, że tata zaginął. Wyszedł 25 marca, a dokumenty i paszport zostawił na barce. Wiedzieliśmy, że coś się stało, bo tata był solidny i nigdy nie zostawiłby miejsca pracy, a pracował w Holandii na morzu. Zaczęłam Nowennę do św. Józefa, patrona dobrej śmierci. Bóg wysłuchał jego wstawiennictwa już w pierwszym dniu nowenny. O godzinie 18.30 tego dnia znaleziono ciało taty, a ja tymczasem wychodziłam z kościoła. Znaleziony został w Kanale Księżniczki Małgorzaty, jakby Bóg chciał mi powiedzieć: „Miła mi jest Małgosiu twoja wiara” - przecież moje imię to właśnie Małgorzata, a Bóg uczynił tak wielki cud. Znajomi radzili mi iść do jasnowidza, ale ja zaufałam Bogu i Jego świętym. 4 kwietnia ciało taty po długiej podróży dotarło do Bydgoszczy, a po dziewięciu dniach nowenny odbył się piękny pogrzeb. Kaplica zapełniła się ludźmi, a ksiądz powiedział wspaniałe kazanie, wiele osób też pomogło mamie i tata spoczywa w pokoju. W kościele i przy stole zgromadziła się rodzina taty, która od wielu lat była skłócona, a ja choć wylałam morze łez, a w moim sercu jest ogromna tęsknota, wiem, że tata jest szczęśliwy. W Żegludze Bydgoskiej dowiedziałam się, że utonęło wielu mężczyzn, a ich ciał do dziś nie odnaleziono - żony i dzieci wciąż czekają, ale pozostaje tylko cisza, ból i łzy. A nasz tata po 12 dniach spoczął na poświęconej polskiej ziemi. Dziękuję tobie, św. Józefie, za pomoc - napisała 30-letnia Małgorzata, sprzedawca z Bydgoszczy.

Św. Józef od serca
Kult św. Józefa zaszczepiła we mnie córka. Na ul. Poselskiej w Krakowie u sióstr bernardynek znajduje się cudami słynący wizerunek św. Józefa, do którego ona często się udaje w różnych sprawach. Od przywiezienia przez nią kopii obrazu tego Świętego do domu zacząłem zawierzać mu wszystkie sprawy rodzinne oraz związane z pracą. Nastąpiła we mnie duża zmiana, wyciszyłem się, od kiedy zacząłem pokładać ufność w opiekę św. Józefa. Wcześniej częściej bywałem drażliwy i nerwowy. Prawie codziennie odczuwałem jego pomoc w różnych sprawach, przestawałem się martwić o różne rzeczy, które wcześniej spędzały mi sen z powiek. Wszystko zawierzałem Józefowi i nigdy się nie zawiodłem. Sprawy wydające się nie raz z mojego punktu widzenia bardzo ciężkie, odbierane jako krzywda, po jakimś czasie okazywały się proste i prowadzące do dobra. W 2012 roku zacząłem się źle czuć, byłem osłabiony i ociężały, a po wizycie u lekarza i przeprowadzeniu badań okazało się, że jest konieczna operacja na otwartym sercu. Był to dla mnie szok, bo chociaż chorowałem na serce, nie spodziewałem się, że będę kiedykolwiek operowany. Zaufałem jednak Bogu i pogodziłem się z Jego wolą, tym bardziej, że według kardiochirurgów ryzyko operacji miało wynosić tylko trzy procent. Czułem jednak, że będą jakieś problemy i przygotowywałem się na odejście z tego świata, wyspowiadałem się z całego życia i przyjąłem sakrament chorych. Okazało się, że podczas operacji rzeczywiście nastąpiły duże komplikacje, godzinę po zakończeniu siedmiogodzinnego zabiegu wszczepienia trzech bypassów i wymianie zastawki nastąpił krwotok wewnętrzny i było potrzebne ponowne otwarcie klatki piersiowej i serca.
W czasie operacji żona z córką modliły się między innymi Telegramem do św. Józefa. Po kilku godzinach kardiochirurg oznajmił, że sytuacja została opanowana. W ocenie lekarzy operacja była bardzo ciężka ze względu na stan naczyń, które łamały się w rękach, i zastawki serca, która była prawie całkowicie zniszczona. Ja wiem, że przeżyłem tę operację dzięki interwencji z nieba i szczęśliwemu splotowi okoliczności, które sprawiły, że operował mnie najlepszy zespół kardiochirurgów w Polsce. Chcę wspomnieć, że operacja miała być w innym szpitalu, do którego mnie skierowano, miałem już wyznaczony termin. Szczęśliwie trafiłem jednak na dodatkową konsultację do jednego z najlepszych w Polsce kardiochirurgów - prof. Bochenka. Początkowo wizyta ta miała być w dniu operacji w wyznaczonym szpitalu, niespodziewanie została przeniesiona na wcześniejszy termin. Profesor przyjął mnie pod swoją opiekę i wyznaczył szybki termin operacji w swoim szpitalu. To on miał mnie operować, dziś wiem, że nikt inny nie poradziłby sobie z tak trudnym przypadkiem.
Jestem już po rehabilitacji i sprawy związane z sercem powoli wracają do normy. Mam jeszcze inne problemy zdrowotne, ale nie martwię się, bo wierzę, że św. Józef i Maryja są ze mną i moją rodziną cały czas. Drogi te wydają się po ludzku czasem niezrozumiałe i kręte, ale po jakimś czasie okazuje się, że są dla nas najlepsze - zapewnia 62-letni Jacek.

***

Wielu kolejnym osobom św. Józef wypraszał u Boga pracę dokładnie taką, jakiej dana osoba potrzebowała, jeśli modląc się dokładnie określiła, czego oczekuje. Podobnie było w przypadku rodziny, która dokładnie opisała w liście do św. Józefa dom, jakiego potrzebowała i termin, w którym prośba miała zostać zrealizowana. Warto prosić o wstawiennictwo Józefa w różnych trudnych sprawach.

Opracowała Anika Djoniziak?

Galeria zdjęć

Dodaj komentarz

Pozostało znaków: 1000

Komentarze

Nikt nie dodał jeszcze komentarza.
Bądź pierwszy!