TELEFON DO REDAKCJI: 62 766 07 07
Augustyna, Ingi, Jaromira 20 Sierpnia 2025, 22:01
Dziś 19°C
Jutro 13°C
Szukaj w serwisie

Wolni od komórki

 

komorka

Pierwsze bezprzewodowe telefony były wielkości walizki, a potem cegły. Kiedy telefon komórkowy coraz bardziej się zmniejszał, równocześnie zwiększało się jego znaczenie. Teraz nie wyobrażamy sobie życia bez niego, a jednak niektórzy to proponują.

Dzień Bez Telefonu Komórkowego przypada 15 lipca. Ogłoszono go, bo taka inicjatywa wyszła od internautów. Teraz wzrasta grupa tych, którzy sugerują, by zostawić telefon w domu albo wyłączyć go na czas wakacyjnego wyjazdu, albo chociaż na jeden dzień, czy kilka godzin. Czy to możliwe, skoro nawet w kościele podczas Mszy św. raz po raz słychać dzwonek telefonu?

Pięć miliardów
Wśród ludzi w różnym wieku (nie licząc małych dzieci), których znam, tylko kilka nie posiada telefonu komórkowego. Używają go nawet ci, którzy są już po osiemdziesiątce i wydaje im się niezbędny do życia. Część z nas narzeka nawet na tych, którzy trzymają często komórkę w torebce i nie słyszą dzwonka, albo zostawiają ją choć na kilka godzin w domu.
Według badań na świecie jest co najmniej ponad pięć miliardów posiadaczy telefonów komórkowych, a w Polsce zarejestrowano blisko 55 milionów komórek. Według badań TNS OBOP blisko 70 proc. polskich kierowców przyznaje się do rozmawiania przez telefon komórkowy bez zestawu głośnomówiącego w czasie kierowania samochodem. Jeżeli chodzi o młodszych z nas też nie jest lepiej. Co trzeci nastolatek nie wyobraża sobie dnia bez telefonu komórkowego. Dla 68 % jest on bardzo ważnym źródłem rozrywki i utrzymywania kontaktów towarzyskich, a 56 % młodych ludzi woli zadzwonić, niż osobiście porozmawiać z drugim człowiekiem.
Często rodzice kupują komórkę swoim dzieciom, bo kontakt telefoniczny z nimi ułatwia kontakt z nimi, czy sprawdzanie gdzie są i co robią. Telefon z jednej strony ułatwia życie, daje poczucie wolności, a z drugiej może uzależnić.

Fonoholizm
Niektórzy naukowcy zastanawiają się, czy codzienne, długie używanie telefonu komórkowego (są tacy, którzy potrafią rozmawiać bez przerwy godzinę albo i dłużej) ma wpływ na zdrowie człowieka i przyczynia się do powstawania np. raka mózgu. Cześć naukowców uważa, że tak, natomiast inni przekonują, że wpływa tak samo negatywnie na człowieka, jak spaliny z silników Diesla, paliwo lotnicze czy ołów. Jeszcze inni mówią o tzw. stalkingu mobilnym, czyli uporczywym nękaniu sms-ami, albo o uzależnieniu od telefonu komórkowego, czyli fonoholiźmie. Wtedy wydaje się nam, że nie możemy żyć bez komórki. Tłumaczymy się pracą, która wymaga od nas bycia „pod komórką” przez 24 godziny na dobę. Nie pamiętając o odpoczynku. Zdarza się, że mamy problemy z wyłączeniem komórki, bo czasami mamy wizje, że ktoś zadzwoni z super ważną informacją albo coś strasznego stanie się z naszymi bliskimi, a my nie odbierzemy telefonu, itd. Potem kiedy zapomni ją zabrać z domu wraca zdenerwowany. Kiedyś warto zrobić sobie tekst prawdy, jak to jest z naszym stosunkiem do telefonu komórkowego. Fonoholizm najczęściej dotyka młodych ludzi, którzy nie pamiętają czasów, gdy komórek nie było. Wydaje się im to prawie niemożliwe, a jednak wielu z nas te czasy doskonale pamięta.

Od walizki po zegarek
Zgrabny, mały telefon mieszczący się w kieszeni czy w torebce nie przypomina walizek i cegieł, czyli pierwszych telefonów bezprzewodowych. Historia połączeń bezprzewodowych sięga lat 40. XX wieku, gdy w USA zaczęto montować aparaty telefoniczne w samochodach. Najpierw bezprzewodowy telefon wielkości walizki (ważący 40 kilogramów) wyprodukowała firma Ericsson. W 1973 roku Motorola opracowała pierwszy telefon komórkowy wielkości cegły, ważący ponad kilogram. Jego ulepszona wersja weszła na rynek 10 lat później. Bateria wystarczała na pół godziny rozmowy, a połączenia można było wykonywać wyłącznie w centrum Chicago. Jednak coraz więcej osób chciało go mieć, m.in. dlatego, że korzystał z niego Gordon Gekko, grany przez Michaela Douglasa w filmie „Wall Street”. Potem już były coraz mniejsze telefony. Historia SMSa jest jeszce krótsza, pierwszego wysłano zaledwie dwadzieścia dwa lata temu.
Oczywiście na początku komórki służyły tylko do rozmowy i wysyłania wiadomości tekstowych. Potem nadszedł czas, że komórki zaczęły zastępować zegarek, budzik, notatnik, kalendarz, kalkulator i radio. Teraz w komórce czy smartfonie (łączy w sobie funkcje telefonu i komputera osobistego) sprawdzimy maile, zajrzymy na stronę internetową, obejrzymy film i nie tylko. Funkcji jest tyle, że nie sposób wszystkich wyliczyć. W zeszłym roku (być może wcześniej) zaczęto produkować smartwatche. Co to takiego? Na pierwszy rzut oka wyglądają jak zegarki. Można nimi robić zdjęcia i filmy, używać jako licznika kroków i przede wszystkim połączyć z telefonem, by odbierać lub pomijać połączenia i wiadomości SMS. Na naszych oczach powstaje kolejny gadżet związany z telefonem. Czy jest nam potrzebny? Cóż, każdy musi na to pytanie odpowiedzieć sam.

Ważne i ważniejsze
Bez względu na wyniki badań naukowców warto raz po raz zostawić komórkę w przysłowiowej szufladzie. Przeżyć choćby jeden dzień bez niej, by przypomnieć sobie, że nie jest w naszym życiu najważniejsza. Bez spoglądania w wyświetlacz komórki i sprawdzania, kto właśnie zadzwonił, czy napisał sms. Łatwiej skoncentrować się na tym, co robimy, na rozmowie ze spotkanym człowiekiem. A jeśli nie zostawić to chociaż wyłączyć, ktoś powie: „to niemożliwe”. Jednak robimy to przecież idąc do kina, teatru, czy na koncert. Choć zdarzyło się pewnie nie jednemu z nas np. być na koncercie, w czasie którego zadzwonił telefon na widowni. Oczywiście wszyscy go słyszą, łącznie z występującym artystą i nie pomaga mu to skoncentrować się na śpiewie czy grze. Na pewno jest jeszcze jedno miejsce, gdzie powinniśmy wchodzić z wyłączoną komórką, to kościół. Już jakiś czas temu pojawiły się przy wejściu do świątyń plakaty z przekreślonym telefonem komórkowym, bo dzwoniący telefon rozprasza w czasie modlitwy i może stać się dla nas ważniejszy od Boga i otaczających nas ludzi.
Są tacy, którzy potrafią wyłączyć telefon nie tylko na kilka godzin, ale na kilka czy kilkanaście, albo nawet kilkadziesiąt dni. Coraz częściej dzieje się to w czasie rekolekcji, szczególnie tych przeżywanych w milczeniu. - Jadąc na rekolekcje wyłączyłam telefon, włączyłam go dopiero po ich zakończeniu. Rodzice i bliscy to zrozumieli, wiedzieli gdzie jestem. To pomogło oderwać się od spraw, które otaczają mnie na co dzień i skoncentrować się na tym co najważniejsze - opowiada dwudziestokilkuletnia dziewczyna. Chociaż dzień lub kilka godzin bez komórki? Nie będzie łatwo, ale warto.

Renata Jurowicz

Galeria zdjęć

Dodaj komentarz

Pozostało znaków: 1000

Komentarze

Nikt nie dodał jeszcze komentarza.
Bądź pierwszy!