Wizyta Jana Pawła II we wspomnieniach
- Kiedy przyklejałam na posadzce w kościele czerwone dywaniki, obok mnie stał policjant z psem wilczurem – to jedno ze wspomnień z przygotowań do największego wydarzenia, jakim było przybycie Jana Pawła II do stolicy diecezji kaliskiej.
Dla Kalisza 4 czerwca 1997 roku – dzień papieskiej wizyty był wyjątkowy. Po raz pierwszy w dziejach najstarszego miasta w Polsce przybył tu następca św. Piotra. Kalisz był już wcześniej brany pod uwagę, jako miejsce stacji na pielgrzymkowym szlaku papieskim w 1991 roku, ale wtedy jednak nie Kalisz, ale Włocławek dostąpił zaszczytu goszczenia Polaka zasiadającego na Stolicy Piotrowej.
Zaproszenie przy wieczerzy
Pragnienie przyjęcia w Kaliszu Jana Pawła II pojawiło się w sercach diecezjan podczas pielgrzymki dziękczynnej za ustanowienie diecezji kaliskiej, która udała się do Rzymu w 1993 roku. „W maju 1995 roku napisałem odręcznie list do Jana Pawła II, w którym z potrzeby serca dzieliłem się swoimi doświadczeniami w budowaniu początków diecezji. Wtedy też prosiłem, aby Ojciec Święty zechciał mnie przyjąć na audiencji, gdy będę w Rzymie. Po przylocie w październiku do Rzymu zgłosiłem się do ks. Stanisława Dziwisza. Nazajutrz powiadomił mnie, że mam przybyć do papieża na wieczerzę. To spotkanie z Ojcem Świętym było dla mnie niezwykłe. Ponieważ ks. Dziwisz musiał udać się załatwić jakąś sprawę, przez całą wieczerzę mogłem być z Ojcem Świętym sam na sam. W czasie rozmowy w pewnej chwili odważyłem się zasugerować, by zechciał przybyć do Kalisza. Jan Paweł II zachęcał mnie mówiąc: niech się Ks. Biskup stara, niech próbuje” – czytamy we wspomnieniach bp. Stanisława Napierały. Pod koniec października 1996 roku bp Napierała wśród korespondencji znalazł pismo od Nuncjusza Apostolskiego, który powiadamiał, że na szlaku pielgrzymki papieża w 1997 roku znalazła się diecezja kaliska.
Kościelny Komitet Przygotowawczy
W celu przygotowania papieskiej wizyty Biskup kaliski powołał Kościelny Komitet Przygotowawczy, na którego czele stanął biskup pomocniczy Teofil Wilski, a funkcję wiceprzewodniczących pełnili: ks. inf. B. Jóźwiak i ks. inf. T. Szmyt. W pracach przygotowawczych Komitet Kościelny współdziałał ze stroną świecką – władzami wojewódzkimi i miejskimi.
Centrum miasta zmieniło się w jeden wielki plac remontowo-budowlany. Rozpoczęły się prace przy renowacji bazyliki św. Józefa. Modernizowano nawierzchnie placów i ulic, odnawiano elewacje kamienic na kaliskiej starówce i trasie przejazdu papieskiego orszaku z lądowiska do miejsca celebry. Kilka ostatnich dni przeznaczono na uporządkowanie terenu, przygotowanie nagłośnienia, ustawienie sześciu telebimów, urządzenie parkingów dla autobusów i sektorów dla uczestników papieskiej Mszy Świętej.
Tysiące wiwatujących pielgrzymów
Ważnym elementem prac związanych z przyjazdem papieża do Kalisza było wykonanie ołtarza. Został on usytuowany na elewacji frontowej Domu Towarowego przy ówczesnym Placu Kilińskiego. Jego projekt opracował kaliski artysta plastyk Zygmunt Baranek. W ołtarzu ulokowano płaskorzeźbę Świętej Rodziny autorstwa artysty plastyka Włodzimierza Ćwira.
Zadbano także o przygotowanie liturgii od strony muzycznej. Osobą odpowiedzialną za jej koordynację został ks. Władysław Mroziński. Do udziału zgłosiło się 28 chórów parafialnych z diecezji kaliskiej i siedem chórów świeckich. Łączna liczba chórzystów wynosiła 1286 osób i osiem orkiestr dętych. W ramach komitetu przygotowującego wizytę Jana Pawła II utworzona została Komisja ds. Liturgii, w skład której wszedł ks. Paweł Kostrzewa, ówczesny wikariusz parafii Wniebowzięcia NMP w Kaliszu (sanktuarium św. Józefa), odpowiedzialny za udzielanie Komunii św. w czasie celebry papieskiej. – Do posługi rozdawania Komunii św. skierowanych było 500 kapłanów z całej Polski, natomiast 500 ministrantów miało ich doprowadzić do poszczególnych sektorów na placu celebry. Nie zostałem w tym zadaniu sam. Przyszli z pomocą parafianie z bazyliki św. Józefa, zwłaszcza państwo Teresa i Jerzy Rosikowie oraz pani Anna Sobczyk. Wykonali oni w darze estetyczne emblematy eucharystyczne informujące o miejscu rozdawania Komunii św. – wspomina ks. Kostrzewa.
3 czerwca wszystko było gotowe. W sercu najstarszego miasta w Polsce, gdzie ciągle przemieszczają się tysiące samochodów nagle zapanowała ogromna cisza. - Noc oczekiwania minęła szybko i po bardzo krótkim odpoczynku obudził mnie o 4.00 rano gwar ludzi, których zaczęto wpuszczać do sektorów. Udałem się do kościoła garnizonowego, aby dokonać podziału kapłanów do poszczególnych sektorów. Rzeka kapłanów wyszła z kościoła garnizonowego na swoje wyznaczone miejsca na placu celebry. Powierzone mi zadanie zostało wykonane. Udałem się przed drzwi wejściowe bazyliki, gdzie oczekiwała delegacja kapłanów w celu powitania Ojca Świętego. Podjechały samochody i wyszedł papież. Spojrzał na Park Miejski, gdzie tysiące pielgrzymów wiwatowało na jego cześć. Kiedy witał się z innymi kapłanami ja jeszcze układałem w głowie, jak powiedzieć papieżowi w kilku słowach o jego obecności w rozpoznawaniu mojego powołania do kapłaństwa. Udało mi się w istocie przekazać krótką informację o tym i nawet scenę tę uchwycił fotograf papieski, co stanowi dla mnie dziś najcenniejszą fotografię – mówi ks. Paweł Kostrzewa.
Nasze oczy się spotkały
Swoje wspomnienia związane z wizytą Jana Pawła II w Kaliszu ma wiele osób. Nie sposób ich wszystkich tutaj przytoczyć, ale chciałabym zamieścić dwa z nich.
– Pamiętam wielkie przygotowania: tata chodził na próby połączonych chórów, a ja szykowałam dekorację okien, ponieważ papież miał przejeżdżać ulicą tuż pod naszym parterowym mieszkaniem. Kilka tygodni wcześniej odwiedzili nas policjanci - mieliśmy podać listę osób, których będziemy gościć w dniu wizyty Ojca Świętego w Kaliszu. To wszystko dodawało powagi i podnosiło niezwykłość wydarzenia. W sam dzień wizyty byłam bardzo przeziębiona, miałam wysoką gorączkę i dlatego podjęłam decyzję, że nie pójdę na Mszę św., dziękując losowi za to, że zobaczę papieża z okien mieszkania. Jednak namówił mnie kolega i poszłam. Niewiele pamiętam z Mszy św., ale pamiętam jak zaraz po błogosławieństwie końcowym pobiegliśmy, aby zdążyć do okien na czas przejazdu papieża. I ten moment był dla mnie najważniejszy i najbardziej pamiętny. W tłumie ochroniarzy, wśród szpaleru szczęśliwych ludzi, Jan Paweł II, przejeżdżając wolno ulicą Kościuszki podniósł odrobinę głowę (może spojrzał na wielką dekorację?) i nasze oczy się spotkały! Jestem pewna, że w tym momencie patrzał na mnie, myślał o mnie i pobłogosławił całej naszej rodzinie licznie zgromadzonej w otwartym szeroko oknie – takie wspomnienie Jolanty Szymańskiej znalazłam na stronie internetowej sanktuarium św. Józefa w Kaliszu.
Pilnowana przez policjanta z psem
Wrażeniami z przygotowań do wizyty Jana Pawła II w Kaliszu podzieliła się moja redakcyjna koleżanka. – Ojciec Święty miał zawitać do sanktuarium św. Józefa, czyli mojej parafii. Zaangażowaliśmy się w przygotowania do tej wizyty. Razem z siostrą pomagałyśmy w sprzątaniu, np. czyściłyśmy złocenia na ołtarzach. Najciekawszym momentem było to, kiedy przyklejałam na posadzce w kościele czerwone dywany, a obok mnie stał policjant z psem wilczurem i pilnował, abym nic pod niego nie schowała. Inny obrazek, który zapamiętałam to wieszanie flag na wieży kościoła. Ks. Paweł Kostrzewa poprosił moją mamę, która była krawcową, o uszycie długich flag biało-żółtych i biało-czerwonych. Potem te flagi wspólnie z ks. Pawłem wnosiliśmy na wieżę, a nie było to łatwe. Kiedy już te flagi zawisły okazało się, że są za długie i musieliśmy ponownie wchodzić na wieżę, zdejmować i zanosić do poprawki do domu. Pamiętam też, że dzień przed przyjazdem papieża cały plac był zagrodzony i aby wrócić z kościoła do domu, a zaznaczę, że mieszkałam bardzo blisko, około trzy minuty drogi, tego wieczoru musiałyśmy z siostrą przemierzyć wiele ulic, co zajęło nam prawie 20 minut.
Pamiętam także, że miesiąc przed tym wielkim wydarzeniem do naszego domu przyszli mundurowi. Musieliśmy dać im listę osób, które tego dnia do nas przyjadą. Z naszego balkonu mieliśmy bardzo dobry widok na ołtarz, a na dachu naszego domu cały czas przebywali ochroniarze. Po zakończonej Mszy Świętej, kiedy ludzie rozeszli się, poszłyśmy na miejsce celebry i zrobiłyśmy sobie pamiątkowe zdjęcia na papieskim fotelu. Te fotografie mamy w domu do dzisiaj. Bycie tak blisko przyszłego Świętego to wielkie przeżycie, które pozostanie we mnie do końca życia – powiedziała Arleta Wencwel-Plata.
Ewa Kotowska-Rasiak
Komentarze
Nikt nie dodał jeszcze komentarza.
Bądź pierwszy!