TELEFON DO REDAKCJI: 62 766 07 07
Augustyna, Ingi, Jaromira 07 Października 2025, 03:46
Dziś 19°C
Jutro 13°C
Szukaj w serwisie

Wiek dobrobytu

Wiek dobrobytu

Decyzje zapadające w ostatnich latach w krajach Zachodu w kwestiach takich jak aborcja czy eutanazja zapewne mają korzenie w upadku cywilizacji chrześcijańskiej, przynajmniej na tym obszarze geograficznym. Paradoksalnie jednak, to właśnie cywilizacja chrześcijańska jest źródłem zjawisk, które u podstaw wszelkiej dyskusji nad owymi zagadnieniami leżą.

Trudno bowiem nie zauważyć, że to właśnie powstała w Europie cywilizacja, wyjściowo wszak chrześcijańska jest źródłem zarówno naukowego i technologicznego postępu, jak też współcześnie rozumianych praw człowieka. Zjawiska, które dzięki owym zdobyczom cywilizacji zaszły w świecie w ciągu ostatnich kilkudziesięciu lat przyniosły olbrzymie zmiany zarówno w życiu pojedynczych ludzi i rodzin, jak też strukturze populacji nie tylko w Europie czy Ameryce Północnej, ale na całym globie. Zmiany te niekoniecznie są negatywne. W komunikacie z najnowszej sesji Komisji ds. Ludności i Rozwoju ONZ przeczytać można m.in. że od lat 90. ubiegłego wieku odsetek ludzi żyjących w ekstremalnym ubóstwie zmniejszył się w skali całego świata z 34% do jedynie 9%. Wbrew oczekiwaniom, które można by mieć patrząc z europejskiej perspektywy nie tak znów najgorzej wygląda także dzietność. Podobnie jak 20 lat temu, tak i dziś liczba urodzeń na świecie oscyluje ok. 130 milionów dzieci rocznie. Nie da się jednak ukryć, że w przeliczeniu na liczbę dzieci urodzonych przez jedną matkę utrzymuje się powolny trend spadkowy i aktualnie owa przeciętna wynosi niewiele ponad dwoje dzieci. Rzeczywistym modyfikatorem struktury populacji świata nie jest jednak spadająca powoli dzietność a dynamicznie rosnąca liczba osób starszych. A ona niemal wprost wynika ze wzrostu dobrobytu

Przybywa seniorów
Jeszcze w roku 1980 na świecie żyło ponad dwa razy więcej ludzi mających przynajmniej 65 lat niż w latach 50. dwudziestego wieku. W tym czasie żyło 260 milionów seniorów, podczas gdy populacja dzieci poniżej 5 roku życia liczyła 550 mln. Już w roku 2018 liczba osób starszych przekroczyła jednak liczbę żyjących na świecie dzieci poniżej 5 lat, a w 2022 seniorów było ponad 770 milionów, podczas gdy dzieci młodszych niż 5 letnie wprawdzie o 100 milionów więcej niż w roku 1980, ale i o 100 milionów mniej niż osób starszych. Szacuje się, że liczba osób powyżej 65 lat przekroczy bilion we wczesnych latach 30. obecnego stulecia. Co więcej, w latach 50. XX wieku na jednego mieszkańca Ziemi powyżej 65 lat przypadało ponad osiem osób w wieku produkcyjnym, podczas gdy w roku 2022 już tylko nieco ponad 5. Za 10 lat ten wskaźnik najpewniej spadnie do niecałych 4 w skali całego świata, a w państwach Europy zachodniej już dziś niewiele przekracza on 2, choć jeszcze w latach 50. był na takim poziomie jak dziś wskaźnik ogólnoświatowy. I wszystko to są trendy dosyć nowe, jeszcze w drugiej połowie XIX wieku odsetek ludzi starszych w USA oscylował w okolicy 4%, podobnie jak w wiekach poprzednich - dziś wynosi 13% i rośnie. Nietrudno wyobrazić sobie, jakie wyzwania powyżej opisana sytuacja stawia przed światem, a zwłaszcza przed Europą.

Wydarci śmierci
Oczywiście, dzisiejszy 70-latek to niekoniecznie osoba wymagająca opieki czy jakiekolwiek fizycznej pomocy. Jednak warto sobie uświadomić, że jeszcze 200 lat temu większość dzisiejszych 70-latków byłaby świętej pamięci, a kwestia ewentualnej opieki nad nimi całkowicie bezprzedmiotowa. Znaczna część już w młodym wieku padłaby ofiarą chorób zakaźnych, urazów czy choćby powikłań okołoporodowych – śmiertelność z tych powodów była wtedy wielokrotnie wyższa niż dziś. Stosunkowo duża grupa zmarłaby w późniejszych latach życia z powodu chorób, z którymi dzisiaj wielu ludzi zwyczajnie żyje na co dzień. Jeszcze przez większość XX wieku udar czy zawał były zazwyczaj śmiertelne, podobnie jak wcześniej cukrzyca, niewydolność nerek czy wszystkie poważniejsze choroby płuc. Dzisiejsza struktura populacji, w zasadzie na całym świecie, ale przede wszystkim w krajach bogatszych jest owocem nie tylko postępu technicznego ale i miłości bliźniego. Współcześnie ludzi chorych nie tylko możemy skuteczniej leczyć z chorób dawniej śmiertelnych, ale poświęcamy temu niemało sił i środków. Wychowani w chrześcijańskiej cywilizacji uważamy wszak, że tak właśnie robić należy. Szkopuł jednak w tym, że skutkiem naszych społecznych wysiłków jest często człowiek wprawdzie żyjący i ogólnie z tego faktu zadowolony, ale wymagający mniejszej lub większej pomocy, aby mógł owo odzyskane dzięki zdobyczom cywilizacji życie kontynuować. I ta pomoc wymaga poniesienia pewnych kosztów przez całe społeczeństwo, przy czym nie chodzi tylko o to, czy znajdą się na nią pieniądze, ale przede wszystkim, czy będzie miał ją kto nieść.

Upadek tradycyjnego modelu
Przyszłym modelem pomocy potrzebującym raczej nie będzie chrześcijański wzór rodziny wielodzietnej, abstrahując już w ogóle od tego, czy w dzisiejszym świecie realnie byłby on możliwy do utrzymania. Jeszcze w połowie XIX wieku taka wielodzietna rodzina w opiece nad własnymi seniorami mogła liczyć na udział przynajmniej kilkunastu młodszych osób, podczas gdy przy obecnych wskaźnikach przeżywalności osób starszych jedynie kilku. Biorąc pod uwagę, że z tych kilku przynajmniej dwie to małe dzieci, a ktoś musi także pracować na utrzymanie ich wszystkich jasno widać, że niezależnie od chęci i przymiotów moralnych rodzina współczesna już jest, albo w perspektywie niewielu lat będzie niewydolna w opiece nad swoimi własnym członkami, którzy takiej opieki mogliby wymagać. Nie można także liczyć na to, że problem rozwiąże migracja ludzi z krajów, gdzie struktura populacji jest bardziej wyrównana. Bowiem także te kraje starzeją się i rozwiązanie takie byłoby w najlepszym wypadku krótkowzroczne.

Trudne sprawy
Świat postchrześcijański zaproponował tymczasem swoje rozwiązania problemu rosnącej populacji ludzi, którymi trzeba się opiekować. Jedno z nich, eutanazja jest aktualnie szeroko dyskutowana i pojawiają się próby jej skutecznego mocowania w ustawodawstwie. Oczywiście jest ona niezgodna z nauczaniem Kościoła i chrześcijanin eutanazji popierać nie może. Jednak samo bycie przeciw może nie wystarczyć. Także odwoływanie się jedynie do tradycyjnych wartości i dawniejszych modeli życia rodzinnego raczej niewiele pomoże. Potrzebne są działania na poziomie społecznym, w tym faktycznie działające rozwiązania systemowe w opiece długoterminowej. Już dziś są one niezbędne, a za 20 lat będą krytyczne. Najpewniej brakować też będzie ludzi zdolnych taką opiekę świadczyć, zwłaszcza jeśli nie zajmiemy się ich przygotowywaniem do oczekujących zadań już teraz. Ważne będzie też skuteczne motywowanie tych, którzy już je wykonują.

Trudne decyzje
Kolejnym problemem społecznym, z którym Kościół instytucjonalny w swoich dokumentach dogmatycznych już się poniekąd zmierzył, są rozwiązania dotyczące opieki paliatywnej i godnego umierania. Większość ludzi umiera dziś w szpitalach i zakładach opiekuńczych, nie w domu. Godne umieranie w takiej sytuacji wymaga przyjęcia wielu rozwiązań prawnych i organizacyjnych dotyczących m.in. zagadnień końca życia. Dobrze byłoby, żeby pozostawały one w zgodzie z chrześcijańskim nauczaniem i duchem naszej cywilizacji, w czym pomóc może także międzyreligijny dialog.

Dr Jarosław

Galeria zdjęć

Dodaj komentarz

Pozostało znaków: 1000

Komentarze

Nikt nie dodał jeszcze komentarza.
Bądź pierwszy!