TELEFON DO REDAKCJI: 62 766 07 07
Augustyna, Ingi, Jaromira 21 Lipca 2025, 19:33
Dziś 19°C
Jutro 13°C
Szukaj w serwisie

Wiedzieć, w którym kościele dzwonią


Wiedzieć, w którym kościele dzwonią

W dalszym ciągu mierzymy się z naszym sposobem rozmawiania o wierze, Bogu i Kościele z dziećmi, zwłaszcza z tymi, którym do wymienionych rzeczywistości zrobiło się daleko. Chociaż mam nadzieję, że to czego się tutaj nauczymy pomoże nam mieć lepszy kontakt z dziećmi, co będzie korzystne dla rodziny.

Spróbujmy więc uczynić kolejny krok do przodu. Wiemy już, że trzeba pokory w rozmowie z dziećmi na temat wiary, że trzeba komunikować ze spokojem, szukając zrozumienia dla ich racji. Dziecko musi uzyskać przekonanie, że NAPRAWDĘ chcemy z nim rozmawiać i NAPRAWDĘ nam zależy, aby je zrozumieć. I NAPRAWDĘ nie uważamy, że wiemy wszystko lepiej. Jeszcze raz przypomnijmy, że rozmowa z dzieckiem na temat wiary to nie gotowanie wody na herbatę i wrzenie jest absolutnie nie wskazane. Mamy w tej kwestii dwie skrajne i złe postawy. Pierwszą można streścić słowami: „Nic mnie to nie obchodzi, co zrobisz ze swoją wiarą i swoim życiem”. Osobiście miałem do czynienia z dziećmi, czy młodzieńcami, którzy mówili, że takie jest podejście ich rodziców, więc nie podejmowali starań o swoje życie religijne, a niektórzy właśnie z powodu takiego stanowiska rodziców, bojkotowali Kościół i Boga, ale tak naprawdę było to wykrzyczane rodzicom „Sprawdzam”. Bo nawet te dzieci nie wierzyły, że ich rodzicom, może na tym nie zależeć. I przekonywały się, że im nie zależało... Drugą postawą jest ta, która wyraża się słowami: „Wstyd nam przynosisz! Nie tak cię wychowaliśmy! Jak się możemy ludziom na oczy pokazać, a zwłaszcza proboszczowi? Przez ciebie będziemy chyba musieli zmienić parafię, gdzie nas nikt nie zna”. Ta postawa jest tak samo zła jak poprzednia.

Można jednak wyrażać swoje uczucia w sposób wyważony. Brandon Vogt proponuje na przykład takie postawienie sprawy: „No wiesz, mówiąc szczerze, czuję się załamany tym, że przestałeś chodzić do kościoła. Boli mnie, gdy nie widzę cię na Mszy, gdyż wiem, że omija cię wiele darów, jakie Bóg pragnie ci dać. Jestem pewien, że masz swoje powody do odejścia, ale mimo to bardzo mi z tym ciężko”. To na pewno lepsze od nachalnego: „Musisz wrócić do kościoła”. Nie chodzi o wywoływanie w dziecku poczucia winy, ale uzmysłowienie mu, że jego życie nie jest dla ciebie obojętne i że cierpisz z powodu jego decyzji, które według ciebie przyniosą mu w życiu raczej coś złego niż dobrego. W tym miejscu warto też zauważyć, że jeśli dana rozmowa dochodzi do martwego punktu, z którego ani ty nie wiesz jak wyjść, ani dziecko, to spokojnie można rozmowę przerwać. Ja wiem, że jeśli czasem uda nam się „ogarnąć jakiś przyczółek” i wreszcie zacząć poważną rozmowę na trudne tematy, to byśmy chcieli, żeby ona od razu przyniosła dobry skutek, ale niestety najczęściej to tak nie działa. Nie naciskaj, nie domagaj się choćby małego ustępstwa ze strony dziecka. Daj mu czas. Podziękuj za fajną rozmowę i zapewnij, że w tych sprawach zawsze jesteś do jego dyspozycji. Dziecko musi wiedzieć, że jeśli wda się z tobą w rozmowę na temat wiary, to wcale nie oznacza, że na koniec musi być jakieś ustępstwo z jego strony (na przykład: „No daj, proszę cię, choć ze mną do kościoła chociaż na święta! Korona ci z głowy nie spadnie”).

Kolejną ważną sprawą jest wyjaśnianie nieporozumień. Tutaj odwołam się do starej anegdotki, w której cała rodzina przeżyła wielki szok, kiedy pięcioletni chłopiec podszedł do mamy i zapytał ją: „Mamo, jak się robi syna?” Mama zbaraniała, potem się zarumieniła aż wreszcie odesłała go do taty, bo „wy chłopaki to sobie najlepiej takie rzeczy wyjaśnicie”. Synek udał się do taty i zadał mu dokładnie to samo pytanie: „Tato, jak się robi syna?”. Tato najpierw rzucił nerwowe spojrzenie w kierunku mamy, po czym gorączkowo zaczął przekładać papiery na biurku. „Synku, zobacz ile tatuś ma pracy! Ja naprawdę w tym momencie nie mam aż tyle czasu, żeby ci to wyjaśnić, ale babcia na pewno się tam u siebie nudzi. Dlaczego nie pójdziesz do niej i nawet jej trochę dotrzymasz towarzystwa i ona ci wszystko opowie”. Synek spuścił głowę i z sapaniem wspiął się po schodach do pokoju babci. Babcia gdy usłyszała pytanie zaczęła wietrzyć podstęp, żartobliwie pogroziła dziecku dłonią oplecioną różańcem i wysłała go do dziadka. „Idź wnusiu do dziadka. On to myśli, że wszystkie rozumy pozjadał, na pewno ci wszystko wyjaśni”. Wnuczek już nieźle poirytowany zszedł na dół na werandę, gdzie siedział dziadek i wybuchnął: „Dziadku proszę cię, wytłumacz mi, bo już nikogo więcej w domu nie ma, jak się robi syna!” Następnie uniósł prawą dłoń do czoła i zaczął mówić: „W imię Ojca, tutaj, prawda? No a potem dalej – i Syna – to jak się robi?”

Stary suchar, niczym z „Familiady” Strasburgera, ale robi swoją robotę. Jakby mama od razu zapytała synka, o co konkretnie mu chodzi, nie byłoby odsyłania „od Annasza do Kajfasza”. Często problemy z wiarą naszych dzieci dotyczą właśnie nieporozumień, czy też złego zrozumienia pewnych rzeczywistości, czy prawd wiary. Kiedy więc dziecko twierdzi, że z takim Bogiem czy z Kościołem nie chce mieć nic wspólnego, to dobrze jest się zapytać: „Z takim, czyli z jakim?” Często może się okazać, że kiedy już dziecko powie, z jakim konkretnie Bogiem mu nie po drodze, to będziemy mogli spokojnie powiedzieć, że nam też. Vogt podaje kilka stwierdzeń, z którym może się zgadzać twoje dziecko: „1. Bycie chrześcijaninem polega na byciu dobrym człowiekiem. Nie muszę z tego powodu chodzić do kościoła. 2. Katolicy są odpowiedzialni za wiele przemocy i nienawiści! 3. Kościół katolicki jest przeciwny nauce. 4 Katolicy nienawidzą gejów i zaprzeczają ich człowieczeństwu. 5. Kościół twierdzi, że każdy, kto nie jest katolikiem, idzie do piekła. 6. Kościół potępia każdego, kto się rozwiódł. 7. Katolicy czczą Maryję i świętych. 8. Katolicyzm mówi tylko o poczuciu winy i zasadach stanowionych przez człowieka. Katolicy nie skupiają się wystarczająco na Jezusie i Biblii”.

Wiemy, że każdy z tych zarzutów jest zniekształceniem tego, co Kościół katolicki naucza i jestem przekonany, że przynajmniej z częścią z tych zarzutów sami potraficie sobie poradzić. A jeśli nie, to odsyłam do artykułu sprzed kilku tygodni, w którym doradzałem, aby samemu trochę poczytać o wierze. Oczywiście mogą się pojawić też zarzuty spoza tej listy, ale o tym porozmawiamy następnym razem. ■

Ks. Paweł
Poprzednie artykuły o bierzmowaniu

Galeria zdjęć

Dodaj komentarz

Pozostało znaków: 1000

Komentarze

Nikt nie dodał jeszcze komentarza.
Bądź pierwszy!