TELEFON DO REDAKCJI: 62 766 07 07
Augustyna, Ingi, Jaromira 17 Lipca 2025, 13:21
Dziś 19°C
Jutro 13°C
Szukaj w serwisie

W blasku historii (cz.3)

W blasku historii (cz.3)

„Kto poznaje historię – staje się katolikiem. Im bardziej ktoś ją zgłębia, tym mocniej opowiada się za katolicką pełnią wiary” – taką zasadę wyznawał św. kard. John Henry Newman. Wspomina o niej papież Jan Paweł II w swojej encyklice Ut unum sint.

Kiedy zaczynamy poważnie myśleć o przeszłości i badać porządnie historię, nasza wiara nie tylko, wbrew potocznym opiniom nie słabnie, nie ulega sceptycyzmowi i relatywizmowi, ale przeciwnie, może doznać tylko wzmocnienia; ukazać, mówiąc językiem Newmana swoją pewność.

Zasada Newmana

Odkrywamy bowiem stopniowo, że wszelkie niekatolickie, heterodoksyjne wspólnoty, ruchy, denominacje, stowarzyszenia i sekty miały w ciągu dwóch tysięcy lat swój jasno określony początek, to znaczy odpadły od Kościoła. Pojawiały się na pewnym etapie, niektóre z nich również z areny dziejów znikały, Kościół katolicki zaś trwał. Kościół katolicki był zawsze, od czasów Apostołów i naszego Pana Jezusa Chrystusa. To Chrystus ustanowił Kościół, założył go na skale św. Piotra i fundamencie Apostołów. Wszystko inne przyszło później, najczęściej jako rezultat niezgody, nieposłuszeństwa, pychy, kontrowersji i błędnej nauki.
Dlatego tak bardzo prawdziwa jest zasada sformułowana przez wielkiego kardynała i świętego J.H. Newmana: kto poznaje historię – staje się katolikiem. Im bardziej ktoś ją zgłębia, tym mocniej opowiada się za katolicką pełnią wiary. Historia świadczy na rzecz Kościoła katolickiego. Newman swego czasu z olbrzymim zapałem badał teksty najwybitniejszych starożytnych teologów – Ojców Kościoła, będąc niewzruszenie przekonany, że ich twórczość dostarcza niezbitych argumentów na rzecz słuszności stanowiska Kościoła anglikańskiego, że to Kościół anglikański najlepiej odpowiada ich wizji i jest historycznym wcieleniem ich nauczania. Niebawem dostrzegł jednak, że zasadniczo się mylił. To co mówią Ojcowie, opisuje niewątpliwie Kościół, ale nie Kościół anglikański. Teologia Ojców odpowiada natomiast dokładnie temu, czym jest Kościół rzymskokatolicki, Kościół powszechny. W nim zresztą się ona zrodziła i jest owocem zakorzenienia w jego wierze i liturgii. Jest jego własnym dziedzictwem, ponieważ wtedy, gdy powstawała, innego Kościoła nie było. Dzisiaj wiele osób, także na szczęście młodych, niespodziewanie uczestniczy we wspaniałym duchowym i intelektualnym doświadczeniu Newmana oraz podąża jego śladami: ze wspólnot i środowisk protestanckich przechodzi, czyli wraca do Kościoła katolickiego, świętej Matki wszystkich wyznawców Chrystusa. Mamy im powiedzieć, żeby tego nie czynili, ponieważ ich dotychczasowa wiara, choć różna od naszej, była równie jak nasza dobra, o ile nie lepsza?

Inne pożytki z historii

Wezwanie do pokuty i rewizji własnych poglądów w duchu nawrócenia i większej wierności jest rzeczą bardzo ewangeliczną. Jednak pojawia się w końcu pytanie, za co powinniśmy przepraszać i czego się wstydzić, czego się wyrzekać i co naprawiać?

Trzeba też uważać, aby nasza skrucha nie zamieniła się w pewny siebie, arbitralny sąd nad przeszłością i przodkami, którym jednak zawdzięczamy najcenniejszy skarb wiary Kościoła, dobro prowadzące do zbawienia. Kto wie, czy nie dlatego dane jest nam dzisiaj, mimo wszystko być katolikami, że nasi poprzednicy podjęli tak zdecydowaną, wytrwałą walkę z herezją. To ich upór umożliwił przetrwanie tożsamości katolickiej i paradoksalnie stworzył pośród tych, którzy ją odziedziczyli, możliwość ekumenicznego otwarcia. Ekumenizm bowiem jest możliwy tylko w oparciu o prawdę katolicyzmu. Musimy zatem wiedzieć, jaką część historii i dlaczego chcemy zakwestionować, pamiętając, że wszyscy zamieszkujemy gmach wznoszony w przeszłości, która tym samym nas podtrzymuje i zobowiązuje na przyszłość. Nieroztropne obalanie jej przęseł grozi oczywistą katastrofą.

Wiarygodność Kościoła weryfikuje się nie tylko przez rozliczenia z dawnymi przewinami i minioną słabością, ale też ujawnia się w zgodzie z własną, nierzadko chwalebną historią, w spójności myśli, doktryny, dążeń i upodobań. To, co było kiedyś obiektywnie dobre, nie może być czymś złym dzisiaj, ani też odwrotnie, to co było złe kiedyś, nie może uchodzić za dobro obecnie. Nie można też odnosić się do przeszłości z aroganckim poczuciem wyższości, w przeświadczeniu, że nasza epoka jest mądrzejsza i światlejsza niż poprzednia, że my wiemy i rozumiemy lepiej. Wiedza historyczna sugeruje, że jest zupełnie inaczej. Nie mamy wielu powodów, by wstydzić się chwalebnych osiągnięć dawnych wieków, natomiast niejedno przysparza wstydu w naszej współczesności. Błąd w ocenie przeszłości trwa nieprzerwanie od czasów oświecenia, ale prawdziwa nauka demaskuje mity i uprzedzenia, na których się on opiera. Istnieje np. od dawna obserwowane zjawisko potępiania ruchu krucjatowego, czyli wypraw krzyżowych, w trakcie których europejskie, chrześcijańskie rycerstwo przez wieki ścierało się z militarną potęgą islamu. Powierzchowne spojrzenie na historię sugeruje, że krucjaty były czymś z gruntu nieewangelicznym, stanowiły błędne odczytanie wiary chrześcijańskiej, której wymogów nie da się pogodzić ze stosowaniem zbrojnej przemocy. Czy jednak przedmiotem szerszej wiedzy jest chociażby fakt, że powstały dzięki krucjatom rycerski zakon trynitarzy (Najświętszej Trójcy) wykupił z rąk muzułmańskich 900 tysięcy chrześcijańskich niewolników? Przeszłość zasługuje w każdym razie na to, aby traktować ją z szacunkiem, przyglądać się jej uważnie i badać wnikliwie. CDN

Tekst ks. Piotr Jaroszkiewicz

Galeria zdjęć

Dodaj komentarz

Pozostało znaków: 1000

Komentarze

Nikt nie dodał jeszcze komentarza.
Bądź pierwszy!