TELEFON DO REDAKCJI: 62 766 07 07
Augustyna, Ingi, Jaromira 08 Sierpnia 2025, 19:27
Dziś 19°C
Jutro 13°C
Szukaj w serwisie

Wakacje za klasztorną bramą

Wakacje za klasztorną bramą

spa

Poddanie się klasztornemu rytmowi dnia, uczestnictwo w Liturgii Godzin razem z mnichami, oderwanie się od codziennego zgiełku i natłoku informacji staje się coraz bardziej atrakcyjne dla zapracowanych mieszkańców wielkich miast.
Ciągle zabiegani nie mamy na nic czasu. Często narzekamy, że nic w tym życiu nie ma, tylko praca i praca. A kiedy już mamy wolny czas, to i tak nie potrafimy się wyciszyć, odseparować od zgiełku codzienności, „wyłączyć z obiegu”. Przeglądając oferty biur podróży, trudno zdecydować się na coś jednego, jest tyle ciekawych propozycji, egzotycznych miejsc i udogodnień, że nic tylko kupować i jechać, jeśli tylko zasobność portfela na to pozwoli. Ja chciałabym dziś zachęcić do nieco innej formy wypoczynku, prawdziwego wypoczynku, który w ostatnich latach stał się bardzo popularny.
Oferta, którą chciałabym przedstawić, nie jest produktem żadnego biura podróży, a miejsca te nie reklamują się w żadnych środkach masowego przekazu. One zwyczajnie są i bez większego rozgłosu zdobywają gości. Najczęściej wieści o takiej formie wypoczynku przekazywane są z ust do ust przez tych, którzy zakosztowali takiej formy spędzenia czasu. Proponuję dziś wyjątkowy wypoczynek za klasztorną bramą. Wśród rozmodlonych mnichów, czy też mniszek. Ktoś powie, że to tylko dla tych, co są blisko Kościoła, dla tych słuchających Radia Maryja itp. Nic bardziej mylnego. Są to bowiem miejsca, gdzie każdy może pojechać bez względu na wiek, wykonywany zawód czy też status społeczny. Wystarczy tylko zostawić codzienny zgiełk i chcieć w ciszy pobyć wśród osób, które wybrały życie w zakonach. Poddanie się klasztornemu rytmowi dnia, uczestnictwo w Liturgii Godzin razem z mnichami czy mniszkami, oderwanie się od codziennego zgiełku, hałasu i natłoku informacji staje się coraz bardziej atrakcyjne dla zapracowanych mieszkańców wielkich miast.

Totalna abstrakcja
Tak może pomyśleć większość z nas o takiej propozycji. A jednak wśród zabieganych ludzi sukcesu, robiących karierę, stało się to wręcz modne. Nie jest to niczym nowym w krajach takich jak Włochy, Hiszpania czy Niemcy - tam mnisi już od wielu lat oferują chętnym możliwość pobytu w ich progach w ramach swoistego wypoczynku, niekoniecznie rekolekcji. Jeśli ktoś choć raz był we Włoszech, czy Francji widział klasztory usytuowane w niezwykle malowniczych terenach. W Polsce także nie brakuje takich miejsc. Największą popularnością cieszy się Opactwo Benedyktynów w Tyńcu, gdzie można spędzić czas wśród braci, czy to na organizowanych rekolekcjach, czy też po prostu mieszkając przez jakiś czas w opactwie. Chętni zamieszkują na ten czas w Domu dla Gości, ale oczywiście mogą też włączyć się w rytm życia klasztornego i razem z mnichami uczestniczyć w codziennej Eucharystii oraz monastycznej Liturgii Godzin. Goście mają do dyspozycji własną kaplicę, do kościoła mogą wchodzić o dowolnej porze, a do dyspozycji mężczyzn jest także objęty klauzurą ogromny ogród. Do spacerów zachęcają tam piękne, przyklasztorne, nadwiślańskie okolice. W opactwie są organizowane także spotkania tematyczne i warsztaty o różnorodnej tematyce, od propozycji propagujących zdrowy styl życia i odżywiania, poprzez warsztaty rozwojowe, artystyczne, aż po zajęcia z zarządzania. Każdy z tematów jest głęboko zakorzeniony w  tradycji i duchowości benedyktynów i przekazuje wartości, którymi żyją na co dzień od ponad tysiąca lat. Każdy znajdzie więc coś dla siebie. Podam tylko kilka propozycji, więcej można znaleźć na stronie internetowej:              

05-07 września 2014 – Ogrody ziołowe
22-24 maja 2015 – Zioła w sztuce kulinarnej
25-28 czerwca 2015 – Zielarska apteczka domowa

Mnie osobiście podobała się propozycja dotycząca żywienia według św. Hildegardy. Niestety termin był poza moim zasięgiem.

Klasztor nie jedno ma imię
Kolejnym takim miejscem na mapie naszego kraju są Piotrkowice koło Kielc, gdzie działa Karmelitański Dom Modlitwy. W domu jest 12 jednoosobowych pokoi do dyspozycji gości, każdy z kompletnym węzłem sanitarnym. Goście mają swobodny dostęp do kaplicy i biblioteki. To miejsce jest przeznaczone dla wszystkich, którzy pragną pogłębić doświadczenie modlitwy. Każdy, kto tylko pragnie, może włączyć się w rytm życia wspólnoty karmelitów bosych. Atmosferze duchowości i modlitwy sprzyja otoczenie czyli siedemnastowieczny kościół i sanktuarium oraz wielki ogród. Jeden z wpisów na stronie internetowej domu w Piotrkowicach brzmi: „Warto było tutaj być, chociażby po to, aby doświadczyć, że Bóg mówi w ciszy”.  Kolejną ofertę pobytu w klasztornej celi znalazłam w miejscowości Święta Katarzyna w Górach Świętokrzyskich. Jest to Pallotyński Dom Rekolekcyjny „Wieczernik”. Tam ojcowie pallotyni służą pomocą duszpasterską, codzienną Mszą św., nabożeństwami, rekolekcjami, konferencjami, rozmowami. Do dyspozycji gości jest klimatyzowana kaplica, modlitewniki i literatura religijna. A tereny zielone wokół domu zachęcają do spacerów i odpoczynku.

Dla duszy i dla ciała
Można także wybrać się do Korbielowa, gdzie na spragnionych ciszy i spokoju czekają ojcowie Dominikanie zapraszając na cykl rekolekcji „Szkoła modlitwy”. Można pojechać samemu, ale i w większych grupach zorganizowanych. Tam wszyscy zainteresowani duchowością dominikańską znajdą coś dla siebie. Spotkania w tym domu rekolekcyjnym będą zapewne okazją do poznania fascynującej i bogatej, choć wciąż mało znanej w Polsce, duchowej tradycji Kościoła. 
A sam Korbielów leży u stóp Pilska (Beskid Żywiecki) i słynie z doskonałych warunków do odbywania pieszych i rowerowych wypraw górskich. Dom Rekolekcyjny przyjmuje nie tylko tych gości, którzy chcą uczestniczyć w rekolekcjach czy dniach skupienia, ale także tych, którzy chcą po prostu wypocząć, a jest tu ku temu klimat, gdyż dom znajduje się w pewnej odległości od turystyczno-narciarskiego zgiełku, co sprzyja wyciszeniu. I tak jak w poprzednich miejscach goście mogą uczestniczyć w Liturgii Godzin i Eucharystii razem ze wspólnotą dominikanów z miejscowego klasztoru. Zakonnicy służą też sakramentem pojednania i kierownictwem duchowym. Kolejne miejsce, gdzie można w spokoju przemyśleć swoje życie, problemy, wyciszyć się z dala od zgiełku miasta są gościnne progi Księży Marianów w Stoczku Klasztornym, gdzie przez rok (1952-1953) więziony był przez władze komunistyczne Prymas Tysiąclecia. Tam właśnie przygotował Akt zawierzenia Matce Bożej całej Ojczyzny. W jednym z pomieszczeń znajduje się dziś izba pamięci, upamiętniająca obecność prymasa Wyszyńskiego w tym miejscu. Dom zakonny pw. św. Franciszka z Asyżu założony został w 1958 roku w starym pobernardyńskim klasztorze. Stoczek (przez długi czas pod niemiecką nazwą Springborn) jest starym sanktuarium maryjnym. W 1640 roku zbudowano tu kościół pw. Nawiedzenia Najświętszej Maryi Panny. Znajduje się w nim słynący łaskami obraz Matki Pokoju, ukoronowany przez Ojca Świętego Jana Pawła II podczas jego pielgrzymki do Polski w 1983 roku. Przez wiele lat kandydaci do zgromadzenia odbywali w Stoczku postulat zakonny. W ostatnich latach pięknie odnowiony został ogród klasztorny, udostępniony teraz także odwiedzającym sanktuarium. Na przyjeżdżających gości czeka ciemna, mała cela z łóżkiem, komodą i lampką, jedna z tych zamieszkałych niegdyś przez zakonnych braci.
Gdy przeglądałam strony internetowe, zdziwiła mnie ilość takich miejsc, ofert wypoczynku z dala od szumu fal, zgiełku plażowiczów i pełnych pubów, zimnych drinków z przysłowiowa palemką. Czy pojedziemy tam z ciekawości, czy doświadczyć czegoś więcej; czegoś, czego nie może nam ofiarować współczesny świat, to zależy tylko od nas. Ceny są bardzo przystępne, a czasami jak to bywa w niektórych miejscach, opłata to dobrowolna ofiara. Spróbujcie, na pewno warto, ja wybrałam się do jednego z takich miejsc i to był naprawdę niesamowity czas, bardzo potrzebny dla duszy, a przez nią także dla ciała.
Szczegółowe informacje na temat ofert, cen, terminów i wszystkie inne cenne wiadomości łatwo znaleźć wpisując w wyszukiwarkę nazwę danego klasztoru lub hasło „wypoczynej w klasztorze”.

Arleta Wencwel


Duchowa odnowa

duchowa odnowa

Kilka dni w zaciszu, bez komórki, bez telewizora, bez zbędnych słów. To swego rodzaju SPA dla duszy.

Bardzo chciałam pojechać do klasztoru w Tyńcu, ale wolne terminy nakładały się z innymi wcześniej zaplanowanymi zajęciami. Marzyłam o tym, by jechać do opactwa benedyktynów. Znalazłam więc kolejne miejsce i to wcale niedaleko. W Lubiniu.
Na stronie internetowej podany był numer telefonu do prefekta gości, brata Filipa Burlaga OSB. Po krótkiej rozmowie ustaliliśmy termin przyjazdu. Jak mnie poinformowano, jako kobieta nie mogłam tam zostać dłużej niż trzy dni. Takie są zasady. Ponadto z tego samego powodu śniadania i kolacje będę spożywać w rozmównicy, sama. Wyjątek stanowi wspólny obiad, na który zostanę zaproszona i będę mgła zasiąść do stołu z wszystkimi zakonnikami po zakończonej Modlitwie w ciągu dnia. Brat poinformował mnie również, że na terenie całego klasztoru oraz ogrodu klasztornego obowiązuje godny strój (z zakrytymi ramionami oraz brzuchem i kolanami), a także, co dla mnie - gaduły było czymś trudnym, zachowanie milczenia. Bardzo chciałam zobaczyć od środka życie w klasztorze i szczerze mówiąc, odciąć się na kilka dni od świata.

Bez komórki i telewizora
Koleżanki nie mogły uwierzyć, że wytrzymam bez komórki, komputera i gadania. Sama byłam trochę poddenerwowana, a zarazem podekscytowana. Po nieco ponad 100 kilometrach dojechałam na miejsce. Pięknie tu – zachwyciłam się od razu i weszłam na furtę, by się „zameldować”, że już jestem – o 9., według ustaleń, miałam być na miejscu. Natychmiast przybiegł brat Filip. Z nim ustala się termin pobytu, jego charakter i czas. On też reguluje kontakty gościa z innymi mnichami. To on pokazał mi pokój, łazienkę tuż obok, refektarz i co najważniejsze - przejście do kościoła, gdzie kiedy tylko będę chciała, mogę uczestniczyć w modlitwach, które są dobrowolne. Może to dziwić, ale w tym opactwie goście przyjmowani z zewnątrz nie są w żaden sposób legitymowani. Nie trzeba pokazywać ani dowodu osobistego, ani zdradzać, gdzie się pracuje i skąd się przyjechało. Wystarczy dostosować się do rytmu życia, jaki panuje w opactwie. Program informujący, co, gdzie i o której znalazłam w pokoju.

Życie według rytmu mnichów
- Dom Gości posiada charakter domu zakonnego. Przyjmujemy tylko takie osoby oraz grupy, które choć w części mogą włączyć się w naszą Liturgię Godzin oraz uszanować specyfikę miejsca – powiedział w rozmowie o. Maksymilian Nawara, który jest podprzeorem i rzecznikiem prasowym tego miejsca.
W związku z tym, że zjawiłam się u nich rano, miałam czas obejrzeć wszystko to, co składało się na kompleks klasztorny. Pierwsze kroki skierowałam do kościoła z cudownym wnętrzem, pełnym spokoju i wzniosłości. Przysiadłam na chwilę, by podziękować Bogu, że mogę tu być. Potem poszłam zobaczyć słynny kasztanowiec, który rośnie przed kościołem. Rosnący przed wejściem do opackiego kościoła „Benedykt” (bo tak się nazywa drzewo), który cieszy się nie tylko należnym jego wiekowi szacunkiem (ma przecież około 300 lat i jest najstarszym w Polsce przedstawicielem swojego gatunku), ale i rosnącą sławą. Niedawno uczniowie Zespołu Szkół w Krzywiniu zgłosili go do udziału w konkursie „Drzewo roku 2014” zorganizowanym przez Klub Gaja. Spośród 120 zgłoszeń wyłoniono 16 finalistów; znalazł się wśród nich i ten kasztanowiec. Chodząc z aparatem wyszłam poza mury klasztoru, za którymi rozciągają się piękne widoki na pola, ale jak mówi ojciec Maksymilian, ich pragnieniem jest, by ten kto przybył do ich opactwa pozostał w nim, a nie urządzał sobie wycieczki poza klasztor, zdarzało się bowiem, że ktoś wykupił sobie nocleg u nich i wyżywienie, a docelowym punktem były pobliskie jeziora. Spacerowałam po klasztornym ogrodzie, potem znalazłam się w przepięknym sadzie, gdzie rosną drzewa i krzewy owocowe, z których mnisi robią zdrowe nalewki. Wielu słyszało o benedyktyńskich specjałach. To właśnie tam między innymi powstają.

Za klauzurą
Przyszedł czas na południową modlitwę, moją pierwszą w tamtym miejscu. Weszłam więc do kościoła po drodze zabierając z sobą brewiarz. - Modlitwy odmawiamy według Monastycznej Liturgii Godzin w języku polskim, jedynie Nieszpory po łacinie. Gość otrzymuje odpowiednie teksy na okres swego pobytu w klasztorze. Przewidziany jest też czas na indywidualną i osobistą modlitwę – poinformował mnie wcześniej brat Filip. Bracia zasiedli w stallach, ja w ławce. To trzeba usłyszeć na własne uszy, jak pięknie śpiewają mnisi z podziałem na głosy. Potem jeden z braci zaprosił mnie na wspólny posiłek do części normalnie niedostępnej. Inny z braci kazał mi zostawić aparat. Ta część dnia zrobiła na nie szczególne wrażenie. Byłam jedyną osobą z zewnątrz, jedyną kobietą, siedziałam przy stole sama, a naprzeciwko mnie kilku braci, za mną przy innym stole kolejni. Nie wiedziałam, gdzie skierować wzrok, więc tak jak mówi Reguła benedyktyńska wbiłam go w ziemię. Obiad rozpoczął się i skończył na znak opata. W trakcie posiłku jeden z mnichów czytał lekturę duchową oraz fragmenty Reguły św. Benedykta. Wszystko odbywało się w ustalonym rytmie i porządku, takim samym od prawie tysiąca lat. Najpierw podano mi jedzenie, przyniósł je jeden z braci. Nałożyłam nieco i odszedł do pozostałych. Wszystko w milczeniu i całkowitej ciszy. Bałam się, żeby nie popełnić jakiejś gafy, ale niepotrzebnie.
Po modlitwie wyszłam z refektarza, z części gdzie mieszkają mnisi i udałam się do swojego pokoju w domu dla gości. Miałam czas wolny, poszłam więc do ogrodu, rozmyślałam i nie mogłam doczekać się kolejnej modlitwy z mnichami. To było kolejne niesamowite przeżycie. Potem kolacja w samotności. Posprzątałam po niej i pobiegłam na Mszę św. wraz z wiernymi z parafii.
Najgorsze było przede mną, tak myślałam. Bo co tu robić, kiedy od godziny 21. do 8. rano jest czas ścisłego milczenia w klasztorze. Zanurzyłam się w książce i nawet nie wiem kiedy, zasnęłam. Rano obudził mnie dzwonek zwołujący na modlitwę. Ciężko było wstać tak wcześnie, zwlokłam się jednak z łóżka, by wraz z braćmi odmówić Jutrznię. Nie żałowałam. I tak według ich planu dnia i reguły spędziłam kolejny dzień. Wcale nie tęskniłam za internetem i komórką. Czułam spokój i radość, jakby Bóg był bliżej mnie, niż zwykle.

Z kart historii
W roku 1988 z inicjatywy o. Jana Berezy OSB powstał przy klasztorze Ośrodek Medytacji. Jeszcze do niedawna był jedynym takim miejscem w Polsce, gdzie uczono i praktykowano medytację według starochrześcijańskiej tradycji modlitwy monologicznej. Praktyka tej formy modlitwy rozwinęła się w IV – VII w. i polega na powtarzaniu jednego krótkiego, niezmiennego wezwania, wersu, zdania lub słowa zaczerpniętego z Pisma Świętego takiego na przykład jak: „Jezus”, „Abba” czy „Maranatha”. Spośród wielu wezwań używanych w pierwszych wiekach, jedno z nich zajęło z czasem miejsce uprzywilejowane: „Panie Jezu Chryste, Synu Boży, zmiłuj się nade mną” i stało się standardową formułą Modlitwy Jezusowej. Sam klasztor benedyktynów od wielu lat jest duchowym domem dla wielu chrześcijan podążających tą drogą medytacji. Ten klasztor benedyktynów jest także jednym z nielicznych miejsc spotkań i dialogu międzyreligijnego. Od 2006 roku duchową opiekę nad Ośrodkiem, po wielu latach posługi o. Jana Berezy OSB, przejął o. Maksymilian Nawara OSB.
W 2009 roku zespół opactwa benedyktynów w Lubiniu został uznany za pomnik historii jako najstarszy, obok Tyńca, czynny do dziś klasztor tego zgromadzenia w Polsce. O wartości artystycznej zespołu decyduje bogactwo zabytków z różnych epok i czytelne nawarstwienia stylowe w poszczególnych obiektach. Wysoką rangę i znaczenie lubińskiego klasztoru nadane mu przez fundatorów potwierdza wyjątkowo dobrze zachowana dokumentacja źródłowa. A fundatorem opactwa był król Bolesław Szczodry, który ok. 1075 roku sprowadził konwent benedyktynów z Leodium, a Bolesław Krzywousty z żoną, przy finansowym wsparciu rodu Awdańców w XII wieku fundację odnowili. Usytuowany przy głównym szlaku łączącym Poznań z Dolnym Śląskiem, lubiński klasztor był od początku ważnym ośrodkiem kultury chrześcijańskiej, mocno związanym z poznańskim biskupstwem i panującą dynastią Piastów. Pełnił między innymi funkcję książęcej nekropolii dla potomków Mieszka III Starego, których szczątki spoczywają w podziemiach kościoła. W XII wieku przy klasztorze powstało słynne skryptorium, tradycyjnie wiązane z Gallem Anonimem, a także rozpoczęła działalność jedna z największych w Wielkopolsce bibliotek klasztornych (do dziś przechowuje ona m.in. najstarszy zapis nutowy w Polsce). Nazwę Polonia Maioris na określenie Wielkopolski po raz pierwszy zastosował w 1257 roku lubiński benedyktyn Maciej, notariusz księcia Bolesława Pobożnego. Pomimo różnych kolei losu benedyktyni nadal pełnią swoje funkcje sakralne w Lubiniu i są najdłużej działającym na ziemiach polskich ośrodkiem monastycznym.

U sióstr kamedułek w złoczewskich murach
Ubierają się w białe habity z szerokimi, wywijanymi rękawami. Habit przepasany jest szerokim, wiązanym z prawej strony paskiem. Na głowie czarny, upięty nisko na czole welon. To mniszki kamedułki. Ich jedyny w Polsce klasztor znajduje się w Złoczewie (powiat sieradzki). Żyją one w klasztorze odciętym od świata, a spotkanie ich na ulicy jest prawie niemożliwe, gdyż jest to zakon kontemplacyjno-pokutniczy o ascetycznej regule. Jednak wychodząc na przeciw dzisiejszemu światu otworzyły one swe bramy dla świeckich. Życie wspólnotowe w klasztorze to nabożeństwa, chór oraz modlitwa. Dzięki uprzejmości przeoryszy - s. Weroniki udało mi się porozmawiać z Siostrą odpowiedzialną za przyjmowanie gości.
Pojechać do Złoczewa może każdy, kto odczuwa potrzebę odcięcia się od świata, zanurzenia się w modlitwie i kontemplacji, choćby przyrody. - Pozostawiamy naszym gościom dużo swobody, liczymy, że ci którzy przyjeżdżają, pragną Boga, że chcą ten czas maksymalnie wykorzystać. Pragniemy, aby każda osoba miała pokój tylko dla siebie, miała ciszę i spokój. W każdym pokoju jest Pismo Święte. Chcemy, aby ten czas był czasem rozmowy z Bogiem. Aby wsłuchać się w to, co On chce nam powiedzieć. No i oczywiście, a może przede wszystkim jest kaplica na pierwszym piętrze domu rekolekcyjnego i tak o każdej porze dosłownie można wejść, usiąść, przyklęknąć przed Panem i zaczerpnąć siły płynącej od Boga – podkreśla siostra Montini dodając, że chodzi o to, żeby tutaj te osoby, które przyjeżdżają mogły zyskać jak najwięcej korzyści dla ducha. Siostry przygotowują posiłki trzy razy dziennie, ale też między posiłkami można sobie w każdej chwili wejść do jadalni, zrobić herbatę czy kawę, czy też wziąć coś ze śniadania. Jeśli chodzi o przyjęcie na pobyt - kobiety i dziewczęta siostry przyjmują bez żadnych dodatkowych wymagań. Natomiast jeśli chodzi o mężczyzn zazwyczaj proszą o jakiś list polecający od księdza proboszcza, czy znajomego księdza. - Jesteśmy zakonem klauzurowym i dlatego kontakt z wszystkimi siostrami jest niemożliwy. Ograniczony jest tylko do osób odpowiedzialnych za gości. Oczywiście istnieje możliwość porozmawiania z siostrą do tego wyznaczoną, ale głównie chodzi o to, by rozmawiać z Bogiem – podkreśla siostra Montini. Dom dla gości u kamedułek istnieje już 10 lat, a kaplica została poświęcona przez księdza biskupa Stanisława Napierałę w 2004 roku. - Ze względu na to, że naszym założycielem jest św. Romuald cały dom jest właśnie pod jego wezwaniem. Nazywa się pustelnia dlatego, że zapewniamy tutaj formę życia w odosobnieniu, każdy ma oddzielny pokoik. Chcemy, aby goście zakosztowali trochę tego życia kamedulskiego. Pobyt u nas nie jest drogi, a bywa, że osoby których na niego nie stać, a bardzo pragną spędzić u nas czas, przyjmowane są za darmo – zaznacza siostra Montini.

Tekst i foto Arleta Wencwel

Gdzie na urlop?

Karmelitański Dom Modlitwy, Piotrkowice
26-020 Chmielnik
tel. (0-41) 354-90-09
dom.modlitwy@karmel.pl.

Opactwo Benedyktynów w Tyńcu
30-398 Kraków
tel. (+48) (12) 688 54 50
tyniec@benedyktyni.pl

Pallotyński Dom Rekolekcyjny, Święta Katarzyna
26-010 Bodzentyn
tel. (0-41) 311-22-20
wieczernik@pallotyni.opoka.org.pl

Dominikański Dom Rekolekcyjny
34-335 Korbielów
tel. 694-480-660
www.rekolekcje.dominikanie.pl

Galeria zdjęć

Dodaj komentarz

Pozostało znaków: 1000

Komentarze

Nikt nie dodał jeszcze komentarza.
Bądź pierwszy!