W zgodzie z ludźmi i Bogiem
Życie bez wiary nie ma dla mnie sensu, bo życie ziemskie jest tylko częścią czegoś lepszego.
Przynajmniej ja nie potrafiłbym przyjmować świata inaczej, niż tylko w ten sposób. To, co człowiek robi na ziemi i zasady, według jakich żyje uważam są po to, by zasłużyć na coś więcej. Tak to sobie wyobrażam i tak zostałem wychowany w domu rodzinnym. Rodzice zaszczepili mi wartości religijne, od dziecka chodziłem na nabożeństwa do kościoła, na Drogę krzyżową, a także na piesze pielgrzymki. To było dla mnie czymś normalnym. Z tej racji, że chodziłem do szkoły muzycznej uczestniczyłem, że tak powiem, muzycznie w życiu Kościoła. Moja młodość ze względu na miejsce, z którego pochodzę, zbiegała się z procesem beatyfikacyjnym Karoliny Kózkówny. Uczestniczyłem wówczas w nocnych czuwaniach. Trzeba pamiętać, że wtedy były inne czasy i pewnie dziś młodym ludziom ciężko zrozumieć, że problemem mogło być angażowanie się ludzi w życie Kościoła. Kościół uczył patriotyzmu. Pamiętam czas, kiedy kardynał Wojtyła został papieżem. Poprzez różne organizacje przykościelne można było przekazać pewne treści, które jednoczyły ludzi, a przede wszystkim wytrwać w marazmie tamtych czasów. Bardzo mnie to pochłaniało, identyfikowałem się z Kościołem. Dzisiaj wydaje mi się, że jest inna młodzież i inny świat. Trzeba sobie powiedzieć szczerze, że wówczas jednostki opuszczały Msze św., czy lekcje religii, a dziś wygląda to całkiem inaczej. Z perspektywy czasu muszę powiedzieć, że jestem szczęśliwy, że mogłem żyć w czasach walki o patriotyczną Polskę, że miałem szansę życia w okresie posługi Papieża Polaka. A jednocześnie cieszę się, że byłem na tyle młody, żeby się ,,przystosować” do świata komputerów itp.
Był moment w moim życiu, kiedy rzadziej chodziłem do kościoła. Miałem wówczas 22 lata, zmarła moja mama i nie za bardzo mogłem się z tym pogodzić. Kiedy ktoś bliski odchodzi zbyt wcześnie, pojawiają się pytania, dlaczego tak, dlaczego w ten sposób i jest to bardzo trudno zaakceptować. Wtedy było mi bardzo ciężko zrozumieć, że w tym jest jakiś sens, że tak ma być, że ktoś tak zdecydował. Przez chorobę mamy przechodziliśmy wszyscy całą rodziną i to nas bardzo dużo kosztowało. Poza tym mój ojciec był zawsze człowiekiem prawym, który tak wiele poświęcił dla Kościoła i który żył zawsze według zasad, dlatego miałem wtedy żal i pretensje, że takie rzeczy go spotykają. Wtedy właśnie oddaliłem się od Kościoła, nie było już takiej intensywności, jak w wieku dziecięcym, czy licealnym, kiedy byłem lektorem. Z perspektywy czasu to się zmieniło, zrozumiałem, że wszystkich nas to czeka, wcześniej, czy później i trzeba to zaakceptować. Trzeba żyć według takich zasad, żeby odejść z tego świata ,,zasługując” na niebo. Ważne jest, by mieć świadomość, że żyło się dobrze, w zgodzie z ludźmi i Bogiem. Wtedy jest łatwiej.
W mojej pracy komentatora sportowego spotykam wielu sportowców, którzy są bardzo dobrzy i silni psychicznie właśnie dzięki swojej wierze i tutaj taką sztandarową postacią, osobą, z którą się przyjaźnię od kilku lat i wiem, czym jest dla niego wiara jest Tomasz Adamek. Zawsze to w sobie miał i wiem, że Msza św. jest dla niego bardzo ważna. Na walkach Tomka jest zawsze kilku, a nawet kilkudziesięciu księży, a on sam każdą walkę poprzedza modlitwą. Cokolwiek się nie wydarzy w jego życiu, czy na ringu, potrafi sobie wytłumaczyć, że tak chciał Bóg.
Świadectwa Mateusza Borka wysłuchała Arleta Wencwel
Mateusz Borek to komentator sportowy. Pracował w Małopolskiej Telewizji Kablowej w Tarnowie, Eurosporcie i Polsacie Sport. Komentował piłkarską Ligę Mistrzów, Bundesligę oraz najważniejsze mecze Mistrzostw Świata w piłce nożnej w latach 2002 i 2006 i Mistrzostw Europy 2008. Prowadził programy publicystyczne, współpracował z ,,Dziennikiem”, ,,Super Expressem”, ,,Faktem” i ,,Przeglądem Sportowym”. Trzykrotnie otrzymał Piłkarskie Oscary w kategorii najlepszego komentatora telewizyjnego.
Komentarze
Nikt nie dodał jeszcze komentarza.
Bądź pierwszy!