TELEFON DO REDAKCJI: 62 766 07 07
Augustyna, Ingi, Jaromira 20 Kwietnia 2024, 12:29
Dziś 19°C
Jutro 13°C
Szukaj w serwisie

W ogrzewalni

W ogrzewalni

Brat Albert poświęcił się moralnemu podnoszeniu nędzarzy bez prawienia morałów głodnym, bo jak mówił, trzeba najpierw głodnego nakarmić, żeby je mógł zrozumieć, a czynił to z ogromnym taktem, przez współczucie, wyrozumiałość bez słabości, przez litość pochodzącą od Boga i ku Bogu zwróconą.

Przeglądając dostępne mi książki o Świętym Bracie Albercie, a ostatnio - dzięki uprzejmości sióstr albertynek z Poznania - mam ich znacznie więcej niż kiedy rozpoczynałem pisanie o naszym bohaterze, próbowałem znaleźć jakieś inspiracje, aby napisać kolejny tekst w kontekście Niedzieli Miłosierdzia.

Miłosierdzie w praktyce
Pewnie nie dość uważnie szukałem, ale nie udało mi się znaleźć jakichś szczególnych wypowiedzi Brata Alberta o Bożym Miłosierdziu. Może dlatego, że jak pisze ks. Jan Machniak „S?w. Brat Albert nie pozostawił po sobie wielkich pism ascetycznych. Zwie?złe notatki robione w czasie rekolekcji, nieliczne listy i artykuły s?wiadcza? o niezwykle bogatej duchowos?ci załoz?yciela Zgromadzen? Albertyn?skich skupionej na umiłowaniu krzyz?a Chrystusowego i zranionego oblicza Jezusa – Ecce homo”. Właśnie pośród notatek robionych podczas rekolekcji znajdziemy takie słowa jak: „Własne grzechy - Miłosierdzie Boskie, z?e z?yje?”. Albo jeszcze jeden cytat: „Jedynego Syna nam nie poz?ałował i oddał go na me?ke?, z?eby nas za syno?w pozyskac?; co?z? moz?e nad to uczynic? cała nieskon?czonos?c? Jego miłosierdzia? - chybaby miał przestac? byc? sprawiedliwym, nie karac? grzesznych; nie byłby wtedy dobrym Ojcem ani Bogiem by nie był”.
Trzeba jednak pamiętać, że jak już opisywaliśmy na naszych łamach, prawda o Bożym Miłosierdziu, była iskrą, która rozpoczęła proces zdrowienia wówczas jeszcze Adama Chmielowskiego z głębokiej choroby duszy, czy też nocy ciemnej, i od uzmysłowienia sobie tej prawdy rozpoczęło się nowe życie Adama, które poprowadziło go do tego, że sam stał się żywym przykładem, czy może narzędziem Bożego Miłosierdzia wobec najbardziej potrzebujących. I jeśli chcemy pisać o Bracie Albercie w kontekście Niedzieli Miłosierdzia, to z całą pewnością nie na temat jego rozważań, ale jego życia i uczynków. Dlatego czas najwyższy abyśmy wrócili do ogrzewalni.
Przypomnijmy, że to Brat Albert wystąpił do gminy miasta Krakowa z prośbą o powierzenie mu zarządu nad ogrzewalnią męską i żeńską, ale jego prośba nie spotkała się bynajmniej z dobrym przyjęciem, nawet ze strony tych, którzy powinni się cieszyć, że ktoś próbuje zamiast nich, rozwiązać problem. Podczas posiedzenia Rady Miejskiej, w którym Brat Albert uczestniczył wypowiadali się różni radni, ale wszystkie głosy były nieprzychylne. Jak opisuje Jerzy Żak Tarnowski, „nawet ksiądz zasiadający w Radzie wystąpił przeciwko projektowi. Życzliwe stanowisko socjalisty, doktora Emila Bobrowskigo, nie zmieniło radykalnie sytuacji. Dopiero ostre wystąpienie Żyda Judy Birnbauma, radnego z przedmieścia Kazimierz, który w najwyższym wzburzeniu przemówił do zebranych słowami: „Wyście, panowie, powinni temu człowiekowi ręce za to ucałować, co chce dla miasta zrobić” - spowodowało, że radni jednogłośnie zaakceptowali uchwałę przyznającą Bratu Albertowi pieczę nad najbiedniejszą ludnością Krakowa”.

Wziął wszystko na siebie
Umowa, która została podpisana przez obie strony jest godna uwagi przede wszystkim dlatego, że jest symptomatyczna dla wszystkich późniejszych umów podpisanych przez Brata Alberta z władzami miejskimi i charakteryzuje się tym, że cały ciężar opieki nad ubogimi bierze na siebie właśnie Brat Albert. Oceńcie zresztą sami. Oto do czego zobowiązuje się Brat Albert III Zakonu św. Franciszka:
a) w dzień i w nocy w lokalu ogrzewalni miejskiej sam lub jeden z jego towarzyszy stale przebywać;
b) starać się o zaspokojenie głodu ubogich w ogrzewalni miejskiej pozostających i dawać przynajmniej raz na dzień ciepłą strawę tym ubogim, którzy zapracować nie mogą, a na pomoc zasługują;
c) wyszukiwać wedle możności pracę dla ubogich, którzy do pracy są zdolni;
d) starać się o okrycie dla ubogich, o ile takowe z miłosierdzia publicznego będzie można uzyskać;
e) kwestować kolejno w rozmaitych ulicach i zbierać wiktuały surowe, żywność gotowaną i starą odzież;
f) do powyższego celu zakupi konie i wózek;
g) całą ilość odzieży udzielonej, którą dla swoich ubogich nie zużytkował, oddawać magistratowi dla rozdziału innym ubogim;
h) mieć nadzór nad zdrowiem, ochędóstwem ciała i odzieży ubogich oraz utrzymaniem porządku w lokalu ogrzewalni;
i) urządzić w schowku murowaną kuchnię i zaopatrzyć ją w naczynia potrzebne do gotowania i rozdziału strawy na 100 osób;
k) dostarczać potrzebnego węgla do gotowania strawy i ogrzania oraz nafty do oświetlenia lokalu ogrzewalni;
l) podejmuje się we własnym zarządzie reperacji potrzebnych w lokalu i inwentarza oraz postara się o zakupno zniszczonych przedmiotów inwentarza;
ł) opiekować się inwentarzem ogrzewalni i czuwać, aby rzeczy zniszczeniu nie uległy;
m) zwrócić inwentarz gminie miasta Krakowa po rozwiązaniu niniejszej umowy;
n) składać z czynności swoich w ogrzewalni i ze stanu ubogich tam umieszczonych gminie miasta Krakowa roczne sprawozdanie;
o) zaprowadzić nadto stały nadzór kobiecy w ogrzewalni dla kobiet i udzielać tam materialnej pomocy, o ile środki udzielone przez gminę miasta Krakowa i z ofiarności publicznej na to pozwolą.
W drugim punkcie umowy mamy wymienione zobowiązania gminy miasta Krakowa:
a) odda Bratu Albertowi pod zarząd izbę ogrzewalni wraz z stancją i schowkiem do izby przyległym;
b) uprosi pana prezydenta o udzielenie pozwolenia Bratu Albertowi i jego towarzyszom kwestowania w godzinach popołudniowych kolejno w rozmaitych ulicach i zbierania wiktuałów surowych, żywności gotowanej i starej odzieży;
c) wykonywać będzie nad czynnościami Brata Alberta i jego towarzyszów kontrolę za pośrednictwem osób do tego z Sekcji V Rady Miasta delegowanych, którym oni winni dać żądane wyjaśnienia.
Po tym bardzo nieproporcjonalnym podziale zobowiązań umowa zawiera jeszcze dwa punkty. W trzecim „Brat Albert zrzeka się imieniem własnym i swoich towarzyszy wszelkiego wynagrodzenia ze strony gminy miasta Krakowa za swoje czynności i nie ma prawa żądać od gminy pod jakimkolwiek tytułem nad to, co w ustępie 2 niniejszej umowy jest podane”, natomiast punkt czwarty stanowi niekreślony czas trwania umowy i możliwość wzajemnego wypowiedzenia w terminie miesięcznym.
Pierwsza kwesta
Od początku pracy w ogrzewalni towarzyszyło Bratu Albertowi pięciu pomocników. Najstarszy z nich, Grzegorz, był bratem z zakonu kapucynów, który po licznych przejściach łącznie z zesłaniem na Syberię powrócił do Krakowa i szukał spokojnego kąta, natomiast czterej pozostali, znacznie młodsi byli świeckimi tercjarzami. Kiedy zgodnie z zobowiązaniem wpisanym do umowy mieli wyruszyć na pierwszą kwestę na ulicach Krakowa, na murach miasta ukazały się afisze następującej treści: „Tercjarze św. Franciszka z Asyżu podjęli posługiwanie ubogim w schroniskach za upoważnieniem władzy duchowej i miejskiej. W tym celu zbierają po mieście datki dla ubogich, mianowicie: żywność surową i gotowaną, odzież męską i żeńską, oraz wszelkie resztki i nieużytki domowe i kuchenne. Kto by nie miał do ofiarowania jałmużny w naturze, może dać ją w pieniądzach”. Oprócz tego, również dziennik „Czas” w dniu 5 grudnia 1888 roku zamieścił obszerne wyjaśnienie dotyczące działalności i pobudek Brata Alberta. Nie wiem, czy była to inicjatywa władz miejskich czy Brata Alberta i jego tercjarzy, ale to charakterystyczne jak umiejętnie ludzie Święci wykorzystują środki społecznego przekazu, dla dobra i skuteczności swojej misji.
Plakaty plakatami, ale samą kwestę trzeba było przeprowadzić osobiście i w piątek rano, 7 grudnia 1888 roku, Brat Albert wyruszył na ulice Krakowa. „Toczył się po ulicach Krakowa w stronę rynku Szczepańskiego dziwny, szaro pomalowany wózek, przypominający trumnę, z dużym jaskrawym godłem franciszkańskim z tyłu, zaprzęgnięty w jednego konia. Na wózku siedział mnich w kapturze, trzymając w jednej ręce lejce, a w drugiej dzwonek, który wprawiony w ruch monotonnym ruchem budził zaciekawienie mieszkańców podwawelskiego grodu. Był to widok rzeczywiście niecodzienny”. Hojność z jaką spotkał się Brat Albert, przynajmniej tym pierwszym razem była tak wielka, że wzruszony zajechał na dziedziniec kardynała Dunajewskiego, by pochwalić się wynikami pierwszej kwesty. Od tego czasu niemal codziennie można było spotkać wózek Brata Alberta na krakowskich ulicach a atmosfera w ogrzewalni zaczęła się diametralnie zmieniać. Pojawiło się w niej ciepło rodzinne.

To, co najważniejsze
Jak całkowite było oddanie Brata Alberta swojemu dziełu świadczy scena opisana przez Piję Górską, którą cytuje o. Bernard o Matki Bożej w „Duchowości Brata Alberta”: „Widziałam raz w życiu Brata Alberta, będąc bardzo młodą. Posłał mnie do niego Chełmoński, gdy jechałam z moją matką do Krakowa. Zakonnik przyjął nas w rozmównicy. Pamiętam jego potężną sylwetkę i złotą plamę ogorzałej twarzy, pamiętam ten młodociany uśmiech, który dziwił w archaicznej postaci, jak migotanie motylich skrzydeł wśród chłodu jesieni. Był prosty i żartobliwie dobry. Pokazało się, że wiedział o nas przez Chełmońskiego, dowiadywał się szczegółowo o „Józefa” i pytał czy ja „naprawdę” maluję, co mnie trochę ubodło. Całej rozmowy nie pamiętam, wiem tylko, że wykrztusiłam pod koniec to, co mi na sercu leżało i zawyrokowałam z powagą, iż sztuki porzucać nie wolno. To zdanie rozśmieszyło i zakonnika, ja jednak nalegałam z bezczelnym uporem młodości; odparł więc z uśmiechem pobłażliwości, a może politowania:
- Widzi pani, gdybym miał dwie dusze, to jedną z nich bym malował, ale że mam jedyną, musiałem wybrać to, co najważniejsze.
- Ważniejsze od sztuki, nawet gdy się ma talent?
- W porównaniu z tym jednym - a przez „to jedno” miał na myśli zapewne zadanie, które powierzyła mu Opatrzność - wszystko inne to małostkowe faramuszki”. 

tekst ks. Andrzej Antoni Klimek

Dodaj komentarz

Pozostało znaków: 1000

Komentarze

Nikt nie dodał jeszcze komentarza.
Bądź pierwszy!