W krainie natchnionych snów
Opowieść o życiu św. Jana Bosko, którego wspomnienie przypada 31 stycznia, to zwykle historia jego dni. A tymczasem opowieść o jego natchnionych i proroczych snach, okazuje się równie inspirująca do podążania za Bogiem, co jego czyny.
Kiedy Jaś Bosko skończył dziewięć lat, przyśnił mu się pierwszy z jego niezwykłych snów. Na ogromnej łące ujrzał wielu chłopców, z których jedni bawili się, drudzy się śmiali, a inni przeklinali. Na grupę tych ostatnich Jaś rzucił się
z krzykiem i pięściami, chcąc ich uciszyć. I wtedy właśnie ukazał mu się Mężczyzna, szlachetnie odziany, z jaśniejącą twarzą. Kazał mu stanąć na czele tej głośnej gromady mówiąc: „Nie biciem, ale łagodnością i miłością będziesz musiał pozyskać sobie nowych przyjaciół”.
Jaś czuł się całkowicie niezdolny do wykonania tego zadania, ale Mężczyzna dał mu Nauczycielkę, pod której przewodnictwem miał się stać mądry, a bez której wszelka wiedza jest głupotą. Ona na początek pokazała Jasiowi stado dzikich zwierząt, mówiąc, że to co za chwilę się z nimi stanie, on musi uczynić dla jej dzieci, jego przyszłych podopiecznych. I oto dzikie kozły, psy, koty i niedźwiedzie przemieniły się w potulne i łagodne baranki. Jak już wspomniałam, była to pierwsza z wielu natchnionych sennych wizji późniejszego Świętego. Ten pierwszy sen miał mu ukazać jego powołanie i życiową misję, którą było wychowywanie dzieci i młodzieży. Często przecież także tej trudnej.
Sen, który się powtarzał
Wiosną 1834 roku 19-letni Jan Bosko był już całkowicie przygotowany do tego, by zasilić szeregi franciszkanów, bo ten zakon właśnie, wydawał mu się wręcz stworzony dla jego osoby. Przeszkodził mu w tym jednak kolejny natchniony sen. I zaznaczam, że nie była to wcale dopiero druga z jego niezwykłych sennych wizji. Przytoczona przeze mnie bowiem wcześniej, wizja chłopców na łące, wielokrotnie powtarzała się, za każdym razem wzbogacona o kolejne szczegóły. W 1834 roku powtarzający się sen powstrzymał Jana od wstąpienia do zgromadzenia franciszkanów.
Przyszły Święty opowiedział o snach ks. Cafasso, a ten zasugerował mu, by został klerykiem. Siedem lat później, w czerwcu 1841 roku, Jan Bosko przyjął święcenia kapłańskie. Początkowo ks. Bosko wykonywał swoją posługę kapłańską głównie wśród więźniów i chorych. Dopiero pół roku po święceniach, a dokładnie 8 grudnia, w święto Niepokalanego Poczęcia Najświętszej Maryi Panny, rozpoczął swe apostolstwo wśród młodzieży. Pierwotnie myślał, by pracować wyłącznie z tak zwanymi dobrymi dziećmi, ale jeszcze jako kleryk zobaczył siebie we śnie jako księdza pracującego w zakładzie krawieckim. Nie szył w nim jednak wyłącznie nowych ubrań, ale łatał również zniszczone, stare rzeczy. Ów sen odczytał jako wyraźny znak, że jego powołanie ma objąć nie tylko dobrą i świętą młodzież, jak choćby Dominik Savio, ale także chłopców trudnych i zepsutych.
Jeśli chcesz zaskarbić sobie tych łobuziaków…
Młody ksiądz nie bardzo wiedział, jak podołać tej misji, mimo tego, że miał prawdziwie włoski, żywiołowy temperament. W kolejnym śnie ujrzał siebie krzyczącego na młodych chuliganów i bijącego ich. Młodzi nie pozostali mu dłużni, więc zaczął uciekać.
Wtedy pojawił się przed nim, znany nam już z poprzedniego snu, Mężczyzna, który go zatrzymał. Kazał mu wrócić do rozgorączkowanych nastolatków, lecz przed powrotem przedstawił go szlachetnej Pani. „To moja Matka, poradź się jej” – powiedział. Pani natomiast, patrząc dobrotliwie na temperamentnego księdza, rzekła: „Jeśli chcesz zaskarbić sobie tych łobuziaków, nie wolno ci iść do nich z pięściami, ale z perswazją i łagodnością”. Czas pokazał, że szlachetna Pani miała całkowitą rację.
Senne przypowieści
Zdecydowana większość snów św. Jana Bosko dotyczyła sposobu wychowania jego podopiecznych. Ks. Jan opowiadał je zazwyczaj swoim wychowankom, a oni bez żadnego przymusu brali sobie głęboko do serca ich treść, czując, że wizje ich opiekuna dotyczą bezpośrednio ich samych. Część snów odnosiła się do przyszłości Towarzystwa Salezjańskiego, które przyszły Święty założył. Były to wizje ukazujące przyszłą działalność salezjanów w Afryce, Chinach czy Ameryce.
Nie brakowało też snów ostrzegawczych. Pewnego razu na przykład Święty ujrzał naradę demonów, które wspólnie próbowały znaleźć najskuteczniejszy sposób na zniszczenie salezjanów. Gdy znalazły, ks. Bosko wiedział już, na jakie pokusy musi szczególnie uczulić swoich współkapłanów. Jan Bosko doświadczał również snów proroczych odnoszących się do przyszłości całego Kościoła katolickiego, zasiadającego wówczas na tronie papieskim Piusa IX, włoskiej rodziny królewskiej, Włoch, ale także Francji. Większość z nich szybko realizowała się, jednak niektóre do dziś pozostają niewyjaśnione.
Moc Różańca
Przyszły Święty miewał również niezwykle ważne sny dotyczące nadzwyczajnej mocy modlitwy różańcowej. Oto przykład. Pewnej nocy Jan Bosko znalazł się na łące, a obok niego pojawił się gruby, długi na osiem metrów wąż. Ksiądz już chciał uciekać, gdy obok niego pojawiła się znana nam już szlachetna Pani, którą nasz bohater nazywa Nauczycielką lub Przewodniczką. Właśnie owa Przewodniczka uspokoiła go i powstrzymała od ucieczki. Zaproponowała też, by zmierzył się z wężem i że ona mu w tym pomoże. Wtedy też nie wiadomo skąd we śnie pojawił się sznur. Ks. Jan razem z Przewodniczką rozciągnęli go nad karkiem węża, uderzyli, a potem zawiązali na szyi gada pętlę. Wąż rzucał się, uderzał cielskiem o ziemię, aż zaczęło się ono rozrywać na strzępy. Przewodniczka zwinęła wtedy sznur i włożyła go do skrzynki. A zaraz potem ją zamknęła.
Gdy otworzyła skrzynkę ponownie okazało się, że powróz ułożył się w słowa „Zdrowaś Maryjo”. Wtedy też, szlachetna Pani wyjaśniała księdzu, że wąż to po prostu diabeł, a sznur to modlitwa „Zdrowaś Maryjo”, a w zasadzie Różaniec, który z modlitwy „Zdrowaś Maryjo” jest zbudowany. - Różańcem można pokonać, zwyciężyć i zniszczyć wszystkie piekielne demony – mówiła Przewodniczka. Więcej o niezwykłych snach Świętego można przeczytać we wznowionej w 2020 roku książce autorstwa Pietro Zerbino pt. „Sny Jana Bosko”, opublikowanej przez Wydawnictwo Salezjańskie.
Aleksandra Polewska-Wianecka
Komentarze
Nikt nie dodał jeszcze komentarza.
Bądź pierwszy!