TELEFON DO REDAKCJI: 62 766 07 07
Augustyna, Ingi, Jaromira 21 Sierpnia 2025, 14:46
Dziś 19°C
Jutro 13°C
Szukaj w serwisie

W imię przyjaźni

W imię przyjaz?ni

paolo

Paweł VI, jak moz?e mało kto, potrzebował przyjaz?ni, gdyz? lata posługi na Stolicy Piotrowej niemiłosiernie go dos?wiadczyły. ,,Pius cieszył sie? respektem s?wiata; Jan jego miłos?cia?; Paweł potrzebuje naszego zrozumienia”- mo?wił o nim kardynał Koenig.

Ciosy, kto?re dosie?gały papiez?a Montiniego były tym dotkliwsze, z?e wiele z nich pojawiło sie? znienacka, w okresie spodziewanej po soborze odnowy. Wydawało sie? nieraz, z?e papiez? ma przeciwko sobie wszystkich, a w kaz?dym razie, z?e mało kto?ry z jego nowoz?ytnych poprzedniko?w spotykał sie? z opozycja? i zuchwałym nieposłuszen?stwem na tak wielka? skale?.

Z kaz?dej strony kontestacja
Jedno z najsilniejszych uderzen?, jakie wymierzono papiez?owi, wyprowadzone zostało z szerego?w zachodnioeuropejskiego duchowien?stwa. W komfortowym s?wiecie dobrobytu i konsumpcji, w laicyzuja?cych sie? w szybkim tempie społeczen?stwach, w kto?rych drastycznemu zredukowaniu uległy aspiracje duchowe, wielu ksie?z?y przestało odnajdywac? dla siebie pole duszpasterskiej i z?yciowej aktywnos?ci. Nie moga?c ani sie? z tym pogodzic?, ani w pełni tego sobie wytłumaczyc?, w celu wyjas?nienia swego kłopotliwego połoz?enia sie?gne?li po modna?, rewolucyjna? ideologie? walki klas. Uznali sie? po prostu za pokrzywdzona? warstwe? społeczna?, kto?ra musi walczyc? o swoje prawa. Z kim? Oczywis?cie z papiez?em i hierarchia?. Typowa dla wewna?trzkos?cielnej, antypapieskiej opozycji, nazwanej wkro?tce kontestacja?, była zarozumiałos?c?, groteskowa roszczeniowos?c? buntowniko?w, kto?rzy naprawde? uwaz?ali, z?e w grupowym interesie ksie?z?y rozgrywa sie? kwestia przyszłos?ci s?wiata. ,,Uwolnic? Kos?cio?ł, aby uwolnic? s?wiat” - takie hasło rzucono podczas zorganizowanego w 1969 roku w Rzymie ,,kontrsynodu”. Czego z?a?dali kontestatorzy, aby sie? ,,wyzwolic?”? Rzecz jasna zniesienia celibatu, niezalez?nos?ci od hierarchii, przyje?cia w Kos?ciele ,,demokratycznych zwyczajo?w” i s?wieckiego stylu z?ycia. W trakcie II Sympozjum Biskupo?w Europy w Chur, w lipcu 1969 roku, kontestuja?cy ksie?ża urza?dzili własny zjazd, na kto?ry przybyli z z?onami. Biskupo?w wezwali do uległos?ci i zagrozili okupacja? miejscowego seminarium. Od papiez?a chcieli likwidacji nuncjatur uznanych za narze?dzia kos?cielnego ucisku. Podobna? akcje? przeprowadzili w paz?dzierniku w Rzymie, w czasie II sesji synodu. Wtargne?li tam m.in. z własna? manifestacja? na Plac s?w. Piotra i rozdawali ulotki. Były to, co prawda, tylko incydenty, nie mniej ilustrowały zjawisko o wielkim zasie?gu i pote?z?nej sile oddziaływania. Ojciec Gino Concetti, teolog Domu Papieskiego utrzymuje, z?e dwukrotnie widział Pawła VI płacza?cego z powodu ksie?z?y, ale nie byli oni przeciez? jedynym jego zmartwieniem. Ferment ogarna?ł s?rodowisko teologo?w. Pocza?wszy od grudnia 1968 roku do protestu przeciwko Kurii Rzymskiej przysta?piło w cia?gu kolejnych miesie?cy 1360 uczonych. Jakby tego było mało, w kierunku schizmy dryfował nieposłuszny abp Marcel Lefebvre, załoz?yciel mie?dzynarodowego seminarium w Econe, w kto?rym wychowywał alumno?w w opozycji do soboru i jego naste?pstw. Coraz mniej szacunku mo?gł papiez? oczekiwac? ze strony komercyjnego s?wiata medio?w, a zniewaga, jakiej doznał w 1976 roku w tygodniku ,,Il Tempo” nie wywołała wcale odruchu solidarnos?ci i wspo?łczucia w społeczen?stwie Rzymu.

Najwyz?sza pro?ba wiernos?ci
Jednak najsilniejszym wstrza?sem była dla Pawła VI sprawa porwania i zabo?jstwa lidera Chadecji Aldo Moro. Stała za nia? lewacka, terrorystyczna organizacja Czerwone Brygady, nalez?a?ca do szerszego nurtu rewolucyjnej negacji demokratycznych pan?stw na Zachodzie. Lewacki terroryzm, usiłuja?cy podpalic? instytucje? pan?stwa i ruch kontestacji w Kos?ciele były zjawiskami ro?wnoległymi i w jakims? sensie pokrewnymi. Obydwa da?z?yły do obalenia tradycyjnych struktur wspo?lnotowych i ustanowienia nowego modelu relacji społecznych, kto?rych istote? moz?na sprowadzic? do z?ycia bez zobowia?zan?, bez zachowania cia?głos?ci z przeszłos?cia? i w wolnos?ci od zasad. Ten kierunek działania musiał na terenie Italii zderzyc? sie? z postawa? ludzi, kto?rzy przez dziesie?ciolecia, przyjaz?nia?c sie? i wzajemnie wspieraja?c, walczyli o moralnos?c? w polityce, czyli Pawła VI i Aldo Moro. Ci, kto?rzy wypowiedzieli bezwzgle?dna? wojne? pan?stwu i brutalnie kwestionowali dotychczasowy duchowy i moralny porza?dek, jakby instynktownie zwro?cili sie? przeciwko nim.
Montini i Moro znali sie? od bardzo dawna, jeszcze sprzed II wojny s?wiatowej. Przyszły papiez? był duchowym mentorem i wychowawca? Moro i wielu młodych ludzi o podobnych pogla?dach. Ro?wniez? wtedy, gdy zasiadł na tronie s?w. Piotra, czuł sie? w dalszym cia?gu głe?boko z nim zwia?zany. Teraz przyszło mu bronic? przyjaciela w godzinie najwyz?szej pro?by: bezpos?redniego zagroz?enia jego z?ycia. Aldo Moro został porwany 16 marca 1978 roku. Terrorys?ci, obarczaja?c go wina? za wyimaginowane przeste?pstwa, wytoczyli mu samozwan?czy proces i zagrozili egzekucja?. Łudzili jednoczes?nie opinie? ewentualnos?cia? skutecznych negocjacji z rza?dem. Rza?d nie uległ szantaz?owi i nie poszedł na układy. Natomiast papiez?, kto?remu odradzano wikłanie sie? w sprawe?, postanowił publicznie wysta?pic? na rzecz uwolnienia polityka. Na kilka godzin przed wyznaczonym terminem wykonania wyroku, 22 kwietnia napisał list do porywaczy, w kto?rym starannie i z wysiłkiem waz?ył i dobierał kaz?de niemal słowo, maja?c s?wiadomos?c?, jak wiele od niego zalez?y. Był przes?wiadczony, z?e los przyjaciela spoczywa w, z trudem formułowanych przez niego, zdaniach. Przedstawiał Moro jako człowieka dobrego i sprawiedliwego, o rozwinie?tym zmys?le społecznym, oddanego sprawie pokoju i poste?pu. ,,Nie zleciłem mu z?adnego zadania. Nie wia?z?e mnie z nim z?aden prywatny interes. Ale kocham go jako członka rodziny ludzkiej oraz (...) brata w wierze i (...) syna Kos?cioła Chrystusowego. Dlatego (...) zwracam sie? do was (...) prosze? was na kolanach: uwolnijcie go bez stawiania warunko?w”. List w niczym nie pomo?gł, apelu papiez?a nie usłuchano. Aldo Moro został zamordowany, a ciało zostawiono w samochodzie w centrum Rzymu. Paweł VI był zdruzgotany. W widocznym przygne?bieniu odprawiał uroczyste naboz?en?stwo, za tragicznie zmarłego, w Bazylice s?w. Jana na Lateranie 13 maja 1978 roku. Sprawiał wtedy wraz?enie, jakby nieobecny duchem, sam rozstawał sie? juz? ze s?wiatem. Terrorys?ci pamie?tali mu jednak jego zaangaz?owanie na rzecz Moro i nie chcieli wybaczyc?. Po s?mierci Pawła VI władze przechwyciły sygnały, z?e w trakcie pogrzebu dojs?c? moz?e do porwania jego zwłok. Dlatego uroczystos?c? z?ałobna przebiegała w nadzwyczajnej atmosferze, przy wielkiej mobilizacji policji, z kra?z?a?cymi nad Watykanem helikopterami i ukrytymi na dachach strzelcami wyborowymi.

Na progu wiecznos?ci razem z innymi
Latem 1978 roku przeczucie bliskiego kon?ca nie opuszczało Ojca S?wie?tego, kto?ry o swojej s?mierci mo?wił w latach 70. wielokrotnie i pos?wie?cił jej nawet przejmuja?ce rozwaz?ania, zatytułowane po?z?niej Pensiero della morte (Mys?li o s?mierci). Gdy 14 lipca wyjez?dz?ał z Watykanu do Castel Gandolfo, niespodziewanie i proroczo os?wiadczył: ,,Odjez?dz?amy, ale nie wiadomo, czy wro?cimy... i jak wro?cimy”. S?wiadomy, z?e nadeszła pora poz?egnania, mys?la? i pamie?cia? zno?w szukał przyjacio?ł. 1 sierpnia, pięć dni przed s?miercia? udał sie? do wiejskiej parafii Fratocchie di Marino, na gro?b swojego dawnego protektora kard. Giuseppe Pizzardo. Pizzardo przyjmował swego czasu młodego Don Battiste? do elitarnej Accademia dei Nobili Ecclesiastici, kto?ra kształciła papieskich dyplomato?w. Po?z?niej zaproponował mu prace? w Sekretariacie Stanu i udzielał potrzebnego wsparcia. Niebawem Montini został wysłany do Warszawy, gdzie brał udział w przygotowywaniu konkordatu z Rzeczpospolita?, podpisanego juz? po jego powrocie do Rzymu, 10 lutego 1925 roku. Te wydarzenia przypomniały sie? papiez?owi, gdy modlił sie? i przemawiał w rodzinnej parafii swojego dobroczyn?cy.
Dziennikarze tak relacjonowali ten symboliczny pobyt, oznaczaja?cy wyruszenie w duchowa? podro?z? w przeszłos?c?, a zarazem ku tajemniczej przyszłos?ci w Bogu: ,,Ojciec S?wie?ty wchodzi pieszo, pozdrawiaja?c powolnym ruchem prawej re?ki parafian, szczego?lnie dzieci. Kle?ka z trudnos?cia? na małym kle?czniku (...) i zaczyna mo?wic?, posługuja?c sie? kartka? (...) Głos mu drz?y, chwilami papiez? przerywa. Widocznie cierpi”. Na koniec rozwaz?ania ,,pogodnie napomyka o s?mierci”. Znajduja?c sie? na mecie z?ycia Paweł, przywoływał spotkanych w nim przyjacio?ł i jakby prosił ich o nowego rodzaju pomoc: ,,Miejmy nadzieje?, z?e przyjma? nas, gdy nadejdzie s?mierc?, kto?ra dla nas jest bliska, do chwały Pana naszego Jezusa Chrystusa”.

Ostatnie ,,Ojcze nasz”
Paweł VI zmarł w niedziele?, w liturgiczne s?wie?to Przemienienia Pan?skiego, 6 sierpnia 1978 roku o godz. 19. 40, w rezydencji papiez?y w Castel Gandolfo. Jego sekretarz osobisty ks. Pasquale Macchi opowiadał, z?e w ostatnich chwilach, w oczekiwaniu s?mierci wytrwale odmawiał ,,Ojcze nasz”: ,,W momentach ostatnich - nie moga?c juz? dokon?czyc? całej modlitwy - wymawiał resztkami sił i s?wiadomos?ci to jedno: Padre nostro - „Ojcze nasz”. Te słowa zastygły na jego ustach”. Podobno w godzinie s?mierci rozdzwonił sie? ulubiony budzik papiez?a, kto?ry towarzyszył mu od czaso?w pobytu w Polsce, nastawiony jak zwykle na godzine? 6. ,,Czas staje” - skomentował wzruszony Macchi. W naste?pnych dniach na rozwieszonych w Rzymie plakatach widniały podobizny przyjacio?ł, kto?rych losy niedawno tak dramatycznie sie? splotły: papiez?a Pawła VI i Aldo Moro.

Rozdarty pa?k ro?z?y
O Montinim mo?wiono, z?e umiał ukryc? sie? za wykonywanym przez siebie dziełem, z?e dyskretnie znikał po wypełnieniu powierzonej sobie misji. Tak tez? było z jego s?miercia?. Odszedł szybko, jakby nie chca?c zatrzymywac? na sobie ludzkiej uwagi. Kiedys? pytał lirycznie Jean Guittona: ,,Nie sa?dzi pan, z?e pa?k ro?z?y, kiedy otwiera sie? wiosna?, czuje sie? rozdarty, a przeciez? niebawem rozkwitnie”. Podobnie, zdaniem Pawła VI, jest z Kos?ciołem. Po soborze musiał przyjs?c? czas zamieszania i nagos?ci, aby moz?na było załoz?yc? nowa? szate?, zyskac? doskonalszy kształt i poda?z?yc? dalej w nieustannej pielgrzymce wiary. Rozdarty pa?k ro?z?y - ta metafora mo?wi duz?o ro?wniez? o samym papiez?u. Wraz?liwy, wszechstronnie wykształcony, pełen szlachetnych inspiracji, czuł sie? rozdzierany przez epoke?, kto?ra okazała sie? niespodziewanie brutalna, skaz?ona oznakami destrukcji. Wytrwał jednak na wyznaczonym posterunku, w wielkich zapasach o wiare? i miłos?c? swoich czaso?w. Chyba nic nie podsumuje lepiej jego posłannictwa, jak jego własne słowa, skierowane do Guittona: ,,Nie, nie opowiedzielis?my sie? po stronie z?ycia po to, aby porzucic? prawde?. Chcielis?my dac? prawdzie bogatsze z?ycie”.

ks. Piotr Jaroszkiewicz

Galeria zdjęć

Dodaj komentarz

Pozostało znaków: 1000

Komentarze

Nikt nie dodał jeszcze komentarza.
Bądź pierwszy!