TELEFON DO REDAKCJI: 62 766 07 07
Augustyna, Ingi, Jaromira 24 Sierpnia 2025, 03:04
Dziś 19°C
Jutro 13°C
Szukaj w serwisie

Uroki dawnej zimy

Uroki dawnej zimy 

W długie zimowe wieczory kobiety zajmowały się przędzeniem wełny i lnu
przy pomocy kołowrotków, a także darciem pierza, zaś mężczyźni częściej zaglądali do karczmy. Był czas na kuligi, spotkania towarzyskie, wspólne czytanie literatury
czy śpiew, ale też na prace przygotowujące do wiosny.

Życie w ziemiańskim dworze i mieszkańców wsi wyznaczały pory roku, codzienne czynności, obyczaje i zabawy. Cykl zmieniających się pór roku podkreślał naturalny i nierozerwalny związek z przyrodą wiejskiego życia toczącego się wokół prac rolniczych oraz w rytmie świąt. Zima była trudnym czasem dla mieszkańców wsi. Narzekano na nudę i monotonię, którą starano wypełnić na różne sposoby.


Oczekiwanie na wiosnę
Koniec roku, powolne zamieranie przyrody dawało jednocześnie ludziom nadzieję na odrodzenie życia wiosną. W tym okresie starano się nakłonić mieszkańców zaświatów do udzielania pomocy w przywracaniu czasu pracy i życia. Służyły temu obrzędy, dzięki którym nawiązywano kontakt z tamtym światem. Było to możliwe np. przez post czy wróżby traktowane jako informacje przekazywane przez dusze zmarłych. Ludzie starali się umożliwić powrót życia, odwołując się do jego symboli poprzez ozdabianie domów zielonymi gałęziami lub obsypując się zbożem.
Także dni tygodnia nie były podobne do siebie, np. w piątek trzeba było pościć i nie wolno było rozpoczynać siewu, a w sobotę należało wracać do domu przed zmierzchem. Niedziela była dniem bez pracy. Obowiązkowo uczestniczono we Mszy św., a resztę dnia, po niedzielnym obiedzie, spędzano na odpoczynku. Mężczyźni mogli wówczas pójść do karczmy. W poniedziałek lepiej było nie zaczynać żadnej pracy, stąd wzięło się powiedzenie o „szewskim poniedziałku”.
Doba podzielona była na dzień i noc. Dzień, od świtu do zmierzchu, przeznaczony był na pracę i jedzenie. Noc była czasem dobrym na czary i wróżby, porą snu uważanego za stan zbliżony do śmierci.

Ciepłe ubrania i pierzyny
Mrozy i śniegi, które przychodziły po jesiennych słotach, całkowicie odmieniały wiejskie życie. Szukając materiałów na ten temat w internecie natknęłam się na artykuł Aleksandry Szymańskiej pt. „Zima w ziemiańskim dworze”, w którym autorka powołuje się na pamiętnik Marii Czapskiej. Pisała ona tak: „Drogi były rozjeżdżone chłopskimi jednokonnymi saniami, trzeba, więc było zaprzęgać koń przed koń, a wymijanie innego zaprzęgu było trudną operacją, konie wpadały w kopny śnieg po brzuchy i sanie łatwo się przewracały zjeżdżając z ubitego wysoko toru”.
Nie lada problem stanowiło utrzymanie ciepła w pomieszczeniach. W ostre zimy utrzymanie zadowalającej temperatury w dworze było bardzo trudne. Część pomieszczeń zamykano, koncentrując życie domowe na mniejszej powierzchni, którą łatwiej było ogrzać. Na początku XIX wieku stosowano zarówno piece, jak i kominki. Przed snem ogrzewano pościel za pomocą szkandeli, napełnianych wrzątkiem i wsuwanych pod prześcieradło. Kominki dawały ciepło tylko w swojej bliskości. Im większy był pokój, tym większy musiał być kominek, aby uzyskać zadowalającą temperaturę, a za taką uważano 12 stopni Celsjusza. W zamożnych dworach kominki bywały wznoszone z kamienia, bogato rzeźbione, obrabiane piaskowcem lub marmurem. Niestety były mało wydajne, zużywały ogromną ilość opału. Piece natomiast były praktyczniejsze i wygodniejsze, zwłaszcza, kiedy w II połowie XIX wieku coraz popularniejszym opałem stawał się węgiel kamienny. Aby chronić się przed chłodem, dwory wyposażano również w podwójne drzwi zewnętrzne, na zimę obijane słomą oraz montowano podwójne okna.
W niedogrzanym dworze trzeba było się ciepło ubierać. Kobiety nosiły grube watowane suknie, godząc się na szpecące zniekształcenie figury. Na zimę stroje szyto z flaneli i wełny. Zimą ciepłą bieliznę zakładano nie tylko na dzień, ale i na noc do łóżka. Wełniany lub barchanowy kaftanik pod nocną koszulę zalecano dbającym o siebie kobietom. Ubranka dla dzieci chętnie szyto z tzw. merynosu.
Dość powszechnie używano zimą zbyt lekkiego obuwia. Jeszcze do połowy XIX wieku szyto takie same buty na prawą i lewą nogę – były z tak cienkiej skórki, że łatwo dopasowywały się do stopy. Niestety były nieodpowiednie na zimowe spacery. Jak wspominała Maria Czapska: „Cierpiałyśmy zimą stale na odziębliny rąk i nóg, nie pamiętam ani ciepłych pończoch, ani pantofli filcowych. Zalecano moczyć nasze kończyny w rozgotowanych kasztanach, co było obrzydliwe i nie przynosiło żadnej ulgi”. W czasach, gdy nie znano antybiotyków i nawet zwykła angina mogła spowodować śmierć, lękano się mrozu i wiatru. Starano się na różne sposoby wzmacniać odporność i zapobiegać chorobom. W niektórych dworach prowadzono surowy system hartowania, np. zalecano mycie się tylko w zimnej wodzie.

Karnawałowe bale i kuligi
Jak pisze w swoim artykule Aleksandra Szymańska „Wiele ziemiańskich rodzin na zimowe miesiące opuszczało swoje wiejskie siedziby. Na miejscu pozostawała część służby. Na dłuższe pobyty w mieście decydowano się także w okresie karnawału. Średniozamożne ziemiaństwo, jeśli wychowywało dorastające córki, mogło zaprezentować je w lepszych sferach. Bale urządzano rzecz jasna nie tylko w karnawale, ale jak nakazywała tradycja, właśnie przez tych kilka zimowych tygodni bawiono się, flirtowano, odwiedzano sąsiedzkie dwory szczególnie chętnie. Co ciekawe, wieczór i noc sylwestrową spędzano zwykle w spokojnej, rodzinnej atmosferze. Dopiero w dwudziestoleciu międzywojennym upowszechnił się zwyczaj urządzania sylwestrowych balów”.
W okresie zimy mieszkanki dworu często podejmowały się prowadzenia szkółek dla włościańskich dzieci. Uczyły je liczenia, czytania, szycia, haftowania i robienia koronek. Anna z Działyńskich Potocka w dworze w Rymanowie założyła szkołę rzeźbiarską dla chłopców, gdzie uczyli się wykonywania prostych przedmiotów z drewna. Na pogawędki, wspólne czytanie czy muzykowanie mieszkańcy dworu zbierali się w pokoju bawialnym. Tak to wspominała Teresa z Potworowskich Tatarkiewiczowa: „gromadzili się wszyscy obecni, ktoś głośno czytał jakieś nowości literackie, panie haftowały modne wówczas robótki lub stawiały pasjansa, moja matka grała na fortepianie … Zacisznie i przytulnie było przy zamkniętych okiennicach”. Zima była porą roku, w której organizowano kuligi, po domach chodzili kolędnicy, przebierańcy. Wieczory spędzano na towarzyskich spotkaniach, często uświetnionych muzyką wiejskich grajków.

Na długie zimowe wieczory
Zimą, gdy w gospodarstwie nastawał spokojniejszy czas, dworscy robotnicy szykowali narzędzia na sezon letni, robili sieci, przygotowywali gont na pokrycie i reperacje dachów w folwarku. Dbano, aby kury nie przemarzły w silne mrozy. Zima była też okresem wytężonej młocki, która zaczynała się już w końcu żniw, a trwała niekiedy aż do wiosny. Na ziemiach polskich w I połowie XIX wieku nadal oddzielano ziarna zbóż od kłosów za pomocą cepów. W niektórych dworach zajmowano się prowadzeniem inspektów i uprawą egzotycznych roślin w tzw. pomarańczarniach, czyli oranżeriach. Od grudnia pełną parą pracowały dworskie gorzelnie. Praca ta uchodziła za szczególnie ciężką, ale i lepiej opłacaną.
W długie zimowe wieczory kobiety zajmowały się przędzeniem wełny i lnu przy pomocy kołowrotków, a także darciem pierza na pierzyny i poduchy. Przygotowywano woskowe świece, które zanoszono do kościoła 2 lutego w święto Matki Boskiej Gromnicznej, gdyż gromnica miała chronić dom przed pożarem. Z kolei 3 lutego na św. Błażeja święcono świeczki tzw. Błażejki, które pomagały przy leczeniu chorób gardła, a 5 lutego w św. Agaty święcono sól, gdyż miała być symbolem mądrości i ochroną przed pożarem, a także mieć moc oczyszczania wody w studni.
Przygotowując ten materiał zaczerpnęłam informacji poza wspomnianą już Aleksandrą Szymańską z artykułu „Zima na wsi. Muzeum w Sierpcu” Magdaleny Kowalak oraz z książki „Zwyczaje i obrzędy. Rok polski” Renaty Hryń-Kuśmierek. ■

Ewa Kotowska - Rasiak

 

Galeria zdjęć

Dodaj komentarz

Pozostało znaków: 1000

Komentarze

Nikt nie dodał jeszcze komentarza.
Bądź pierwszy!