TELEFON DO REDAKCJI: 62 766 07 07
Augustyna, Ingi, Jaromira 03 Sierpnia 2025, 00:20
Dziś 19°C
Jutro 13°C
Szukaj w serwisie

Urlop jako zjawisko spektralne

Urlop jako zjawisko spektralne

Mam wrażenie i przekonanie, że większość ludzi uważa urlopy za zjawiska typu fazowego. To znaczy, że albo się jest na urlopie, albo się na nim nie jest. Ponieważ w najbliższych dniach bardzo wielu osobom będzie się wydawało, że są na urlopie, chciałbym te osoby z tego błędnego przekonania jak najprędzej wyprowadzić.

Zarówno z punktu widzenia fizycznego (mam na myśli fizykę jako pilosophia naturalis, a nawet principia mathematica), jak i socjologicznego, czy też psychologicznego (że o psychiatrycznym nie wspomnę) urlop nie jest zjawiskiem fazowym czy też zero-jedynkowym, lecz w pełni rozwiniętym zjawiskiem spektralnym.
Wyjaśniam: Pippi Langstrumpf (mniej znana jako Fizia Pończoszanka, a szkoda, bo przepiękne tłumaczenie!) powiedziała kiedyś Tommiemu i Annice, że dzieci, które nie chodzą do szkoły nigdy nie mają wakacji i że z tego powodu mogłaby ona, Fizia, rozważyć pójście do rzeczonej szkoły, do czego jednak jak wiemy nie doszło. Twierdzenie Pippi można z powodzeniem nazwać „prawem Fizi” i ja je tak nazywam. Z prawa tego wprost wynika, że urlop jest zjawiskiem kontekstowym, czyli nie istnieje jako byt niezależny. Już to każe nam powątpiewać w zero-jedynkowość tego fenomenu. Należy jednak iść dalej.
Czym jest urlop sam w sobie? Na pierwszy rzut oka wydaje się, że jest to brak pracy. O jaką pracę chodzi? Chyba wyłącznie zarobkową? Czy w takim razie niewolnik, nie otrzymujący wynagrodzenia za pracę może być na urlopie? Co najmniej jeden był – mam na myśli Onezyma, niewolnika Tytusowego, który zbiegł do św. Pawła. Najwyraźniej był on u Pawła na urlopie. Albo może sobie coś dośpiewałem…
Jeśli jednak urlop to przerwa w pracy zarobkowej i niezarobkowej, to co możemy zrobić z takimi czynnościami jak: ścielenie łóżka, słanie łóżka (wersja dla purystów), mycie zębów, mycie zębów przez pięć minut (wersja dla posiadaczy szczoteczek elektrycznych z timerem), mycie protez (wersja dla nie-posiadaczy zębów), płukanie jamy ustnej (wersja dla naturalsów), prysznic (w sensie „wzięłam prysznic i tyż nic”), nakrywanie do posiłków, ubieranie, rozbieranie, przebieranie, wybieranie i nabieranie (np. wagi lub, dla purystów, masy ciała)? Robicie od tego przerwę?
Jeśliby komuś zdarzyłoby się kiedyś złowienie złotej rybki, w wersji spełniającej życzenia, i poprosiłby ją o wczasy, podczas których nie musiałby wykonywać żadnej z wymienionych powyżej czynności, to, zapewniam Was o tym, osoba taka nie obudzi się wcale w bungalowie all inclusive na Seszelach, lecz na elektrycznie regulowanym łóżku w Oddziale Intensywnej Terapii rejonowego szpitala neurologicznego. Nie trzeba tam co prawda nawet oddychać, ale jeszcze nikt nie pomylił tego z urlopem.
Tak więc z zajęć bezpłatnych nie da się raczej zrezygnować lub nie będzie to wówczas urlop. Oznaczałoby to, że jest urlop jedynie przerwą w otrzymywaniu pieniędzy? Oczywiście wyłącznie dla osób, które nie posiadają tzw. płatnego urlopu. Jednak płatny urlop jest jedynie urojeniem. Aby pracodawca mógł nam dać urlop płatny, musi przedtem z naszych pieniędzy zabierać nam składkę, z której ten urlop opłaci. Skąd inaczej weźmie pieniądze? Tak więc urlop płatny jest również bezpłatny. Dają nam to, co nam przedtem zabrali i bilans w najlepszym wypadku wychodzi na zero. A i to nieprawda, bo podczas pobierania naszych składek trzeba było także wynagradzać osoby, które zajmowały się tych składek pobieraniem oraz ich urlopy! Podsumowując – urlop to czas, w którym nie pobieramy pieniędzy. Jeśli kogoś to cieszy, to ja nie widzę problemu.
Doprowadza nas to płynnie do rzekomo przeciwnego końca urlopu, jakim ma być praca. Praca jest po prostu czasem, za który pobieramy pieniądze. Z wyjątkiem pracy niewolniczej. Jeśli przykład Onezyma był słuszny i czegoś nie pokręciłem, to jedynie niewolnicy mogą mieć naprawdę opłacalne urlopy. Urlopy ludzi tzw. wolnych są drogie i wypełnione pracą…
Dość jasno z tego wszystkiego wynika, że urlop to zjawisko spektralne. Podobnie jak w filmie „Poszukiwany poszukiwana” należy mówić jedynie o procencie urlopu w urlopie.
Należy przy tym pamiętać, że 100% urlopu w urlopie oznacza pobyt na OIOMie neurologicznym, a więc stan „pomijalnie pożądany” – ja osobiście nie spotkałem nikogo, kto by go pożądał, no ale wszystkich ludzi przecież nie znam.
W oczywisty więc sposób nie jest tak, że im wyższy procent urlopu w urlopie tym urlop lepszy. Można z dużym prawdopodobieństwem przyjąć, że ocena jakości urlopu w ogóle nie zależy od procentu (procentów?, no dobra, nie idźmy tą drogą, jak mawiał Aleksander Kwaśniewski). Po prostu różni ludzie potrzebują różnego procentu urlopu w urlopie.
Mój nauczyciel psychiatrii dr Antoni Kalinowski, miał zwyczaj spędzać swoje urlopy w pokoju lekarskim za biurkiem. Przychodził do szpitala jak co dzień, ale nie zakładał fartucha, siadał za swoim biurkiem i nie odpowiadał na żadne nasze pytania. Robił sobie po cichu notatki. Bo był na urlopie. To jasne. Myślę, że szacunkowo można uznać, że w tym urlopie było 10% urlopu w urlopie. Dla wielu ludzi to aż za dużo. Ostatecznie takie białe wino ma minimum 11! Choć oczywiście ciągłe picie białego wina może oznaczać raczej urlop na 100%, tyle że we wspomnianym już szpitalu. Można się w tym wszystkim nieźle pogubić.
Dlaczego ja o tym wszystkim piszę? Poza słynnym wyjazdem z wnukami, który był z innej planety i dał mi 150% urlopu w urlopie (bo to było zjawisko kwantowe) – nie mam urlopu. Tak się złożyło, że zarobiony jestem i wszystko mnie miga, jak z kolei mówił pan mechanik z „Bruneta wieczorową porą”. Postanowiłem więc przemyśleć sprawę naukowo i doszedłem do wniosku, że właśnie jestem cały czas na urlopie i mam około 20% urlopu w urlopie, a do tego jeszcze zarabiam pieniądze i moja sytuacja jest wyraźnie lepsza niż wszystkich celebrytów na Seszelach czy gdzie tam są. A oni jeszcze do tego muszą się martwić o Polskę!
A ja nie muszę się martwić, bo już mieszkam w Polsce. Jak z kolei śpiewał Kazik, który zdaje się też urlopu nie ma, bo koncertuje. Tak mi przynajmniej mówił. A na zdjęciu - 20% urlopu w urlopie. Ubiór mam wakacyjny i nie mam muszki. Czyli luzik.

Łukasz Święcicki

Galeria zdjęć

Dodaj komentarz

Pozostało znaków: 1000

Komentarze

Nikt nie dodał jeszcze komentarza.
Bądź pierwszy!