TELEFON DO REDAKCJI: 62 766 07 07
Augustyna, Ingi, Jaromira 28 Lipca 2025, 23:59
Dziś 19°C
Jutro 13°C
Szukaj w serwisie

Uczennice krzyża

Uczennice krzyża

uczennice

Całym swoim życiem chcą pokazać światu, że krzyż, na którym jest Jezus, to najpiękniejsza droga do miłości i pełni życia.
Wspólnota Sióstr Uczennic Krzyża istnieje od 32 lat. Jadąc ulicą Malwową w Poznaniu łatwo można przegapić jednorodzinny, otynkowany na biało dom, w którym znajduje się postulat. Na drugim piętrze w małej kaplicy razem z mistrzynią postulatu,
s. Krzysztofą, kłaniamy się Jezusowi w tabernakulum, a potem siadamy do rozmowy. - Krzyż tylko pozornie kojarzy się z cierpieniem, tak naprawdę to jest znak miłości Bożej; łączy się z cierpieniem, ale jest przede wszystkim znakiem miłości Boga do człowieka. Ta wspólnota tryska przecież głęboką radością - mówi Paulina, która jest we wspólnocie drugi rok, a we wrześniu ubiegłego roku przyjęła sukienkę zakonną. Kiedy wybierała tę wspólnotę nie kojarzyła jej się ona z krzyżem jako cierpieniem, bo widziała, że siostry są bardzo radosne i otwarte na każdego człowieka.

Za tych, co daleko od Boga
Początki tego młodego zgromadzenia nie były łatwe. - Kiedy zrodziła się pierwsza myśl założenia wspólnoty s. Christiana, nazaretanka pracowała w Warszawie jako katechetka. Ona sama stawała w tej kwestii w prawdzie przed swoimi przełożonymi, ale i oni widzieli, że siostra nie mieści się ze swoją pracą ze świeckimi w charyzmacie tego zgromadzenia. Później s. Christiana została przeniesiona do Kalisza i tam pomysł założenia wspólnoty się konkretyzował, pierwsze dziewczęta mieszkały przy ulicy Widok, pewna pani wynajmowała im mieszkanie w kamienicy, a siostra do nich dochodziła. Organizowały one między innymi skupienia dla młodzieży. Naszej Założycielce chodziło o to, by były dziewczęta, które całe swoje życie będą ofiarowywać za tych, którzy są najdalej od Boga i w tym duchu będą też formować apostołów świeckich. Kiedy s. Christiana przeczytała dokument o apostolstwie świeckich Soboru Watykańskiego II, to tak się zachwyciła zadaniami, do których są wezwani świeccy, że bardzo jej zależało, żeby jak najwięcej osób się w to zaangażowało i wypełniało tę misję, o której nawet czasem nie wiedzą. Siostry na początku bardzo związały się z Ruchem Pomocników Matki Kościoła (były to czasy Prymasa Wyszyńskiego, pod którego wrażeniem była także nasza Założycielka), ponieważ najważniejsza była dla sióstr idea maryjności i pomocniczości w Kościele, s. Christiana chciała, byśmy były oddane Maryi, ale razem z Jezusem za tych, którzy są najdalej od Boga - opowiada siostra Krzysztofa o Zakonnicy, która wciąż żyje, choć dotknięta chorobą przebywa w domu generalnym w Szczecinie i czuwa nad swoimi siostrami przede wszystkim modlitwą.

Naśladować Maryję
Wspólnota sióstr w swojej nazwie ukryła wielkopiątkową tajemnicę oraz połączyła Jezusa na krzyżu i Jego matkę stojącą pod tym krzyżem. - Na początku, kiedy siostry modliły się pytając, jak ta wspólnota ma się nazywać to dla nich samych było zaskoczeniem, że nie będzie to nazwa maryjna. Siostra Christiana widziała w niej Maryję, ale pod krzyżem, ta nazwa przyszła na modlitwie: ,,uczennice krzyża”, jako uczennice tej Bożej miłości, czyli Jezusa, który z miłości do człowieka oddaje swoje życie na krzyżu. Ten wymiar miłości jest pierwszy, a Maryja jest w nim obecna jako pierwsza uczennica krzyża, którą chcemy naśladować. Dlatego na każdym etapie formacji zawierzamy swoje życia Maryi. Tu mamy dom formacyjny, tutaj dziewczęta przychodząc wchodzą we wspólnotę, w tę misję, którą jest przede wszystkim apostolat, ale tym, co jest dla nas też bardzo ważne jest to właśnie to życie ofiarą, modlitwą oraz życie wspólnotowe. S. Christianie zależało, żeby nasze wspólnoty miały rodzinny charakter. Wspólnie szukamy tutaj Pana Boga i dojrzewamy do tego, by nasze życie stawało się coraz bardziej pełne ofiarowywania siebie z miłości - wyjaśnia siostra Krzysztofa.

Znak miłości
Młode, pełne energii i radości dziewczęta przychodzą do poznańskiego domu, by przygotować się do służby we wspólnocie. - Jestem tutaj od niedawna, bo pół roku i mam takie doświadczenie, że świat próbuje nas omamić, podawać nam za wszelką cenę fałszywe obrazy, dlatego pójście za Panem Bogiem dzisiaj wydaje się dla niektórych śmieszną rzeczą, dla innych jest to wręcz uwięzienie siebie. Tymczasem jest tak, że jeżeli się jest rzeczywiście dotkniętym przez Pana Boga, takiego żywego, jeżeli On się daje poznać człowiekowi wtedy perspektywa krzyża nie przygniata, ale daje nowe możliwości, choć często patrzy się na niego, jak na cierpienie, a nie jak na miłość. Wielu pytało mnie: ,,po co ty to robisz?”, a dla mnie to, że tutaj jestem, to jest żywy dowód na to, że Pan Bóg zadziałał w moim życiu. Jak ja sobie przypominam, jak wybierałam wspólnotę Uczennic Krzyża, to raz, że pociągała mnie strona duchowa, poznałam jakąś osobę ze wspólnoty, tak to Pan Bóg pokazywał, w słowie Bożym do tego wracał. Druga sprawa to też taka bardzo kobiece podejście, po prostu podobał mi się niebiesko-biały habit sióstr Uczennic Krzyża – dzieli się swoim doświadczeniem Karolina. Każda z nich przynosi Bogu swoją historię życia, od początku naznaczonego krzyżem Jezusa, ale przede wszystkim w wymiarze Jego miłości. - Powiedziałabym, że w ogóle jest teraz taka tendencja do unikania wszystkiego tego, co trudne, co jest związane z jakąś niewygodą i raczej dąży się do tego, by wciąż podnosić jakość życia i wszystko ułatwiać. To wszystko ma być piękne i błyszczące, a na jakąkolwiek brzydotę, czy jakikolwiek wysiłek, który łączy się z trudem, nie ma miejsca. Mam takie wrażenie, że ilekroć w swoim życiu doświadczam trudności, tym bardziej doceniam to, co mam łatwiejszego, ale widzę też to, co osiągam dzięki tym trudnościom. Mogę przede wszystkim zobaczyć, jak przez te trudności przeprowadza mnie Pan Bóg, ale żeby było to możliwe, potrzeba też zgody na Jego prowadzenie, na pewien wysiłek, co szczególnie dzisiaj jest nie w modzie. Natomiast wybór tego, a nie innego zgromadzenia wiąże się z kilkoma czynnikami, choćby moją historią życia, chwilą spotkania Boga, wyjścia z myślenia o wierze w sposób wyłącznie tradycyjny, obyczajowy i zwrotem w kierunku relacji. Byłam we wspólnocie ewangelizacyjnej i tam ta droga się zaczęła. Wierzymy, że Bóg jest obecny w swoim słowie i miałam takie sytuacje, które naprowadzały mnie na konkretne Słowo, które pojawiało się w określonych sytuacjach. Myślę, że to kwestia zobaczenia w tym Pana Boga przede wszystkim i odkrywania, do czego On nas zaprasza. W ogóle myśląc o krzyżu nie można powiedzieć, że to samo cierpienie, bo krzyż prowadzi mnie do spotkania z Jezusem zmartwychwstałym. To nie jest tak, że krzyż i koniec, myślę, że tak naprawdę się zaczyna dopiero – mówi Anna, która podobnie, jak Paulina jest we wspólnocie drugi rok.

Zaufać Bogu
Siostry jednogłośnie podkreślają, że krzyż nie kojarzy im się z cierpieniem, ale z ofiarną miłością - Takie odkrycie krzyża dla mnie, które nastąpiło stosunkowo niedawno, za przyczyną naszego biskupa Damiana, który kiedyś powiedział, że krzyż objawia i mieści w sobie trzy elementy: miłość Boga, brzydotę naszego grzechu i obecność Jezusa umierającego na krzyżu we wszystkich naszych cierpieniach. Z naszej strony możemy więc powiedzieć: dziękuję za Twoją miłość, przepraszam za mój grzech i proszę, żebyś był ze mną w trudzie i cierpieniu. Mimo, że już jestem dziesięć lat we wspólnocie to mnie tak bardzo uderzyło, bo kiedy przychodziłam do wspólnoty jakoś ten krzyż w jej nazwie tak nie wybrzmiewał tak ,,groźnie”, bo pierwszy był Jezus, Jego miłość i wszystko to, czego On dokonywał w moim życiu. To, że tutaj jestem jest odpowiedzią na to, co otrzymałam. Poza tym, życie każdego człowieka jest dotknięte krzyżem i jeżeli na nim jest Jezus, to wiemy, że mamy tę Osobę, która jest przy nas blisko, zawsze, a jeżeli nie chcemy Jezusa na tym krzyżu, to cierpienie i tak nas dotyka, ale jesteśmy w tym sami – mówi s. Benedykta, dziesięcioletnia Uczennica Krzyża. - Jestem we wspólnocie 14 lat i sześć lat po ślubach wieczystych, bo przyszłam tutaj zaraz po maturze i jakby w ogóle nie słyszałam nazwy ,,Uczennice Krzyża”, zachwycił mnie po prostu ich styl życia, to jak siostry się modliły – wyjaśnia s. Samuela. Krzyż w tym wszystkim był dla niej czymś oczywistym, jak miłość Boża - Cierpienie jest integralną częścią naszego życia i ono może być owocne, czyli przeżywane z Jezusem, ale może też być zabijające nas, choćby pytaniem: ,,Dlaczego ja?”. To jest niesamowite, że krzyż, okrutne narzędzie tortur stał się narzędziem zbawienia – dodaje s. Samuela. Siostry w czasie swej formacji w poznańskim domu uczestniczą w spotkaniach międzyzakonnej szkoły formacyjnej, gdzie zjeżdżają się postulantki z wszystkich wspólnot znajdujących się w okolicy, a także w wykładach w ramach Dzieła Biblijnego wokół tematów egzegezy biblijnej, czy prowadzą w szkołach rekolekcje. 

Tekst i foto Anika Djoniziak

Wspólnota Sióstr Uczennic Krzyża czyli Sororum Discipularum Crucis (CSDC)

Za oficjalną datę powstania przyjmuje się 15 sierpnia 1982 roku. Założycielką jest s. Helena Christiana Mickiewicz, a dom generalny znajduje się w Szczecinie, natomiast w Poznaniu postulat. Same o sobie siostry piszą: dlaczego nowa wspólnota Uczennic Krzyża? Z niepojętej miłości Trójcy Przenajświętszej ku nam, Jezus, Syn Boga Ojca, mocą Ducha Świętego przyjmuje ludzkie ciało, aby w nim stać się jednym z nas i przyjąć nasz trudny los, który człowiek zgotował sobie po grzechu. Aby udowodnić, że Bóg nadal kocha swoje dzieci, Jezus podejmuje dzieło zbawienia. Z przebitego boku Chrystusa rodzi się Kościół Święty, w którym Jezus chce zbawiać aż do skończenia świata. W tym Kościele są wspaniałe Jego dzieci, ale ilu jest takich, w których sercach jest ciemność, pomimo tego, że Światłość jest wśród nas.


Galeria zdjęć

Dodaj komentarz

Pozostało znaków: 1000

Komentarze

Nikt nie dodał jeszcze komentarza.
Bądź pierwszy!