TELEFON DO REDAKCJI: 62 766 07 07
Augustyna, Ingi, Jaromira 18 Kwietnia 2024, 17:35
Dziś 19°C
Jutro 13°C
Szukaj w serwisie

Ucieczka św. Stanisława Kostki

Ucieczka św. Stanisława Kostki

Koledzy, widząc, że Stanisław Kostka wciąż się modli, pokutuje oraz umartwia, traktowali go jak dziwaka, dogryzając mu, że jest „jezuitą” oraz „mnichem”. Określenia te, pejoratywne w ich ustach, z pewnością były dla Stanisława powodem do dumy. 

Kluczowym momentem w życiu Stanisława Kostki była jego ucieczka z Wiednia i próba wstąpienia do zakonu jezuitów. Czyn ten miała mu zlecić sama Matka Boska. Dlatego też Stanisław, posłuszny jej rozkazom, wbrew woli rodziców ruszył w drogę, na której spotkał najwybitniejszych jezuitów tamtych czasów. Ludzi, którzy swoim bezprzykładnym męstwem oraz poświęceniem naprawiali tragiczne szkody, jakie wyrządziła reformacja. Podróż Kostki do Rzymu posłuży nam zatem jako pryzmat, pozwalający, złapać ten moment historyczny i uchwycić rodzącego się wówczas ducha kontrreformacji. Ducha, o którym każdy młody katolik powinien cały czas pamiętać, szczególnie w tych trudnych i mocno zdeprawowanych czasach. Zacznijmy jednak od początku, czyli od misji, którą otrzymał od Boga założyciel Towarzystwa Jezusowego - Ignacy Loyola.

Kiedy rodzice 14-letniego Stanisława Kostki wysłali go wraz z jego bratem Pawłem do jezuickiej szkoły w Wiedniu, sława zakonu rozniosła się już po całym globie. Rodzice Stanisława - dobrze usytuowana szlachta z Mazowsza - swoją decyzją o wysłaniu synów do wiedeńskich szkół Towarzystwa, wpisywali się po prostu w ogólny trend edukacyjny tamtych czasów.

Pobyt w Wiedniu nie był łatwy dla Stanisława. Wrażliwość i tkliwość, które posiadał od dziecka zostały wystawione na ciężką próbę. Przede wszystkim musiał nadrabiać zaległości w nauce, związane z niedostatecznym przygotowaniem, jakie odebrał w Polsce. Dodatkowo pojawiły się problemy ze strony rówieśników. Będąc obdarzonym nadzwyczajną w jego wieku pobożnością oraz głębokim życiem duchowym, nie przystawał niestety do reszty chłopców. Koledzy, widząc, że Kostka wciąż się modli, pokutuje oraz umartwia, traktowali go jak dziwaka, dogryzając mu, że jest „jezuitą” oraz „mnichem”. Określenia te, pejoratywne w ich ustach, z pewnością były dla Stanisława powodem do dumy. Kiedy zapadł na zdrowiu w grudniu 1565 roku doświadczył wizji, w której Święta Barbara wraz z dwoma aniołami przyniosła mu Komunię Świętą. Ukazała mu się również Maryja z Dzieciątkiem, która uzdrowiwszy go, nakazała mu wstąpić do Towarzystwa Jezusowego. Kiedy po tym wydarzeniu, Stanisław wstał o własnych siłach, wiedział już, jaką drogę musi obrać. Niestety, na drodze do celu stanęli ludzie mu najbliżsi - jego rodzice.

Jan Kostka i Małgorzata z Kryskich byli ludźmi pobożnymi. Niemniej jednak należy pamiętać, że wciąż byli ziemianami. Pan Kostka pełnił funkcję kasztelana zakroczymskiego i miał dużo ziemi na Mazowszu. Ktoś musiał ją w przyszłości odziedziczyć i tak on jak również pani Małgorzata, nie chcieli słyszeć o jakimkolwiek wstąpieniu ich syna do stanu duchownego. Szanowali rozmodlenie syna, jednakże tego było dla nich za wiele. Stanisław zdawał sobie sprawę z oporu rodziców i dlatego postanowił przedsięwziąć czyn niezwykle odważny - uciec z Wiednia i na własną rękę udać się do Dylingi, gdzie jezuici mieli swoje kolegium. Podróż, owiana aurą cudów, miała z pewnością niezwykły charakter. My jednak przyjrzymy się bliżej osobie, która przyjęła młodzieńca w tym bawarskim miasteczku. Człowiek ten nazywał się Piotr Kanizjusz i należał wtedy do czołowych szermierzy kontrreformacji i najwybitniejszych doktorów Kościoła swoich czasów.

Kiedy Kanizjusz spotkał Stanisława Kostkę, sprawował funkcję prowincjała już od ponad dekady. Pomimo swojej pozycji, początkowo nie chciał go przyjąć w szeregi zakonników, gdyż bał się ewentualnej reakcji rodziców chłopaka. Młodzieniec przebywał już na placówce od jakiegoś czasu i służył u konwiktorów sprzątając i pomagając im w kuchni. Bezpośredni przełożeni byli z niego bardzo zadowoleni i początkowa obawa przed gniewem rodziców ustąpiła chęci pomocy pobożnemu chłopcu. Kanizjusz wręczył Kostce list polecający do generała jezuitów Franciszka Borgiasza i wraz z dwoma zakonnikami wysłał go do Rzymu. Pielgrzymi, idąc przez większość drogi pieszo, dotarli do Wiecznego Miasta w październiku 1567 roku.

Franciszek Borgiasz doskonale rozumiał położenie Stanisława Kostki. On sam również od najmłodszych lat przejawiał religijne skłonności i pragnął przyjąć zakonny habit. Jego rodzice wybrali jednak dla niego karierę świecką, na wiele lat odbierając mu marzenie służenia Bogu. Podobnie jak w przypadku rodziny Kostki, decyzja rodziców Franciszka w sprawie jego przyszłości została podyktowana pozycją, jaką zajmowała w Hiszpanii familia Borgiów oraz powinnościami, które miał wobec niej jej młody przedstawiciel. (...) W 1548 roku zmarła żona Borgiasza, a ten zgodnie z własnymi ślubami wstąpił do Towarzystwa Jezusowego. W 1566 roku natomiast został mianowany generałem jezuitów.

Kiedy Stanisław Kostka zawitał do Rzymu, Franciszek Borgiasz pełnił swoją funkcję zaledwie od roku, a już, dzięki osobistej pomocy chorym w czasie zarazy roku poprzedniego, zdobył sobie bardzo duży autorytet w zgromadzeniu. Doskonale rozumiał pragnienie chłopaka, mając w pamięci swoje młodzieńcze rozterki. Dlatego też umieścił go w nowicjacie przy kościele św. Andrzeja. Tam też młodzieniec rozpoczął przygotowania do przyjęcia święceń, żyjąc według ustalonego rytmu dnia. Kiedy do placówki przybył list od ojca Stanisława, pełen wymówek oraz pogróżek, Borgiasz niezwłocznie doradził Kostce, aby odpisał ojcu napominając go, że powinien być raczej wdzięczny za to, że Bóg raczył powołać jego syna na służbę u siebie. W pierwszych miesiącach 1568 roku młodzieniec przyjął święcenia zakonne. Wtedy też uprosił u Świętego Wawrzyńca możliwość odejścia z ziemskiego padołu w dzień Wniebowzięcia. Prośba została spełniona i 14 sierpnia, po krótkiej chorobie, Stanisław Kostka zmarł. Jego kult zrodził się spontanicznie od razu po śmierci. 

Tekst Maciej Cielecki

FRAGMENTY TEKSTU OPUBLIKOWANEGO W CAŁOŚCI NA ŁAMACH NAJNOWSZEGO NUMERU KWARTALNIKA „OKNO WIARY”

Dodaj komentarz

Pozostało znaków: 1000

Komentarze

Nikt nie dodał jeszcze komentarza.
Bądź pierwszy!