TELEFON DO REDAKCJI: 62 766 07 07
Augustyna, Ingi, Jaromira 10 Sierpnia 2025, 08:20
Dziś 19°C
Jutro 13°C
Szukaj w serwisie

Tylko Bóg może ci pomóc

Tylko Bóg może ci pomóc

Henryk

Henryk Krzosek prowadził ewangelizację także w parafii Świętej Rodziny w Ostrowie Wielkopolskim

Pan Henryk trafił kilkakrotnie do więzienia, był bezdomnym alkoholikiem. Ale kiedy usiłował popełnić samobójstwo Bóg odnalazł go na ulicy. Teraz dzieli się świadectwem swojego życia gdziekolwiek zostanie o to poproszony i nie tylko.

Henryk Krzosek i jego życie to przykład, że dla Boga nie ma rzeczy niemożliwych. Właśnie zamierzałam pisać artykuł o dniu ludzi bezdomnych, kiedy usłyszałam go w ostrowskiej parafii pw. Świętej Rodziny, dokąd przyjechał razem z ks. Janem Kruczyńskim ze Szczecina. Wspólnie poprowadzili parafialne rekolekcje i kongres ewangelizacyjny. Na dodatek okazało się, że do niedawna był współautorem „Słowa na niedzielę” w TVP, a obecnie wydał książkę o tym, czego Bóg dokonał w jego życiu. Wie, że Jezus patrzy na serce człowieka i jego pragnienie, by głosić Ewangelię, a nie na zdolności. Wie, bo gdyby tak nie było, nie potrafiłby stanąć przed ludźmi i opowiadać o Bogu. - Patrząc na historię mojego życia absolutnie nie nadawałem się do tego, co dzisiaj robię – wyznaje w czasie kongresu pan Krzosek.

Nic z ciebie nie będzie
- Wychowałem się w rodzinie patologicznej. Mój ojciec był nałogowym alkoholikiem. Mama od świtu do nocy pracowała. Można powiedzieć, że wychowywała mnie ulica. Nie znajdując ciepła rodzinnego szukałem akceptacji na ulicy, u moich kolegów i koleżanek – opowiada pan Henryk. Szkołę podstawową zakończył na piątej klasie, którą powtarzał aż trzy razy. Pewnego dnia zdenerwowany matematyk w szkole rzucił mu prosto w oczy: „Krzosek z ciebie nic, nigdy nie będzie”. Efekt tych słów był taki, że podręczniki szkolne trafiły na śmietnik. Nastoletni Henryk nigdy więcej nie poszedł do szkoły. - Robiłem wszystko, czego moi koledzy ode mnie wymagali, bo szukałem akceptacji i przynależności. W ten sposób stawałem się przestępcą – mówi. Pierwszy raz trafił do więzienia mając niespełna osiemaście lat. Tam postanowił, że będzie grypsującym, zbuntowanym więźniem. Chciał przynależeć do „elity” więziennej, a ona była w opozycji do regulaminu więziennego, wymiaru sprawiedliwości i on taki się stał. Na zewnątrz był twardzielem. Nie można było się tatuować, więc na jego ciele pojawiły się tatuaże. Pokazał kolegom jaki jest twardy i wytatuował sobie słowa: „Urodziłem się po to, żeby tworzyć piekło na ziemi”. - Rzeczywiście to piekło stworzyłem dla siebie i bliskich. Później dostałem drugi wyrok. W sumie w więzieniu spędziłem siedem długich lat. Nie chciałem być przestępcą, ale gdzieś przynależeć – podkreśla pan Henryk. - W więzieniu miałem dwa pragnienia, takie, jakie ma każdy człowiek. Chciałem poczuć, że jestem kochany i kogoś pokochać – kontynuuje. Wtedy miał dwie twarze. Z jednej strony starał się dać we znaki służbie więziennej, a z drugiej był to miękki człowiek, który gdy nikt nie widział, płakał w poduszkę pragnąc miłości. Pragnął jeszcze jednego – założenia rodziny.

Przystanek Hamburg
Kiedy wyszedł na wolność powoli zaczął realizować swoje marzenia. Poznał dziewczynę, zakochał się, ona zakochała się w nim i pobrali się. Na świat przyszło dwóch synów i zaczęły się problemy. Nikt go nie nauczył jak być dobrym mężem i ojcem. Bał się podejmowania konkretnych decyzji. - Zamiast po pracy wracać do żony i dzieci zostawałem z kolegami w parku albo w bramie, żeby wypić trochę piwa, czy wina, W ten sposób wchodziłem w alkohol. Pewnego razu sąsiadka, która mnie znała od dziecka, widząc jak podchmielony wracałem do domu, na klatce schodowej powiedziała: ,,Henryk, ty jesteś wykapany ojciec”. Nie chciałem być jak mój ojciec, ale taki właśnie się stawałem – wyjaśnia pan Krzosek. Nie widząc możliwości wyrwania się z tej sytuacji postanowił z żoną wyjechać do Niemiec. Wydawało się, że tam czeka na nich bogactwo, a w Polsce kupowano wszystko na kartki. Najpierw udało się załatwić paszport dla żony i ich starszego syna. Potem pan Henryk i ich drugi syn mieli do nich dołączyć. Rozłąka trwała dłużej, niż planowali. Zamiast zajmować się synem, zaczął pić. Dopiero po siedmiu miesiącach dostał paszport i wyjechał z synem. W Hamburgu zamiast załatwiać sprawy w urzędzie, iść na kurs języka niemieckiego,  zostawał w domu z puszką piwa. Żona pomogła mu załatwić zasiłek i prawo pobytu, ale jego małżeństwo rozpadało się. Wyprowadził się. Razem z innymi Polakami nadal topił swoje kłopoty w alkoholu.
Przyszedł moment, że nawet wynajął mieszkanie, ale alkohol zwyciężył, kupował go coraz więcej. Zaczęło mu brakować pieniędzy, nie miał już czym zapłacić za mieszkanie. Po kilku miesiącach wyrzucono go z niego. Miał złożyć wniosek o przedłużenie zasiłku dla bezrobotnych, ale tego też nie zrobił. Bez pieniędzy szybko stał się bezdomny, spał tam, gdzie się upił, w parku, garażu, czy na śmietniku na kartonach. - Musiałem pić i to było dla mnie ważne – wyznaje pan Krzosek. Kiedy nie miał pieniędzy na alkohol, kradł. - Zobaczyłem, że nie ma dla mnie ratunku. Nie było nikogo, kto mógłby mi pomóc. W pewnym momencie powiedziałem, że nie ma co się męczyć, trzeba ze sobą skończyć – kontynuuje. W sklepie żeglarskim ukradł linę, na której postanowił się powiesić.

Bóg umiłował
Z liną Henryk poszedł do stołówki dla bezdomnych i zaczął myśleć nad tym, co zrobi. Nie chciał umierać, ale nie potrafił żyć. W tym momencie spojrzał na ścianę, na której wisiał plakat w języku polskim ze słowami z Ewangelii wg św. Jana: „Albowiem Bóg tak umiłował świat, że Syna swego Jednorodzonego dał, aby każdy, kto w niego wierzy nie zginał, ale miał życie wieczne”. Zaczął się zastanawiać: czy Bóg istnieje i go kocha? Jeżeli Bóg go kocha, to czy jest jakaś szansa dla niego? W tym momencie podeszła kobieta z obsługi, postawiła przed nim zupę i powiedziała: „Henryk, tylko Bóg może ci pomóc”. - Dlaczego ona mi powiedziała to w tym momencie? - zastanawia się pan Krzosek. - Tyle razy byłem na tej stołówce, nie raz z tą kobietą rozmawiałem i nigdy mi nic takiego nie powiedziała. Więc ja się tego uczepiłem. Wszystko zawiodło: terapie, dobrzy ludzie, którzy chcieli mi pomóc. Ciągle wracałem do swojego dna, a tu Bóg. Zacząłem się modlić: „Boże jeżeli jesteś, daj mi nowe życie, nie chcę umierać. Jeżeli potrafisz mnie zmienić - zrób to” – mówił. Po modlitwie poszedł spać do „swojego” śmietnika. Kiedy się obudził na drugi dzień nie miał żadnych lęków pijackich, nie czuł pragnienia picia. Od kobiety pracującej w stołówce pan Krzosek otrzymał Nowy Testament. Kiedy go czytał, rodziła się nadzieja na nowe życie. - Zanim Bóg mnie uwolnił, byłem na spotkaniu modlitewnym, gdzie ludzie się za mnie modlili i tam od pewnej osoby dostałem całe Pismo Święte – przypomina sobie. Proboszcz niemieckiej parafii słysząc, co Bóg zdziałał w jego życiu, przyjął go do parafii, dał mieszkanie i wyciągnął ze śmietnika.
Czytając Stary Testament pan Henryk natrafił na trzeci rozdział Księgi proroka Jeremiasza i przeczytał: „Wołaj do mnie, a ci odpowiem i oznajmię ci rzeczy wielkie i niezgłębione”. Od tego momentu zaczął o wszystko prosić Boga, także o pracę. Po kilku dniach dostał ją w sklepie z alkoholem, z którego kiedyś wiele razy kradł. Sprzątał, a stający na półkach alkohol go nie interesował.

Idź i opowiadaj

Mając 38 lat doświadczył miłości Boga. Odpowiedzią na to były łzy radości i wdzięczności. Ta miłość była tak wielka, że nie mógł tej wiadomości zatrzymać dla siebie. Bardzo chciał innym przekazać, że Bóg naprawdę istnieje i zmienia życie. - Zacząłem wołać do Boga: co mam robić w swoim życiu. Otwieram Ewangelię według św. Marka 5 rozdział 19 wers i czytam: wracaj do domu, do swoich i opowiadaj, jak Bóg ulitował się nad tobą, jak wielkie rzeczy ci uczynił. Otrzymałem powołanie: idź do ludzi i opowiadaj. W ten sposób zacząłem wychodzić do innych. Najpierw do moich kolegów – bezdomnych – wspomina Henryk. Różne były reakcje ludzi – jedni śmiali się z niego, inni pukali się w głowę, jeszcze inni twierdzili, że po prostu ma szczęście, takie było jego przeznaczenie. Po jakimś czasie spotkał się z alkoholikiem, który przyjechał z Paryża. Zanim opowiedział mu swoją historię pomodlił się z nim. Potem spotkał następnych alkoholików, opowiedział im, co Bóg zmienił w jego życiu i zobaczył, jak Bóg ich przemienia.
Chciał docierać do innych ludzi, dlatego przez 16 lat ewangelizacji przemierzał Niemcy pociągami, by mówić, jak Bóg jest dobry. - Czasami jechałem na drugi koniec Niemiec do jednego człowieka, by mówić mu o Bogu. W Hamburgu zacząłem się modlić: „Panie Boże spraw, żebym mógł mówić o Twojej miłości w telewizji”. Nie wiem, dlaczego tak się modliłem, bo nie znając języka niemieckiego nie mogłem dotrzeć do niemieckiej telewizji. Mało tego – nie spodziewałem się, że wrócę do Polski na stałe – wspomina pan Henryk. Potem zmienił modlitwę na: „Panie Boże ja chciałbym to wszystko opisać w książce”. W 2002 roku napisał krótkie świadectwo i to było wszystko, na co było go stać, na co było stać człowieka, który skończył tylko dwuletnią szkołę zawodową (metalową) w więzieniu. Swoje świadectwo zaczął powielać i rozdawać innym.

Najpiękniejszy czas
Nadszedł moment, kiedy zrozumiał - Bóg chce jego powrotu do Polski, dlatego zostawił pracę w Niemczech, zlikwidował konto, oddał mieszkanie i wrócił do kraju nie wiedząc, gdzie będzie mieszkał. Wiedział tylko, że w Szczecinie spotka się
z ks. Janem Kruczyńskim. Zamieszkali razem w Gdyni i ks. Jan uczył go wychodzenia do ludzi z Ewangelią. Razem się modlili, czytali słowo Boże i ewangelizowali. To był najpiękniejszy okres w jego życiu. Kiedy ks. Jan wyjechał do Włoch, pan Henryk zamieszkał w Szczecinie i tam znalazł pracę. Zaczął prowadzić Domowy Krąg Biblijny i w ten sposób zaczął głosić Ewangelię.
Bóg odpowiedział też na modlitwę pana Henryka, wypowiedzianą jeszcze w Hamburgu. Telewizja Polska zwróciła się do niego, by nagrał odcinek „Słowa na niedzielę”. Jak się później okazało powstało ponad 100 odcinków. - W każdym odcinku mówiłem, jak Ewangelia czytana w niedzielę zrealizowała się albo realizuje się w moim życiu – podkreśla. Do każdego odcinka pisał scenariusz. Tak Bóg przygotował go do napisania książki, która powstała w Centrum Nowej Ewangelizacji u ks. Jana. Udało się ją dokończyć i 19 marca została zaprezentowana książka „Bóg znalazł mnie na ulicy” wydana przez wydawnictwo Znak.
Od czasu przemiany minęło około dwudziestu pięciu lat, pan Henryk nigdy nie wrócił do alkoholu, nigdy nie był w grupie AA, po prostu Bóg zabrał z jego życia alkohol i pragnienie picia. Podobnie z paleniem papierosów. Zmienił go i nadal przemienia przez słowo Boże, które czyta każdego dnia. Może przemienić życie każdego z nas.

Renata Jurowicz

Galeria zdjęć

Dodaj komentarz

Pozostało znaków: 1000

Komentarze

Nikt nie dodał jeszcze komentarza.
Bądź pierwszy!