TELEFON DO REDAKCJI: 62 766 07 07
Augustyna, Ingi, Jaromira 21 Lipca 2025, 09:40
Dziś 19°C
Jutro 13°C
Szukaj w serwisie

Tu niebezpiecznie jest marzyć

Tu niebezpiecznie jest marzyć

Pewnego dnia spowiednik sióstr z maleńkiej, acz coraz głośniejszej, mazowieckiej wioski Rybno, poszedł do trapistów i mniszki zostały same. Właśnie wtedy siostra Anna, troszkę bezczelnie, pomodliła się do ojca Pio: Ojcze, widzisz, że nasz spowiednik sobie poszedł. Przyślij nam innego, a jeśli nie, to sam przyjdź i nas wyspowiadaj. Kilkanaście dni później na progu domu sióstr z Rybna stanął… ojciec Pio! Jeszcze dziś zakonnice wybuchają śmiechem, gdy wspominają ten dzień. Okazało się, że to meksykański kapucyn, egzorcysta. Wierna kopia Świętego  z San Giovanni Rotondo. A to zaledwie jeden z tysięcy cudów, jakie od kilku zaledwie lat nieustannie dzieją się w Rybnie.

O fenomenie Rybna trudno jest pisać, bo dzieje się tam zbyt wiele. Cała historia ma swój początek w spotkaniach s. Faustyny z Chrystusem Miłosiernym.
W 1935 roku siostra Faustyna Kowalska ujrzała Jezusa, który rzekł: „Pragnę, aby zgromadzenie takie było”. Późniejsza święta szczegółowo opisała nie tylko charyzmat przyszłego zakonu, czyli wypraszanie miłosierdzia Bożego dla świata, ale także ubiór mniszek tzn. czerwone welony i płaszcze, białe habity, a nawet proroczo przewidziała, jak będzie wyglądał ich dom. Stworzyła też regułę. Pisała o trzech odcieniach zgromadzenia: czynnym, klauzurowym i grupie świeckiej. Umierała w przekonaniu, że nie zrealizowała Bożego planu. Dopiero jej spowiednik ks. Michał Sopoćko założył Zgromadzenie Sióstr Jezusa Miłosiernego. Siostry zamieszkały w Myśliborzu. I tu zaczyna się opowieść przypominająca hollywoodzki film. Kilkadziesiąt lat po śmierci Faustyny kilka nie mających pojęcia o swoim istnieniu kobiet, zaczyna szukać opisanego w „Dzienniczku” zakonu klauzurowego. A ponieważ go nie znajdują, trafiają do Myśliborza – zakonu czynnego.  - Przychodziłyśmy z zastrzeżeniem, że chcemy za klauzurę. Przyjęto nas, choć zazwyczaj nie przyjmuje się sióstr przychodzących z zastrzeżeniem – wspomina siostra Gertruda. - Powiedziałyśmy sobie: będziemy czekać. Nawet do końca życia. A nuż Bogu potrzebna jest tylko nasza modlitwa i pragnienia? A może zgromadzenie powstanie po naszej śmierci? A tu Pan Jezus zrobił nam kawał: założył je przez nasze ręce. Historia powstania zakonu i znalezienia domu, który Faustyna również szczegółowo opisała w swym „Dzienniczku”, to kolejna niesamowita, jednak tym razem nie starczy nam na nią miejsca. Dlatego skupimy się na teraźniejszości.

Cuda w czasach depresji
Czy w dobie internetu i poszukiwań wody na Marsie taka kraina cudów jak Rybno może istnieć naprawdę? Nasze stulecie to nie tylko epoka gwałtownego rozwoju nauki i technologii, ale także wiek depresji, o której już dziś mówi się, że urasta do rozmiarów światowej epidemii. - Zauważyłyśmy, że mnóstwo ludzi wychodzi tutaj z depresji – zdradziły siostry dziennikarzom, bo i tych do Rybna przybywa coraz więcej. – Ci ludzie w szczególny sposób doświadczyli życia duchowego od strony zła i bardzo potrzebują miłosierdzia. Są chłonni. Gdybyśmy podchodziły do życia jak terapeutki, załamałybyśmy ręce: co z tymi ludźmi robić? Ale gdy kochasz człowieka to go kochasz zawsze, niezależnie od tego w jakim stanie przyjdzie. Robisz wszystko, by mógł przytulić się do Jezusa. To cała terapia. Takich osób pojawia się coraz więcej. Do każdego mamy jedno pytanie: czy chcesz by Jezus ci pomógł? Zauważyłyśmy, że nikt nie odchodzi stąd bez Jego interwencji. Do Rybna przybywają też osoby opętane. - I mają ogromny problem żeby tu wejść – twierdzą zgodnie mniszki. – Mówią, że coś im nie pozwalało wejść na nasz teren. Widziałyśmy mężczyznę, który choć próbował nie mógł przejść przez drzwi. Gdy dziennikarze pytają sióstr, czy nie boją się w takich chwilach te odpowiadają bez namysłu: „A pokusy do grzechu się nie boisz? Przecież to ten sam demon”. Siostra Gertruda twierdzi, że skupiając się na sobie, zamykamy się w coraz większym lęku. ,,W Rybnie Jezus odcina złe korzenie. Już kilkadziesiąt osób odesłałyśmy do egzorcystów, wracały później uwolnione i szczęśliwe”. Siostra Gertruda zauważyła kilka podstawowych źródeł depresji.

Kapłani w kryzysie
Charyzmatem sióstr w czerwonych welonach jest wypraszanie miłosierdzia dla świata i modlitwa za kapłanów. Wielu z nich nękanych kryzysem powołania, stojących na krawędzi, walczyło w Rybnie przy ołtarzu. I pozostawali w Kościele. - Jak mamy wypraszać miłosierdzie dla całego świata? Jak przygotować świat na przyjście Jezusa? Jest nas przecież maleńka grupka. Znamy swoje miejsce w szeregu. Same niczego nie możemy – podkreśla siostra Gertruda. – W końcu zrozumiałyśmy, że mamy zarażać ludzi ufnością. Widzimy, że przyjeżdżają tu, nabierają nadziei, radości i wracają przywożąc innych. Tyle tu już wydarzyło się cudów. Uzdrowienia z nowotworów, uwolnienia z nałogów, złych duchów, nawrócenia. Słynna w Rybnie jest historia o tym, jak to w czasie srogiej zimy, siostry nie miały pieniędzy na opał. Prosiły Boga o pomoc i nagle piorun uderzył w pobliski, stary jesion. Uderzenie było przeraźliwe. - I takim sposobem opału wystarczyło nam nie tylko do końca zimy, ale nawet do dziś! – śmieją się mniszki, a siostra Gertruda dodaje - tu niebezpiecznie jest marzyć!
Jezus powiedział też Faustynie, że błogosławić będzie szczególnie okolicy, gdzie klasztor, o którym wciąż piszę, stał będzie. I błogosławi. Ale to już historia na całkiem nowy artykuł.

Aleksandra Polewska

Galeria zdjęć

Dodaj komentarz

Pozostało znaków: 1000

Komentarze

Nikt nie dodał jeszcze komentarza.
Bądź pierwszy!