TELEFON DO REDAKCJI: 62 766 07 07
Augustyna, Ingi, Jaromira 19 Kwietnia 2024, 18:24
Dziś 19°C
Jutro 13°C
Szukaj w serwisie

Troskliwy Obrońca Chrystusa

Troskliwy Obrońca Chrystusa

Święty Józef nie jest wdzięcznym tematem do świętych obrazków o naiwnej treści sentymentalnej, ale modelem i wzorem, który każdy mężczyzna powinien głęboko przemyśleć, aby zrozumieć rolę jaką ma spełniać w dzisiejszym świecie.

Jak wspomniałem w poprzednim artykule, wezwanie, które dzisiaj omawiamy jest ściśle połączone z poprzednim, ponieważ są one skoncentrowane na Jezusie. O ile jednak tytuł Żywiciela Syna Bożego ukazuje nam Józefa troszczącego się o codzienny żywot powierzonego sobie dziecka, a później młodzieńca, a także o przygotowanie go do dorosłego życia (w tym wypadku Józef świadomie przygotowywał Jezusa do zawodu cieśli, ale z całą pewnością również do tej misji, którą powierzył Mu Bóg Ojciec), to nazywając Józefa Troskliwym Obrońcą Chrystusa akcentujemy bardziej ochronę przed czyhającymi na Jezusa niebezpieczeństwami. A tych, jak wiemy, nie brakowało od samego początku życia Jezusa, a właściwie od poczęcia.


Pierwszym zagrożeniem... Józef?
W pewnym sensie najwcześniejszym zagrożeniem dla poczętego w łonie Maryi z Ducha Świętego Jezusa był... sam Józef. W pierwszym rzędzie musiał on więc bronić poczętego Dziecka Bożego przed samym sobą! Brzmi to paradoksalnie, ale musimy zrozumieć trudną sytuację Józefa. Czytamy w Ewangelii wg św. Mateusza: „Z narodzeniem Jezusa Chrystusa było tak. Po zaślubinach Matki Jego, Maryi, z Józefem, wpierw nim zamieszkali razem, znalazła się brzemienną za sprawą Ducha Świętego. Mąż jej, Józef, który był człowiekiem sprawiedliwym i nie chciał narazić jej na zniesławienie, zamierzał oddalić ją potajemnie. Gdy powziął tę myśl, oto anioł Pański ukazał mu się we śnie i rzekł: „Józefie, synu Dawida, nie bój się wziąć do siebie Maryi, twej Małżonki; albowiem z Ducha Świętego jest to, co się w niej poczęło. Porodzi Syna, któremu nadasz imię Jezus, On bowiem zbawi swój lud od jego grzechów”. A stało się to wszystko, aby się wypełniło słowo Pańskie powiedziane przez Proroka: „Oto Dziewica pocznie i porodzi Syna, któremu nadadzą imię Emmanuel, to znaczy Bóg z nami”. Zbudziwszy się ze snu, Józef uczynił tak, jak mu polecił anioł Pański; wziął swoją Małżonkę do siebie, lecz nie zbliżał się do niej, aż porodziła Syna, któremu nadał imię Jezus”
(Mt 1, 18-25). Zagrożeniem dla Jezusa jest to, że Józef próbuje rozwiązać sprawę po swojemu. Zamierza „coś” zrobić, potajemnie oddalić narzeczoną. Jak pisze ks. Jacek Jurczyński SDB „za jego strategią przemawiają dwa argumenty. Z jednej strony pragnie opuścić Maryję, ponieważ nie chce jej zniesławić, z drugiej zaś strony jego „prawość” jest dla niego tak ważna, że jest w stanie zgodzić się nawet na rozstanie z narzeczoną”. Jest też inna interpretacja dla tych „zamierzeń” św. Józefa. Jak tłumaczy o. Augustyn Pelanowski: „Zamierzał ją po kryjomu oddalić. Lecz cóż to znaczy? Czasownik apolyein rzeczywiście pojawia się w tekstach w kontekście rozwodów, ale Józef nie mógł oddalić żony, skoro jeszcze z nią nie zamieszkał. Jednak gdy się śledzi ten czasownik w innych miejscach Biblii, zawiera on w sobie również skojarzenie ze stworzeniem komuś przestrzeni wolności w wyniku okazania mu miłosierdzia. Z pewnością sam nie podejrzewał Maryi o cudzołóstwo, ale wiedział, że inni nie uwierzą w prawdę o poczęciu przez nią Dziecka, które nie miało ludzkiego rodzica. Pragnął więc stworzyć dla niej zupełnie nowy sposób życia, dać jej możliwość poświęcenia się Dziecku, bez ryzyka oskarżenia jej o cudzołóstwo”. Bez względu na to, jaką interpretację przyjmiemy, mniej czy bardziej przychylną Józefowi, nie wiemy jak skończyłoby się dla Jezusa i Maryi spełnienie jego zamierzeń. Wiemy natomiast, że ostatecznie dzięki interwencji Boga, który przychodzi we śnie i wskazuje drogę. Józef nie tylko przyjmuje na siebie obowiązki małżonka i ojca, ale też chce wypełnić je jak najlepiej, doskonale. Tak więc z tym pierwszym zagrożeniem dla Jezusa, jakim był on sam, radzi sobie Józef dostosowując swoją wolę do woli Bożej, współpracując z Opatrznością. I to właśnie współpracę z Opatrznością możemy nazwać troskliwością. Troskliwym jest ten, kto w wychowaniu, w chronieniu, współpracuje z wolą Bożą. Próbuje ją odkryć i wypełnić w jak najlepszy sposób znajdując w tym upodobanie. Lubić to, co się robi. Przyjąć na siebie obowiązki wynikające ze swojego stanu, ojca, matki, małżonka, kapłana i wypełniać je z radością. Wystarczy raz spróbować, by się przekonać, że właśnie takie postępowanie skutkuje tym, czego wszyscy szukamy – szczęściem.


Herod i jego syn nie straszni
Święty Józef zrobił to za pierwszym razem, dlatego trudno się dziwić, że kiedy pojawiło się kolejne zagrożenie, tym razem ze strony Heroda, bez wahania zastosował się do wypróbowanej już zasady: poznać wolę Boga i wypełnić ją. Józefowi, ponownie we śnie, ukazuje się anioł i ponownie to on decyduje o tym, co ma nastąpić. W trakcie snu wypowiedziane zostaje wezwanie: „Wstań!”. Jak tłumaczy ks. Jurczyński, ten grecki czasownik jest źródłosłowem o bogatej warstwie znaczeniowej. Poza przebudzeniem ze snu i powstaniem, powstawaniem w sensie przenośnym, może on oznaczać przebudzenie z ociężałości umysłowej. Zawołanie „Wstań!” oznacza zatem dużo więcej niż tylko zwyczajne przebudzenie. Czasami potrzebujemy takiego przebudzenia, nie tylko w sferze naszej wiary, ale w relacjach i w wychowaniu i ono zwykle następuje, kiedy odkrywamy wolę Bożą i jesteśmy jej posłuszni. Tak będzie czynił Święty Józef. Kiedy już w Egipcie przyjdzie moment, aby wrócić w rodzinne strony po śmierci Heroda, znowu zastosuje się do wskazówek Anioła, czyli samego Boga, który we śnie przekazuje informację o śmierci Heroda i ustaniu zagrożenia dla Dziecka. Po raz kolejny na pierwszym planie znajdą się dwa wątki przewodnie: Bożego przewodnictwa oraz Józefowego posłuszeństwa. Ewangelista Mateusz znał historyczny kontekst, bo Archelaos miał rzeczywiście znacznie gorszą opinię niż jego bracia. Już po dziesięciu latach został on odwołany z urzędu przez cesarza Augusta z powodu nieudolnego zarządzania prowincją. Przyglądając się uważnie relacji Mateusza dochodzimy do wniosku, że zgodnie ze swym planem to sam Bóg ochrania swojego Syna i towarzyszy Mu. Józef jest tutaj narzędziem w rękach Boga, jest rzeczywiście „Cieniem Ojca”, Boża Opatrzność zawsze ratuje Dziecię.
Z tych rozważań wyraźnie wyłania nam się cała prawda o istocie troskliwego obrońcy własnych dzieci. Przede wszystkim jest nią świadomość o tym, że wszyscy jesteśmy w rękach Boga, a więc nasze dzieci również. To Bóg je chroni, a my jesteśmy narzędziami w Jego ręku. Najlepiej wywiązujemy się z naszych obowiązków macierzyńskich i ojcowskich, gdy wypełniamy je z radością i zawsze szukając woli Bożej. Musimy też być zdolni do oddzielenia naszych dzieci od naszych o nich wyobrażeń, i czasami nawet do ochrony naszych dzieci przed nami samymi.


Troskliwość a nadopiekuńczość
W tym miejscu naszych rozważań warto jeszcze przez chwilę zastanowić się jaka jest różnica pomiędzy troskliwą ochroną naszych dzieci, a „trzymaniem ich pod kloszem”. Innymi słowy jak z troskliwości, która jest postawą właściwą i pożądaną nie wpaść w przesadę nadopiekuńczości? Niech nam wystarczy kilka prostych zasad. Uczymy dziecko brania odpowiedzialności za swoje zachowanie, tłumacząc mu, w czym się pomyliło i jak powinno się zachować, ale nie bierzemy na siebie odpowiedzialności za wszystkie jego działania. Nie wyręczamy dziecka w najprostszych nawet czynnościach, ale powierzamy mu obowiązki, które jest w stanie wykonać ze zrozumieniem ich znaczenia. Pozwalamy dziecku swobodnie wyrażać swoje opinie i emocje, nie myślimy za niego, nie narzucamy mu swojego zdania we wszystkich kwestiach, nakierowujemy je na pewne decyzje, ale nie podejmujemy ich za niego. Nie planujemy ich życia, przyjaźni, związków małżeńskich, nie narzucamy swoich rozwiązań, nie krytykujemy ich wyborów, ale tłumaczymy, dlaczego mogą nie być właściwe i mieć złe konsekwencje. Pomagamy w życiowych wyborach, ale nigdy ich nie narzucamy, nawet w kwestiach wiary. I jak napisałem wyżej, zawsze szukamy woli Bożej, a więc i dzieciom pomagamy w jej odkrywaniu. Warto też pamiętać, że często wyznawana przez wielu rodziców zasada, że „zrobią wszystko, aby ich dzieciom było w życiu lepiej”, niż to było w ich przypadku, bardzo często przynosi kiepskie rezultaty i zamiast dzieciom pomóc czyni ich życie trudniejszym, ponieważ są mniej przygotowani na mierzenie się z życiowymi wyzwaniami.
I już na koniec kwestia rozeznania, przed czym należy dzieci chronić i bynajmniej nie jest to łatwe w naszych czasach, bo dzisiejsze „Herody” działają znacznie subtelniej niż w czasach św. Józefa. Iluż to rodziców jest szczęśliwych, bo ich dzieci tak grzecznie siedzą w pokoju i się „bawią na komputerze”? Ale to temat na inny artykuł. Swoją drogą to ciekawe, że wspomnienie liturgiczne ucieczki Świętej Rodziny do Egiptu było obchodzone w Kościele w niedzielę zapustną, czyli ostatnią niedzielę karnawału. Czy nie jest właśnie tak, że najwięcej zagrożeń i niebezpieczeństw dzisiaj czyha właśnie w różnych formach rozrywki? W każdym razie, św. Józef, wzywany jako Troskliwy Obrońca Chrystusa w tym rozeznaniu na pewno pomoże.
Prośmy go także, aby „ochronił” Jezusa w naszych sercach, nie tylko przed obojętnością, ale także przed ranieniem Go przez nasze grzechy, przez niechęć do łaski uświęcającej, przez zbyt łatwe godzenie się, a nawet chętne wybieranie życia w grzechu.

Ks. Andrzej Antoni Klimek

Galeria zdjęć

Dodaj komentarz

Pozostało znaków: 1000

Komentarze

Nikt nie dodał jeszcze komentarza.
Bądź pierwszy!