To nie jest jedna z wielu opcji
Wracamy do naszych rozmów o dzieciach, które ani o Bogu, a tym bardziej z Bogiem rozmawiać nie lubią i nie chcą.
Na czym to my ostatnio stanęliśmy? Właściwie to byliśmy już na końcu drogi, prawda? W przyjętej przez nas, a zaproponowanej przez Brandona Vogta w książce „Powrót. Co robić, gdy dzieci odchodzą z Kościoła”, perspektywie doszliśmy do momentu, w którym uznaliśmy nasze dziecko za gotowe do poważnej rozmowy, udało nam się osłabić jego niechęć do Kościoła i podjęliśmy pierwszą próbę poprowadzenia go do ponownej komunii z Bogiem poprzez kontakt z właściwym księdzem, dobrą spowiedź i znalezienie razem z naszym dzieckiem odpowiedniej wspólnoty dla niego. Tak? Naprawdę doszliśmy do tego miejsca? Czy może jednak doczytaliśmy do tego miejsca, ale w praktyce i życiu pozostaliśmy raczej bliżej początku niż końca, co dla nas konkretnie oznacza, że nasze dziecko ciągle jest dalej niż bliżej od Pana Boga i Kościoła? Cóż, może tak być, zresztą mówiliśmy o tym, że nawet Panu Jezusowi ludzie potrafili powiedzieć „nie”, a On na pewno był bardziej przekonujący niż my. Nie trzeba się deprymować. Ja też postanowiłem, że nadal będę się starał na tych łamach pomagać wszystkim rodzicom, którzy boleją nad pozostawaniem swoich dzieci z dala od Źródła Miłości, jakim jest dla nas Jezus Chrystus. Zobaczymy jak potoczy się ta nasza współpraca i bardzo byłbym wdzięczny za jakieś echo, czy ktoś tu jeszcze w tej sprawie chce przychodzić i obiecuję, że będę się bardzo starał, aby podsunąć wam przydatne sugestie.
I tak właśnie dzisiaj, zanim przejdę do jakiegoś konkretu, chcę was gorąco zachęcić do wielkiej sprawy jaką jest planowana właśnie w naszej diecezji, w naszym prastarym Kaliszu, a mianowicie do konferencji „Ogień młodości”, która odbędzie się w sobotę, 23 listopada 2024 r. w hali sportowej Technikum Świętego Józefa. Celem tej konferencji jest przeanalizowanie przyczyn, które sprawiają, że młodzi ludzie, również z tzw. rodzin wierzących, porzucają praktyki religijne i żyją jakby na peryferiach wiary. Podczas konferencji będziemy chcieli zrozumieć, jakie wyzwania stawia im życie w kwestii wiary i w związku z tym, jakie są ich potrzeby, czyli jak im pomóc rozpalić ogień wiary, który na nowo zintegruje ich ze wspólnotą Kościoła. Poprzez inspirujące prelekcje i dyskusje uczestnicy będą mieli niepowtarzalną okazję do wymiany doświadczeń, wiedzy i pomysłów jak wspierać młodych ludzi w ich duchowej podróży. Tak zapewniają organizatorzy, którzy zaprosili świetnych prelegentów i będą tam też tacy ludzie jak ty i ja, którym po prostu zależy na dzieciach i pragną im dać to, co najlepsze. Na konferencję trzeba się zapisać (ogienmlodosci.pl), trzeba zapłacić (70 zł), ale myślę, że jesteśmy w stanie zrobić i zapłacić znacznie więcej, byle tylko pomóc naszym dzieciom w powrocie do żywej wiary, prawda? Więc bardzo was proszę, nie wahajcie się, zarezerwujcie sobie tę sobotę, 23 listopada i przybywajcie.
A teraz wróćmy jeszcze do naszej wspólnej z Brandonem Vogtem drogi i spróbujmy przyjrzeć się niektórym konkretnym zarzutom, jakich mogą używać dzieci w swojej niechęci do Kościoła, choć doświadczenie sugeruje, że często eksponowane racje różnią się od tych prawdziwych (zwykle osobistych), a bywa i tak, że pierwotne powody, dla których dziecko przestało chodzić do kościoła niekoniecznie są tymi, które powstrzymują go obecnie. Mimo wszystko weźmy na tapetę pierwszą wymówkę: „Nie mam teraz czasu na kościół. Jestem zbyt zajęty”. Pamiętam, jak kiedyś na rekolekcjach posługiwałem się taką animacją, jaką tutaj widzicie na ilustracji. Ona trochę oddaje ten zarzut: Nie mam czasu. Jestem zbyt zajęty. Ciągle jest coś, co w tym momencie mojego życia wydaje mi się znacznie ważniejsze niż jakiś Pan Bóg, co do którego niektórzy uważają, że to w ogóle jakaś ściema, czy Msza Święta z przyjmowaniem jakiegoś opłatka. Ważniejsza jest zabawa, potem zakochanie się, potem robota itd. Mam tyle różnych spraw, coś sobie muszę odpuścić. Jaki jest błąd tego rozumowania? Ano taki, że się zupełnie nie rozumie czym jest Msza Święta i że nie jest ona jednym z wielu porównywalnych zajęć, pomiędzy którymi muszę wybierać. Msza jest czymś zupełnie innym. Oferuje to, czego nie daje nic innego: prawdziwe, cielesne spotkanie z żywym Bogiem. Eucharystia, która jest sercem Mszy, nie jest tylko znakiem czy symbolem. Vogt cytuje pisarkę Flannery O’Connor, która wygłosiła pamiętne zdanie: „Jeśli to tylko symbol, to do diabła z nim”. Eucharystia to nie symbol, to żywy prawdziwy Bóg.
Żeby pomóc dziecku zrozumieć jak niesamowitym i zupełnie nieziemskim aktem jest Eucharystia i że nie można jej stawiać w jednym szeregu z innymi zajęciami, Vogt sugeruje zaproponowanie swojemu dziecku eksperymentu myślowego: „Załóżmy, że oglądasz telewizję, gdy na ekranie pojawia się wiadomość z ostatniej chwili. W cudowny sposób na ziemię powrócił Jezus Chrystus, w swoim ciele, i jutro rano pojawi się w pobliskim budynku. Pośród wszystkich miejsc na świecie i wszystkich czasów On postanowił wrócić właśnie jutro i będzie w twojej okolicy. Czy zrobiłbyś wszystko, żeby tam się znaleźć? Czy odwołałbyś wszystkie swoje zajęcia, zebrał siły, aby wstać wcześnie rano i zjawić się na miejscu, zanim On przybędzie?” Jeśli dziecko odpowie twierdząco wtedy możesz wytłumaczyć: „Właśnie dokładnie to dzieje się na Mszy”. Tylko wtedy, gdy dziecko zrozumie, czym naprawdę jest Eucharystia, nie będzie jej traktować na równi z innymi zajęciami i być może uczyni z niej priorytet, dla którego warto rezygnować z innych nawet atrakcyjnych ofert.
Tekst ks. Paweł
Komentarze
Nikt nie dodał jeszcze komentarza.
Bądź pierwszy!