TELEFON DO REDAKCJI: 62 766 07 07
Augustyna, Ingi, Jaromira 20 Lipca 2025, 03:58
Dziś 19°C
Jutro 13°C
Szukaj w serwisie

To film o mega Opiekunie

To film o mega Opiekunie

Marcin Waleski to w filmie „Opiekun” czarny charakter w białych rękawiczkach. Jest właścicielem firmy produkującej instrumenty muzyczne (oczywiście kaliskiej) i na pierwszy rzut oka jest dokładnie takim mężczyzną, o jakim marzą kobiety. Z odtwórcą jego roli – Radosławem Pazurą, udało mi się porozmawiać w trakcie zdjęć realizowanych w Kaliszu.

W filmie „Opiekun” gra Pan najciemniejszy charakter. Najciemniejszy, ale też niezwykle kuszący…
I tak ma to – przynajmniej z założenia – wyglądać. (Śmiech). Kiedy widz poznaje Waleskiego, widzi w nim dokładnie to samo, co główna bohaterka, Dominika, czyli wiele zalet.

Dodajmy, że Dominika jest piękną skrzypaczką z kaliskiej filharmonii, a do tego żoną i mamą.
Zgadza się. A wracając do Waleskiego to jest on atrakcyjny, zamożny, ma klasę, jest człowiekiem sukcesu, a do tego ma też w sobie ciepło. Nasze życie jest przesiąknięte wieloma pułapkami i Marcin Waleski jest jej przykładem. Jak bardzo ta pułapka jest ryzykowna i niebezpieczna dla ludzkiego istnienia i życia, widzowie przekonają się oglądając film. Marcin jest jednak ukrytym czarnym charakterem, jego ciemnej strony trudno się domyślać jeśli głębiej się go nie pozna.

Czy Radosław Pazura i Marcin Waleski mają ze sobą coś wspólnego?
Szczerze mówiąc tak. Nie ma takiej złej postaci, w której nie można byłoby się przejrzeć. Każdy z nas ma swoją ciemną stronę, którą w takim czarnym charakterze może odnaleźć. Tak jest również w moim przypadku. Dobrze jest umieć to dostrzec i nazwać co jest w nas złe, z czym możemy walczyć i co trzeba pokonać. Waleski jest taką postacią, która z pewnością ma w sobie pokłady dobra, tylko chyba ma problem z tym, żeby je zauważyć, wydobyć, uwypuklić. On jest postacią, dla której liczy się wyłącznie hedonizm. Ważne jest dla niego tylko to co przyjemne, piękne i wspaniałe. Więc ma ze sobą problem i co gorsza, problem ten przenika do życia innych powodując dramatyczne konsekwencje.

Czy wcielanie się w ten ukryty czarny charakter sprawiło Panu jakieś trudności?
Zdecydowanie. Gram bohatera, którego zachowania są dla mnie abstrakcyjne, ale to oczywiście nie znaczy, że takich zachowań nie ma. Ludzie, którzy postępują tak jak Waleski istnieją, osobiście takich znam. To nie jest tak, że my nie widzimy zła i go nie popełnimy. Widzimy i popełnimy, tylko sedno sprawy jest w tym, jak później wyjść z tego w co zabrnęliśmy. Bo konsekwencje bywają dramatyczne. „Opiekun” jest o tym, że jest siła ponad to, co jesteśmy w stanie udźwignąć i która jest w stanie nam pomóc to pokonać. To jest film o mega Opiekunie, który interweniuje w nasze życie, bo wie, że sami sobie nie poradzimy. W życiu pojawiają się problemy takiego kalibru, o jakim opowiadamy w filmie i przerastają najsilniejszych. Są sprawy, z którymi nie można samemu się uporać, ale z pomocą z nieba się daje. To jest przesłanie filmu.

Czy doświadczył Pan w swoim życiu pomocy św. Józefa?
Św. Józef jest mi bliski, a chyba jeszcze bliższy jest mojej żonie. To Święty, który jest troskliwym opiekunem Doroty. Moja żona nie zna swojego biologicznego ojca, a św. Józef często się do niej „odzywa”. Skoro opiekuje się nią, to siłą rzeczy opiekuje się również mną, bo jako małżeństwo stanowimy jedno. Kiedy jestem w Kaliszu, to często przychodzę przed obraz św. Józefa i mówię: „Fajnie, że jesteś, że jesteś z naszą rodziną, jeszcze możesz opiekować się moją córką i innymi”. To jest dla mnie ważne. Ze św. Józefem wiąże się też historia dotycząca filmu „Opiekun”. Jakiś czas temu przy okazji spektakli byłem w Kaliszu, poszedłem wówczas do kolegiaty, wziąłem udział w Mszy św., a po modliłem się, że tak powiem, po swojemu. Kiedy wychodziłem zauważył mnie ks. kustosz Jacek Plota, podszedł do mnie i mówi: „Panie Radosławie, szykuje się produkcja filmu o św. Józefie Kaliskim. Może warto byłoby się zainteresować? Może by pan w nim zagrał?” Odpowiedziałem, że to świetnie i na pewno warto byłoby się zainteresować, ale to wszystko nie jest takie proste jak się może wydawać. Zakończyliśmy rozmowę mniej więcej taką konkluzją, że jak Bóg zechce, jak św. Józef zechce, to może coś z tego mojego grania w tym filmie wyjdzie. A jak nie, to nic. Dodam, że rzecz miała miejsce jakieś trzy lata temu, kiedy pomysł realizacji „Opiekuna” już się pojawił, ale na konkrety trzeba było czekać. I pewnego dnia dzwoni do mnie Darek Regucki, mój przyjaciel, świetny reżyser, z którym miałem już przyjemność pracować i pyta, czy nie zagrałbym w filmie o św. Józefie. Nawiasem mówiąc, nawet nie wiem, czy ja Darkowi tę historię opowiadałem. Jeśli nie, muszę to koniecznie zrobić.

Ja również Panu coś opowiem. Jako scenarzystka „Opiekuna”, dokładnie Pana widziałam w roli Waleskiego. Nie do mnie należały decyzje dotyczące obsady, ale na szczęście wszystko tak się potoczyło, że Pan gra Marcina. Miło mi to słyszeć.

Dziękuję za rozmowę.

Aleksandra Polewska - Wianecka
zdjęcie Bogusław Zdębski / Rafael Film

Galeria zdjęć

Dodaj komentarz

Pozostało znaków: 1000

Komentarze

Nikt nie dodał jeszcze komentarza.
Bądź pierwszy!