TELEFON DO REDAKCJI: 62 766 07 07
Augustyna, Ingi, Jaromira 19 Marca 2024, 08:29
Dziś 19°C
Jutro 13°C
Szukaj w serwisie

To dla ciebie

To dla ciebie

Okazja wymaga inicjatywy. A inicjatywa szuka prezentów. Złote myśli czy przekazywane z pokolenia na pokolenie banały? Wygoda taktycznych „kopert” danych w prezencie po raz kolejny ściera się z nutą fantazji i garścią poświęconego czasu.

Dać coś od siebie. Udowodnić, że znasz tę osobę, że ci na niej zależy. Nie masz pomysłu? Podaruj to, co tobie się podoba. To, czego sam chcesz. Porada number one. Gdyby tata zaczytywał się w Glukhovskym! W sumie zawsze można też pobawić się w domorosłego psychoanalityka i dzięki niewiarygodnym talentom wrodzonym zajrzeć wgłąb marzeń swoich bliskich. Tylko że cała zabawa jakoś tak traci urok, gdy na pierwszym planie wyłaniają się skarpetki i krem do golenia zawinięte w krawat. Nie no, praktyczne prezenty są... potrzebne. Na pewno. Kto pogardziłby nową patelnią z teflonem, niech podniesie łapkę w górę. Ale kto skakałby jak dziecko, bo dostał mydło, niech zachowa euforię na punkt kulminacyjny. Ja wiem, liczą się chęci. Poza tym niektórzy naprawdę wolą „przydasie”. Pozwólmy im na to. Co do aspektów praktycznych, to nasze finansowe zasoby też mają swój udział podczas planowania świąt, prawda? Uwierz, chciałabym w tej chwili zaprzeczyć. Zdarzają się jednostki z gatunku: „jak już robić komuś prezent, to taki, jakiego sam by sobie nie zafundował”. Starają się wręczyć coś, co zostanie w pamięci dłużej niż do Nowego Roku. I ja tym jednostkom w jakimś stopniu zazdroszczę pewności siebie oraz gestu. Oczywiście kreatywność również odgrywa tu niebagatelną, choć niekoniecznie główną rolę. Ciekawe, czy podarowanie komuś karnetu do SPA zalicza się do tabeli plusów po śmierci? Minusem chyba nie jest, a jeśli w przyrodzie nic nie ginie... No i oczywiście, mówiąc o pieniądzach, nie sposób przemilczeć kwestię ślicznych bezosobowych kopert. Podobno niektórym przypominają prośbę o szybsze załatwienie sprawy. Nie wiem dokładnie, w jakim środowisku się obracam, jednak od dłuższego czasu koperty stanowią definicję najlepszego możliwego podarunku. Bo każdy kupi sobie to, co będzie chciał. Unikniemy wymuszonych tym, co uchodzi za grzeczność, uśmiechów, unikniemy potajemnego wyrzucania, oddawania albo nawet sprzedawania nietrafionych upominków. Słowem: „Przyniosłem ci prezent! Idź, kup go sobie”. Jeśli kogoś to tak urządza, to tego właśnie chce. Ale czy taka postawa nie trąci przenoszeniem inicjatywy na drugą stronę? Czyżby gotówka była tym nieuchwytnym, tajemniczym czymś, czego nie można zdobyć samemu? Zresztą ceny zawsze się zdziera, obcina i zamazuje czarnym permanentnym markerem, a nie wsadza do koperty z życzeniami „Wesołych Świąt” czy „Wszystkiego najlepszego”. Może w takim razie niespodzianki? Tak, jeśli mamy pewność, że sprawią przyjemność, a nie przyprawią o palpitacje zirytowanego mięśnia sercowego.
Gdybym była kimś powiedziałabym, że staliśmy się bezduszni, zachłysnęliśmy się zachodnim dobrobytem i w czymś nam się tak poprzewracało, że z lenistwa nawet nie próbujemy podjąć starań o dobre prezenty dla bliźnich. Gdybym była kimś innym zauważyłabym, że skoro osoba naprawdę jest mi bliska, to wolę jej dać wolny wybór i środki na planowany zakup, zamiast wciskać do ręki tytkę ze złapanym na oślep przedmiotem z promocji. Swoją drogą samo pakowanie prezentów zmieniło się na przestrzeni ostatnich lat. Mam wrażenie, że własnoręczne owijanie i oklejanie kolorowym papierem nie daje nam tyle radości, co kiedyś. Teraz raczej wręcza się torebkę wielokrotnego użytku, którą obdarowany może nam niechcący oddać przy następnej okazji - 1:0 dla ekologii. Odgadywanie zawartości szczelnie zamkniętej przed światem paczuszki drastycznie zmieniło na znaczeniu; i obawiam się, że wcale nie na lepsze. Są tacy, co nie owijają, bo twierdzą, że nie umieją tego zrobić ładnie. A wszystko musi być ładne, szczególnie dzisiaj. Są tacy, co zapakują, ale za pieniądze i symboliczne „tak” przy kasie. Co zrobisz, no nic... Może powinniśmy ułatwić ofiarodawcom zadanie? Marzyć głośniej? Pokazywać? Kiedy ostatni raz widzieli nas z lizakiem w dłoni na trójkołowym rowerku sprawa była prosta. Przypuszczam, że pod kątem biologicznym trochę się od tamtej pory pozmieniało.
Najłatwiej usiąść i zrzędzić, że „kiedyś to było”, ale aktualnie serio trzeba się postarać, żeby zrobić komuś dobry prezent. Nie dlatego, że asortyment jest niedostępny. Wprost przeciwnie, dzisiaj problemem w wielu wypadkach staje się chorobliwy nadmiar. Produkty właściwie z dowolnej części świata są na wyciągnięcie ręki. Ile chcesz? Nie ma limitu ilości, chyba że planujemy kupować hurtem w punkcie sprzedaży detalicznej. Mamy taki wachlarz przeróżnych opcji, że głowa boli. Jeśli ktoś nie mocuje się regularnie z odpowiedzią na pytanie: „jak przeżyć do pierwszego?”, to w zasadzie nie cierpi na brak ani pożytecznych, ani ładnych rzeczy wszelkiej maści. Zdaje się, że trudniej jest też docenić czyjeś starania, bo siłą rzeczy możemy sobie pozwolić na przebieranie. A jednak część z nas wciąż chce więcej, więcej i więcej..., szukamy, zdobywamy, kupujemy, dajemy i oczywiście - bierzemy. Może konsumpcjonizm, a może taka już nasza natura.

 

Oliwia Wachna

Galeria zdjęć

Dodaj komentarz

Pozostało znaków: 1000

Komentarze

Nikt nie dodał jeszcze komentarza.
Bądź pierwszy!