TELEFON DO REDAKCJI: 62 766 07 07
Augustyna, Ingi, Jaromira 19 Kwietnia 2024, 21:04
Dziś 19°C
Jutro 13°C
Szukaj w serwisie

Teraz Kościół przychodzi do nas

Teraz Kościół przychodzi do nas

dps

Pani Elżbieta i pan Andrzej zapewniają, że do Kościoła mają bardzo blisko, jak i do kościoła przez małe ,,k”, czyli do świątyni pw. Najświętszego Zbawiciela w Pleszewie

Wielu mieszkańców Domu Pomocy Społecznej nie może już brać czynnego udziału w życiu Kościoła, iść do świątyni na Mszę św. i nabożeństwa. Dlaczego nie ma problemu? Bo Kościół przychodzi do nich! W sakramentach, tradycji i we wspólnocie. Daje siłę i odwagę. Choć skończyło się życie zawodowe, często z rodziny już nikt nie pozostał, na realizowanie zainteresowań nie ma środków i sprawności, to dla wielu w DPS-ie życie dopiero nabiera ciepłych barw. Bo jak pisał ks. Jan Twardowski: ,,Kiedy wydaje się, że wszystko się skończyło, wtedy dopiero wszystko się zaczyna”.

Kilka lat temu, jeszcze pracując dla zupełnie innej gazety, robiłam wywiad w pleszewskim Domu Pomocy Społecznej z panią Wacławą i panem Marianem, którzy w tej placówce się pokochali i wzięli ślub. Jaka więc była moja radość, kiedy dowiedziałam się teraz odwiedzając szanownych seniorów, że tamci państwo usamodzielnili się, mimo osiemdziesięciu kilku lat i rozpoczęli nowe życie. Mieszkając w DPS-ie przebywali blisko kościoła (zaraz obok znajduje się kościół Najświętszego Zbawiciela) i teraz także mają mieszkanie bardzo blisko innej świątyni (św. Floriana).

Razem i indywidualnie

Druga wiadomość była smutna, dopiero co zmarła pani Terenia, działająca w radzie mieszkańców, która zawsze była pełna pogody ducha, zapewne czerpanej z wiary. Mieszkańcy mile ją wspominają, dodając, że przyjaźniła się z kapłanami, którzy czasami ją odwiedzali, nie tylko przy okazji udzielania sakramentów. 

Kościół w Domu Pomocy Społecznej ma jakby dwa wymiary. Jeden z nich jest wspólnotowy, przy okazji różnych uroczystości, w których uczestniczą kapłani. W grudniu dzielą się z mieszkańcami opłatkiem i kolędują, wiosną przychodzą poświęcić pokarmy na stół wielkanocny, ale nie tylko. Ich błogosławieństwo, które od Boga przekazują seniorom tworzy dobrą atmosferę miłości. Dzięki temu nawet osoba, która nie ma już żadnej rodziny może się poczuć ważna i potrzebna, jednym słowem mile widziana w tym domowym Kościele. 

Drugi wymiar tego Kościoła dla seniorów z DPS-u jest bardzo indywidualny, bo kiedy kapłan puka do drzwi pokoju, nie spieszy się, z uwagą wysłucha długiej spowiedzi, czy zostanie także na rozmowę. Wiele z tych sakramentów to przecież jedne z ostatnich w życiu tych doświadczonych przez życie ludzi. Niektórzy mieszkańcy śmieją się nawet, że ,,jak trwoga, to do Boga”, bo odprowadzając kolejnych sąsiadów z pokoi obok na cmentarz coraz bardziej uświadamiają sobie nieuchronnie zbliżający się koniec swojego życia. Co wcale nie znaczy, że wprawia ich to w stany depresyjne.  

Nieustająca pomoc

Wprost przeciwnie. Zauważyłam, że wielu seniorów z domu pomocy, to osoby bardzo pogodne, spokojne, wrażliwe na Boże stworzenia (na przykład opiekują się kotem, który ma dwa małe kociątka). Przywilejem starszego wieku wynikającym z życiowej mądrości jest też to, że nie trzeba się przejmować tym, co powiedzą, czy pomyślą inni. Mam wrażenie, że to im daje większe poczucie wolności. 

Wyraża się ona także w tym, że jedni w comiesięcznej Eucharystii w domu uczestniczą, a inni nie, i nikt nie ma o to do nich pretensji. Ci, którzy mogą poruszać się o własnych nogach idą na Mszę św., kiedy tylko mogą, bo jak mówi pani Ela, grzechem byłoby nie korzystać mając tak blisko kościół.

Osoby, które choroba zatrzymuje w pokojach często tworzą w nich religijny klimat, jak panie Konstancja (93 lata) i Henryka (85 lat). Tu obraz Matki Bożej Nieustającej Pomocy, tam figura Maryi z Medjugorie, świece, krzyż, Pan Jezus i koniecznie różaniec. Choć pani Henryka jest bardzo żywotna, mimo 85 wiosen, przyznaje, że jeden różaniec, szczególny, ma przygotowany na ostatnią okazję... do trumny.  

Wyrozumiała zgoda

Doskonale zdaję sobie sprawę, że nie każdy DPS jest położony w sąsiedztwie kościoła i nie każdy ma tak oddanego kapelana, czy jego zastępców, jak ten w Pleszewie. Jednak nie jest to jedyny dom pomocy, w którym dane mi było gościć i mogę powiedzieć, że charakterystyczną cechą seniorów w nich mieszkających jest pogodna, czy raczej wyrozumiała zgoda na oczekiwanie, zwykle niezbyt długie, na Eucharystię, Komunię Świętą, czy spowiedź. Jak bardzo różna jest to postawa od zachowania ludzi młodych, którzy wszystko chcieliby mieć na ,,już” i nie umieją czekać. Seniorzy umieją i doceniają każdą chwilę, kiedy mogą spotkać się z Jezusem w kapłanie i sakramentach. 

W czasie, kiedy nie ma księdza, można przecież włączyć radio i pomodlić się wspólnotowo, nawet, gdy jest się samemu w pokoju. W kaliskim DPS-ie mieszkańcy mogą też czasami będąc w pokojach przykutym do łóżek wysłuchać Mszy św. ze swojej kaplicy. dzięki zainstalowanej tam kamerze. Wróćmy jednak do Pleszewa.

Pan Andrzej

Jeżeli się chce i można komuś pomóc, to można wszystko dobrze zorganizować. Jeżeli chodzi o Kościół, to nie ma żadnych problemów, bo ksiądz przyjdzie tu, jeśli ktoś coś potrzebuje, sakramentu, czy rozmowy, idę to zgłosić i ksiądz przychodzi. Jeżeli nie może przyjść osobiście ksiądz proboszcz, ks. Krzysztof, to przysyła kogoś innego (innego kapłana - przyp.red.). Bez tego byłoby ciężko.

dps

Pani Henryka cieszy się każdą Mszą św., choć astma nie pozwala jej już wielbić Boga śpiewem

Pani Elżbieta

Kościół to my mamy u siebie, bo raz w miesiącu jest Msza św. tutaj u nas, ksiądz chodzi też po pokojach, więc z Kościołem jesteśmy bardzo blisko (także dosłownie, bo budynek DPS w Pleszewie znajduje się 20 metrów od świątyni pw. Najświętszego Zbawiciela - przyp. red.). Tak może brzydko to powiem, ale na każde ,,zawołanie” ksiądz jest u nas, potrafi słuchać nas, a jeśli ktoś życzy sobie spowiedzi, to jest lista i ksiądz już wie, do którego pokoju ma wejść. Nie można powiedzieć więc, że nie mamy dostępu do sakramentów, czy że jest utrudniony. Jesteśmy w takim wieku, że też człowiek teraz częściej zagląda do kościoła, nie tylko w niedzielę, ale i na co dzień. Kiedyś to zawsze ktoś pilnował, czy kazał chodzić na Mszę św., a teraz chodzi się z potrzeby serca, człowiek też inaczej słucha kazań, bardziej uważnie. Jak pierwszy raz tu byłam, dziesięć lat temu, a była Wigilia, to nie chciałam zejść, bo myślałam, że bez rodziny, co ja tam będę robić, ale to nieprawda, księża przychodzą, dyrektorzy, opiekunowie, zostawiają swoje przygotowanie do świąt w domu i siedzą z nami, wtedy można się poczuć jak w rodzinie. Chyba trudno byłoby sobie wyobrazić życie tu bez odwiedzin księdza, sakramentów. To jest nam potrzebne.

Pani Henryka

Kiedy mieszkałam w parafii katedralnej w Kaliszu to działałam aktywnie w parafii, a teraz działam tutaj. Wcześniej byłam też w DPS w Liskowie i tam postarałam się, żeby ksiądz przychodził sprawować Mszę św. do domu, w Pleszewie też kiedyś tego nie było, a od dłuższego czasu możemy mieć Eucharystię na miejscu. Przygotowuję wtedy stół, czyli ołtarz, obrus, kwiaty, świece, a potem także pomagam księdzu, najczęściej ks. Januszowi, kiedy idzie z Komunią Świętą do osób leżących. 

Tutaj z moją panią Konstancją modlimy się codziennie, w południe Anioł Pański, o godz. 15.00 Koronka do miłosierdzia Bożego i na wieczór Apel Jasnogórski, wszystko albo z Radiem Maryja, albo z Telewizją Trwam. Bez tego ani rusz.

Jakiś czas temu uległam poważnemu wypadkowi, przejechał mnie samochód i chodziłam z oderwanym okiem. W Kaliszu nie mieli miejsca na operację, więc musiałam jechać do Krakowa, a tam dziwili się, że tak długo z tym chodzę, chcieli mnie nawet ,,wciągnąć” na listę cudów. Tak prawdę mówiąc, to mój powrót do sprawności jest takim cudem, bo nie było dobrze. Jeszcze niedawno mogłam chodzić sama do kościoła, teraz jednak biorę silne leki na astmę i mam problemy z równowagą. Poza tym, zawsze uwielbiałam śpiewać, a teraz od razu się duszę i bardzo cierpię, że nie mogę już w kościele nic zaśpiewać.

***

Kiedy pytam seniorów, co chcieliby zmienić w Kościele, żeby czuć się w nim jeszcze lepiej, nie potrafią znaleźć jego negatywnych stron. Z jednej strony na pewno jest ich naprawdę niewiele, z drugiej strony seniorzy nauczyli się wyrozumiale nie wymagać od życia zbyt wiele i z pokorą przyjmować to, co ono niesie.

Tekst i foto Anika Djoniziak

Galeria zdjęć

Dodaj komentarz

Pozostało znaków: 1000

Komentarze

Nikt nie dodał jeszcze komentarza.
Bądź pierwszy!