TELEFON DO REDAKCJI: 62 766 07 07
Augustyna, Ingi, Jaromira 23 Sierpnia 2025, 02:05
Dziś 19°C
Jutro 13°C
Szukaj w serwisie

Teoria to ściema

Teoria to ściema

„Zrób własny projekt społeczny i zdobądź międzynarodowy certyfikat i lepszą pracę” – tak reklamuje się platforma „Zwolnieni z Teorii” dla licealistów, studentów, nauczycieli i nie tylko. Ja miałam ambitny plan zwalczenia antyukraińskich nastrojów w najbliższej okolicy i co dalej?

Listopad... w tym roku szóstego wypadły derby na Hipodromie Wola w Poznaniu. Kto był, ten wie. Kto nie był, ale chciał być, ten też wie. A wtedy to były urodziny. Jej urodziny. I relikt przeszłości o nazwie „gimnazjum” jakoś wcale temu nie przeczy. Ja, wówczas młoda i gniewna, miałam przyjaciół, wizje, idee. Prawie nam się udało! Coś ci opowiem. Chcesz?
Często wracam do przeszłości. Dziadzieję. A użalam się wręcz wzorowo, co tajemnicy nie stanowi, bynajmniej. Na swoją obronę mam jedno, chociaż w przebłyskach. Drzemiąca chęć odmiany świata na lepsze, uświadamiania – czasem wszystkich dookoła, a czasem samej siebie, cyklicznie zrywa się z barłogu mentalnego letargu. Wyznacza azymut i z miejsca wchodzi w galop. Jeśli zdąży zrealizować pomysł, rośnie. Jeśli nie, umiera z myślą o następnej okazji. Wiem, czym jest wyuczona bezradność. Ale prywata emocjonalna później. Chciałyśmy zrobić coś ważnego. Trochę dla siebie, a trochę pro publico bono (potrzebowałam czasu, żeby zauważyć, że jedno drugiego nie musi wykluczać). Padło na Zwolnionych z Teorii.
Witamy na ogólnopolskiej olimpiadzie projektów społecznych dla licealistów, studentów, nauczycieli i nie tylko. Platforma ma całkiem niezłe notowania, takie jak wyróżnienie w konkursie Innovators Under 35 Poland oraz miejsce na liście 30 Under 30 Europe Forbes’a. Zasady są proste. Wchodzisz na zwolnienizteorii.pl, rejestrujesz się i działasz. Jasne, najpierw pomysł oraz siła robocza, ale to logiczne – w końcu mówimy o realizacji przedsięwzięcia o potencjalnie sporym zasięgu. Trzeba samodzielnie określić konkretne zadanie do wykonania, którego się podejmujemy, a także spróbować przewidzieć rezultat naszych działań dla otoczenia. Wypełniamy formularz przypominający biznesplan w pigułce i czekamy na aprobatę mentora. Nie jesteśmy pozostawieni sami sobie. A potem co, potem „zakasać rękawy i do zabawy”. Systematycznie wysyłamy mentorowi raporty, żeby mógł rozpływać się z zachwytu nad naszymi postępami, a sami obserwujemy, jak dzieło wpływa na okolicę. Albo urządzamy sceny w stylu płaczu i zgrzytania zębów, rzucając wszystko w diabły, bo jak odchodzić, to z hukiem. Nie wszystko musi się udać, jednak nie wszystko musi się zepsuć. Dobra wiadomość jest taka, że nie musimy się przejmować kapitałem, a raczej jego brakiem, ponieważ udział w projekcie jest bezpłatny. Jak już wiesz, główne założenie przedsięwzięcia polega na tym, by umiejętnie przyjrzeć się środowisku i wytypować społeczny problem, z którym zamierzamy podjąć polemikę (walka brzmi tak dumnie, prawda?). Mamy aktywizację zamiast biadolenia i mamy umiejętności praktyczne z zakresu zarządzania, co przyszłemu pracodawcy może się spodobać, podobnie jak międzynarodowy certyfikat sygnowany logiem Coca-Cola Company czy Project Management Institute w charakterze ładnego załącznika do CV. Jeśli chodzi o mnie, mam ochotę przyklasnąć tej fuzji pobudek osobistych i aktywności na rzecz świata. Inicjatywa sama w sobie bardzo pozytywna, bez względu na asy podczas rozmowy rekrutacyjnej, chociaż i one nie są przecież bez znaczenia. Pamiętam jak zależało mi nie na przepychankach, ale na autentycznej walce z mentalnością. Wypowiedzieć wojnę agresywnym polskim nacjonalistom – to było to! Miałam ambitny plan zwalczenia antyukraińskich nastrojów w najbliższej okolicy. I nie mogłam się nadziwić, że projektowa partnerka, której nawiasem mówiąc zawdzięczam świadomość istnienia Zwolnionych z Teorii, nie podzielała moich wojowniczych nastrojów. Wiedziałam, że pomysł ociera się o kontrowersję, ale jednocześnie widziałam potężny reflektor w tym tunelu. A ona? Nie czuła się komfortowo w sosie straceńców. Zdawała sobie sprawę, że szarpanie się z kimś, kto nie chce słuchać, to walka z wiatrakami. Dla mnie ta syzyfowa praca, jakiej ostatecznie nawet nie rozpoczęłyśmy, przybierała wtedy kształt misji. Okazało się, że nie każdy spalony most oświetla drogę ku przyszłości. Teraz już rozumiem, że miała do tego prawo, a ja powinnam była podejść do sprawy inaczej. Dzisiaj jestem w troszeczkę innym miejscu. Wyciągnęłam wnioski.
W poprzednich latach rejestracja projektu trwała do końca listopada. Przyznam, że nie jestem na bieżąco i nie wiem, jak się sprawy mają w tej chwili. Gdyby ktoś poszukiwał inspiracji, to są tutaj i kampanie w mediach społecznościowych o oszczędzaniu pieniędzy, i warsztaty taneczne, i webinary o technikach uczenia się, i świąteczne kolędowanie w szpitalach... nie ma jednego. Ty już wiesz.

Oliwia Wachna

Galeria zdjęć

Dodaj komentarz

Pozostało znaków: 1000

Komentarze

Nikt nie dodał jeszcze komentarza.
Bądź pierwszy!