Tajemnica Turczynek
Kryptami i legendarnymi Turczynkami goszczanowskiego kościoła interesowali się ludzie już kilka wieków temu. Ogłoszone niedawno wyniki dochodzenia z nimi związane zaskoczyły wielu. Teraz historia kto został pochowany w podziemiach nadaje się nawet na scenariusz filmowy.
Czasami wydaje się, że pasjonujące historie z dawnych czasów pojawiają się tylko gdzieś daleko i by je „dotknąć” trzeba przejechać wiele kilometrów. Jednak tak nie musi być. Przykładem może być XVII – wieczny kościół św. Marcina i św. Stanisława, biskupa i męczennika w Goszczanowie z kryptami Turczynek i Poniatowskich położony w dekanacie koźminkowskim. W nim Stowarzyszenie Regionalna Grupa Schondorf 29 września zaprezentowało swoje odkrycia dotyczące historii jego, Poniatowskich i wspomnianych już Turczynek. Dodam jeszcze, że można było nie tylko posłuchać Anny Kamińskiej, ks. Grzegorza Kaczorkiewicza i Arkadiusza Stefaniaka, ale także za zgodą ks. proboszcza Aleksandra Nawrockiego zwiedzić świątynię i na co dzień zamknięte podziemia. Staraniem parafii i dzięki dofinansowaniu zostały one trzy lata temu wyremontowane według zaleceń konserwator. W niedzielne popołudnie kościół wypełnił się bardzo wieloma osobami, których jak magnes przyciągnęły Turczynki. Każdy z odwiedzających podziemia otrzymał folder z legendą o nich.
W kilku wersjach
- Historia, którą tu wszyscy żyją, rozpoczyna się w 1646 roku, kiedy kościół goszczanowski spłonął. Wtedy w pobliskiej miejscowości - Poniatowie mieszkał ród Poniatowskich herbu Szreniawa – mówił pochodzący z Goszczanowa ks. Grzegorz Kaczorkiewicz ze stowarzyszenia Schondorf. On zna od dzieciństwa przekazywaną z pokolenia na pokolenie legendę o Turczynkach.
W XVII wieku został też zbudowany obecnie istniejący kościół. Jego fundator Adam Poniatowski miał syna Stanisława, który według legendy wyruszył na wojnę i dostał się do niewoli tureckiej. - Niektóre podania mówią, że miało to stać się w czasie bitwy pod Zbarażem. W niewoli młody Poniatowski spotkał dwie młode dziewczyny - siostry, być może bliźniaczki – kontynuował ks. Grzegorz. Stanisław zakochał się w nich, a one w nim i kiedy ich ojciec zmarł, razem uciekli. Szlachcicowi udało się wrócić do Goszczanowa. Legenda mówi dalej, że Stanisław musiał zdecydować, którą z dziewczyn poślubi. Wcześniej miały przejść na wiarę katolicką i przyjąć chrzest. Niestety w czasie wesela zostały otrute. Jak opowiadał ks. Kaczorkiewicz jedna z wersji legendy opowiada, że siostry otruły siebie nawzajem z zazdrości, a kolejna wini za to macochę Stanisława, która obawiała się przejęcia przez dziewczyny majątku w Poniatowie. Legenda kończy się pochówkiem sióstr w podziemiach w Goszczanowie.
Nieznany akt
Członkowie stowarzyszenia postanowili sprawdzić nie tylko historię o Turczynkach, ale i krypty kościoła. W trakcie trwającego osiem lat dochodzenia pojawiło się wiele faktów, których zapewne się nie spodziewali. Przekazując informacje podkreślali, że są one tezą, do której doszli przeszukując dokumenty, drogą dedukcji i pytając specjalistów. Nie są to stricte wyniki badań. Ostatecznej odpowiedzi na pytanie o pochodzenie osób pochowanych w kryptach można by udzielić, gdyby udało się przebadać ich zęby. Jednak to skomplikowana sprawa, wróćmy więc do przedstawionych ostatnio faktów.
Stowarzyszenie odnalazło wcześniej nieznany akt konsekracji kościoła. Uroczystość ta miała miejsce 3 listopada 1680 roku i według legendy to dzień powrotu Stanisława z niewoli. Dla stowarzyszenia to mało realna teza. Według innej wersji powrócił w dniu zakończenia budowy kościoła w 1666 roku. To też zdaniem grupy Schondorf nie jest prawdziwa informacja. Podobnie jak udział Stanisława w bitwie pod Zbarażem, bo wtedy był w wieku czterech lub pięciu lat. Grupie udało się również odnaleźć zapis historii Stanisława z 1853 roku, umieszczony w warszawskiej „Gazecie codziennej”. Kończy się on na powrocie Poniatowskiego. Nie ma w nim mowy o weselu, przejmowaniu majątku, ani o otruciu kogokolwiek.
Według przekazywanej historii goszczanowska świątynia miała być wotum - prośbą Adama Poniatowskiego do Boga o powrót syna z niewoli. W odnalezionym akcie zapisano, że jej fundatorem był chorąży sieradzki Adam Poniatowski i to jego wotum, ale nie ma jakiego rodzaju. Nie ma dlaczego wybudował kościół. Podobnie jest w odnalezionych innych źródłach.
Więc kto?
Według ustaleń stowarzyszenia i na podstawie opinii antropolog w podziemiach nie są pochowane Turczynki. Więc kto? Ma tam spoczywać córka dziedzica Poniatowa Dorota, która zmarła w wieku około 16 lat. Świadczy o tym m.in. zachowana w trumnie biała suknia - symbol czystości, dziewictwa i młodej panny. Nie mogła to być suknia ślubna, ponieważ wtedy panny młode zakładały w dniu ślubu kolorowe. - Natomiast nasza teoria dotycząca pochowania drugiej Turczynki jest taka, że nawet nie jest to kobieta tylko mężczyzna - brat Doroty Zygmunt, który prawdopodobnie umarł bardzo młodo. Został pochowany jeszcze przed siostrą i dlatego jego ciało się rozpadło - tłumaczył ks. Kaczorkiewicz. W legendzie o Turczynkach jest też informacja, że przyjęły chrzest. Jednak w archiwum diecezjalnym we Włocławku nie ma ich aktów chrztu, które mogłyby to potwierdzić. Zresztą w tamtych czasach ożenek szlachcica z kobietą nie wnoszącą posagu i innego wyznania byłby mezaliansem, na jaki nie mógł sobie pozwolić.
Skąd więc wzięły się Turczynki w legendzie? Teoria członków stowarzyszenia jest taka, że do Goszczanowa kilkaset lat wcześniej zostali przesiedleni Tatarzy i być może Poniatowscy wzięli na służbę dwie Tatarki. A potem Tatarki ludzie „przerobili” na Turczynki.
Romański kościół
To nie wszystkie odkrycia grupy Schondorf. Jej prezes Arkadiusz Stefaniak wytłumaczył mi, jak wygląda sprawa krypt goszczanowskiego kościoła. Obecnie znane są dwie - Turczynek i Poniatowskich. Kościół powstał między 1664 a 1666 rokiem i wiadomo tylko tyle, że wcześniej były tam przynajmniej dwie świątynie. Jedna się spaliła, a jeszcze wcześniejsza nie wiadomo jak wyglądała. Prawdopodobnie była w stylu romańskim z kamienia i nieduża - Nam udało się dotrzeć do specjalisty od murów średniowiecznych. Obejrzał zdjęcia trójwymiarowe, które są szczegółowe, więc widział każdy kamyszek. Jest przekonany, że podziemia, które dzisiaj nazywamy kryptami, kiedyś służyły innemu celowi. Prawdopodobnie jest to pozostałość romańskiego kościoła. Nie jego piwnic, krypt, ale to był kościół – powiedział pan Stefaniak.
Wspomniany specjalista zauważył też wystający na wysokości „podłogi” podziemi półokrągły obiekt i stwierdził, że to oculus. Kiedyś wpuszczał światło i funkcjonował m.in. jako okno. - Jak wytłumaczyć, co robi okno na wysokości poziomu podłogi i to, że trumny stoją na wysokości okien? To jest pozostałość po świątyni z XIII wieku. Mamy na to kilka dowodów - stwierdził dalej pan Arkadiusz.
Na wielu kryptach
Teraz jeszcze jedna zaskakująca historia. Jak powstało wzgórze, na którym stoi obecny kościół? W XIX wieku proboszczem w Goszczanowie został ks. Józef Ilski, który wyremontował zrujnowaną świątynię. To on otoczył ją murem i wybudował prowadzące do niej schody, a przede wszystkim miał obsypać kościół wielometrową warstwą ziemi i zasypał wejścia do krypt. - Obecnie byłby problem ze zniesieniem trumny z kościoła do krypt. Zmarły wtedy by się obsunął, nie leżał godnie w trumnie, bo tam jest strome zejście. Po prostu lepiej było trumnę wnieść z zewnątrz. W obecnych podziemiach widać wejście jak do parteru, a nie do piwnicy. Ks. Grzegorz znalazł też zapis, że cały kościół jest na wielu kryptach. Znaleźliśmy radarem 18 anomalii – relacjonował pan Arkadiusz. Także z ustalonego przez stowarzyszenie drzewa genealogicznego rodziny Poniatowskich wynika, że w podziemiach zostało pochowanych bardzo wiele osób. Na dodatek w dokumentach są zapisy, że chowano tam nie tylko szlachtę. Okazało się również, że rodzina późniejszych właścicieli Goszczanowa - Komorowskich miała swoją kryptę, a nawet rodzina Poniatowskich po 1713 roku chowała zmarłych w innej. - Z drugiej strony kościoła od Wronia jest też potężna krypta. Wejście do niej znaleźliśmy na zdjęciu z 1914 roku. Wtedy było we wnętrzu kościoła, ale widać na zewnątrz, gdzie się ziemia obsunęła, można było wejść do niej – kontynuował pan Stefaniak. Czyli w podziemiach kościoła jest prawdopodobnie wiele krypt.
To nie wszystkie informacje odkryte przez stowarzyszenie. Oprócz nich w pamięci ludzi pozostała historia o Turczynkach. Mogłam się o tym przekonać słysząc rozmowy schodzących do podziemi. Z kolei dla tych, którzy chcieliby je zobaczyć, zapytałam Ks. Proboszcza, kiedy będzie można to zrobić. Wystarczy telefonicznie (tel. 507 459 144) ustalić z nim termin, a będąc już na miejscu warto pomodlić się za spoczywających w podziemiach, tak jak to zrobili uczestnicy spotkania.
Tekst i zdjęcia Renata Jurowicz
Komentarze
Nikt nie dodał jeszcze komentarza.
Bądź pierwszy!