Szukanie Zmartwychwstałego
Rzymski trybun, Clavius, widział na własne oczy, jak Jezus umarł na krzyżu i osobiście zapieczętował Jego grób. Trzeciego dnia zobaczył rozerwane sznury, pieczęć i wielki głaz odrzucony kilka metrów dalej. Nie było jednak ciała - ambitny trybun podjął się najważniejszego śledztwa w dziejach świata, które na zawsze zmieniło jego życie.
Film „Zmartwychwstały” w reżyserii Kevina Reynoldsa nie jest do końca wierny Ewangelii, (nie chodzi tylko o to, że Maria Magdalena nie była prostytutką, Jezus wyrzucił z niej siedem złych duchów), pojawia się tu przecież główny bohater - Clavius, którego na próżno szukać w Biblii. To człowiek, który szuka prawdy, ale chce też dzięki wojskowej karierze spełnić swoje marzenia o pokoju (domu na wsi, rodzinie) i dniu bez śmierci, z którą tak często się spotykał tłumiąc powstania w rzymskich prowincjach. Szukając ciała Jezusa przesłuchuje kolejnych świadków, aż trafia do miejsca, gdzie znajduje Apostołów i Jezusa pośród nich, żywego oczywiście. Claviusem może być każdy, a Zmartwychwstały zmienia wszystko.
Burzy spokój i porządek
Właśnie dlatego skazali Jezusa na śmierć - żeby zachować spokój, uniknąć zamieszek, gniewu żydowskich arcykapłanów. Właśnie dlatego zapieczętowali grób Jezusa i wystawili przy nim straże - żeby uniknąć spisków, sensacji i dopilnować porządku. Właśnie dlatego Piłat i trybun Clavius rozpoczęli śledztwo w sprawie zniknięcia ciała Jezusa - żeby mieć spokój zarówno od zwolenników Mesjasza zmartwychwstałego, jak i od żydowskich arcykapłanów i uczonych w Piśmie, którzy nie dopuszczali do siebie myśli o powstaniu z martwych Mesjasza.
Tymczasem poszukiwania i późniejsze spotkanie trybuna z Jezusem całkowicie zburzyło spokój i porządek świata, do którego Clavius był tak bardzo przywiązany. Podobnie, jak wielu współczesnych, miał przygotowany plan na swoje życie, który bardzo lubił i o który zamierzał walczyć. To, co zobaczył, nie mieściło się w jego głowie - na nic przydała się mądrość, zaradność, wiedza, znajomość wojskowego fachu. Codzienne obcowanie ze śmiercią sprawiło, że trybun doskonale wiedział, jak funkcjonuje świat; jak kończy się ludzkie życie - zmartwychwstanie nie wchodziło w grę. Do tego stopnia, że Claviusowi nie podobały się kłamstwa, za które zapłacili strażnikom grobu członkowie Sanhedrynu, jednak gdy usłyszał prawdę (strażnicy widzieli światło zmartwychwstania, które rozsadziło grób Jezusa) przekonywał jednego ze swoich podwładnych, że wino, które pili na służbie było zatrute. Opowieść o powrocie do życia Jezusa brzmiała, jak bredzenie szaleńca, a przecież mądry człowiek kieruje się rozumem i nie pozwala sobie na nadszarpnięcie swojego wizerunku.
Ośmiesza przed ludźmi
Dokładnie tak wyglądało w filmie przesłuchanie tych, którzy mogli coś wiedzieć o Jezusie, który zniknął z grobu. Opowieść apostoła Bartłomieja i Marii Magdaleny, którzy spotkali Go żywego, wyglądała i brzmiała, jak historia opowiadana przez kogoś szalonego, „nawiedzonego”, czy bredzącego w gorączce. Każdy, kto spotkał zmartwychwstałego Jezusa i doświadczył spotkania z Nim, Jego działania - musi być przygotowany na bycie ośmieszonym i wyśmianym, oczywiście jeśli znajdzie odwagę, by o tym opowiedzieć. Podobnie, jak każdy, kto dzisiaj zostanie zapytany o wakacyjny wyjazd, a odpowie, że był na rekolekcjach; każdy, kto zostanie zapytany o wspólne mieszkanie z dziewczyną/chłopakiem i odpowie, że dopiero po ślubie; każdy, kto zostanie zapytany o sposób na stres i odpowie, że jest nim modlitwa; każdy, kto zostanie zaproszony do picia i odpowie, że jest abstynentem; czy każdy, kto zostanie zapytany o życiową pasję i odpowie, że jest nią pomaganie ubogim, czy praca wolontariusza. Wszystko, co mówi sam Jezus i to, co mówią Jego uczniowie (o życiu wiecznym, miłości do nieprzyjaciół, zaufaniu do Boga) rozsądnemu człowiekowi musi wydać się gadaniną człowieka nawiedzonego, dlatego tak wielu można spotkać współcześnie chrześcijan, którzy deklarują się jako wierzący, korzystają z sakramentów, a jednak cały czas kurczowo trzymają się swojego świętego spokoju i raz ustalonego porządku. Spotkanie z Jezusem nie zmieniło w ich życiu niczego. Clavius tym osobom daje nadzieję, bo pokazuje, że wiara nie zawsze przychodzi, jak grom z jasnego nieba, ale jest długim procesem, poszukiwaniem i drogą.
Zmusza do szukania i wyruszenia w drogę
Trybun najpierw usilnie szuka Jezusa, a raczej Jego ciała, choć wszyscy wiedzą, że z pobudek zupełnie negatywnych, a po spotkaniu z Jezusem zmartwychwstałym wyrusza w drogę. W jednej chwili rzuca wszystko dla dalszych poszukiwań, które przestają mieć wymiar polityczny i społeczny, a zaczynają mieć wymiar osobisty, bo przecież chodzi o życie wieczne. Clavius w dalszym ciągu prowadzi śledztwo, podążając za tym, czego nie może pojąć rozumem i nie przekonuje go nawet doświadczenie Boga. Wyrusza za apostołami do Galilei, gdzie mają spotkać się z Chrystusem, potem uczniowie zapraszają go do swojego grona - choć wiedzą, że jest wrogiem, chcą trzymać się nauki Jezusa i traktują go z życzliwością i otwartością. Piotr nawet swoją serdeczność i współczucie przypłacił zranieniem od miecza śledzącego ich Rzymianina, kiedy podkradł się, żeby podać mu wodę. W pewnym momencie trybun ma okazję porozmawiać z samym Mistrzem, ale przyznaje, że nie wie sam, o co zapytać. Jezus pyta Claviusa, czego szuka i czekając na odpowiedź patrzy mu w oczy. Po chwili odpowiada sam: „Pokoju i dnia, w którym nie będzie śmierci?” - to słowa samego trybuna z początku filmu, kiedy Piłat pyta go o cele i owoce kariery wojskowej. Mimo wszystko Clavius mówi Jezusowi o swoich wątpliwościach, na co Mistrz odpowiada, że jest szczęściarzem (nie takimi słowami oczywiście), bo widzi go na własne oczy. Widział, jak Tomasz dotykał Jego ran na rękach i w boku, a co dopiero mają powiedzieć ci, którzy nie zobaczą Go nigdy z ludzkim ciałem, nie usiądą z Nim do jednej uczty, nie napiją się z Nim z jednego źródła. Jak często wierzący chrześcijanie, ja także, dotykają na co dzień w różnych doświadczeniach Bożego działania, Jego Opatrzności, a nawet mniejszych, czy większych cudów, a jednak ciągle mają wątpliwości, ciągle trapią ich lęki i brak zaufania do Boga.
Kiedy Nazarejczyk rozsyła swoich apostołów na cały świat, Piotr proponuje trybunowi, by poszedł z nimi - Clavius jednak nie jest jeszcze gotowy, wyrusza sam w dalszą drogę. Kiedy zatrzymuje się w przypadkowej chacie zostawia tam pierścień trybuna (jako zapłatę za posiłek), a z nim całe swoje dotychczasowe życie. Opowiada też gospodarzowi o tym, co go spotkało, ten pyta: „Czy ty naprawdę w to wierzysz?” - trybun odpowiada: „Wierzę..., że już nigdy nie będę taki sam”. Po spotkaniu ze Zmartwychwstałym nikt nie może pozostać taki sam.
***
Jeśli chodzi o sam film, nie jest to arcydzieło. Próżno doszukiwać się tu portretu psychologicznego któregokolwiek z bohaterów (portret głównego bohatera pozostawia wiele miejsca dla widza na refleksję), a uzdrowienie trędowatego, czy posłanie Piotra (pytania: „Czy kochasz Mnie?” zostały całkowicie uproszczone i spłaszczone). Mocną stroną filmu jest niewątpliwie muzyka, formuła kryminału i przesłanie - warto go obejrzeć, żeby zobaczyć historię śmierci i zmartwychwstania Jezusa z nieco innej perspektywy, postawić się w roli Claviusa i podjąć decyzję, która jest konieczna: wierzę, że On żyje i idę za Nim, czy nie?
Przy tej okazji polecam także książkę „Listy Nikodema” Jana Dobraczyńskiego, która przez pryzmat przeżyć Nikodema opowiada o podobnych rozterkach związanych z wiarą w Jezusa.
tekst Anika Djoniziak
Komentarze
Nikt nie dodał jeszcze komentarza.
Bądź pierwszy!